Byłem z Asią przez 25 lat. Poznaliśmy się jeszcze w szkole średniej i tak naprawdę byliśmy dla siebie pierwszymi poważnymi partnerami. Jednocześnie dosyć szybko zadecydowaliśmy o wspólnym życiu i rodzinie, więc nie było czasu na szaleństwa młodości.
Początkowo wydawało mi się, że to dobra decyzja — kochałem Asię do szaleństwa i byłem pewien, że chcę z nią spędzić resztę moich dni. Potem jednak nastała szara proza życia, a ja coraz częściej zauważałem, że moja żona nie jest jednak kobietą idealną. Nasze życie stało się po prostu nudne, a początkowy ogień miłości niemal całkowicie się ulotnił.
Wdałem się nawet w przelotny romans, który jednak nie mógł skończyć się sukcesem. Mieliśmy dzieci i za nic na świecie nie chciałem fundować im kłótni i rozstania rodziców. Dlatego tkwiłem w małżeństwie, które coraz bardziej mnie męczyło. I kiedy myślałem, że w moim życiu uczuciowym nic już się nie zmieni, to stało się coś, co na nowo rozpaliło nasze uczucie. Niestety okazało się, że jest już za późno.
Oddalamy się od siebie
Już od progu słyszałem głos Asi, która krzyczała na bliźniaków. Chłopcy jak zwykle nie chcieli sprzątać i uważali, że zrobi to za nich matka. A przecież mieli już po 16 lat i czas najwyższy, aby w końcu spoważnieli. Postanowiłem z nimi porozmawiać, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że pewnie niewiele z tego wyniknie.
— To ty ich tak rozpuściłeś — powiedziała Asia, gdy tylko mnie ujrzała. No tak, zdążyłem się już do tego przyzwyczaić.
Kilka ostatnich miesięcy to ciągłe pretensje mojej żony — że późno wracam do domu, że jej nie pomagam, że rozpieszczam chłopców i że nie chcę jeździć z wizytami do jej rodziców. Tak naprawdę litania pretensji i wyrzutów nie miała końca.
— Przypominam, że ty także jesteś ich rodzicem i masz wpływ na ich wychowanie — powiedziałem rozdrażniony.
Szczerze powiedziawszy, to miałem już tego wszystkiego dosyć. Spojrzałem na Asię. Z przepięknej, seksownej i przebojowej kobiety zmieniła się w zaniedbaną, zmęczoną, z nadprogramowymi kilogramami i wiecznie narzekającą zołzę. „Gdzie się podziała moja piękna żona sprzed kilku lat?” — pomyślałem z rozrzewnieniem, patrząc na Asię, której twarz wykrzywiał grymas złości.
— Pewnie, najłatwiej tak powiedzieć — usłyszałem oburzony głos żony.
A potem zajęła się nastawianiem zmywarki. W tym momencie nie chciałem jej zaczepiać, bo wiedziałem, że doprowadzi to do kolejnej kłótni. A tego wolałem uniknąć. Wieczorem postanowiłem z nią porozmawiać. Przyniosłem jej ulubioną herbatę i usiadłem obok niej na kanapie.
— Co się z nami stało? — zapytałem z nutką melancholii w głosie. — Jeszcze kilka lat temu byliśmy tak szczęśliwi, a teraz tylko kłótnie i wieczne pretensje — dodałem. Moja żona nie zareagowała na te słowa, tylko dalej wyjadała z pudełka ostatnie czekoladki.
— W ostatnim czasie oddaliliśmy się od siebie i nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić — powiedziałem. I dopiero wtedy Asia zareagowała.
— O co ci chodzi? Co ci się znowu nie podoba? — zapytała mnie podniesionym i wyraźnie rozdrażnionym głosem. — Chcesz mi powiedzieć, że to moja wina?
Na taki zarzut nie znalazłem odpowiedzi. Zresztą nie miałem ochoty go szukać. Nie chciałem spędzić wieczoru na kłótni z Asią, która kolejny raz doprowadzi do cichych dni. Dlatego podniosłem się z kanapy i poszedłem do sypialni. Ze smutkiem uświadomiłem sobie, że nasze małżeństwo istnieje już tylko na papierze. I co najgorsze — wcale nie byłem pewien, czy chce je jeszcze ratować.
Pana żona jest ciężko chora
Tamten dzień pamiętam, jakby to było wczoraj. Właśnie siedziałem w pracy, gdy zadzwoniono do mnie ze szpitala. Okazało się, że Asia miała wypadek samochodowy i w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Wybiegłem z pracy jak oparzony. Pognałem do szpitala, gdzie dowiedziałem się, że właśnie trwa operacja. Po wszystkim wyszedł do mnie lekarz i powiedział, że kluczowe będą najbliższe dni.
— Chciałbym z panem porozmawiać — dodał jeszcze. Spojrzałem na niego zaniepokojony i zapytałem, czy coś się stało. Lekarz pokręcił głową i zaprosił mnie do gabinetu.
— Pana żona jest bardzo ciężko chora — powiedział gdy tylko zamknąłem drzwi gabinetu. „Też mi nowina” — pomyślałem.
— Przecież wiem, miała wypadek samochodowy — odpowiedziałem poirytowany. Nie przyszedłem tutaj, aby słuchać o faktach. Chciałem dowiedzieć się, jakie są rokowania i czy Asia z tego wyjdzie.
— Nie mówię o wypadku samochodowym — powiedział lekarz i spojrzał na mnie z powagą.
— A o czym? — zapytałem. Wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że ten dzień zmieni całe nasze życie.
