Michała poznałam na jednej ze studenckich imprez. Z mojej strony od razu było to wielkie uczucie i marzenie, że już zawsze będziemy razem. Jednak nigdy nie miałam pewności, że Michał kocha mnie tak samo mocno. Owszem, szybko zostaliśmy parą i było nam razem bardzo dobrze, to jednak miałam wrażenie, że ze strony mojego chłopaka to nie tyle wielkie uczucie, ile po prostu wygoda.
Przez kilka lat miał towarzyszkę imprez, kochankę i kucharkę w jednym. I chociaż po studiach zamieszkaliśmy razem, to Michałowi wciąż nie spieszyło się do zalegalizowania naszego związku. Niemal wymusiłam na nim oświadczyny, w czym bardzo wspierali mnie jego rodzice. Czy bez obietnicy zakupu mieszkania Michał wziąłby ze mną ślub? Nie wiem. Wtedy o tym nie myślałam.
W momencie gdy Michał zakładał mi na palec pierścionek zaręczynowy, to byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. A nasz przepiękny ślub był spełnieniem moich marzeń. Jednak życie zweryfikowało to uczucie, a ja szybko przekonałam się, że nikogo nie da się zmusić do miłości.
Czy ty mnie w ogóle kochasz?
Wypowiadając słowa przysięgi małżeńskiej, czułam się jak księżniczka. Kościół był pełen ludzi, ja byłam ubrana w bajkową suknię ślubną, a obok mnie stał mężczyzna, który już wiele lat temu skradł moje serce. I chociaż na twarzy Michała nie widziałam nadmiernej ekscytacji, to byłam przekonana, że to wynik stresu i zmęczenia.
Przecież nie oświadczyłby mi się, gdyby mnie nie kochał i nie chciał spędzić ze mną reszty życia, prawda? Tak sobie to tłumaczyłam. Jednocześnie byłam przekonana, że nasze wspólne życie zmieni nastawienie Michała i w końcu zrozumie, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Jednak to marzenie nie do końca się spełniło. Już kilka miesięcy po ślubie okazało się, że nasze życie niewiele ma wspólnego z bajką. Michał dużo pracował, bo jako informatyk kończył jeden projekt i zaczynał drugi. W domu też nie do końca nam się układało. Mój mąż był wiecznie zmęczony i nie bardzo miał ochotę na romantyczne wieczory czy romantyczne uniesienia ze swoją żoną. W pewnym momencie miałam nawet podejrzenie, że Michał ma romans, ale szybko je porzuciłam. Jednak chciałam mieć pewność, że mój mąż kocha mnie tak samo mocno, jak ja jego.
— Czy ty mnie kochasz? — zapytałam Michała przy kolacji. Mój mąż tylko na mnie spojrzał i wrócił do jedzenia. — Odpowiedz — nie dawałam za wygraną.
— Oczywiście, że cię kocham — wreszcie odpowiedział. Ale w jego głosie nie było entuzjazmu. — Przecież jesteś moją żoną — dodał po chwili. Tak jakby to wszystko tłumaczyło.
Tego wieczoru nie chciałam dłużej drążyć tematu. Ale wątpliwości nie chciały mnie opuścić. To właśnie przez nie nie zmrużyłam oka przez całą noc. Patrząc w sufit sypialni, zastanawiałam się, jak sprawdzić, czy słowa Michała są prawdą.
Musisz przeprowadzić test
Ze swoich obaw i wątpliwości zwierzyłam się przyjaciółce. Z Kaśką znałam się od najmłodszych lat, więc wiedziałam, że mogę z nią porozmawiać o wszystkim.
— Czy ty czasem nie przesadzasz i nie stwarzasz problemu tam, gdzie go nie ma? — zapytała mnie przyjaciółka, gdy tylko opowiedziałam jej o swoich przemyśleniach.
— Ty też uważasz, że przesadzam? — oburzyłam się. Przytoczyłam jej rozmowę z Michałem, który także twierdził, że jestem przewrażliwiona na tym punkcie.
