„Choroba odbierała mi szczęście i wolność. Po latach zrozumiałam, że muszę walczyć. Jeśli nie dla siebie, to dla córki”

Kobieta, która walczy dla córki fot. Adobe Stock, georgerudy
„Nie chciałam nigdzie wychodzić, z nikim się spotykać. Moje koleżanki i koledzy chodzili na imprezy, przeżywali pierwsze miłości. A ja płakałam w poduszkę i przyzwyczajałam się do myśli, że zawsze będę sama. Bo który chłopak chciałby spotykać się z jąkałą?”.
/ 31.07.2022 17:15
Kobieta, która walczy dla córki fot. Adobe Stock, georgerudy

Kiedy zaczęłam się jąkać? Gdy miałam pięć lat. Rodzice zabrali mnie wtedy do dziadków na wieś. Bawiłam się przy domu, gdy na posesję wbiegł wielki bezpański pies. Ujadał jak wściekły. Podobno tak mnie przeraził, że nie mogłam się ruszyć.

Tata szybko go przegonił, ale ja nadal byłam jak skamieniała. Gdy w końcu doszłam do siebie, chciałam opowiedzieć, jak bardzo się bałam, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Wcześniej mówiłam płynnie, całymi zdaniami. A wtedy zacięłam się już po pierwszej sylabie.

Na początku rodzice myśleli, że to tylko chwilowe

Że jak wrócimy do domu i zapomnę o spotkaniu z psem, to znowu będę pięknie mówić. Niestety, ich nadzieje okazały się złudne. W końcu zapisali mnie do psychologa i logopedy. Ale choć robiłam wszystko, co mi kazali, ćwiczyłam oddech, starałam się wypowiadać słowa bardzo wolno, żadnej poprawy nie było.

„Jąkała, jąkała!” – wołały za mną dzieciaki na podwórku. Udawałam, że mnie to nie dotyka, ale bardzo cierpiałam. Czułam się gorsza. Po lekcjach od razu wracałam do domu i zamykałam się w swoim pokoju.

Nie chciałam nigdzie wychodzić, z nikim się spotykać. Moje koleżanki i koledzy chodzili na imprezy, przeżywali pierwsze miłości. A ja płakałam w poduszkę i przyzwyczajałam się do myśli, że zawsze będę sama. Bo który chłopak chciałby spotykać się z jąkałą?

Kiedy byłam na pierwszym roku studiów, dostałam zaproszenie na wesele kuzynki. Gdy zagrała orkiestra, wszyscy ruszyli na parkiet. A ja usiadłam w najciemniejszym kącie sali i modliłam się, żeby nikt nie poprosił mnie do tańca. W tańcu przecież się rozmawia, a ja wiedziałam, że nie wyduszę z siebie nawet słowa…

Na weselu nie odstępował mnie na krok

– Jestem Adam. Zatańczysz ze mną? – usłyszałam nagle męski głos.

Podniosłam głowę. Przed mną stał młody mężczyzna. Bardzo przystojny.

– Ja… Ja… Ja… – zaczęłam się jąkać.

Nie masz sumienia mi odmówić? To świetnie! Na to właśnie liczyłem – uśmiechnął się i zanim zdążyłam zaprotestować, złapał mnie za rękę i pociągnął na parkiet.

Pierwszy taniec to był koszmar. Adam gadał jak najęty, a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa.

– Zawsze jesteś taka milcząca? – zapytał.

– Nie… Ja… Ja mam… Ja mam proooblem… – wydusiłam.

– Problem? Ja tam żadnego nie widzę. Widzę tylko że jesteś piękna – wyszeptał.

Do końca wesela nie odstępował mnie na krok. Na pożegnanie poprosił o numer telefonu. Podałam mu adres mailowy.

– Wo… Wo… Wolę pi… Pisać. Ro… Ro… Rozumiesz – wykrztusiłam.

– Napiszę… Już jutro – obiecał.

Adam dotrzymał słowa

Następnego dnia dostałam od niego pierwszego maila. Zapraszał mnie w nim na randkę. Pisał, że nie przeszkadza mu moje jąkanie, że chce mnie lepiej poznać, bo myśli, że jesteśmy dla ciebie stworzeni.

Czułam podobnie, więc chętnie się zgodziłam. Zaczęliśmy się spotykać i szybko zrozumieliśmy, że rzeczywiście nie potrafimy bez siebie żyć. Po dwóch latach znajomości zdecydowaliśmy się na ślub.

Cieszyłam się na tę uroczystość jak chyba nigdy dotąd. Sen z powiek spędzała mi tylko jedna myśl: że goście usłyszą moje jąkanie w trakcie przysięgi małżeńskiej. Powiedziałam o tym Adamowi.

– Kochanie, nieważne, jak mówisz, tylko co mówisz – starał się mnie uspokoić.

– Wie… Wiem… A… Ale… I… I tak… Spa… Spalę się… Ze… Ze wsty… Ze wstydu… – wykrztusiłam.

– W takim razie poprosimy księdza, by w chwili przysięgi wyłączył mikrofon – odparł niezrażony.

Gdy kilka tygodni później staliśmy przed ołtarzem, tylko Adam słyszał, jak przyrzekam mu miłość i wierność. I choć ze wzruszenia zacinałam się jeszcze mocniej niż zwykle, to i tak widziałam, że patrzy na mnie zakochanym wzrokiem i spija z ust każde moje słowo.

Po ślubie zamieszkaliśmy w kawalerce, którą odziedziczyłam po babci. Nie planowaliśmy dziecka. Adam co prawda już pracował, ale ja ciągle studiowałam.

