Już trzy miesiące temu kupiłem pierścionek dla mojej dziewczyny, ale nie wiedziałem, jak zorganizować oświadczyny. Jak sprawić, żeby to był jeden z najpiękniejszych dni w naszym życiu? Nie zakładałem powtórki, chciałem, żebyśmy byli ze sobą do śmierci.
Skoro więc to będą pierwsze i ostatnie oświadczyny, dla mnie i dla niej, musiały być wyjątkowe. Choć ja byłem całkiem przeciętnym facetem.
Może nie jestem typowym okładkowym przystojniakiem, ale staram się dbać o siebie, żeby nie przynosić Klaudii wstydu. Mam wyższe wykształcenie, jak większość ludzi obecnie, więc to nic wielkiego. Pracuję i zarabiam wystarczająco, żeby utrzymać siebie oraz rodzinę, gdybym ją miał.
To pewien rodzaju sukcesu w tym kraju
Marzyłem o rodzinie, i gdy poznałem Klaudię, szybko doszedłem do wniosku, że to właśnie przy niej chcę się zestarzeć, że to z nią chcę mieć dzieci, to z nią chcę się dochować wnuków. Tylko z nią, z nikim innym.
Nie zapomnę momentu, kiedy mój kumpel, a jej cioteczny brat, przedstawił nas sobie. Spojrzałem w jej oczy i… przepadłem. A kiedy minutę później ona przedstawiła mi swojego chłopaka, miałem wrażenie, że ziemia usuwa mi się spod nóg. No tak, śliczna dziewczyna, a ty myślałeś, że będzie sama? Taki diament? Leży i tylko czeka, aż taki Mateusz się po niego schyli, podniesie, wsadzi do kieszeni i będzie się cieszył?
Pół imprezy stałem sam w kącie, trzymając jedno i to samo piwo w dłoni. Jakoś przeszła mi ochota na zabawę i na picie. Na smutno nie chciałem się upijać, na wesoło nie miałem powodu.
Obserwowałem ją kątem oka, udając, że wcale tego nie robię. Widziałem, jak się sprzeczają, jak odtrąca jego rękę, a kiedy mocniej ją szarpnął, Klaudia dała mu po prostu w twarz. Zuch dziewczyna, pomyślałem, nie potrzebowała rycerza na białym koniu, sama świetnie sobie poradziła. Chłopak został, ona ruszyła do wyjścia, a ja pobiegłem za nią, że niby taki przypadek.
– Odprowadzisz mnie do domu, czy dalej będziesz się tylko na mnie gapił? – spytała, wkładając kurtkę.
Podbiła mnie tą swoją bezpośredniością
Stwierdziłem, że nie będę gorszy. Ująłem jej twarz w dłonie, przesunąłem kciukiem po ustach. Nie cofnęła się, śmiało patrzyła mi w oczy.
– Odprowadzę, oczywiście. A kiedyś poproszę cię o rękę – obiecałem.
Oboje się roześmialiśmy. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o kawiarnię, w której podawali przepyszne, cynamonowe ciastka. Przegadaliśmy ze trzy godziny, zanim pracownicy stwierdzili, że zamykają. Miałem wrażenie, że podzieliliśmy się wtedy całym naszym życiem. To była naprawdę dziwna noc.
Nie znaliśmy się, a wyjawialiśmy sobie najskrytsze sekrety, nie wstydziliśmy się mówić o niczym. Nie sądziłem, że taka natychmiastowa, instynktowna komitywa jest w ogóle możliwa. Nie chciałem, żeby przygoda się skończyła w chwili, kiedy zostawię Klaudię pod drzwiami. I powiedziałem jej to, gdy się żegnaliśmy.
– No to się chyba rozumie samo przez się – skwitowała. – Nie wydaje mi się, byśmy długo wytrzymali z dala od siebie.
Od tamtego wieczoru byliśmy ciągle razem. Nie miałem pojęcia, co ona widzi w takim facecie jak ja, który w niczym nie jest wybitny, ale to jej zdanie się liczyło. Nie byłaby ze mną, gdyby nie chciała. Nie kobieta tak zdecydowana i pewna siebie jak Klaudia.
To akurat był dla mnie powód do dumy i radości, to ona czyniła mnie przez swój wybór kimś wyjątkowym.
4 lata później wciąż byliśmy razem
Dojrzalsi, mądrzejsi, wiedzący, czego chcemy od życia. Jedno się nie zmieniło: nadal byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i kochankami. Dlatego nie czekałem dłużej. Kupiłem pierścionek i trzymałem go w ukryciu od października.
Zaczynał się grudzień, a ja ciągle zastanawiałem się, jak w niezapomniany sposób oświadczyć się mojej ukochanej i jedynej. Raczej nie w domu. Może zabiorę ją do jakiejś eleganckiej restauracji i zrobię to przy świadkach?
A może na Starym Mieście, podczas romantycznego spaceru? Tyle że Klaudia nie lubiła scen. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi. Nie wiem, czy taki publiczny sposób by się jej spodobał. Więc może nad rzeką? Albo zorganizuję jakiś wyjazd na weekend? W góry, nad morze, nad jezioro? Tam uklęknę i poproszę ją o rękę? To byłoby megaromantyczne. Może aż za bardzo…?
Ponoć są firmy, które organizują takie wydarzenia. Rozsypują płatki róż na plaży, zawieszają światełka na moście, gdzie para pierwszy raz się całowała, takie tam. Ale czy zrobienie czegoś takiego przez obcych ludzi jest romantyczne? Raczej wygodne.
