Wieści o moim awansie rozeszły się po firmie z prędkością światła. Młoda, atrakcyjna, zatrudniona pół roku temu kobieta zostaje asystentką i prawą ręką szefa. Kilka osób złożyło mi gratulacje, ale nie wszystkim się to spodobało. Wrogie nastawienie do mnie dało się wyczuć na kilometr. Nie przejmowałam się – to było moje „pięć minut”, które zamierzałam wykorzystać.
Szybko się przekonałam, że moje biuro to siedlisko żmij
Kiedy niedługo po studiach udało mi się dostać posadę w znanej kancelarii prawnej w Warszawie, o mało nie pękłam z dumy. Cieszyłam się niczym dziecko. O takim starcie zawodowej kariery parę lat temu nieśmiało marzyłam, a teraz pragnienia te stały się rzeczywistością.
Byłam święcie przekonana, że rysuje się przede mną świetlana przyszłość, jednakże konfrontacja oczekiwań z realiami okazała się bardzo nieprzyjemna. Już po kilku dniach zdążyłam się przekonać, że w firmie panuje wyścig szczurów, a ja musiałam mierzyć się z czymś więcej, niż tylko z zawodowymi powinnościami.
Plotki, obgadywanie innych i złośliwości ukryte pod płaszczykiem fałszywej uprzejmości były na porządku dziennym. Koleżanki nie były zachwycone faktem, że jestem młoda i atrakcyjna – od razu wzięły mnie na celownik i bacznie śledziły każdy mój ruch. Zazdrosne były w szczególności o to, że wpadłam w oko szefowi. Zauważyłam to już podczas rozmowy wieńczącej proces kwalifikacyjny.
– Bardzo się nam pani spodobała, pani Katarzyno – uśmiechnął się szeroko i dłonią wskazał mi miejsce na fotelu. – Cieszymy się, że pani do nas dołączy.
– Ja również się cieszę – odpowiedziałam, nie kryjąc zadowolenia. W końcu miałam do niego powody, bo pokonałam kilkanaście kandydatek na to stanowisko.
– Witamy zatem na pokładzie.
Podczas spotkania obcinał mnie wzrokiem – czynił to niezbyt dyskretnie, jakby chciał, żebym to dostrzegła. Ja zaś obrastałam w piórka. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że to się dzieje naprawdę!
Gdybym tylko wiedziała, że jeden z najwspanialszych dni w moim życiu był także początkiem istnego koszmaru, prawdopodobnie nie przyjęłabym tej pracy. Niemniej teraz to już tylko gdybanie nad rozlanym mlekiem…
„Jest pani niezwykle uzdolniona, chcę pani pomóc”
Podejmując zatrudnienie w renomowanej kancelarii, byłam przekonana, że wspinanie się po szczeblach zawodowej drabiny zajmie mi sporo czasu. Tymczasem po zaledwie paru miesiącach okazało się, że szef ma wobec mnie inne plany. Któregoś dnia poprosił mnie, abym została dłużej w biurze, bo ma mi coś ważnego do zakomunikowania. Byłam zestresowana, przekraczając próg jego gabinetu, gdyż nie miałam pojęcia, o co chodzi.
– Pani Kasiu, obserwuję panią od samego początku – usłyszawszy te słowa, zaczęłam gorączkowo się zastanawiać, co zrobiłam źle.
Nastawiłam się na to, że zostanę zwolniona. Szef momentalnie dostrzegł moje zdenerwowanie.
– Ależ proszę się niczego nie obawiać! – roześmiał się serdecznie, nie omieszkując przy tym delikatnie musnąć mego ramienia.
– Naprawdę? – poczułam, jak ciężki kamień spada mi z serca.
– Oczywiście – przytaknął. – Jest pani niezwykle uzdolniona, chcę pani pomóc pójść do przodu.
Zatkało mnie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami, czekając na rozwój wydarzeń.
– Postanowiłem dać pani szansę – przez chwilę celowo trzymał mnie w niepewności. – Oferuję pani posadę mojej asystentki.
– Ale ja… – nie byłam w stanie niczego z siebie wykrztusić. – Ja nie wiem, jak dziękować…
– Proszę się nie wygłupiać – usiadł na rogu biurka i wbił we mnie swój świdrujący wzrok. – Nasza kancelaria potrafi docenić młodych, zdolnych ludzi.
– Dziękuję – jeszcze nie przyjęłam do wiadomości tego, o czym się właśnie dowiedziałam. – Postaram się nie rozczarować ani pana, ani kancelarii.
– Uczcimy to? – z gustownej witryny wyjął dwa smukłe kieliszki i butelkę szampana. – Niech pani nie odmawia, bo będzie mi przykro.
Bąbelki szybko uderzyły mi do głowy, a rozmowa zeszła na luźniejsze tematy. Przeszliśmy też na „ty”. Darek ze mną flirtował, ale w wyrafinowany sposób. Nie był nachalny i nie startował z łapami, czym u mnie zapunktował.
