Jak zwykle poszło o błahostkę, ale tym razem żona nie zafundowała mi trzech dni fochów, tylko spakowała walizki i wróciła z synkiem do domu.
Gdy wyjeżdżała, niczego nieświadomy jadłem śniadanie na hotelowym tarasie i rozmyślałem nad uprzyjemnieniem pobytu w nadmorskim kurorcie. Wiedziałem, że Mariola nie odpuści i będę musiał zajmować się naszym pięciolatkiem aż do wieczora, więc chciałem zorganizować mu tyle atrakcji, aby zasnął od razu po kolacji.
Niestety, nie zdążyłem wcielić swojego planu w czyn. Cały dzień wydzwaniałem do żony, aż wreszcie raczyła wykrzyczeć mi, dlaczego zniszczyła nasz pierwszy od dwóch lat wspólny urlop.
Oczywiście to ja okazałem się winny wszystkiemu, bo wybrałem nieodpowiednie miejsce na wypoczynek z małym dzieckiem, a potem całą opiekę nad nim zrzuciłem na wyczerpaną żonę.
Nie miało znaczenia, że każdego dnia spędzałem z Jasiem trochę czasu w przyhotelowym brodziku albo na placu zabaw, usypiałem go i wymyślałem niestworzone historie, żeby spróbował tutejszych posiłków. Liczyło się tylko to, czego nie zrobiłem albo zapomniałem.
A to nie wziąłem soczku, chrupek czy ulubionego samochodzika synka albo położyłem go spać brudnego czy o zbyt późnej porze, przez co potem budził nas wcześnie rano. Nieważne, że znajdowałem rozwiązanie każdej kryzysowej sytuacji, bo i tak psułem pobyt Marioli.
Byłem głupi? Jasne! Głupi jak but!
– Gdybyś na co dzień zajmował się dzieckiem, wiedziałbyś… – zaczynała za każdym razem swoją tyradę, po czym z satysfakcją wymieniała wszystkie moje potknięcia od czasu ciąży.
Tym razem też nie omieszkała wymienić moich błędów, ale wściekły nie zamierzałem się kajać. Nie po to wydałem na ten wyjazd wszystkie oszczędności, żeby wysłuchiwać czyichś pretensji.
– Skoro jestem egoistycznym draniem, to zostanę w hotelu do końca wykupionego pobytu – wykrzyczałem, nim się rozłączyła.
I będę dobrze się bawić! – dodałem w myślach. Z tym postanowieniem zszedłem na kolację. Na widok pustego stolika, który zazwyczaj zajmowaliśmy, poczułem ukłucie w żołądku, więc przysiadłem w kącie sali. Ale nawet podane do kolacji wino, które mogłem wreszcie pić bez ograniczeń, nie poprawiło mi humoru.
Odkąd poznałem Mariolę, czyli od ośmiu lat, nigdy nie spędzałem samotnie wakacji. Jeśli wyjeżdżałem, to jedynie na dwudniowe szkolenia, a i tak w każdej wolnej chwili wisiałem na telefonie, żeby popaplać z synkiem. Jesteś głupia – pomyślałem z żalem o żonie, która nie doceniała moich starań.
Z zamyślenia wyrwał mnie wybuch radości przy sąsiednim stoliku. Jeden z młodych biesiadników opowiedział jakiś kawał i teraz jego znajomi pokładali się ze śmiechu. Od razu przypomniały mi się czasy, gdy byliśmy szczęśliwym narzeczeństwem.
– Przysiądziesz się do nas? Szkoda życia na smutki! – jedna z dziewczyn odchyliła się na krześle i pomachała do mnie.
W pierwszej chwili miałem ochotę ją zbyć, ale przyszło mi do głowy, że nie powinienem marnować okazji spędzenia wieczoru w tak miłym towarzystwie. Ani się obejrzałem, jak cała grupą przenieśliśmy się z sali jadalnej do baru przy plaży, na który tak utyskiwała Mariola.
Dotąd nie miałem okazji spędzić w nim żadnego wieczoru, więc postanowiłem nadrobić braki. Alkohol lał się strumieniami, muzyka aż prosiła, żeby wskoczyć na parkiet z którąś z pięknych, nowo poznanych koleżanek.
– Dlaczego nie? – pomyślałem, wyciągając do tańca Andżelikę, która przy kolacji zaprosiła mnie do ich stolika i niemal płakała ze śmiechu przy każdym z moich dowcipów. Okazało się, że była świadkiem jednej z moich awantur z Mariolą i dobrze wiedziała, co czuję.
– Mnie też były chłopak ciągle strofował i pouczał. Baran – wyznała, przysuwając się do mnie bardzo blisko.
Nie wiem, czy sprawił to alkohol, czy złość na Mariolę, ale nie broniłem się, kiedy zaczęła mnie całować, a potem zaciągnęła do swojego pokoju. Na wszelki wypadek pomachałem jej przed nosem ślubną obrączką, lecz zbyła mnie śmiechem. Chyba nawet powiedziała, że nie zamierza konkurować z moją żoną. Obudziłem się nagi i potwornie skacowany i uciekłem, nim Andżelika zdążyła się przebudzić.
Do zmierzchu siedziałem w swoim pokoju – nie miałem pojęcia, jak się zachować. Gryzło mnie sumienie, bo dotąd byłem wierny żonie. Lubiłem flirtować, ale znałem też granice i nigdy nie posunąłbym się dalej.