Chciałem włożyć w to trochę wysiłku, chciałem, by Klaudia widziała, że się postarałem. W pierwszej kolejności kupiłem więc pierścionek, żeby nie klękać z pustą dłonią. I powiem szczerze, dawno się nie spociłem tak, jak przy wyborze tej jednej błyskotki.
Kupowałem już Klaudii biżuterię na urodziny czy naszą rocznicę, ale to było coś innego. Ten „drobiazg” miał symbolizować ważną obietnicę i chciałem wierzyć, że będzie na jej palcu już zawsze. Nie mógł być zbyt mały ani zbyt ostentacyjny. Wreszcie znalazłem ten idealny.
Okazja natomiast sama się nadarzyła
Pojechaliśmy wybierać choinkę. Pierwszą choinkę do naszego własnego (no, prawie, bo wspólnego z bankiem) mieszkania, które kupiliśmy latem. Wreszcie mieliśmy przestrzeń większą niż umowną i mogliśmy zaszaleć z choinką.
Dlatego długo szukaliśmy tej jednej, najpiękniejszej, wielkiej, rozłożystej, pachnącej lasem… I kiedy w końcu przywieźliśmy ją do domu, zziębnięci, zmęczeni, głodni jak cholera, oblepieni igłami i żywicą, doszedłem do wniosku, że nie będzie lepszej okazji. Nie chodziło o najbardziej wymuskany i zorganizowany moment, tylko taki, w którym dojdę do wniosku, że kocham tę kobietę najbardziej na świecie.
Stała przede mną i starała się trzymać choinkę w pionie, roześmiana i szczęśliwa, że wreszcie możemy postawić u nas drzewko z prawdziwego zdarzenia…
– Poczekaj sekundę! – poprosiłem ją i pobiegłem do sypialni.
– Serio? Teraz? Wracaj tu i pomóż! Zaraz się razem z nią wywalę! – śmiała się.
Wcale się nie zirytowała. Czy można mi się dziwić, że chciałem ją mieć za żonę i trzymać się jej do końca świata? Kiedy wróciłem, odstawiłem choinkę do kąta, choć mieliśmy ją od razu osadzić w stojaku. Klaudia popatrzyła na mnie zdumiona. Zrozumiała, co się święci, gdy ukląkłem przed nią. W jednej chwili na jej twarzy pojawił się wyraz wzruszenia. Błysk radości w oczach zaszklił się łzami.
– Naprawdę? Teraz? – spytała szeptem.
– Teraz. Nie będzie bardziej idealnego momentu ani miejsca. Kocham cię bardziej niż siebie, niż kogokolwiek, i nie wybaczyłbym sobie, gdybym poczekał choćby jeszcze jeden dzień bez deklaracji – powiedziałem, a głos mi drżał. – Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że należymy do siebie nawzajem. Nieodwołalnie. Dlatego proszę cię o rękę. Zostaniesz moją żoną?
– Oczywiście! Choćby jutro! – Klaudia rzuciła mi się na szyję. – Ty wariacie, mogłam się domyślić, że nie zrobisz czegoś sztampowego!
– Nie przeszkadza ci, że nie ma świec, szampana i gór za oknem?
– Zwariowałeś? Jesteś ty, ja… niczego mi więcej nie potrzeba!
– Może tego…
Tylko my i pierścionek
Wyciągnąłem pierścionek z pudełeczka i założyłem go jej na palec. Klaudia lubiła klasykę, więc delikatny brylant i złota obrączka powinny jej przypaść do gustu.
– Przepiękny, najpiękniejszy na świecie… – szepnęła. – I pasuje. Kocham cię, wariacie. Kocham cię tak, że do końca życia nam wystarczy tej miłości.
– Taki jest plan!
Dokończyliśmy osadzać choinkę w stojaku i ubraliśmy ją we wszystkie ozdoby, które kupiliśmy razem z drzewkiem. A potem świętowaliśmy nasze zaręczyny, zamknąwszy się w sypialni. Tylko my i pierścionek. Bo wiedzieliśmy, że kiedy pochwalimy się rodzinie i znajomym, długo nie dadzą nam spokoju.
Zastanawiałem się trzy miesiące i ostatecznie postawiłem na spontan. Sprawdziło się. Okazało się, że mój sposób wcale nie był taki przeciętny ani żałośnie skromny, skoro Klaudia opowiada o moich oświadczynach na prawo i lewo.
W jej wersji brzmi to romantycznie, zabawnie i jest pełne uczucia. Nie zapomni o tym, na pewno. W każde święta, w trakcie ubierania choinki, będziemy to wspominać. Choć moja przyszła żona odgraża się, że co roku będzie też oczekiwać odnowienia deklaracji miłości i… nowego pierścionka.
– Obsypuj mnie złotem i diamentami – droczy się ze mną.
– Postaram się, przysięgam! – odpowiadam całkiem serio.
Czytaj także:
„Kolega ze szkolnej ławki, wyznał mi po latach miłość. Zaplanował wszystko tak, by było romantycznie. Niestety, nie wyszło”
„Zakochaliśmy się w sobie rozmawiając o… swoich małżonkach! Miłość przyszła zupełnie znienacka i to na emeryturze”
„Córki wspierały mnie po śmierci żony - dopóki się nie zakochałem. Teraz małpy upokarzają moją ukochaną i biją się o spadek”