„Ciężko pracujący nieobecny mąż, trójka dzieci i... kochanek. Uciec z nim czy cierpieć męki w domu?”

Kobieta ma dylemat fot. Adobe Stock, fizkes
Wszystko jedno, co zdecyduję, i tak ktoś będzie cierpiał. Albo Piotr, jeśli go zostawię i wrócę do rodziny, albo rodzina, jeśli wybiorę kochanka.
/ 24.06.2021 12:09
Kobieta ma dylemat fot. Adobe Stock, fizkes

Zosia obudziła się właśnie z letargu, w którym trwała przez całe życie. Czy będzie szczęśliwa?

Kiedy jestem zakochana, nie czuję ziemi. Fruwam! Oczy mam duże, bez poduszeczek pod dolną powieką, mało jem, więc nie puchnie mi wątroba, dopinam wszystkie spódnice i przestaję nosić rozwleczone portki od dresu. Kiedy przychodzi miłość, młodnieję i chce mi się żyć! Co z tego, że mam prawie sześćdziesiąt lat?

– Ty się ustatkuj – radziła moja siostra. – Szybko się przepalisz, jak tego buzowania w sobie nie przykręcisz. Zosia zawsze była inna, niż ja – poukładana, solidna, gospodarna. Jeden mąż, trójka dzieci i pewna sumka na koncie. Strasznie mnie wkurzała! Nosiła garsonki stalowe, ciemnozielone i granatowe. Do tego bluzki białe albo kremowe. Włosy przycinała krótko, chociaż byłoby jej ładnie z takimi do końca ucha.

– W moim wieku nie wypada – marudziła, a ja chciałam ją walnąć za to gadanie; jest ode mnie młodsza o siedem lat! Jest naprawdę ładna, wygląda młodo, biust ma taki, że niejedna młoda by jej pozazdrościła, zgrabne łydki, cerę gładką, oczy z długimi rzęsami. A jednak ciągle była jakaś taka… zasznurowana.

– Jak ty wytrzymujesz tyle lat z tym samym facetem? – dopytywałam. – Dom, mężuś, dzieci. Ja bym umarła z nudów!

– Mnie dobrze – zapewniała. – Jestem szczęśliwa, kiedy moi bliscy są szczęśliwi. Niczego więcej nie chcę. Zresztą przy trójce dzieci zawsze jest co robić. Nie mam czasu na myślenie o głupotach!

Niedawno moja siostra zaczęła narzekać na kręgosłup. Chodziła zgięta w ósemkę i pojękiwała. Wreszcie ból był na tyle silny, że poszła do doktora i dostała skierowanie na rehabilitację.

– Może nawet pojadę do sanatorium – zdecydowała. – Lekarze mówią, że to jakieś nerwobóle, ale ja podejrzewam coś poważniejszego. Muszę więc działać! Odprowadzałam ją na pociąg, bo jej małżonek był w delegacji. Wyglądała super w jasnej kurtce i błękitnych dżinsach, które prawie siłą na nią wcisnęłam.

– Zobacz, jakie ty masz w nich nogi! – przekonywałam. – Dziewczyno, nie bądź głupia! Stań przed lustrem i doceń swoją pupę, wcięcie w talii i całą figurę!

Na ich widok aż mnie coś zabolało w środku

Przed odjazdem pociągu do przedziału wszedł szczupły brunet w czarnym swetrze i kolorowym szalu zarzuconym na ramiona. Miał skórzaną miękką torbę z tysiącem suwaków i schowków. I torba, i jej właściciel byli ekstra. Nawet zazdrościłam siostrze, że ma takiego współpasażera. „Jak ktoś niegłodny, to mu się zawsze trafi smaczny kąsek – pomyślałam. – Ta moja maruda pewnie się skuli w kącie i nie otworzy buzi przez całą drogę!”. Zadzwoniła do mnie po trzech dniach.

– Ludka – powiedziała. – Mówiłaś, że powinnam rozjaśnić włosy. Na jakie?

– Zimny blond. A co cię tak przypiliło? Nie możesz zaczekać do powrotu? Zabiorę cię do mojej fryzjerki. Jest świetna…

– Nie, pójdę tutaj. A obcinać?

– Boże broń! Zapuszczaj. Zawsze ci było lepiej w ciut dłuższych. Od razu wiedziałam, że coś się święci. Znam moją siostrę, miała w głosie taką nutkę, której nigdy nie słyszałam. Zadzwoniła przed końcem turnusu.

– Mogę się u ciebie zatrzymać na parę dni? – zapytała. – Nie wracam do domu.

– Dlaczego? Masz remont?

– Po prostu nie wracam, i już. Przyjmiesz mnie? Wszystko opowiem.

Wyjechałam po nią i zobaczyłam scenę, jak z kina… Zosia i brunet z przedziału stali przytuleni tak ciasno, jakby byli jednym ciałem. Nie całowali się. Po prostu przylgnęli do siebie i nie mogli się oderwać. Ona wyglądała młodo i pięknie. Już zapomniałam, że jest taka śliczna. Jakby z siebie zdarła papierowe, szare opakowanie! Ścisnęło mnie w gardle. Moja spokojna, poukładana, opanowana siostrzyczka była w stanie nieważkości!

Unosiła się nad ziemią, miała głowę w chmurach i na pewno rozdarte serce. Znałam te uczucia. Nieraz je przeżywałam, dlatego stałam z boku, bo z własnego doświadczenia wiedziałam, że w stanie nieważkości wszystko jest inne. Długo czekałam, żeby wróciła na ziemię. Zobaczyła mnie, pomachała ręką. Potem coś szeptali, znowu się przytulali, aż wreszcie ona chwyciła torbę i nie odwracając się, pobiegła w stronę wyjścia na miasto.