Po szampanie przestałam patrzeć na niego wyłącznie jak na przełożonego. Gdy zawartość butelki się wyczerpała, zadzwonił po taksówkę, która odwiozła mnie do domu. Tej nocy spałam niczym dziecko, w najśmielszych myślach nie podejrzewając, że to początek moich kłopotów.
Eleganckie i wystawne kolacje – to mi się podobało!
Prędko stało się jasne, że posada asystentki szefa wiąże się z wieloma gratyfikacjami. Darek zabierał mnie na spotkania ze strategicznymi partnerami kancelarii, które zawsze miały luksusową otoczkę. Byłabym ślepa, jeśli bym się nie zorientowała, że lubił się mną chwalić.
Nieskromnie przyznaję, że nigdy nie narzekałam na brak zainteresowania ze strony mężczyzn. Dbałam o swój wygląd, chodziłam na siłownię cztery razy w tygodniu, zdrowo się odżywiałam, a teraz mogłam sobie pozwolić na droższe ciuchy i kosmetyki.
Znacznie łatwiej jest „urabiać” klientów, mając u boku atrakcyjną asystentkę. Posypały się dodatkowe premie, więc zupełnie nie przeszkadzało mi to, że jestem dla szefa ładną ozdobą, przy której rozmówcy miękną i tracą głowy. Uznałam, że dla niezłych pieniędzy nie opłaca się wypadać z roli.
Po jednej z kolacji Darek zaprosił mnie do siebie. Byłam w pełni świadoma, czego chce i nie miałam nic przeciwko – zwłaszcza że w ostatnim czasie zbliżyliśmy się do siebie. Przypieczętowanie tego seksem wydawało się czymś jak najbardziej naturalnym.
– Wiesz, że bardzo mi się podobasz – zmysłowo zniżył głos.
– Wiem – uśmiechnęłam się kokieteryjnie i zaczęłam powoli rozpinać jego koszulę.
Tylko na to czekał. Zdarł ze mnie sukienkę. Spędziliśmy fantastyczną, upojną noc. Pragnęłam, aby trwało to wiecznie. Nigdy wcześniej się tak nie czułam, a Darek doskonale potrafił rozbudzić zmysły i zagrać na najczulszej strunie.
„Wskoczyła mu do łóżka i udaje wielką panią”
Romans z Darkiem i życie przyprawione blichtrem pochłonęło mnie do tego stopnia, że na nic innego nie zwracałam uwagi. To był mój czas i pragnęłam z niego wycisnąć tyle, ile się da. Czułam, że złapałam byka za rogi.
Na ziemię sprowadziła mnie przypadkowo podsłuchana pogawędka, jaką dwie znajome toczyły w firmowej kuchni. Przyszłam do pracy wcześniej, niż zwykle. Myślałam, że w biurze nikogo nie ma, ale usłyszałam głosy dobiegające ze wspomnianego pomieszczenia. Cichutko podeszłam bliżej i schowałam się za ścianą.
– Za kogo ona się ma! – poznałam Karolinę, której strasznie nie lubiłam. – Wskoczyła mu do łóżka i udaje wielką panią! Damesa się znalazła!
– To już jej ostatnie podrygi – to była Patrycja, też za nią nie przepadałam. Jak się okazało, z wzajemnością.
– O czym ty mówisz? – nie tylko Karolina była zaciekawiona, ale i ja.
– Nie słyszałaś? – parsknęła Patrycja. – Żona Darka ich widziała. Tylko czekać, aż paniusia wyleci na zbity pysk.
Zrobiło mi się gorąco, nogi się ugięły. To niemożliwe! Przecież byliśmy ostrożni! Musiałam natychmiast stąd wyjść i złapać łyk świeżego powietrza.
Koniec pięknej przygody
Żona postawiła Darkowi twarde ultimatum: albo ja zakończę karierę w jego kancelarii, albo ona złoży pozew o rozwód. Byłabym do spodu głupia i naiwna, gdybym chociażby przez sekundę łudziła się, że Darek postawi na mnie. Rozwiązał umowę ze skutkiem natychmiastowym, bez okresu wypowiedzenia.
– Nawet nie próbuj iść do sądu pracy – to nie była prośba, ale ostrzeżenie.
Nie musiał mi tłumaczyć, że w takim procesie nie miałabym najmniejszych szans, bo zgniótłby mnie jak muchę. Pokornie podkuliłam ogon i bez zbędnych słów przyjęłam warunki zakończenia współpracy.
Na otarcie łez dostałam skromną odprawę. I tak oto moje aspiracje zostały zdławione w zalążku. Ta bolesna lekcja była mi jednak potrzebna. Zrozumiałam, że nie tędy droga i takimi metodami nie zbuduję niczego trwałego. Koleżanki miały rację – zachowywałam się jak księżniczka i za to zapłaciłam.
Czytaj także:
„Miałam gorący romans z szefem. Nikt w firmie nie miał pojęcia, że zrobiłam karierę przez łóżko”
„Wdałam się w romans z szefem, aby pomóc sobie w awansie. Gdy okazało się, że jestem w ciąży, zostałam sama i bez pracy”
„Wdałam się w romans z szefem wszystkich szefów. Czuję się jak Kopciuszek, który wreszcie spotkał swojego księcia”