„Choroba mogła mnie zabrać w każdej chwili tak, jak moją mamę. Obiecałam sobie, że nie wydam na świat kolejnej sieroty”

Kobieta, która nie może mieć dzieci fot. iStock, Halfpoint Images
„Bolało, ale przecież byłam dorosła. Nie powinnam się rozklejać. Majka wiedziała, że moja mama umarła. Po prostu nie przyszło jej do głowy, że dla mnie jej opowieści są trudne”.
/ 04.07.2023 22:30
Kobieta, która nie może mieć dzieci fot. iStock, Halfpoint Images

Nowotwór jajników to przekleństwo mojej rodziny ze strony mamy. Najpierw zachorowała ciotka mojej mamy. Ją rak zabrał w rok. Babcia zachorowała dwa lata później. Walczyła z chorobą prawie dziesięć lat. Tuż przed ślubem moich rodziców była już bardzo słaba. Postawiła sobie cel – musi być na ślubie jedynaczki.

Babcia znalazła w sobie tyle siły, że nawet zatańczyła z moim ojcem. Po północy dziadek zabrał ją do domu. Rano karetką pojechała do szpitala, z którego już nie wróciła. Magda, moja starsza o osiem lat siostra, przyszła na świat dwa lata po ślubie naszych rodziców. Wszystko, co wiem o mojej mamie, wiem od niej. Miałam tylko dwa lata, gdy mama zachorowała. Zmarła dwa lata później.

Nowotwór jajników, jak jej mama i ciotka. Dziadek zupełnie się załamał. Stracił ukochaną żonę i córkę przez tę samą chorobę. Trzy miesiące później miał wylew. Zmarł, zanim znalazła go sąsiadka. Nasz tata mówi, że były momenty, że też nie chciał żyć.

– Musiałem, dla was. W pewnym sensie uratowałyście mi życie – powtarzał.

Magda nie radziła sobie z rozpaczą. Zaczęła wagarować, szlajać się z podejrzanym towarzystwem. Dopiero gdy niedawna prymuska nie zdała do kolejnej klasy, tata zorientował się, co się dzieje. Wcześniej był tak pogrążony w swoim bólu, że nie zauważył. W końcu poszedł na terapię dla osób, które straciły bliskich. Ogarnął się. Przeniósł Magdę do liceum na drugim końcu miasta. Do gotowania i opieki nad nami zatrudnił panią Halinkę. Znowu zaczęliśmy żyć jak rodzina. Co niedzielę jedliśmy wspólnie obiad i odwiedzaliśmy mamę na cmentarzu.

Miałam żal, że siostra się wyprowadziła

Pamiętam dzień, w którym obudziłam się i zdałam sobie sprawę, że nie mogę sobie przypomnieć twarzy mamy. Zaczęłam płakać.

– Julcia, co jest? Co się stało? Zły sen? – mój płacz obudził siostrę.

Powiedziałam jej, co się stało. To wtedy zaczęła mi codziennie na dobranoc opowiadać historyjki o mamie. Oglądałyśmy też zdjęcia i filmy. Czasem dołączał się tata i opowiadał nam o niej anegdotkę z czasów, których Magda też nie pamiętała. To były fajne lata. Magda zdała maturę i dostała się na informatykę. Choć była już dorosła, zawsze w wakacje jechała ze mną i tatą na trzytygodniowe wakacje. Spędzaliśmy je rok w rok na tym samym kempingu w Mikołajkach.

Bardzo się starała być moją zastępczą mamą. Ale przecież nie taka była jej rola. Na studiach Magda poznała Antka. Zamieszkali razem. Codziennie do mnie dzwoniła, widywałyśmy się kilka razy w tygodniu, ale ja i tak poczułam się porzucona. Tata robił, co mógł. Zabierał mnie na zakupy, na zajęcia baletu, na dziewczyńskie filmy. Był cudownym tatą, ale… nie był mamą.