— Wcale tak nie twierdzę — Kaśka westchnęła i spojrzała na mnie znad okularów. — Po prostu nie jestem pewna, czy jest z czego robić aferę — powiedziała spokojnie.
Wytłumaczyłam jej, jak sprawa wygląda z mojego punktu widzenia. I chociaż widziałam na jej twarzy niepewność, to muszę przyznać, że zachowała się jak przyjaciółka i wzięła moją stronę.
— W takiej sytuacji nie pozostaje ci nie innego, jak zweryfikowanie uczuć Michała — powiedziała po chwili. A potem przedstawiła plan. Według niego miałam powiedzieć mojemu mężowi, że jestem ciężko chora i najprawdopodobniej zostało mi zaledwie kilka miesięcy życia.
— Nie ma silniejszego sprawdzianu miłości niż postawienie kogoś w tak ekstremalnej sytuacji — powiedziała. — Jeżeli z tobą zostanie, to możesz być pewna, że jego uczucie do ciebie jest niezniszczalne.
Szczerze mówiąc, to miałam pewne wątpliwości. Nie byłam przekonana do tego planu, a resztka mojego rozsądku podpowiadała mi, że to się może źle skończyć. Jednak zwyciężyła niepewność i chęć sprawdzenia Michała. Dlatego postanowiłam zrobić dokładnie tak, jak poradziła mi Kaśka.
Kochanie, musimy poważnie porozmawiać
Długo przygotowywałam się do wykonania swojego planu. Co kilka dni informowałam Michała, że muszę iść do lekarza w celu wykonania badań. Początkowo nie reagował i wyglądało to tak, jakby w ogóle nie zauważył, że cały czas biegam po przychodniach i szpitalach. Jednak w końcu coś się zmieniło.
— W piątek rodzice zaprosili nas na obiad — poinformował mnie Michał przy kolacji.
— W piątek? — zapytałam. — Niestety nie mogę, bo mam wizytę w szpitalu.
— Znowu? — Michał podniósł na mnie wzrok. — Przecież byłaś u lekarza kilka dni temu.
„Wreszcie to zauważył” — pomyślałam. I postanowiłam wykorzystać okazję.
— Tak, byłam — spojrzałam na niego. — A to chyba jeszcze nie koniec, bo lekarz zalecił mi kolejne badania — powiedziałam.
— Coś ci dolega? — zapytał mnie mąż. A ja zauważyłam, że w jego głosie pojawił się niepokój.
— Nie wiem — odpowiedziałam. — Lekarz też nie wie. Dlatego te wszystkie testy i badania.
A potem dodałam, aby wzmocnić jego zaniepokojenie.
— Coś mu się nie spodobało i postanowił to sprawdzić — powiedziałam. A potem szybko zmieniłam temat, gdyż doszłam do wniosku, że to jeszcze nie czas, aby mówić o mojej wymyślonej chorobie.
Jednak nie mogłam czekać zbyt długo. Dlatego kilka dni później zadzwoniłam do Michała.
— Właśnie wyszłam od lekarza — powiedziałam grobowym głosem. — Będziemy musieli porozmawiać.
W słuchawce zapadła cisza.
— Jesteś w ciąży? — usłyszałam głos męża. I co ciekawe — brzmiało w nim zaniepokojenie.
— Nie, nie, to nie ciąża — odpowiedziałam. — Pogadamy w domu — dodałam i szybko się rozłączyłam. Potrzebowałam czasu, aby przygotować się do wieczornej rozmowy. Wiedziałam, że to od niej zależy cała moja przyszłość.
Zostało mi pół roku życia
Do domu wróciłam późnym wieczorem. Gdy zaniepokojony Michał zapytał mnie, gdzie byłam, to powiedziałam mu, że musiałam wszystko przemyśleć. A potem usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach.
— Jestem bardzo chora — zaczęłam cicho. — Choroba jest w takim stanie, który nie daje szans na wyleczenie. Według lekarza zostało mi kilka, najwyżej kilkanaście miesięcy życia.
A potem się rozpłakałam. Muszę przyznać, że całkiem nieźle to wyszło.
