„Chciałem przekupić wnuczkę, by nie wychodziła za mąż. Nie mogłem patrzeć, jak moja mała księżniczka dorasta”

załamany dziadek fot. iStock, Milamai
„Jak wytłumaczyć, że nie jestem zdolny uznać 24 letniej kobiety za dorosłą? I że znów chciałbym, żeby była maleńką dziewczynką siadającą na dziadkowych kolanach?! A jak pomyślę, że jakiś obcy facet miałby z nią spać w jednym łóżku w moim domu...”.
/ 26.06.2023 21:30
załamany dziadek fot. iStock, Milamai

– Mówisz poważnie?! – spojrzałem zdumiony na żonę.

– Naprawdę chcesz, żeby spali w jednym pokoju?

– Nie zrozumiałeś mnie. Chcę, żeby spali w jednym łóżku – odpowiedziała mi najspokojniej w świecie Maryla.

– Czy ty czasem odrobinę nie przesadzasz z tą swoją nowoczesnością?

– Wojteczku, nasza wnuczka ma już dwadzieścia cztery lata, a ten Marek jest jej narzeczonym – westchnęła. – Nie można traktować jej jak dziecko.

– Wielkie mi co, dwadzieścia cztery lata! – prychnąłem rozzłoszczony. – Pomyślałby kto, że jest już dorosła!

– A nie jest? – żona spojrzała na mnie karcąco. – To kim jest twoim zdaniem?

Machnąłem ręką na żonę, dając jej tym samym znak, że nie mam ochoty dyskutować na tematy, których nie jest w stanie zrozumieć. Poza tym i tak pewnie miałbym kłopot z odpowiedzią na jej pytanie. Prawdziwej przyczyny mojej niechęci nie mogłem podać. A spokojnie i logicznie nie potrafiłbym tego wyjaśnić. Bo jak wytłumaczyć, że nie jestem zdolny uznać dwudziestoczteroletniej kobiety za dorosłą?

I że znów chciałbym, żeby była maleńką dziewczynką siadającą na dziadkowych kolanach?! A jak pomyślę, że jakiś obcy facet miałby z nią spać w jednym łóżku w moim domu, to od razu mam ochotę strzelić tego faceta w pysk za molestowanie nieletnich?!

Chłopak wydawał się fajny

Dlatego ciężko przeżywałem mającą wkrótce nastąpić wizytę Kasi i najchętniej bym ją odwołał. Owszem, stęskniłem się za wnuczką i chciałem ją zobaczyć, ale bez męskiego towarzystwa. Nie mogłem jednak odmówić jej przyjazdu do nas.
Gdy w końcu przyjechała z narzeczonym, upomniany przez Marylę starałem się też być miły dla niego.

Nie było to aż tak trudne, bo chłopak wydawał się naprawdę sympatyczny, grzeczny i taki życiowo poukładany. I do tego okrutnie zakochany w naszej wnuczce. Słowem, trudno byłoby sobie wyobrazić dla niej lepszego narzeczonego niż on. Tylko co z tego, skoro ja w ogóle nie chciałem sobie wyobrażać jej narzeczonego?!

– Prawda, że bardzo miły chłopak, ten Marek? – zapytała Maryla wieczorem, gdy już kładliśmy się spać.

– Jak myślisz, czy oni już ze sobą… ten… – nie wiedziałem, jak to dokładnie opisać moją obawę, ale żona mnie zrozumiała i popatrzyła na mnie z dezaprobatą, kiwając głową. – No co? Ja rozumiem, że już mogą... ten… Ale boję się, że będą to robić pod moim dachem.

– A jeśli nawet, to co?

– No, wyjdę do toalety, naprzeciwko pokoju, w którym śpią, i jeszcze przypadkiem coś usłyszę. I ten dźwięk będzie mnie prześladował do końca życia.

– Uspokój się! – zirytowała się Maryla. – Zupełnie cię nie poznaję. Zachowujesz się, jakby ci kompletnie odbiło! A przecież kiedy Aldonka – tak miała na imię nasza córka – wychodziła za mąż w wieku dwudziestu jeden lat, to przyjąłeś to normalnie. Nie robiłeś cyrków jak teraz.

– Bo to nie to samo – burknąłem.

– Jak nie to samo?! Przecież Kasia jest jeszcze starsza! Za naszych czasów to byłaby już nawet starą panną!

