“Rodzice wypchnęli mnie za granicę, bym robiła karierę. Zapłaciłam wysoką cenę, ale czego nie robi się dla rodziny”

Młoda, piękna dziewczyna fot. iStock by GettyImages, Klaus Vedfelt
„Każda nastolatka marzy o tym, żeby zostać modelką. Mi się to udało. Ani ja, ani inne dziewczyny nie zdawałyśmy sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwa na nas czyhają. Szczególnie ze strony mężczyzn, którzy lubią nastolatki”.
/ 23.12.2023 08:39
Młoda, piękna dziewczyna fot. iStock by GettyImages, Klaus Vedfelt

Mam szesnaście lat. Moja wielka przygoda zaczęła się dwa lata temu. W centrum handlowym zaczepiła mnie kobieta. Powiedziała, że prowadzi agencję modelek i szuka takich dziewczyn jak ja. Wysokich i szczupłych. Moje koleżanki aż poczerwieniały z zazdrości. Wzięłam wizytówkę. Raczej dlatego, że nie chciałam być niegrzeczna. Nigdy nie myślałam o modelingu. I byłam pewna, że moi rodzice w życiu się nie zgodzą, żebym spróbowała.

Koleżanki z klasy od zawsze przerastałam o głowę. Gdy miałam dziesięć lat, nauczycielka od wuefu posłała mnie na treningi siatkówki. Nawet w moim zespole byłam najwyższa. Nie byłam z tego zadowolona. Każdy chłopak w moim wieku sięgał mi najwyżej do ramienia. Na dyskotece bali się mnie poprosić do tańca, żeby nie wyglądać śmiesznie.

Nie ma szans

Teraz okazało się, że wzrost to moja największa zaleta. Przez trzy dni przyglądałam się wizytówce tej kobiety. Sprawdziłam agencję w internecie. Dowiedziałam się, że jej modelki pracują na wybiegach na całym świecie i firma ma specjalny program dla dziewczyn w wieku szkolnym. Warsztaty i praca były połączone z nauką.

W końcu odważyłam się porozmawiać z mamą. Sama praca modelki wydawała mi się mniej atrakcyjna niż perspektywa zwiedzania świata. I że jeszcze będą mi za to płacić!

– Oszalałaś? Nie ma mowy! Naprawdę myślałaś, że się zgodzę, żebyś wyjechała z jakimiś obcymi ludźmi i biegała półgoła po wybiegach? – mama zareagowała dokładnie tak, jak się spodziewałam.

Próbowałam ją jeszcze przekonać. Zachęcałam, żeby przynajmniej poczytała, co jest napisane na stronie agencji i chociaż zadzwoniła do tej agentki. Bezskutecznie.

Nieoczekiwane wsparcie dostałam od taty. On podszedł do całej sprawy na spokojnie. Wysłuchał mnie i przeczytał wszystkie materiały.

– Majka. Na pewno nie teraz – oświadczył. – Ale za rok, możemy wrócić do rozmowy. Zadzwonię do tej pani i dowiem się, jaką ma propozycję. A potem z mamą się zastanowimy. Oczywiście nie muszę ci mówić, że powinnaś mieć bardzo dobre oceny, żebyśmy w ogóle do tematu wrócili.

Rodzice się zgodzą, jeśli będzie rygor

W czerwcu ubiegłego roku skończyłam szkołę podstawową. Z samymi piątkami i szóstkami na świadectwie. Choć mama dalej nie była przekonana, tata zadzwonił do agencji. I umówił nas wszystkich na spotkanie.

Pani Helena z agencji wszystko rodzicom wyjaśniła. Zapewniła, że uczestniczki programu muszą się uczyć. I jak mają złe wyniki, to wylatują. Jak skończą osiemnaście lat, to mogą wrócić. Wtedy nauka jest już dobrowolna.

– Ale mamy zasadę, że dopóki nasze modelki są nieletnie, muszą się uczyć i to dobrze – wyjaśniła.

Dała rodzicom numery telefonów do rodziców dziewczyn, które brały udział w programie wcześniej.
Mama obdzwoniła wszystkich. I w końcu zmiękła.

– Rzeczywiście, nigdy by nas nie było stać, żebyś zwiedziła świat. A oni to gwarantują. I naukę języków. Agencja pokrywa wszystkie koszty i płaci uczestniczkom stypendium. Muszę przyznać, że to jest okazja. Wszystkie mamy zapewniały mnie, że ich córki były pod doskonałą opieką. Czasem nawet bardziej restrykcyjną niż w domu. Codziennie musiały wracać do domu do dwudziestej, a o dwudziestej drugiej być w łóżkach. Córeczko, jak jesteś pewna, że chcesz spróbować, to zgoda. Zresztą, jak się okaże, że jest ci źle, to przecież zawsze możesz wrócić!