Miałam 14 lat, gdy dostałam okres. Wiedziałam, co się dzieje, uczyli nas o tym w szkole. Ale wstydziłam się o tym powiedzieć tacie. Wydzwaniałam do Magdy, ale nie odbierała. Zostawiłam jej na automatycznej sekretarce kilka histerycznych wiadomości. I zamknęłam się w toalecie.

– Julka, jesteś tam? Wszystko dobrze? Wystraszyłaś mnie, odezwij się – Magda znalazła mnie kilka godzin później. Zrobiłam jej awanturę.

– Dlaczego nie przyjeżdżałaś? Obiecałaś, że zawsze przy mnie będziesz. Nienawidzę cię! Nienawidzę! Ja chcę mieć mamę, jak wszyscy…

Trudne były wszystkie uroczystości. Komunia, bierzmowanie, osiemnastka. Wkroczyłam w dorosłość. Nagle postanowiłam, że będę bardzo samodzielna. Wyprowadziłam się od taty i zamieszkałam z koleżanką. Na czynsz zarabiałam jako kelnerka, opiekunka do dzieci, sprzątaczka. Maja, moja współlokatorka, co weekend jechała do domu na wieś. Wracała z prowiantem.

– Tę szarlotkę to piekłyśmy z mamą, pyszna prawda? A klopsiki to jej specjalność – opowiadała po powrocie.

Bolało, ale przecież byłam dorosła. Nie powinnam się rozklejać. Majka wiedziała, że moja mama umarła. Po prostu nie przyszło jej do głowy, że dla mnie jej opowieści są trudne. Ale raz wróciła z domu wściekła.

– Mojemu bratu wolno wszystko, a na mnie mama się uwzięła. Powiedziała, że jak się będę dalej spotykać z Dominikiem, to mam się w domu nie pokazywać. Nie wiem, czemu się go czepia. Nienawidzę jej! – wyrzuciła z siebie.

Nie wytrzymałam

– Majka, zamknij się! – wrzasnęłam i walnęłam książką w stół. – Po prostu się zamknij! A potem pomyśl! Chociaż raz w życiu pomyśl!

Po tym wybuchu opadłam na krzesło i zaczęłam płakać. Majka to inteligentna dziewczyna. Zrozumiała.

– Julka, przepraszam. No, jestem idiotką – skwitowała sytuację. Wybaczyłam jej.

Od tamtej pory staram się panować nad sobą. Kiedy moje znajome, koleżanki czy przyjaciółki narzekają na swoje mamy, zaciskam pięści. Nie krzyczę, ale jest mi bardzo smutno. Ile bym dała, żebym miała się z kim spierać i na kogo wkurzać, tak jak one.
Byłam na drugim roku studiów, kiedy Magda i Antek postanowili wziąć ślub.

– Julka. Chcę mieć rodzinę. Ale nie chce, żeby moje dzieci zostały sierotami. Zrobię badania genetyczne. Jak się okaże, że to mam, to nie wezmę ślubu. Ale zróbmy to razem. Miejmy to z głowy. Przecież i tak ciągle o tym myślisz. Tak jak ja. Prawda? – spytała.
Wiedziałam, że Magda miała rację, ale nie miałam odwagi.

– Magda, po co ci to. Przecież jutro możesz wpaść pod tira. Albo dostać sepsy. Nikt nie zna dnia ani godziny. Nie, nie chcę. Nie chcę wiedzieć.

– Jak wolisz. Ale wiesz, z tobą byłoby mi raźniej – powiedziała. Widziałam, że jest rozczarowana.

Biłam się z myślami cztery dni.

– Dobra, wchodzę to. Zróbmy to razem.

Nie mogłam powiedzieć jej prawdy

– Julka, są już wyniki. Biegnij do skrzynki, pewnie masz tam list. Jezu, wiesz, ja tego nie mam. Rozumiesz? I wiesz co, pewnie ty też nie. Ja o tym czytałam, że czasem ta mutacja genu omija jedno pokolenie. Po prostu. Będzie ślub, będą dzieci, szykuj się!

