„Moje małżeństwo skończyło się szybciej niż kredyt za wesele. Odpłaciłam się byłemu i teraz mam 2 do wyboru”

Uśmiechnięta kobieta 35 fot. iStock by Getty Images, Dima Berlin
„– Weź się wreszcie w garść – mówił Konrad, krytycznie patrząc na moją poplamioną bluzkę i cienie pod oczami. – Ta nasza bajka wyszła całkiem na opak. Wziąłem za żonę królewnę, a teraz mam przy sobie żabę”.
/ 15.12.2024 13:15
Uśmiechnięta kobieta 35 fot. iStock by Getty Images, Dima Berlin

Od zawsze chciałam doświadczyć prawdziwego, namiętnego uczucia. Nasz związek małżeński rozpadł się szybciej, niż zdążyliśmy spłacić kredyt wzięty na organizację przepięknego wesela. Najpierw była wspaniała uroczystość, potem spędziliśmy kilka niesamowitych tygodni na egzotycznych wakacjach. Dopiero po powrocie okazało się, że mój idealny partner nie radzi sobie z codziennością życia we dwoje. Przez jakiś czas żyłam w nieprawdziwym świecie, myśląc że wszystko jest ok.

Codzienność nas przybiła

Liczyłam na to, że pojawienie się dziecka odmieni naszą sytuację. Wydawało mi się, że gdy Konrad zostanie ojcem, zmądrzeje i zacznie zachowywać się jak dorosły człowiek. Myślałam, że dostosuje swój tryb życia do bycia tatą. Niestety, te nadzieje okazały się całkiem złudne. On żył po swojemu, kompletnie ignorując zmiany w naszym życiu. A ja musiałam sama radzić sobie z opieką nad niemowlakiem i wszystkimi innymi obowiązkami.

Nasz status finansowy pogorszył się, kiedy wzięłam urlop wychowawczy. Mój partner, będący wtedy jedynym żywicielem rodziny, zrobił się jeszcze bardziej nieustępliwy i za nic nie chciał pomagać w domu. Szybko znalazłam się w pułapce, z której nie potrafiłam się wydostać. Ta sytuacja mocno wpłynęła na moje samopoczucie. Czułam się kompletnie wyczerpana, bez energii do czegokolwiek i szczerze mówiąc, przestałam o siebie dbać.

Mogłabyś chociaż trochę wziąć się w garść – mawiał Konrad, patrząc ze wstrętem na plamy na moim ubraniu. – To wszystko jest jak jakaś przewrotna bajka. Wziąłem za żonę królewnę, a teraz mam przy sobie żabę.

Potem jeszcze często słuchałam, jak rzucał komentarze typu: „no wiesz, a inne kobiety to...”. Zastanawiałam się, skąd niby ma taką wiedzę o życiu innych matek. Czy ktoś mu pokazywał, jak harują przy praniu, padają z wyczerpania albo przygotowują obiadki swoim maluchom? Byłam przekonana, że to po prostu puste słowa, którymi próbował mnie nakłonić do większego wysiłku.

Szukał rozrywki gdzie indziej

Myślałam, że coś się w nim jeszcze zmieni, ale szybko przestałam się łudzić. Gdy mój partner już spał, raz ukradkiem sprawdziłam jego telefon. Dostawał dziwne SMS-y, niektóre wręcz nieprzyzwoite. Szybko odkryłam, że wszystkie pochodzą od tej samej osoby. To był dla mnie jasny sygnał, że Konrad spotyka się z kimś innym. Instynktownie starałam się coś z tym zrobić. Próbowałam naprawić nasz związek, ale on wciąż wydawał się nieobecny myślami.

– Możesz mi uczciwie powiedzieć, czy nadal coś do mnie czujesz? – zapytałam w końcu, mając nadzieję usłyszeć natychmiastowe „tak”.

Spojrzał na mnie tak intensywnie, że poczułam dreszcze na plecach. W jego oczach widziałam mieszankę niechęci i ciekawości, jakby patrzył na coś jednocześnie odpychającego i intrygującego.

Czy ja cię kocham? – zapytał z tak wielkim niedowierzaniem, że można by je niemal dotknąć. – Zapomnij. Sam nie wiem, dlaczego ciągle jeszcze tkwimy w tym związku – zmarszczył czoło, wyraźnie próbując rozgryźć tę zagadkę.

– To powiedz, do jakich wniosków doszedłeś? – zapytałam, choć w głębi duszy już znałam odpowiedź.

Może to litość – odparł wzruszając ramionami. – Albo po prostu lenistwo. Wiesz, formalnościami przy rozstaniu nikt się nie chce zajmować... – wyszczerzył zęby w tym swoim charakterystycznym uśmiechu.

Tego już nie wytrzymałam

– Ty draniu! – rzuciłam się w jego kierunku, chcąc zmazać paznokciami tą irytującą minę na jego twarzy.

Niestety, moje krótkie i niemalowane od dłuższego czasu paznokcie nie zrobiły na nim większego wrażenia, zwłaszcza że momentalnie złapał mnie za ręce.

