„Były mąż wyrwał mnie z patologii, a później sam wlewał w siebie wódkę. Zajmowałam się nim, bo byłam mu to winna”

Kobieta, która jest w potrzasku fot. Adobe Stock, New Africa
„Wiele zawdzięczałam Andrzejowi. Gdyby nie wyciągnął mnie z domu, w którym ojciec pił, a matka biernie się temu przypatrywała, dołączając do niego okazjonalnie, nie wiem, jak bym skończyła. Nie przypuszczałam, że los zatoczy koło i znajdę się w punkcie wyjścia”.
/ 26.02.2022 08:03
Kobieta, która jest w potrzasku fot. Adobe Stock, New Africa

Marta wpadła do mnie niespodziewanie i zażądała pokazania sukienki, w której wystąpię na weselu jej córki. Chciała zobaczyć, czy jest odpowiednia. Zrobiło mi się przykro.

– Nie zrobię ci wstydu, nie martw się – powiedziałam, wyciągając z szafy dyżurną suknię „na wielkie okazje”.

Powinnam była posłać kuzynkę do diabła, zamiast dostosowywać się do jej żądań, ale nie potrafiłam. Nie umiałam o siebie walczyć, dbać o to, jak postrzegają mnie ludzie. Robiłam swoje i myślałam, że to wystarczy. Nieraz przekonałam się, że to zbyt mało.

– Fajna kiecka, opatrzona i przechodzona, ale on jej jeszcze nie widział – powiedziała łaskawie Marta.

– Jaki on? – spytałam natychmiast.

– Dobrze leży na tobie, ja w czymś takim wyglądałabym jak bombka – siostra cioteczna udała, że nie słyszy pytania. – Jesteś trochę za szczupła i płaska jak deska, przydałoby się trochę wypukłości z przodu. Kupimy odpowiedni stanik i po kłopocie.

– Mam wystąpić w konkursie Miss Dojrzałego Wdzięku?

– Chcę żebyś dobrze wyglądała na weselu, to wszystko. Chuchro z ciebie, nie obraź się, ale czasem wyglądasz jak przestraszony wypłosz, czas z tym skończyć. Wiem, że miałaś ciężko, i nadal masz, na własną prośbę zresztą, a to się odbija na wyglądzie.

Od lat byłam przyzwyczajona do bezkompromisowej szczerości Marty, gdybym ja tak się do niej odezwała, znienawidziłaby mnie na resztę życia. Tym razem jednak wyłowiłam z jej tyrady coś nowego.

– Powiedz, co knujesz, albo nie przyjdę na ślub twojej córki – zagroziłam pro forma, obie wiedziałyśmy, że nigdy bym tak nie postąpiła.

– Mam dla ciebie faceta, to znajomy Adama, człowiek poważny, a co najważniejsze, wolny i bez nałogów. Posadzę was obok siebie i zobaczymy, co się z tego wykluje. Szczęściu trzeba pomagać.

– Już rozumiem, to dla niego mam być piękna, uwieść go i pozwolić się sobą zaopiekować? – nie kryłam ironii.

– We dwoje łatwiej – powiedziała Marta.

Opadły mi ręce.

– Na jakim świecie żyjesz? Znasz mnie od podszewki, wiesz, jaką mam sytuację rodzinną. W moim życiu nie ma miejsca na nowy związek, to ja opiekuję się innymi.

Marta aż się zapowietrzyła z oburzenia.

– Zamierzasz poświęcić życie temu pijakowi? – fuknęła. – Wiem, że mu pomagasz. Jest twoim byłym mężem, powtarzam, byłym! Nie masz w stosunku do niego żadnych obowiązków, dość ci już nabruździł w życiu. Zostaw go własnemu losowi.

Pomagam Andrzejowi. Jestem mu to winna

Gdyby to było takie łatwe, pomyślałam. Marta przyjrzała mi się uważnie.

– A może go jeszcze kochasz, co? Po tobie wszystkiego można się spodziewać.

– Przestań, nie o to chodzi. Dbam, żeby nie zadłużył mieszkania po matce, obiecał przepisać je na Monikę, chociaż tyle może zrobić dla naszej córki…

Twarz Marty wygładziła się, takie pobudki rozumiała. Ale nie była to cała prawda, wiele zawdzięczałam Andrzejowi, spłacałam dług. Gdyby nie wyciągnął mnie z domu, w którym ojciec pił, a matka biernie się temu przypatrywała, dołączając do niego okazjonalnie, nie wiem, jak bym skończyła.

Pobraliśmy się, jak tylko skończyłam osiemnaście lat, dał mi poczucie bezpieczeństwa, dach nad głową, możliwość kontynuowania nauki. Nigdy nie było mi tak dobrze, Andrzej był tylko kilka lat starszy, ale nad wiek dojrzały. Mogłam mu zaufać.

Nie przypuszczałam, że los zatoczy koło i znajdę się w punkcie wyjścia. Zaczął popijać po wypadku na budowie, kiedy musiał pauzować przez pół roku, by wyleczyć kontuzję kręgosłupa. Bezczynność i niepewne widoki na przyszłość źle na niego działały, szukał odprężenia w alkoholu.