Magda była tak szczęśliwa, że nie umiałam jej powiedzieć prawdy. Że owszem, moje wyniki przyszły. Że owszem, otworzyłam je. I niestety, nie miałam tyle szczęścia co Magda.

– Super, Magda, ja też tego nie mam. Już sprawdziłam. Wszystko będzie dobrze.
Tata się popłakał, kiedy usłyszał wieści. A ja wieczorem się upiłam do nieprzytomności.

A potem byłam wspaniałą świadkową na ślubie, i wspaniałą mamą chrzestną i ciocią. I wiedziałam jedno – ja dzieci mieć nie będę. Nie wyprodukuję kolejnej sieroty. Maćka poznałam pięć lat temu. Zakochałam się, tak na serio. Ciągle sobie powtarzałam, że nie mogę się zaangażować.

Przecież nie mogę założyć rodziny. I nie powinnam dłużej oszukiwać faceta, którego kocham. Tak bardzo chciałam o tym pogadać. Z mamą… Niemożliwe. Z Magdą? Nie mogłam jej się przyznać, że skłamałam. Była taka szczęśliwa…

Maciek w końcu mi się oświadczył. To była moja wina, powinnam go spławić wcześniej. Ale nie umiałam. Powiedziałam „nie”. Ale domagał się wyjaśnień. Wcześniej obiecałam sobie, że nic nie powiem. Że po prostu zamknę za nim drzwi. Okazało się, że nawet tego nie umiałam. I przyznałam się do wszystkiego. Mówiłam, płakałam, mówiłam i dalej płakałam.

– Teraz rozumiesz, że nie mogę zostać twoją żoną, prawda? I błagam, nie możesz nic powiedzieć Magdzie albo tacie.

Maciek długo nic nie mówił, tylko bardzo mocno mnie przytulał.

– Julka, ty czegoś nie rozumiesz. Ja cię kocham. Chcę, żebyś została moją żoną. Na dobre i na złe. Nie matką moich dzieci. To nie jest najważniejsze. O tym wszystkim pomyślimy później…

– Maciek, ja mogę w każdej chwili zachorować! Rozumiesz? I raczej nie wyzdrowieję. To nie ma sensu. My nie mamy sensu. Po prostu mnie zostaw. Proszę…

– Julka, a kto powiedział, że to nie ja zachoruję pierwszy? Dostanę wylewu, zawału, skręcę kark… Życie jest nieprzewidywalne. Nie możemy się po prostu poddać. Nie zgadzam się.

Wtedy wyrzuciłam go z domu. Ale on ciągle wracał. Raz, drugi, dziesiąty. Nie odczepił się, dopóki się nie zgodziłam. Maciek zmuszał mnie, żebym się badała co pół roku. Robiłam to, bo go kochałam. Ale rozmowy o dzieciach nie zaczynał, tak się umówiliśmy. Kiedyś tylko wspomniał o adopcji.

– Maciek, to nie tak. Geny to jedno. Tak, boję się, że urodzę córkę i jej sprzedam to cholerstwo. Ale to nie wszystko. Po tym, co sama przeszłam, nie wyobrażam sobie, że będę mieć dziecko i po kilku latach je zostawię. Na zawsze. Żeby dorastało bez mamy, jak ja. Nie zrobię mu tego. Rozumiesz?

Maciek mówił że tak, ale wiedziałam, że to kiedyś go zeżre to, że nie może być ojcem. Jakkolwiek będzie się starał, w końcu się podda. Zaczęłam szukać, szperać, dowiadywać się. Marzyłam o dziecku, ale bałam się, że skończy tak, jak ja. 

Może siostra się na to zgodzi…

Znowu zaczęłam przeszukiwać internet. In vitro, surogatka, adopcja. Możliwości były, może nie wszystkie legalne w naszym kraju, ale mieliśmy pieniądze, znajomości. Tylko musieliśmy znaleźć sposób właściwy dla nas. Biłam  się z myślami kilkanaście miesięcy, aż podjęłam decyzję. Ale musiałam porozmawiać z Maćkiem. Ugotowałam kolację, nakryłam odświętnie stół, zapaliłam świece.