Jasne, że się bałam. Ale ciekawość i chęć przygody zwyciężyły.

Budziłam się i myślałam, że to wszystko mi się śni

Pierwszym przystankiem był Paryż. Poleciałam tam w lipcu razem z trzema innymi dziewczynami z Polski i z naszą opiekunką Agatą. Były wakacje, więc na razie nie musiałyśmy się uczyć. Rano cztery razy w tygodniu miałyśmy zajęcia. Piątki były wolne. W weekendy były wycieczki za miasto, wizyty na pokazach mody i w teatrze. W sierpniu poleciałyśmy do Szanghaju. Były dni, że budziłam się i zastanawiałam, czy to nie sen. Pod koniec miesiąca po raz pierwszy wzięłyśmy udział w pokazie charytatywnym. Agata specjalnie dla naszych rodziców przygotowała relację na żywo.

– Córuś, ale pięknie wyglądałaś – moja mama aż się popłakała ze wzruszenia, kiedy zadzwoniłam do niej wieczorem.

We wrześniu zaczęłyśmy naukę. Naszą bazą był Paryż. Zamieszkałyśmy w wielkim i pięknym mieszkaniu z jeszcze czterema dziewczynami: dwiema Węgierkami, Hiszpanką i Holenderką. Rozmawiałyśmy po angielsku. Po dwóch miesiącach w rozjazdach okazało się, że porozumiewanie się w tym języku nie sprawia mi już żadnego problemu.

Agata, nasza opiekunka, mieszkała z nami. W sezonie szkolnym narzuciła nam rygor jak w szkole z internatem. Trochę narzekałyśmy, ale tak naprawdę po zajęciach w szkole modelek i nauce byłyśmy tak zmęczone, że o dwudziestej drugiej dawno już grzecznie spałyśmy.

Kiedy zobaczyła moją wróżbę, spoważniała…

Do domu pojechałam na święta. Z mojego stypendium odłożyłam całkiem sporo, więc przywiozłam wszystkim fantastyczne prezenty. Na widok olbrzymiego zestawu Lego mojemu młodszemu bratu o mało oczy nie wyszły z orbit!

Na Sylwestra musiałam wracać do Francji. W Nowy Rok miałyśmy pokaz w Nicei. Wypadłyśmy bardzo dobrze, więc w nagrodę Agata zabrała nas do chińskiej restauracji. Tuż przed wyjściem każda z nas dostała ciasteczko z wróżbą. Przepowiednie były po francusku, więc Agata nam je tłumaczyła. Przy niektórych prawie tarzałyśmy się ze śmiechu.

Gdy Agata rozwinęła moją karteczkę, nagle spoważniała. Zmięła ją w kulkę i wyrzuciła do śmieci.

– To jakaś głupota, chyba się pomylili. Nie zrozumiałam tej wróżby. No to zbieramy się. Jest już bardzo późno, a rano mamy samolot – Agata zaczęła nerwowo spoglądać na zegarek i nas poganiać.

Co pan tu robi? Kim pan jest? Kto pana zaprosił?

Gdy przechodziłam koło śmietnika zobaczyłam, że kulka z moją wróżbą leży na podłodze. Agata widać nie trafiła do kosza. Podniosłam ją i schowałam do kieszeni.

W domu wpisałam zdanie z wróżby do translatora w internecie.

„Strzeż się rudego mężczyzny” – wyskoczyła odpowiedź.

Dziwne. Dlaczego Agata nie umiała tego przetłumaczyć? A może nie chciała? Ale dlaczego? To zdanie nie było ani głupsze, ani mądrzejsze od innych wróżb. O co jej chodziło? Postanowiłam, że zapytam następnego dnia. Ale jakoś nie nadarzyła się okazja ani następnego dnia, ani następnego. Aż w końcu cała sprawa wyleciała mi z głowy.

Kilka tygodni później miałyśmy pokaz. Agata zgodziła się, żebyśmy zostały na przyjęciu.

– Ale jak którąś przyłapię na piciu alkoholu, to szlaban na miesiąc – nasza opiekunka pogroziła palcem.

Gdy tylko zniknęła nam z pola widzenia, Saskia natychmiast ruszyła w stronę stołu zastawionego winem. A my oczywiście za nią. Jeszcze nigdy nie piłam prawdziwego szampana. Bąbelki szybko uderzyły mi do głowy. Dlatego następnego dnia rano nie byłam pewna, czy ta scena zdarzyła się naprawdę, czy mi się śniła.

Jak przez mgłę pamiętałam, że Agata kłóciła się po francusku z wysokim mężczyzną. Była bardzo zdenerwowana. Gdy zniknął, kazała nam się zbierać. Choć wcześniej obiecała nam, że będziemy mogły zostać do północy. Po chwili przypomniałam sobie jeszcze jedno. Ten mężczyzna był rudy!