– Zwariowałaś?! Może zawsze miałaś coś nie tak z głową, a ja byłem ślepy?

– To prawda, musiałam być szalona, skoro zgodziłam się zostać twoją żoną – odpowiedziałam ze złością. – A już całkiem postradałam rozum, gdy przymykałam oczy na twoje skoki w bok. Gdy pozwalałam ci mnie traktować jak śmiecia, ignorować wszystko co dla mnie ważne, myśleć tylko o sobie, mieć gdzieś sprawy domowe i wychowanie Krzysia. Żałować nam kasy, podczas gdy sam żyjesz jak król – wyrzuciłam mu wszystko. – Koniec z tym! Wreszcie przejrzałam na oczy. Zabieraj się stąd natychmiast. Następnym razem spotkamy się już podczas rozwodu!

Nie kontrolowałam tego, co mówiłam. Emocje przejęły nade mną kontrolę. Choć wcale nie zamierzałam podejmować pochopnych kroków w złości, zobaczyłam, że Konrad odetchnął z wyraźną ulgą. Wyglądało to tak, jakby od dawna czekał na taką sytuację.

– No, jeśli tego właśnie chcesz.

Ruszył do garderoby i błyskawicznie spakował walizkę.

Ty zajmij się rozwodem. I tak nie masz nic lepszego do roboty – rzucił, stając w progu, zanim zniknął w ciemnym korytarzu.

Po rozstaniu z mężem było mi naprawdę ciężko i gdyby nie pomoc rodziny, pewnie bym się rozsypała. Na szczęście sytuacja powoli się stabilizowała. Wróciłam do pracy, a dla Krzysia znalazłam miejsce najpierw w żłobku, a później w przedszkolu. Bycie samotnym rodzicem dawało mi pewne przywileje. Nareszcie mogłam się delektować spokojem w domu i względnym poczuciem niezależności, o których tak marzyłam.

Czegoś mi brakowało

Mimo wszystko czułam pewien niedosyt w życiu. Będąc młodą kobietą, tęskniłam za związkiem z kimś dojrzałym. Z osobą, która zabierałaby mnie na wieczorne spacery po mieście, dzieliła ze mną radosne chwile i dawała poczucie bliskości. Pod wpływem tych uczuć, moja uwaga skierowała się ku jednemu ze współpracowników. Odnosiłam wrażenie, że darzy mnie szczególnymi względami i jego życzliwość to coś więcej niż zwyczajna koleżeńska grzeczność.

Był spokojny i dość nieśmiały, sprawiał wrażenie kogoś, na kim można polegać. Kompletnie różnił się od Konrada, co mi bardzo odpowiadało. Najpierw powoli poznawaliśmy się lepiej, spotykając się parę razy na wspólnych kolacjach. Z Krzysiem złapali świetny kontakt – naprawdę się polubili. To było wspaniałe. Jako matka nie mogłam być szczęśliwsza, widząc, że sytuacja rozwija się tak pomyślnie.

Choć nie zakochałam się w Karolu na zabój, naprawdę go lubiłam i szanowałam. Imponowało mi jego podejście do życia i to, jak solidnie podchodził do codziennych obowiązków. Zawsze można było na niego liczyć przy naprawach w domu, pytał jak się miewam, komplementował mój wygląd i doceniał moje umiejętności kulinarne. Wykazywał się niesamowitą wyrozumiałością wobec dociekliwego Krzysia, świetnie sprawdzając się jako męski wzorzec do naśladowania. Uczył małego typowo męskich rzeczy – od jazdy rowerem po różne domowe naprawy, w które chętnie angażował chłopca.

Na jego oświadczyny nie zareagowałam ani odmową, ani natychmiastową zgodą. Zasugerowałam tylko, że muszę się zastanowić, co przyjął ze zrozumieniem. Wiedział przecież dobrze, że po moim nieudanym małżeństwie potrzebuję chwili na poważne rozważenie tej propozycji.

W końcu nasze rozmowy zaczęły krążyć wokół planów na przyszłość. Coraz częściej pojawiał się pomysł, żeby pozbyć się naszych ciasnych mieszkań i poszukać niedużego domku gdzieś poza centrum.

Zaczęły się ciągłe delegacje

Pewnego dnia w firmie dostałam propozycję nie tylko lepszych zarobków, ale też szkoleń zawodowych, które miały się odbywać w innej miejscowości. Mój facet bardzo mnie do tego namawiał. Powtarzał, że świetnie sobie poradzi podczas mojej nieobecności i że powinnam skorzystać z tej szansy na rozwój.

– Kochanie, nie przejmuj się tak, przecież to tylko parę dni w miesiącu. My z Krzysiem damy sobie radę, będzie super zabawa. Nawet nie zauważy, że cię nie ma – przekonywał mnie z entuzjazmem. – Możesz się rozwinąć zawodowo, zainwestować w siebie, szkoda byłoby przepuścić taką okazję. Naprawdę jestem dumny, że podjęłaś tę decyzję. Nie martw się o domowe sprawy, wszystkim się zajmę.

