„Moja córka nie chce wyjść za mąż. Czy ona na głowę upadła? Kobieta musi mieć faceta, by na nią robił”

Załamana córką matka fot. Adobe Stock
Jednak ja chyba źle wychowałam swoją córkę. Musiałam gdzieś popełnić błąd, skoro ona nie umie założyć normalnej rodziny.
/ 11.03.2021 13:26
Załamana córką matka fot. Adobe Stock

Każda kobieta marzy o miłości. Tylko nie moja córka. Ona traktuje mężczyzn instrumentalnie. Już jako nastolatka twierdziła, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Nie przejmowałam się. Co druga dziewczyna w tym wieku tak gada.

Kiedyś sądziłam, że bycie babcią to jedno wielkie szczęście. Ma się dużo czasu i można cieszyć się każdą chwilą spędzoną z wnukami. Wiadomo, od wychowywania dzieci są rodzice, a babcie od ich rozpieszczania. Jednak ja chyba źle wychowałam swoją córkę. Musiałam gdzieś popełnić błąd, skoro ona nie umie założyć normalnej rodziny.

Czy to dlatego, że sama takiej nie miała?

Kiedy wychodziłam za Ryśka, miałam głowę napchaną ideałami. Wydawało mi się, że skoro ja go tak bardzo kocham i pragnę, aby ten związek był udany, to musi tak być. A tymczasem życie wykazało, że do tanga trzeba dwojga. Z moim mężem nie dało się żyć. Byliśmy klasycznym przypadkiem rodziny, w której facet pije i bije.

Nie zamierzam się nad tym rozwodzić, bo to nic przyjemnego. Dość powiedzieć, że moja córka od małego była świadkiem wrzasków, awantur i brutalnych rękoczynów. Tak wiele razy płakałam... Na początku ukrywałam przed nią swoje łzy, ale potem przestałam, bo już się po prostu nie dało udawać, że jestem szczęśliwa.

Kiedy Madzia miała dziewięć lat, wzięłam rozwód. Powinnam była to zrobić dużo wcześniej, ale ja chciałam ratować to małżeństwo, jakby było co i po co. Niestety, Rysiek do końca zachowywał się jak dupek, bo uznał, że rozwód i wojna ze mną oznacza rozstanie i konflikt także z córką.

Ile on jej krwi napsuł, to tylko Madzia wie, bo i mnie nie wszystko mówiła. Oczywiście odmówił płacenia na dziecko alimentów i każdą złotówkę musiałyśmy mu wydzierać z gardła pazurami. Za to prawa chciał mieć absolutnie do wszystkiego.

Pierwszy był do decydowania, jak i co powinna Madzia robić. Kiedy córka skończyła osiemnaście lat, powiedziała mi, że to najszczęśliwszy dzień jej życia, bo wreszcie może „kopnąć ojca w dupę”. Tak się wyraziła.

Nie sądziłam wtedy, że to kopnięcie jej zdaniem będzie się należało wszystkim ojcom świata, nie tylko Ryśkowi.

Córka postanowiła zostać samotną matką

Zwykle kobiety traktują taki układ jako najgorsze nieszczęście, a ona – nie. Ona zrobiła sobie z tego sposób na życie. Dlatego żaden z moich dwóch wnuków nie ma taty. Co więcej, mają różnych biologicznych ojców.

Magda trzyma nazwiska tych panów w najgłębszej tajemnicy i twierdzi, że nie zdradzi ich nawet na łożu śmierci. My nie jesteśmy żadną patologią, chociaż teraz to może tak wyglądać. W końcu utarło się, że jak kobieta ma dzieci z nieznajomymi facetami, to pewnie jest jakąś pijaczką szlajającą się po melinach, która uprawia seks z kim popadnie.