– Teraz są inne czasy.

– Coś kręcisz – Maryla przyjrzała mi się podejrzliwie. – Przyznaj się, dlaczego tak bardzo nie lubisz tego Marka.

– Coś ci się wydaje – przekręciłem się na drugi bok, dając Maryli do zrozumienia, że nie mam ochoty na dyskusję.

Następnego dnia, tuż przed odjazdem Kasi z narzeczonym, żona zaprosiła ich do częstych odwiedzin. Nasza wnuczka odpowiedziała, że być może następnym razem przyjadą z zaproszeniami na ślub. Maryla bardzo się ucieszyła. Za to ja rozkasłałem się straszliwie, usiłując przykryć tym kaszlem moje niezadowolenie. Potem tylko zdawkowo pogratulowałem im i powiedziałem, że powinni już jechać, żeby za widoku dotrzeć jak najdalej.

– Widzisz? Takie są skutki tych twoich liberalnych poglądów! – rzuciłem z pretensją do Maryli, gdy zostaliśmy sami.

– Ale o co ci chodzi?

– O to, że pewnie Kasia jest w ciąży – odparłem. – Przecież w innym wypadku nie spieszyliby się tak ze ślubem.

– Jak spieszyli? – fuknęła. – Przecież nawet jeszcze daty nie mają. A narzeczonymi są już od pół roku, więc czas najwyższy, żeby w końcu pomyśleli o ślubie.

Pozostałem więc sam na placu boju

– Czyli uważasz, że jeszcze nie wszystko stracone? – wyrwało mi się.

– Jakie stracone? Ja z tobą oszaleję! – żona załamała ręce. – Przecież to dobrze, że się chcą żenić!

– Co ty gadasz?! Jest za wcześnie!

– Ale nasza córka…

– Wiem, że nasza córka w wieku Kasi miała już dwójkę dzieci. Ale to nie znaczy, że to było dobre, nawet jeśli wtedy tak uważałem. Teraz są inne czasy, młodym się tak nie spieszy do ślubu. Poza tym mają ciężej ze startem w dorosłe życie, żadnego z nich nie stać na kupno własnego mieszkania. Dlatego lepiej poczekać z tą decyzją, trochę się dorobić i dopiero myśleć o ślubie, o dziecku…

Maryla nic nie powiedziała, więc uznałem, że moje argumenty ją przekonały.

– Mam nadzieję, że pomożesz mi uświadomić Kasi pewne rzeczy. Jest młoda i nie zdaje sobie z nich sprawy. Sama wiesz, jaka to uparciucha, nie będzie łatwo przemówić jej do rozsądku.

– To jest bardzo rozsądna dziewczyna i nie mam zamiaru ją do niczego przekonywać! – oświadczyła mi twardo Maryla.

Pozostałem więc sam na placu boju, lecz nie miałem zamiaru się poddawać.
Zadzwoniłem do wnuczki kilka dni później. Pochwaliłem jej narzeczonego i fakt,
że mają takie poważne plany. A potem dodałem, tak mimochodem, że jakby się jednak parę lat z realizacją tych planów wstrzymali, to mógłbym jej w prezencie przedślubnym podarować lokatę, którą założyłem jakiś czas temu. W tej chwili była warta ponad 50 tysięcy, a za pięć lat, gdy będzie wygasać, Kasia mogłaby dostać prawie 60 tysięcy.

Czułem, że moją wnuczką targają ambiwalentne uczucia. Z jednej strony cieszyła się z takiego „prezentu”, a z drugiej chyba już podjęła pewne zobowiązania, z których byłoby się jej trudno wycofać.

Musiała naprawiać to, co zepsułem

Zapytała tylko, czy gdyby zdecydowała się jednak teraz wyjść za mąż, to mogłaby za kilka lat również liczyć na tę lokatę. Odpowiedziałem, że pieniądze chcę podarować wyłącznie jej, żeby mogła je przeznaczyć na jakąś swoją zachciankę, zanim wejdzie we wspólnotę majątkową.

Usłyszawszy to, Kasia pożegnała się ze słowami, że raczej nie będzie mogła skorzystać z mojej propozycji. Ale ja wierzyłem, że jak sobie wszystko dokładnie przemyśli, to zmieni zdanie. I już cieszyłem się z sukcesu, jaki odniosłem. Niestety, moja radość nie trwała długo. Dosłownie dwa dni później Maryla wpadła do mojego pokoju i krzyknęła:

– Kasia wychodzi za mąż!