— Po przewiezieniu pana żony do szpitala zrobiliśmy rezonans magnetyczny w celu oszacowania skutków wypadku. Sam wypadek spowodował pęknięcie śledziony, którą usunęliśmy — powiedział lekarz. A potem zamilkł.
— I to jest ten problem? — zapytałem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że śledziona to bardzo ważny narząd, ale wiedziałem też, że można bez niej żyć. I to całkiem normalnie.
— Nie, to nie w tym problem — kontynuował lekarz. — Podczas badania okazało się, że pana żona ma dużego guza trzustki i pomniejsze guzy na wątrobie.
— Co to znaczy? — zapytałem przestraszony.
— Podejrzewamy, że guz trzustki jest złośliwy, a guzy na wątrobie to już przerzuty.
Zamarłem. Moja żona miała raka? Nie mogłem w to uwierzyć. Potem jeszcze słyszałem lekarza mówiącego o tym, że wszystko trzeba sprawdzić i zweryfikować, ale niewiele już z tego zapamiętałem. „Moja Asia ma śmiertelną chorobę?” — ta myśl nie chciała mnie opuścić.
Będę cię kochać do końca moich dni
Asia odzyskała przytomność kilka dni później. Niestety to była jedyna dobra wiadomość. Szczegółowe badania potwierdziły wstępną diagnozę lekarza — moja żona miała złośliwego guza trzustki z przerzutami do innych narządów. Okazało się, że już od wielu tygodni czuła się źle i zamierzała przeprowadzić wszystkie badania.
— Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? — zapytałem załamany. Asia spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech.
— Przecież wiesz, że między nami nie było najlepiej — powiedziała. Trudno było się z tym nie zgodzić. Poczułem wyrzuty sumienia.
— To były tylko przejściowe kłopoty — zapewniłem ją. — Zawsze cię kochałem i nigdy nie przestanę — dodałem.
I tak właśnie czułem. To właśnie siedząc na szpitalnym łóżku i trzymając żonę za rękę, zrozumiałem, że jest ona najważniejszą kobietą mojego życia. Sam nie wiedziałem, jak mogłem myśleć inaczej. Owszem, ostatnio mieliśmy gorszy czas, ale to nic nie zmieniało. Asia zawsze była miłością mojego życia.
Kilka dni później zabrałem żonę do domu. Lekarze ze specjalistycznego ośrodka ustalili jej plan leczenia, który był radykalny i mocno wyczerpujący. Jednak moja żona znosiła to wszystko bardzo dzielnie. Kochałem ją za to jeszcze bardziej.
— Wykorzystajmy te pozostałe dni, najlepiej jak umiemy — powiedziała mi któregoś wieczoru.
— Tych dni będzie jeszcze bardzo dużo — powiedziałem. — Zobaczysz, doczekamy jeszcze wnuków — dodałem z przekonaniem. I wtedy w to wierzyłem.
Kolejne tygodnie były jak miesiąc miodowy
Asia tylko na mnie spojrzała. Potem się do mnie przytuliła i złożyła na moich ustach słodki pocałunek. Byłem najszczęśliwszym facetem pod słońcem.
Kolejne tygodnie przypomniały mi nasz miesiąc miodowy. Nasze uczucia wybuchły z ponowną siłą, a my nie mogliśmy i nie chcieliśmy spędzać bez siebie chociaż jednego dnia. W tym czasie wziąłem długi urlop. Po pierwsze chciałem być obok Asi, a po drugie musiałem zająć się domem i bliźniakami.
Nawet przez moment nie przyszło mi do głowy, że nasza walka o zdrowie i życie skończy się niepowodzeniem. Zresztą Asia czuła się coraz lepiej. Operacja usunięcia guzów zakończyła się sukcesem, a chemioterapia dawała bardzo dobre rezultaty. A w oczach swojej żony widziałem blask i zapał.
— Chcę wygrać z chorobą — powiedziała mi którego dnia przy śniadaniu. — Dla nas — dodała.
Spojrzałem na nią, a w oczach zakręciły mi się łzy.
— Kocham cię — powiedziałem. I było to jedno z najszczerszych wyznań w moim życiu.
Moja dzielna żona walczyła z chorobą do samego końca. Jednak pomimo początkowych sukcesów, choroba nie odpuściła i wróciła ze zdwojoną siłą. Z każdym dniem patrzyłem, jak Asia traci siły i staje się coraz słabsza i mniej samodzielna. A mimo to była taka piękna. W jej zmęczonej i naznaczonej cierpieniem twarzy widziałem dziewczynę, którą pokochałem ćwierć wieku temu. Nie mogłem pogodzić się, że ją tracę. Cały czas wyrzucałem sobie, że straciłem tyle czasu na kłótnie i pretensje. Ale czasu nie dało się już cofnąć.
Asia zmarła po roku walki. Przez długi okres czasu nie mogłem pogodzić się z jej śmiercią i jedyne, o czym marzyłem, to aby do niej dołączyć. Jednak musiałem myśleć o chłopcach. I to właśnie oni pomogli mi uporać się z rozpaczą. Teraz wspólnie chodzimy na grób Asi i wspominamy, jaką była cudowną żoną i mamą.
Czytaj także:
„Kochałem dwie kobiety i na żadną nie mogłem się zdecydować. Na szczęście żona wpadła na genialny pomysł”
„Matka wróciła po latach szwendania się z kochankami i chce bawić się w babcię. Szybko pożałowałam, że dałam jej szansę”
„Mąż przysięgał mi miłość na dobre i na złe, lecz oblał test. Gdy wkręciłam go, że jestem chora, spakował mandżur i zwiał”