Najpierw moja mama powiedziała, że idzie na wycięcie guza tarczycy, tylko „nie chciała mówić nic wcześniej”.
– Ale mi mogłaś powiedzieć! – byłam przerażona i zła jednocześnie.
– Nie, ty musiałaś wspierać Kaję. To łagodny guzek, a matura to poważna sprawa.
Łagodny czy nie, mama poszła do szpitala. W jej wieku narkoza niosła ze sobą ryzyko i obie z Kają siedziałyśmy jak na szpilkach, czekając, aż mama się wybudzi. Na szczęście wszystko było w porządku. Stres związany z operacją babci zamienił się w stres spowodowany przez jej przyszłego ojczyma. Maciek też miał tajemnicę.
– Od trzech miesięcy szukam nowej pracy. Mam cynk z działu kadr, że „polecę” podczas zwolnień grupowych – wyznał nam obu przy niedzielnym śniadaniu. – Ale nie ma co się martwić, coś znajdę.
Fakt, był specjalistą w swojej dziedzinie, ale widmo utraty pracy przez niego przeraziło nas obie. Ja pracowałam w małej, ledwie dającej sobie radę księgarni, a Kaja szła na studia. To Maciek nas utrzymywał.
– A co, jeśli mu się nie uda?
Robert zrzucał na mnie najcięższe obowiązki
Córka była coraz mocniej zestresowana. Jasne, zaraz po ostatnich egzaminach znalazła sobie pracę w gastronomii i odkładała na utrzymanie podczas roku akademickiego, ale bała się, że to nie wystarczy, a ja nie miałam jej jak pomóc. Maciej obiecał jej konkretne wsparcie – traktował ją jak własną córkę – ale przecież nie był w stanie przelewać jej z pustego konta, prawda?
Początek lata upływał więc nam pośród kolejnych zmartwień. I wtedy swoje trzy grosze dołożył biologiczny ojciec Kai.
– Rozwodzę się z Martyną. Powiedz Kai, ja nie mam siły – zakomunikował mi.
No jasne! Zawsze zrzucał na mnie najcięższe obowiązki. Nawet pogrzeb jego ojca ja musiałam organizować, chociaż nie byliśmy już wtedy małżeństwem. Ale Robert już taki był – unikał wszelkich nieprzyjemności i problemów. Przez te siedem lat, kiedy byliśmy małżeństwem, czułam się bardziej jak jego matka niż żona. O wszystko dbałam, wszystko było na mojej głowie, a on co chwila tracił pracę, popadał w konflikty z sąsiadami, coś gubił. Ja byłam od sprzątania po nim, przepraszania wszystkich dookoła, szukania mu zajęcia…
To ja go zostawiłam i poczułam niesamowitą ulgę. Miałam wreszcie tylko jedno, a do tego bardzo samodzielne i mądre dziecko! Robert nie wymigiwał się od płacenia alimentów, po prostu zarabiał nieregularnie i niewiele. Ale musiałam przyznać, że dbał o więź z córką, woził ją na zajęcia, był na jej przedstawieniach, znał jej przyjaciółki. W jakimś sensie sam był jej przyjacielem, chyba nawet bardziej sprawdzał się w tej roli, niż w roli ojca.
– Co taka kobieta jak ona widzi w takim Piotrusiu Panie? – mruknęłam do mamy z niedowierzaniem.
Martyna była młodsza ode mnie o dwanaście lat, ale w ogóle nie byłam o nią zazdrosna. Od razu ją polubiłam za pozytywną energię, wieczny optymizm i sposób, w jaki traktowała moje dziecko.
– Ona jest super! – powtarzała Kaja po każdej wizycie u ojca i jego żony.
Z Martyną jeździła do schroniska wyprowadzać psy w ramach wolontariatu, pod jej wpływem zaczęła uczyć się grać na gitarze. Żona męża grała na keyboardzie i namówiła Kaję na wspólne nagrania. Jasne, amatorskie, ale córka była niesamowicie dumna ze swojej pierwszej płyty. Przy Martynie nabrała śmiałości i pewności siebie, podzielała jej wizję świata, który można i trzeba naprawiać dobrem i uśmiechem.
A teraz mój cholerny eksmąż rozwodził się z tą fantastyczną kobietą, a ja miałam powiedzieć córce, że jej dobra przyjaciółka i mentorka zniknie z jej życia! Kaja oczywiście nie zaakceptowała tej decyzji. Była wściekła na ojca, nawet mnie obwiniała. Ale dorośli robią, co chcą – Martyna wyprowadziła się od Roberta i Kaja musiała się pogodzić, że już nie są rodziną.
Wakacje tamtego roku były dla nas bardzo ciężkie. Covid, widmo kolejnego lockdownu, braki finansowe i niepewność jutra .To wszystko odbijało się na Kai, która coraz bardziej zamykała się w sobie. Zamiast tego zaczęła mieć jakieś tajemnicze sprawy, po pracy w barze nie wracała prosto do domu, gdzieś chodziła, z kimś rozmawiała przez telefon, obowiązkowo wychodząc przed klatkę, żebyśmy jej nie podsłuchali. Pytałam, czy kogoś poznała, ale wściekała się, że się wtrącam.
– Ona coś ukrywa! – denerwowałam się przy Maćku.
Kaja wybrała naprawdę wspaniale!
Któregoś razu ostro się pokłóciłyśmy i Kaja wybiegła z domu, a potem nie wróciła na noc. Spanikowałam. Dzwoniłam do jej znajomych, ale wszyscy twierdzili, że Kaja już się z nimi nie przyjaźni. Zrozumiałam, że ma nowe towarzystwo, o którym mi nie mówi. Około północy zadzwoniła Martyna.
– Chcę ci tylko powiedzieć, że ona jest u mnie – zaczęła, a ja się rozpłakałam z ulgi.
Okazało się, że Kaja i Martyna nie zerwały kontaktu. Moja córka była przywiązana do drugiej żony ojca, miały swoje projekty muzyczne, Martyna załatwiła im granie w jakiejś wakacyjnej knajpie. Córka bała mi się przyznać, bo uważała, że na pewno się o to wścieknę, ojciec też, dlatego ukrywała te kontakty. Musiałam jej wytłumaczyć, że bardzo mnie cieszy jej przyjaźń z Martyną.
– Tata się z nią rozwiódł, ale obie jesteście dorosłe – powiedziałam. – Możesz sama wybierać sobie przyjaciół, a ja akurat uważam, że Martyna to fantastyczna osoba!
– Czyli… – córka się zawahała. – Przyjdziesz na nasz występ w tej knajpie? Mają dobre zimne piwo i fajny widok na rzekę.
Mieli też świetny występ na żywo. Kaja i Martyna dały czadu! I to nie jest tylko moje zdanie. Maciej i Robert bili brawo jak oszalali. A ja pomyślałam, że może i rodziny się nie wybiera, ale przyjaciół już tak. A Kaja wybrała naprawdę wspaniale!
Czytaj także:
„Moja córka traktowała dziecko jak lalkę bez uczuć. Decydowała nawet, czym powinna się bawić, nie pytała jej o zdanie”
„Zamieniono mi dziecko w szpitalu. Ja od początku czułam, że to nie jest moja córka. Matka to wie i już”
„Moja córka nie chce wyjść za mąż. Czy ona na głowę upadła? Kobieta musi mieć faceta, by na nią robił”