Nic z tych rzeczy! Ja pracuję jako urzędniczka w gminie, a Magda jest nauczycielką języka polskiego w liceum. Jak więc widać, mimo ciężkiego dzieciństwa skończyła studia i jest bardzo zaradna. Popołudniami udziela korepetycji i zarabia wystarczająco dużo pieniędzy, aby utrzymać Pawełka i Stasia. Może jest to życie bez specjalnych ekstrawagancji, jednak do pierwszego jej zawsze wystarczy. Ale przecież pieniądze to nie wszystko.

Dzieci muszą mieć oboje rodziców. To dlatego kiedyś walczyłam o utrzymanie swojego małżeństwa i o to, aby mąż się zmienił. Uważałam, że zawsze lepszy jest trochę gorszy ojciec od żadnego. Kiedy już rozwiodłam się z Ryśkiem, nieco zmieniłam zdanie. Nigdy nie szukałam dla Magdy zastępczego tatusia. Nie zniosłabym chyba, gdyby obcy dla niej facet w jakikolwiek sposób ją pouczał czy karcił.

Wystarczy, że Rysiek wiecznie się jej czepiał o wszystko, chociaż nigdy nie pomagał, nie zachęcił dobrym słowem. Teraz widzę, że źle zrobiłam. Powinnam była dać mężczyznom szansę. Być może któryś okazałby się wspaniałym ojczymem, a mojej córce zakodowałby się w głowie właściwy obraz rodziny? A tak jeszcze jako licealistka deklarowała, że nigdy nie wyjdzie za mąż.

Wtedy brałam to za bunt nastolatki, bo pewnie co druga dziewczyna w tym wieku wygaduje takie bzdury. Niestety, mówiła serio. W czasie studiów na polonistyce miała niby jakichś chłopaków, lecz żadnego na poważnie. Myślałam wtedy: „Babskie studia, mały wybór. Może jak pójdzie do pracy, to kogoś fajnego pozna”.

No i poznała, bo ma z nim pięcioletniego synka, ale ja tego faceta na oczy nie widziałam! A od swojej córki zdołałam wyciągnąć tylko tyle, że od początku nie zamierzała się z nim wiązać na stałe.

– Ma żonę! – zastrzeliła mnie informacją, po czym dodała butnie: – Ale dla mnie to nie miało żadnego znaczenia, czy żonaty, czy kawaler. Spodobał mi się i pomyślałam, że fajnie byłoby mieć z nim dziecko, bo jest inteligentny i przystojny. Przekazałby dobre geny.

A gdzie uczucie, gdzie miłość?!

Kiedy dwa lata później oznajmiła mi, że znowu jest w ciąży, najpierw oszalałam z radości. I oczywiście spytałam, kim jest jej szczęśliwy wybranek. Magda spojrzała na mnie dziwnie i ja… od razu zgasłam, bo dotarło do mnie, że tego człowieka także nie poznam! Długo nie chciała mi nic powiedzieć. W końcu przyznała, że to kolejny zajęty.

– Czemu wybierasz żonatych? Chcesz rozbić małżeństwo? – denerwowałam się.

– Wręcz przeciwnie – odparła spokojnie. – Chcę mieć pewność, że facet nie będzie nigdy żądał kontaktu z dzieckiem.

Oniemiałam, a tymczasem Magda wychwalała zalety żonatych. Stwierdziła na przykład, że kiedy się taki zorientuje co do stanu rzeczy, to będzie szczęśliwy, że ona niczego od niego nie chce. I jej to bardzo odpowiada!

– Nie rozumiem cię... – wykrztusiłam. – Przecież to jest coś złego, nie dobrego. Dlaczego nie chcesz wyjść za mąż, stworzyć normalnej, pełnej rodziny?

– Bo z facetami są tylko kłopoty! – oznajmiła mi Magda. – Z łaski dają pieniądze, ale decydować chcą o wszystkim. Ja się z nikim nie zamierzam szarpać! Dzieci utrzymam i wychowam sama. Nikt mi nie będzie mówił, co mam robić!

Redakcja poleca

REKLAMA