Los jednak spłatał nam psikusa

Rok po ślubie przyszła na świat nasza córeczka Amelka. Urodziłam ją zaledwie kilka dni po obronie pracy magisterskiej. Od tamtej chwili całkowicie poświęciłam się wychowaniu mojej małej kruszynki.

Nie było nam łatwo wyżyć tylko z jednej pensji, ale jakoś dawaliśmy radę. Byliśmy szczęśliwi, że jesteśmy razem i nasza córeczka jest pogodna i zdrowa.

Gdy Amelka zaczęła mówić, idylla się skończyła. Z przerażeniem dostrzegłam bowiem, że zaczyna mnie naśladować. Jąkała się. Dotarło do mnie, że jeśli szybko nie zareaguję, wejdzie jej to w nawyk. A wtedy będzie przeżywać to samo co ja. Wpadłam w taką panikę, że aż się rozpłakałam.

– Nie… Nie mo… Nie mogę z nią… Rozma… Rozmawiać… Ty… Tylko ją… Krzy… Krzywdzę… Ni… Nigdy…. So… Sobie… Tego… Nie… Nie wyba… Wybaczę – wypłakiwałam się Adamowi.

– Chcesz zostawić nasze dziecko?! 

– Nie… Oo… Oczy… Oczywiście, że nie – łkałam dalej.

– W takim razie przestań beczeć i idź na terapię!

– Prze… Przecież już… Cho…Chodziłam… I… I nie… Nie pomogło.

– A może teraz pomoże? Kto wie? W każdym razie musisz spróbować. I dla dziecka, i dla siebie – uciął.

Wcześniej nigdy niczego ode mnie nie żądał, do niczego nie nawiał na siłę. Teraz jednak był stanowczy.

Czułam, że dotąd będzie wracał do tematu, dotąd mnie namawiał, aż się zgodzę. Zapisałam się na zajęcia. Przyznam szczerze, że w głębi duszy nie wierzyłam, że to coś da, ale musiałam chociaż spróbować. Po to, by móc z czystym sumieniem spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że zrobiłam wszystko, by córeczka mówiła poprawnie.

Jak to, mam milczeć?

Nigdy nie zapomnę pierwszego spotkania z terapeutą. Spodziewałam się, że zada mi jakieś ćwiczenia. Tymczasem…

– Najpierw przez cztery dni będziesz milczeć. Nie wolno ci wypowiedzieć ani jednego słowa. A potem nauczysz się mówić od nowa – powiedział.

– Ja… Jak to… Mil… Milczeć… To… To niemo… Niemożliwe…

– Chcesz mówić płynnie? – przerwał mi.

– T… Tak – skinęłam głową.

– To musisz najpierw pomilczeć. I potraktuj to zadanie bardzo poważnie. Bo inaczej niczego nie osiągniesz! – zagroził.

To były najtrudniejsze cztery dni w moim życiu. Amelka biegała za mną, zasypywała mnie pytaniami, a ja nie mogłam odezwać się nawet słowem. Ale wytrwałam.

Założyłam sobie w myślach, że jeśli tak, jak zalecił mi terapeuta, potraktuję to zadanie bardzo poważnie, to leczenie tym razem zakończy się sukcesem. Przez następne dni zostawiałam córeczkę pod opieką teściowej i jeździłam na zajęcia. Po powrocie zamykałam się w łazience i ćwiczyłam w domu.

– Mamo, mamo, wiesz, że mówisz inaczej? – zapytała po dwóch tygodniach córeczka.

– Inaaczej? 

– No. Tak jak babcia i tatuś. A nie jak ty – uśmiechnęła się.

– Rzeczywiiiście roobię poostępy? – zapytałam teściową.

– A nie słyszysz? Mówisz już całkiem płynnie, nie zacinasz się. Trochę przeciągasz słowa, ale i to pewnie minie. Brawo, oby tak dalej – poklepała mnie po plecach.

To był jakiś cud!

Aby sprawdzić, czy to czasem nie sen, weszłam do niewielkiego osiedlowego warzywniaka. Wcześniej wstydziłam się chodzić do takich sklepów. Robiłam zakupy tylko w samoobsługowych, żeby nie rozmawiać ze sprzedawczynią.

A wtedy kupiłam pomidory, ogórki, sałatę, cukier, śmietanę. O każdą rzecz poprosiłam i ani razu się nie zacięłam.

– Miło, że pani wreszcie do mnie wstąpiła na zakupy. Bo do tej pory omijała pani mój sklepik z daleka – powiedziała na koniec sprzedawczyni.

– Ale teraz będę już przychodzić. I nawet pani nie wie, jaką mi to będzie sprawiać przyjemność – uśmiechnęłam się.

Zrozumiałam, że wygrałam walkę z jąkaniem i już nie muszę się bać rozmawiać z Amelką. Od tamtej pory minęły ponad dwa lata. Moja córeczka jest wesołą i bardzo gadatliwą pięciolatką. Czy mówi poprawnie i płynnie? Tak! Przecież uczyła się słówek i wymowy od mamy!

Czytaj także:
„Sąsiad zatrudnił do pomocy dziewczynę z Białorusi. Dała mu kosza, więc zamknął ją w piwnicy i zrobił z niej niewolnicę”
„Przez lata byłam wytykana palcami w naszym bogobojnym miasteczku. Wszystko przez to, co zrobiłam... w wieku 8 lat”
„Myślałam, że łysy, wytatuowany gość z autobusu będzie chciał zrobić mi krzywdę. Tymczasem on okazał się... moim wybawcą”

Redakcja poleca

REKLAMA