Nie od razu się zdecydowałam, trochę się wahałam. W końcu postanowiłam spróbować czegoś nowego i zgodziłam się na pracę w innym oddziale. Na początku czekała mnie niespodzianka. Wyjazd integracyjny. Spaliśmy w nowoczesnym ośrodku konferencyjnym, co było naprawdę fajnym doświadczeniem. Najlepsze było jednak to, że poznałam tam mnóstwo ciekawych osób i nawiązałam całkiem interesujące znajomości. Zwłaszcza jedna z nich okazała się wyjątkowo intrygująca.

Od razu mnie oczarował

Natychmiast zwróciłam uwagę na Roberta. Choć nie był typowym przystojniakiem, otaczała go taka niesamowita charyzma. Sam żartował, że to jego tajna broń w zalotach. Zdobył mnie swoim czarem i kulturalnym podejściem, które choć nie było nachalne, przyciągało mnie coraz bardziej. Po zakończeniu zajęć poszliśmy wspólnie do baru, gdzie przy drinkach mieliśmy okazję lepiej się poznać.

Od razu mi powiedział, że się we mnie zakochał, gdy tylko niepewnie weszłam do sali i rozglądając się za wolnym miejscem, stanęłam w drzwiach podczas pierwszego wykładu.

– Wyglądałaś absolutnie zjawiskowo – szepnął, delikatnie głaszcząc moje dłonie. – Jakbyś nie pasowała do tego miejsca. Byłaś taka inna niż te wszystkie ambitne dziewczyny, które za wszelką cenę chcą zrobić karierę.

Wróciłam z tego spotkania cała podekscytowana i już odliczałam dni do następnego wyjazdu. Karol patrzył z uśmiechem na moją niecierpliwość.

Widzę, że wpadłaś po uszy i wprost pochłaniasz wszystkie nowości. Zaraz się okaże, że zapiszesz się na studia podyplomowe.

Ale się pomylił. Wcale nie chodziło mi o naukę. To właśnie kolejny wyjazd odmienił wszystko między mną i Robertem. Iskrzyło między nami tak mocno – zwłaszcza że musieliśmy na siebie czekać i tęsknić – że w końcu zostaliśmy kochankami. I tak jest do dziś.

Zaczęłam żyć pełnią życia

Dręczy mnie poczucie winy z powodu zdrady Karola, ale nie potrafię oprzeć się tej pasji. Kiedy jestem z Robertem, zapominam o całym świecie. A tego zupełnie nie czuję przy moim stałym partnerze. Po wszystkim wracam jednak do bezpiecznej przystani, którą stworzyłam z mężczyzną, który prawie został moim narzeczonym. Jestem naprawdę szczęśliwa. Wiem jednak, że kiedyś będę musiała zdecydować, przy którym z nich chcę spędzić resztę życia.

Naprawdę ciężko mi zdecydować. Karol daje mi wszystko, czego potrzeba do spokojnego życia – stabilność i pewność jutra. U jego boku czeka mnie spokojna przyszłość bez większych zaskoczeń. Robert natomiast... to była inna bajka. Gdy o nim myślę, czuję motyle w brzuchu i dreszcze ekscytacji. Choć gdzieś z tyłu głowy wiem, że ta historia może nie skończyć się najlepiej.

Każdy z nich znaczy dla mnie wiele, ale w zupełnie odmienny sposób. Pierwszy przypomina bezpieczną przystań, gdzie zawsze mogę się schronić. Drugi jest jak jazda kolejką górską – ekscytująca, ale ryzykowna. Momentami marzę, żeby nie musieć wybierać i móc zatrzymać ich obu.

Teraz nie wiem, którego wybrać

Niedługo zajęcia się skończą i nie będę już miała powodu, żeby widywać się z Robertem. Martwię się, że kiedy z nim zerwę, nie zdołam wyrzucić go z pamięci i będę wciąż zastanawiać się nad tym, jak mogło wszystko się ułożyć. Ale życie nie jest romantyczną komedią z idealnym zakończeniem. Tę gorzką prawdę poznałam już przy pierwszym małżeństwie.

Kiedy żegnam się z Robertem, już czuję, jak bardzo będzie mi go brakowało i obiecuję sobie, że porozmawiam z Karolem. Jednak, gdy wracam do domu i widzę, jak wraz z podekscytowanym Krzysiem szykują mi obiad, cała moja pewność siebie znika. Nie potrafię podjąć decyzji. Cokolwiek zrobię, ktoś zostanie zraniony.

Olga, 35 lat

Czytaj także:
„Planowałam wymarzone święta, a dostałam piękną katastrofę. Na czele rodzinnej porażki stanął teść i mój mąż”
„Przy świątecznym stole wpadłam jak śliwka w kompot. Mąż nie miał pojęcia, że łamie się opłatkiem z moim kochankiem”
„Liczę, że w tym roku mąż zaskoczy mnie prezentem na Gwiazdkę. Po ostatnim podarunku prawie wniosłam o rozwód”

Redakcja poleca

REKLAMA