– Jezu, Julka zapomniałem o naszej rocznicy? Urodzinach? Nie? To o co chodzi? – Maciek po powrocie do domu lekko spanikował.

– Nic takiego. Po prostu muszę z tobą o czymś porozmawiać. I chciałam, żeby było miło.
Po butelce wina i deserze uznałam, że jestem gotowa, żeby powiedzieć Maćkowi, jaki mam plan.

– Podjęłam decyzję. Ale chcę być pewna, że ją poprzesz i będziesz ze mną. Możemy mieć dziecko, tylko że ono nie może mieć moich genów. Ale może mieć twoje. A ja je mogę urodzić. Dzięki zabiegowi in vitro – wyjaśniłam. 

Nie miałam pojęcia, jak zareaguje Maciek. Wiedziałam, że chce być ojcem. Ale czy w ten sposób? Milczał pewnie kilkanaście sekund, ale mnie wydawało się, że minęły godziny, zanim się odezwał.

– Naprawdę chcesz to zrobić? Dla mnie? Wychowywać nie swoje dziecko, poddać się tym wszystkim zabiegom? Jesteś pewna?

– Jestem – szepnęłam i utonęłam w jego ramionach.

Płakaliśmy razem kilkanaście minut

Rozmawialiśmy potem jeszcze wiele razy. Zdecydowaliśmy, że jeśli Magda się zgodzi i będzie to możliwe, spróbujemy skorzystać z jej jajeczek. To była trudna rozmowa. Ale Magda zrozumiała, dlaczego ją okłamałam. Że zrobiłam to dla niej. A kiedy ją zapytałam o jajeczka, nie wahała się ani sekundy.

– Julka! To wspaniały pomysł. Jeśli tylko tego chcecie, spróbuję pomóc. Oczywiście, muszę pogadać z Antkiem, ale znasz go, nie wierzę, żeby miał coś przeciw.

– Wchodzimy w to. Antek ma tylko jedną prośbę. Nasze dzieci i twoje dziecko nie mogą się o tym dowiedzieć. Nie mieszajmy im w głowach. Dla twojego dziecka będę tylko i wyłącznie wspaniałą ciotką. Wiem, że dam radę. Bo cię kocham.

Dwa lata, dwie próby. Zastrzyki, leżenie plackiem, rozczarowanie. Ale w końcu się udało. Byłam w ciąży!

– Maciek, to najwspanialszy dzień w moim życiu. Ale drugi raz nie dam rady. Nie będzie powtórki. Henio będzie jedynakiem. Pewnie rozpieszczonym.

– Julka, nic się nie martw, ma w końcu piątkę kuzyniątek. Nie pozwolą mu odlecieć! – Maciek zawsze na wszystko miał odpowiedź.

Dwa miesiące temu Henio skończył rok. A ja jestem już po pierwszej operacji. Za pół roku, jak dojdę do siebie. Wiem, że będzie bolało, ale trudno. Nie mam żadnych wątpliwości, że to słuszna droga. Mam dla kogo żyć i bardzo tego chcę. Tacie powiedziałam prawdę. Musiałam, bo przecież nikt nie robi takiej operacji ot tak. Popłakał się.

– Dobrze robisz. Gdyby kiedyś były takie możliwości, tobym kazał Halince wyciąć sobie wszystko. Byleby żyła. Jestem pewien, że i mama i babcia, gdziekolwiek są, też trzymają za ciebie kciuki.

Czytaj także:
„Moja teściowa uwielbiała eks-żonę Krzyśka - mnie nie cierpiała. Nazywała mnie jej imieniem i nie przyszła na nasz ślub”
„Moja teściowa ma klucze do naszego mieszkania i wparowuje kiedy chce. Ustala obiady i sprząta”
„Moja teściowa pozbawia mnie resztek sił. Zrobiła sobie u nas hotel i przesiaduje tygodniami, licząc na obsługę”

Redakcja poleca

REKLAMA