Wycofałbym się, gdyby tylko Andżelika powiedziała „nie”. Zrozpaczony napisałem Marioli, jak bardzo za nią tęsknię, ale nie odpowiedziała ani na ten SMS, ani na wiadomość z pytaniem o Jasia. Postanowiłem, więc nie katować się dłużej i zszedłem na kolację. Jednak na wszelki wypadek usiadłem przy swoim dawnym stoliku.
– Tutaj się ukrywasz! – jak spod ziemi wyrosła przede mną Andżelika i bez pytania usiadła na krześle obok.
– Słuchaj… – zacząłem.
– Przestań, przecież jesteśmy dorośli – uśmiechnęła się z pobłażaniem. – Mówiłeś, że twoja żona wyjechała obrażona, a ty zamierzasz dobrze się bawić, więc baw się! Może wieczorem popływamy? Obiecuję, czyste koleżeństwo!
Ostatnie zdanie wypowiedziała z tak poważną miną, że natychmiast jej uwierzyłem, a ponieważ byłem zbyt zmęczony roztrząsaniem historii z poprzedniego wieczoru, postanowiłem przyjąć zaproszenie. Byłem głupi? Jasne! Głupi jak but!
Zdrady nie są takie złe. Mogą nawet ożywić związek
Tamtej nocy rzeczywiście jedynie rozmawialiśmy na plaży, ale następnego popołudnia niewinna pogawędka o życiu znowu skończyła się seksem. Andżelika cały czas powtarzała, że nasza relacja to dla niej nic nieznacząca wakacyjna przygoda, a ja coraz bardziej tęskniłem za synkiem, więc bez żalu opuściłem ją następnego ranka, gdy Mariola poprosiła, abym wrócił.
– Dziękuję za cudny urlop – Andżelika cmoknęła mnie w policzek na pożegnanie.
W ciągu tych kilku dni dobrze poznałem jej niełatwe życie. Pochodziła z rozbitej rodziny. Ojciec nigdy się nią nie interesował i nie dokładał się do jej utrzymania, więc szybko musiała się usamodzielnić. Niestety, równie szybko wpadła w sidła zaborczego chłopaka, który próbował ją sobie podporządkować i zmienić, i jeszcze długo prześladował ją po burzliwym rozstaniu.
– Zasługujesz na wszystko, co najlepsze – rzuciłem, wskakując do samochodu.
– Na faceta takiego jak ty – puściła do mnie oko.
Jej wyznanie uznałem za miły komplement, ale w trakcie drogi do domu szybko o nim zapomniałem. Zdrady nie są takie złe. Mogą nawet ożywić związek – przypomniałem sobie wypowiedź jakiegoś psychologa i wysłałem żonie buziaczka z pytaniem, czy czegoś nie potrzebuje. Uśmiechnąłem się, czytając, że tylko mnie. Gdy tylko rozemocjonowany Jaś zasnął, rzuciliśmy się na siebie i kochaliśmy jak dawniej.
W dobrym nastroju przeżyłem kolejny tydzień, ale w poniedziałek humor popsuła mi wiadomość na Messengerze przesłana przez Andżelikę. Zaschło mi w gardle, gdy zapytała o powrót do domu i spotkanie z żoną. Dodała też swoje zdjęcie z kotem.
Ostrożnie odpowiedziałem, że u mnie wszystko OK, ale przed końcem pracy zobaczyłem 20 nowych wiadomości od niej oraz zaproszenie do grona znajomych, na widok którego aż się spociłem. Gdy przypomniałem jej, że inaczej się umawialiśmy, przysłała ikonkę przebitego strzałą serca i zamilkła.
Sądziłem, że poszła po rozum do głowy, lecz dwa dni później próbowała się do mnie dodzwonić przez aplikację. Odebrałem, chciałem przemówić jej do rozumu, ale płacząc, zaczęła opowiadać, że nie wie, co zrobić, bo znowu nachodzi ją były chłopak. Przez następną godzinę opracowywaliśmy plan, jak się go pozbyć, a ja zachodziłem w głowę, jak wytłumaczę się Marioli z późniejszego powrotu z pracy.
Ale to był najmniejszy z moich kłopotów; od tamtej pory Andżelika stale dzwoniła, a to prosząc o pomoc, a to, żebym przyjechał do niej i pogonił natręta. Okazało się, że moja wakacyjna kochanka mieszka w sąsiedniej miejscowości, więc gdy próbowałem ją zbyć, po prostu przyjechała pod moje biuro.
W przeciwieństwie do mnie dobrze przejrzała sobie mój profil na Facebooku i poznała moje życie od podszewki. Nie powstrzymały jej żadne blokady, które jakimś cudem obeszła. Przerażony odwiedziłem ją, a wtedy rzuciła się na mnie i zaczęła całować. Gdy się jej wyrwałem, zagroziła, że opowie o naszym romansie Marioli, a przecież nie tak miało być!
Nie wiem, co zrobić, żeby pozbyć się Andżeli. Gdyby Mariola miała inny charakter, przyznałabym się do zdrady. Wiem jednak, że dla niej nawet pocałunek byłby powodem do rozwodu, a co dopiero seks…
Czytaj także:
„Uciekłam sprzed ołtarza, bo zakochałam się w świadku... To była miłość od pierwszego wejrzenia”
„Zamknęłam drzwi przed własnym dzieckiem. Nie ma wstępu do domu, dopóki się nie ogarnie. Tylko tak mogę mu pomóc”
„Jeden telefon od byłej wystarczył, żebym poszła w odstawkę. Żadna miłość nie jest warta bycia nagrodą pocieszenia”