Nie miałam jednak odwagi zapytać, czy naprawdę kłóciła się z mężczyzną. I dlaczego nie przeczytała mi wtedy mojej wróżby. Na następny weekend Agata musiała wyjechać do Polski. Jej mama zachorowała i trafiła do szpitala. Obiecałyśmy, że będziemy grzeczne. A gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, zaczęłyśmy planować imprezę. Starszy brat Julki, Antek, studiował w Paryżu. Miał przyprowadzić kilku kolegów. Znajomych w Paryżu miała też Saskia. Natychmiast do nich napisała.

Antek przytargał kilka sześciopaków piwa i parę kartonów wina. A wieczorem okazało się, że wieść o imprezie u modelek rozeszła się po mieście. Co chwila do mieszkania wchodziły grupki osób, których żadna z nas nie znała. Julka zaczęła się denerwować, ale mi było wszystko jedno. Po kilku kieliszkach wina szumiało mi w głowie, wirowałam na parkiecie i chichotałam jak wariatka.

Nagle zobaczyłam kogoś, kogo nie powinno tu być. Poczułam niepokój. Chwilę mi zajęło, zanim zrozumiałam kto to. W grupce dziewczyn w rogu salonu stał rudy mężczyzna. Ten z którym kłóciła się na przyjęciu Agata. Co on tu robił?

Byłam lekko pijana i nagle zrobiłam się bardzo odważna. Ruszyłam w kierunku intruza.

– Co pan tu robi? Kim pan jest? Kto pana zaprosił?– zapytałam po angielsku, starając się nie bełkotać.

Nie zdążył

Facet odwrócił się. Powoli otaksował mnie wzrokiem od stóp do głów. Poczułam się nieswojo. Cała moja odwaga nagle wyparowała. Odruchowo zaczęłam poprawiać bluzkę, która zsunęła mi się z ramienia.

– Hello, pretty – odezwał się rudy. – Masz rację, nikt mnie nie zaprosił. Przyszedłem do Agaty, jestem jej przyjacielem. Nie wiedziałem, że wyjechała. Twoje koleżanki mają lepsze maniery i zaprosiły mnie na przyjęcie. To może zaczniemy od początku. Marc – facet wyciągnął do mnie rękę.

– Majka… – bąknęłam, czując, jak robię się purpurowa.

Marc delikatnie ujął moją rękę, pochylił się i pocałował mnie w przegub. Poczułam lekkie ukłucie jego kilkudniowego zarostu. Zakręciło mi się w głowie. Wciąż nie puszczał mojej ręki. – Zatańczymy? – zapytał.

Pamiętam, że po drodze podał mi kieliszek wina. Zaschło mi w ustach, więc wypiłam go duszkiem. Z kolejnej godziny pamiętam niewiele. Pojedyncze przebłyski. Usta Marca na mojej szyi. Jego ręce na moich pośladkach. Nie jesteśmy już w salonie. Leżę na plecach w łóżku.

Potem nie miałam na sobie bluzki ani stanika. Spocona, czerwona twarz Marca była tuż przy mojej.

– Otwórz usta, zobaczysz, będzie przyjemnie – powiedział.

Próbuję odwracać głowę, ale on jest silniejszy. Zamykam oczy. Czuję, jak Marc wkłada mi coś do ust. Wiem, co to, ale nie chcę o tym myśleć. Zaczynam się krztusić i wymiotuję.

– Oszalałaś, gówniaro? – wrzeszczy Marc. – Co ty sobie wyobrażasz?

Jego pięść ląduje na mojej twarzy.

Do pokoju wpada Antek i jego dwóch kumpli. Ściągają ze mnie rudzielca. Okrywają mnie kocem.

– Już dobrze, jesteś bezpieczna…

Idę do łazienki. Długo wymiotuję. Potem dokładnie szoruję zęby. Pamiętam, że gdy w końcu odważyłam się wyjść z łazienki, mieszkanie było puste. Dziewczyny, Antek i jego koledzy siedzieli cicho w salonie.

– Majka… – gdy weszłam do pokoju, Julka mnie przytuliła.

Zaczęłam płakać. I poczułam ulgę.

– Chcesz jechać do szpitala? Czy on… no wiesz? Zrobił coś jeszcze?

Nie byłam pewna, co zaszło w sypialni, ale wiedziałam, że Marc mnie nie zgwałcił. Nie zdążył. Miałam na sobie spódnicę, rajstopy i majtki.

Antek podał mi zawinięty w ściereczkę lód. Dopiero wtedy poczułam, że lewa strona mojej twarzy pulsuje.