– Ale jak to…? Przecież…

Rzuciła mi wściekłe spojrzenie.

– Zdziwiony? Pewnie myślałeś, że się powiedzie ten twój chytry plan z lokatą?! – prychnęła, po czym widząc moją minę, dodała: – Wiem wszystko. Kasia zadzwoniła do mnie wczoraj z płaczem i chciała się koniecznie dowiedzieć, dlaczego tak bardzo nie lubisz jej narzeczonego.

– Przecież ja nic do niego nie mam, naprawdę – odparłem szczerze. – Zupełnie nie wiem, dlaczego tak pomyślała.

– Zaraz po twoim telefonie poszła do Aldony i zapytała, czy też tak świrowałeś, jak ona wychodziła za mąż. A nasza córka, zgodnie z prawdą, powiedziała jej, że wprost przeciwnie, byłeś zachwycony i nie mogłeś się doczekać na wnuczki. No to co miała pomyśleć? Że nie lubisz Marka, więc chcesz odwlec jej ślub i liczysz na rozpad ich związku!

– To nie tak. Nie o to chodzi.

– A o co? I nie wciskaj mi kitu, że czasy się zmieniły – i spojrzała na mnie tak groźnie, że nie miałem wyjścia i musiałem się już do wszystkiego przyznać.

– No bo widzisz… – westchnąłem ciężko. – Ja bardzo chciałem zostać dziadkiem i w ogóle mi to nie przeszkadzało. Miałem czterdzieści pięć lat i czułem, że jeszcze całe życie przede mną… A pradziadek… kojarzy mi się z kimś, kto już jest jedną nogą na tamtym świecie.

– No wiesz co?! I przez taką głupotę chciałeś zmarnować Kasi życie?!

Oj tam, od razu zmarnować. Co by się jej stało, jakby trochę poczekała ze ślubem i dzieckiem? – burknąłem obrażony.

– Mnóstwo rzeczy mogłoby się stać! Na przykład teraz wiele par odkłada tę decyzję i potem żałuje, bo ma coraz większe problemy z zajściem w ciążę! – krzyknęła wściekła Maryla. – No ale przynajmniej dostałeś za swoje i będziesz musiał zapłacić za swoją głupotę.

Gdyby nie moja propozycja… 

– Jak to zapłacić? – zdziwiłem się.

– Udało mi się przekonać Kasię, że wcale nie jesteś wrogo nastawiony do jej narzeczonego, a jedynie chciałeś podarować prezent tylko jej. Ale i tak jej go dasz za te kilka lat, nie ma się co obawiać.

– Jak mogłaś jej to obiecać?!

– To był jedyny sposób, żeby się na ciebie śmiertelnie nie obraziła. Inaczej jej noga by więcej nie postała w naszym domu. Tak powiedziała, a sam wiesz, jaką ona jest uparciuchą. A ja nie mam ochoty płacić za twoją głupotę!

– No ale to aż 60 tysięcy! – jęknąłem nieco przerażony.

– Ty je Kasi podarowałeś, nie ja. Ja tylko usunęłam ten idiotyczny warunek
– uśmiechnęła się złośliwie. – A wiesz, co jest najśmieszniejsze? Kasia z Markiem nie planowali ślubu w najbliższej przyszłości. Właśnie dlatego, że krucho u nich z finansami. Ale teraz, wiedząc, że za kilka lat mają w perspektywie taki zastrzyk finansowy, nie boją się wziąć kredytu na kupno mieszkania. I dlatego zdecydowali się na jak najszybszy ślub.

– Chcesz powiedzieć, że gdyby nie moja propozycja… Boże, ja się zastrzelę!

Czytaj także:
„Zakochałam się w swoim uczniu i wbrew wszystkim wzięłam z nim ślub. Rodzice wyrzekli się mnie”
„Mąż chciał walczyć o nasze małżeństwo, ale ja nie. Moje uczucia do niego wygasły, bo zakochałam się w kimś innym”
„Myślałam, że córka woli kościół od dyskoteki. Tak naprawdę zakochała się w księdzu i chciała wrobić go w dziecko”

Redakcja poleca

REKLAMA