— Co ty mówisz? — usłyszałam zszokowany głos mojego męża. Usiadł obok mnie na kanapie, ale mnie nie przytulił.
— Michał, ja umieram — powiedziałam teatralnym tonem. I wtedy przyszło pierwsze zdziwienie. Michał spojrzał na mnie niepewnie, a potem wstał i wyszedł z domu.
Byłam zszokowana jego postępowaniem.
— Spokojnie Malwina, to tylko szok — uspokajała mnie Kaśka, do której zadzwoniłam od razu po tym, jak za Michałem zamknęły się drzwi. — Michał musi po prostu to wszystko przetrawić i przemyśleć — dodała z pewnością w głosie. Ja niestety takiej pewności nie miałam.
Niestety nie mogę z tobą zostać
Przez kilka kolejnych dni atmosfera w naszym mieszkaniu była grobowa. Michał prawie w nim nie bywał, wychodził wcześnie rano do pracy i wracał wieczorami. Niewiele się w tym czasie odzywał. Jedynie patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Ja nadal grałam swoją rolę, w której niemal codziennie chodziłam do lekarza i robiłam kolejne badania.
— Czy to nie jest pomyłka? — zapytał mnie któregoś wieczoru Michał.
— Niestety nie — odpowiedziałam ze smutkiem w głosie. A w głębi duszy byłam przekonana, że za chwilę usłyszę, że bardzo mnie kocha i nawet śmierć nas nie rozłączy.
Nie doczekałam się takiej deklaracji. Gdy pewnego dnia wróciłam do domu, to w korytarzu zobaczyłam dwie walizki.
— Wyjeżdżasz? — zapytałam Michała. Mój mąż czasami wyjeżdżał w służbowe delegacje, ale nigdy nie pakował rzeczy w dwie walizki.
— Wyprowadzam się — usłyszałam. Zamarłam.
— Jak to się wyprowadzasz? — zapytała cicho.
Michał przez chwilę milczał, a potem głęboko odetchnął.
— Nie mogę z tobą zostać — powiedział. Zupełnie nie tego spodziewałam się po swoim mężu. — Nie jestem w stanie spędzić z tobą tych ostatnich miesięcy. Pomogę ci finansowo i zapewnię ci wszystko, czego potrzebujesz. Ale to wszystko — dodał cicho.
Spojrzałam na Michała z niedowierzaniem. „Ja chyba śnię” — pomyślałam. Właśnie dowiedziałam się, że mój najukochańszy mąż zostawia mnie w obliczu śmiertelnej choroby. Tego już było dla mnie za wiele.
— Wynocha! — krzyknęłam. A kiedy opuścił mieszkanie, to z hukiem zatrzasnęłam za nim drzwi.
Długo nie mogłam dojść do siebie
Oczywiście musiałam wszystkim wytłumaczyć, że jednak nie jestem śmiertelnie chora. Michał powiedział o mojej rzekomej chorobie całej rodzinie, więc wszyscy zaczęli do mnie wydzwaniać. Nie przyznałam się, że to jedynie moja gra. Powiedziałam, że to pomyłka w badaniach.
A Michał? Przez cały ten czas nie odzywał się do mnie, a potem złożył papiery rozwodowe. Sama nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony wiem, że go oszukałam. Ale z drugiej — przekonałam się, że nie mogę na niego liczyć. I chociaż sama metoda zasługuje na potępienie, to jednak nie żałuję, że zdecydowałam się na to oszustwo. Teraz już wiem, że Michał nie zasługiwał na moją miłość.
Czytaj także:
„Miałam pachnieć jak drogie perfumy, a nie krowie łajno. Mój Rockefeller okazał się typem oderwanym od pługa”
„Myślałem, że to kobieta z moich snów, ale skrywała tajemnicę. Odwiedzili mnie starsi panowie i podali się za jej ofiary”
„Pragnęłam mieć normalną rodzinę, dostałam tylko jej nędzną atrapę. Dla męża byłam jedynie parawanem jego skrytych żądz”