– Ten zboczeniec powiedział, że jest kolegą Agaty. I że jak go zaprosimy, to nic jej nie powie o naszej imprezie. To ja go wpuściłam. Idiotka ze mnie – zaczęła tłumaczyć Saskia.

Musimy o wszystkim opowiedzieć Agacie!

– On naprawdę ją zna i to nieźle – powiedziałam. – Widziałam, jak rozmawiali na przyjęciu. Kłócili się, Agata krzyczała. Powiem wam coś jeszcze, choć wiem, jak to zabrzmi…

Opowiedziałam im o wróżbie. Kiedy skończyłam zapadła cisza.

– Prawdopodobnie nam się oberwie, ale musimy opowiedzieć Agacie o tym, co się wydarzyło. Bo podejrzewam, że to nie był pierwszy raz – zdecydowała Julka.

– Do jej powrotu zostaniemy z wami. Kto wie, czy temu zboczeńcowi nie przyjdzie do głowy, żeby przyjść do was kolejny raz – oświadczył Antek.

Odetchnęłam z ulgą.

W niedzielę późnym wieczorem wróciła Agata. Kiedy tylko spojrzała na moją twarz zrozumiała, że stało się coś złego. Dziewczyny wszystko jej opowiedziały.

Agata wysłuchała ich z kamienną twarzą. Potem zabrała mnie do innego pokoju. Musiałam jej powiedzieć wszystko, co pamiętałam. – Jesteś pewna, że nie chcesz iść do lekarza? – pokręciłam głową. – Ani na policję? To była próba gwałtu…

Znowu pokręciłam głową.

– Ale chcę wrócić do domu. To chyba koniec mojej kariery…

Agata przytuliła mnie mocno.

– Za tę imprezę nie będzie kary. Myślę, że i tak dostałyście nauczkę – zapowiedziała Agata, gdy już wróciłyśmy do salonu. – A teraz chyba muszę wam opowiedzieć o Marcu

– Wiesz, ja zabrałam do domu tę karteczkę z wróżbą. I ją przetłumaczyłam. A potem widziałam was po pokazie… Może jednak powinnaś nam o nim powiedzieć wcześniej.

Agata przytaknęła.

– Przepraszam. Myślałam, że robię dobrze. Marc był kiedyś moim chłopakiem. Myślałam, że jest we mnie zakochany. Potem okazało się, że tak naprawdę interesowały go moje podopieczne. Im młodsze, tym lepiej. Nakryłam go, gdy po jednym z pokazów obmacywał piętnastolatkę. Wybuchła awantura. Wtedy inne dziewczyny też zaczęły opowiadać o swoich przejściach z Markiem. Przejrzałam na oczy. Zerwałam z nim. Agencja zmieniła mieszkanie. Marc obiecał, że więcej nie zbliży się ani do mnie, ani do moich dziewczyn. I wyjedzie z Paryża. Dlatego nie poszliśmy na policję. Agencja nie chciała skandalu. Zamknęłam swoje konto na Facebooku, żeby utrudnić mu namierzenie mnie. Przez rok był spokój. Marc zniknął. Ale cały czas się bałam, że lada chwila znowu się pojawi. Dlatego tak się wystraszyłam, kiedy przeczytałam twoją wróżbę. Próbowałam udawać, że nic się nie stało. Ale zjawił się na tym przyjęciu po pokazie. Zrobiłam mu awanturę. Zapewniał, że w Paryżu jest tylko przejazdem. Nie mam pojęcia, jak nas znalazł. I skąd wiedział, że wyjechałam do Polski. Bardzo was przepraszam – wyjaśniła.

Dziewczyny i Agata próbowały mnie przekonać, żebym została. Agencja znalazła nam nowe mieszkanie. Tym razem w budynku z portierem i ochroną.

Ale ja miałam dość. Wróciłam do domu. Na razie nie powiedziałam rodzicom całej prawdy. Wspomniałam tylko, że tęskniłam za domem i że praca modelki mi się nie podoba. Mama tak się ucieszyła, że nie zadawała więcej żadnych pytań.

Za tydzień idę do zwykłego ogólniaka jak normalna nastolatka. Zaczynam wierzyć, że kiedyś wreszcie zapomnę o tym bydlaku i o tym, co mi zrobił. Ostatniej nocy nie śnił mi się po raz pierwszy od tamtego dnia.

Czytaj także:
„Teściowa miała mnie za wieśniaczkę, a siebie za szlachciankę. Gdy teść zbankrutował, do mnie przychodziła po kieszonkowe”
„Straciłam córkę, zanim się narodziła. Ból, który nosiłam po stracie dziecka, wypełnił nieuleczalnie chory czterolatek”
„W pracy jestem szykanowana, bo modlę się lub odmawiam różaniec. Ludzie mogą przeklinać, a ja nie mogę zmówić litanii?”

Redakcja poleca

REKLAMA