Ledwo zdążyłam ją dogonić! Płakała mi w aucie przez całą drogę, a w domu rzuciła kurtkę na ziemię (ona, taka porządnicka, dawniej to byłoby niemożliwe!) i skuliła się w rogu kanapy.

– Nic nie chcę, o nic nie pytaj – wykrztusiła, chociaż nie miałam zamiaru jej zamęczać pytaniami. – Posiedzę tutaj. 

Dopiero na drugi dzień, pod wieczór, puściła farbę, choć i tak się domyślałam. Podobno pierwszy raz w życiu się tak zakochała; do szaleństwa, nieprzytomnie!

– Zawsze cię krytykowałam – przyznaje. – Za lekkomyślność, roztrzepanie, przebieranie w chłopach jak w ulęgałkach. Gorszyłaś mnie swoim życiem! Jeden mąż, potem drugi, po drodze kochankowie, narzeczeni, przyjaciele! Spijałaś ten miód do ostatniej kropelki!

– Mogłaś robić to samo – wtrącam. – Przecież nikt ci nie bronił!

– Sama sobie broniłam! Chodziłam z dzidą w tyłku, wyprostowana jak struna!

– Nie bolało? – uśmiecham się. – Jeszcze jak! Ile razy chciałam gdzieś uciec, zerwać się i pognać przed siebie… Zawsze jednak przytomniałam, nastawiałam rosół, piekłam szarlotkę i myłam okna. Najlepsze na stres było froterowanie parkietu, koniecznie na kolanach!

– Twój mąż nic nie kumał? Dymiło z ciebie jak z przysypanego ziemią ogniska. Jak można było nie poczuć tego swądu?

– Ty czułaś? Jesteś moją siostrą, widywałyśmy się często… Czułaś?

– Chyba nie. Byłam zajęta sobą.

– On także. Pracuje ciężko, żeby nam niczego nie brakowało. Nigdy go nie ma w domu, a kiedy już jest, chce mieć spokój. Dzieci żyją swoimi sprawami. Nikt nie wie na przykład, że tonami biorę prochy.

– Jakie? – Wieczorem na sen, a rano, żeby się obudzić. Już się uzależniłam. Dopiero przy Piotrze zasypiałam normalnie. Kilkanaście dni bez chemii, bez kołatania serca, z żołądkiem nieściśniętym w kamień i bez bólu głowy…

Teraz znowu się zacznie

Nie wiem, co mam jej powiedzieć. Jest taka nieszczęśliwa, po raz pierwszy w życiu mówi o sobie szczerą prawdę, a ja nie mam pojęcia, jak zareagować. Pocieszać ją? Ustawiać do pionu? Wreszcie Zosia odzywa się znowu, jakby słyszała moje myśli:

– Nic się nie ułoży. Wszystko jedno, co zdecyduję, i tak ktoś będzie cierpiał. Albo Piotr, jeśli go zostawię i wrócę do rodziny, albo rodzina, jeśli wybiorę kochanka. Ja dostanę największe lanie, bo się nie rozdwoję, więc niezależnie od tego, gdzie i z kim będę, serce mi pęknie na połowę!

– Napijmy się – proponuję. – Mam dobry koniak. Rozjaśni nam myślenie.

– Nie chcę pić. Ostatnio i tak za dużo piłam. Codziennie…

– Niemożliwe!

– Tego też nie widziałaś? Mało wiesz!

Kompletnie głupieję ze strachu o nią. I z bezradności. Nie znajduję słów pociechy, nie mam żadnych argumentów za i przeciw. Tracę grunt pod nogami… To jest dopiero prawdziwy stan nieważkości! Obie jesteśmy w szklanych bańkach, tylko każda w swojej. Widzimy się, słyszymy, ale nic z tego nie wynika.

 Przyzwyczaiłam się do silnej, solidnej siostry, więc nie wiem, co zrobić, kiedy jest w takiej rozsypce. Potrzebuje pomocy, mówi o tym, zwierza mi się, a ja nie wiem, jak ją podeprzeć, żeby się nie połamała do końca… Przyszła do mnie ze swoją rozpaczą, więc chyba na mnie liczy? Zawsze byłam ta głupsza, roztargniona, nieodpowiedzialna, nieprzyzwoita i zwariowana; skąd mam w sobie znaleźć mądrość i rozwagę, skoro nie było ich we mnie nigdy? Ale bardzo kocham swoją siostrę, więc może ta miłość mi pomoże…

– Wiesz co? – mówię i przytulam ją mocno. – Popłacz sobie. Ja przy tobie posiedzę i też popłaczę, bo jak wiesz, zawsze byłam beksa. Pamiętasz, jak nasza mama twierdziła, że kobieta od czasu do czasu powinna się porządnie wyryczeć? Potem jest jej lżej i ma ładniejsze oczy.

– Również mniej sika – uśmiecha się moja siostra, po raz pierwszy od przyjazdu.

– Tak. Ale to już słowa babci… Wiesz, poprzypominajmy sobie, co one jeszcze mówiły o życiu i różnych trudnych sprawach. One dwie i my dwie. Jak się zaweźmiemy, to wspólnie znajdziemy jakąś radę dla ciebie. Głowa do góry!

Czytaj także:
Zaszłam w ciążę z młodym kochankiem. Nie powiem mężowi
Dopiero po śmierci żony pogodziłem się z jedynym synem
Kiedy spalił się nam dom, dowiedzieliśmy się na kogo możemy liczyć

Redakcja poleca

REKLAMA