Nie zauważyłam, kiedy sytuacja stała się poważna – Andrzej miał mocną głowę, nie robił awantur, które nieodłącznie kojarzyły mi się z alkoholizmem. Przegapiłam sygnały alarmowe, miałam o to do siebie żal. Zawiodłam człowieka, który tyle dla mnie zrobił…

– Nie uratowałabyś ojca, on nie chciał się leczyć, bo to oznaczałoby rezygnację z wódki-pocieszycielki – powiedziała kiedyś Monika.

Dla niej się rozwiodłam, nie chciałam zgotować jej losu, który był moim udziałem. Córka nie musiała uciekać z domu, Andrzej wyprowadził się do mieszkania po matce i prędko zrobił w nim chlew.

Wtedy włączyłam się w jego życie, nie mogąc patrzeć na to, co wyprawia. Byłam mu to winna, ale nigdy nikomu nie powiedziałam, co robię, nawet córce. Oficjalnie dbałam o mieszkanie, przyszłą spuściznę mojego dziecka. To ludzie rozumieli.

Czy nadal kochałam Andrzeja? Opiekowałam się nim, ale czułam wyłącznie litość. Stanik kupiłam sama, wyłącznie po to, żeby zadowolić Martę. Włożyłam sukienkę, umalowałam się i prawie nie poznałam się w lustrze. Wyszło całkiem nieźle.

On też tak uważał, zobaczyłam to w jego oczach, dawno nikt tak na mnie nie patrzył. Marta też to zauważyła, uśmiechnęła się zadowolona, pokazując z daleka znak zwycięstwa. O mało nie spaliłam się ze wstydu, bałam się, że Krzysztof mógłby odnieść wrażenie, że poluję na męża.

Oglądaliśmy się nawzajem, prowadząc lekką rozmowę o niczym. Prezentował się sympatycznie, ale nie był w moim typie. Misiowaty, o zaokrąglonych kształtach i szczerej twarzy, robił jednak dobre wrażenie. Bezpośredni, ale grzeczny, zwracał się do mnie wesoło, lecz z szacunkiem. Z takim mężczyzną mogłam się bawić całą noc, byłam ciekawa, czy potrafi tańczyć.

Nie umiał, ale robił, co mógł, i nie opuszczał żadnego wolnego tańca. Przytulał mnie, nie próbując obmacywać, moja rezerwa stopniała, odkryłam zapomnianą przyjemność kołysania się na parkiecie. Krzysztof był podobny do dużego pluszowego misia, dawał ciepło i bezpieczeństwo, którego tak mi brakowało.

– Masz piękne oczy, takie wielkie i bezbronne – pochylił się nade mną, wychodząc z roli przytulanki. – Jesteś taka krucha i delikatna, dlaczego wcześniej cię nie spotkałem?

No, proszę, podobałam mu się, a Marta twierdziła, że jestem wychudzonym wypłoszem. Przetańczyliśmy całą noc, rzadko siadając przy stole. Zauważyłam z zadowoleniem, że Krzysztof prawie nie pił.

– Nie mogę za dużo, pompka mi o tym przypomina, kiedy się zapomnę – położył rękę na sercu. – To nawet lepiej, spędzam czas z piękną kobietą, zamiast robić z siebie widowisko.

Pokazał dyskretnie na zataczającego się Mietka, mojego dalekiego kuzyna, który namolnie próbował opowiedzieć komukolwiek historię swojego życia.

– Słabo to wygląda, wódka jest dla ludzi, ale trzeba zachować umiar – mruknął wtulając twarz w moje włosy.

Ciekawe, co by powiedział o Andrzeju, pomyślałam, lecz nie odsunęłam się od niego.

Byłam dyskretna, a mimo to wszyscy już wiedzą

Gdybyśmy po weselu nie chcieli się spotykać, Marta szybko wybiłaby nam to z głowy. Zapraszała nas oboje na obiady, imieniny, kieliszek wina i zawsze upewniała się z udawaną troskliwością, czy Krzysztof odprowadzi mnie do domu.

– Nie wyprowadzajmy Marty z błędu, niech myśli, że to jej zasługa – śmiał się Krzysiek.

– Stara się, jak może – broniłam kuzynki.

– Chwała jej za to, ale nie musi. I tak byśmy się zeszli, wiedziałem o tym, jak tylko spojrzałem w twoje oczy. Urzekłaś mnie.

Dawno nie słyszałam tylu wyznań i pochwał. Kwitłam, obdarzając coraz cieplejszym uczuciem ich autora. Któregoś dnia pojawiła się u mnie Marta.

– Sprawy między wami chyba daleko zaszły – powiedziała od niechcenia, świdrując mnie ciekawym spojrzeniem. – Krzysztof wie o twojej pasji do byłego męża alkoholika?

– Powinnam mu powiedzieć…

Spojrzała na mnie jak na głupią.

– Jak cię słucham, myślę, że wcale nie jesteśmy spokrewnione. Krzysztof zasługuje na szczerość, Andrzej na wdzięczność po grób, a ty? Pomyślałaś o sobie? Na co zasługujesz?

Żachnęłam się, Marta jak zwykle mnie nie rozumiała. A w ogóle skąd wiedziała, że pomagam byłemu mężowi?

– Znam cię od pieluch, nic się przede mną nie ukryje. Wypytałam Monikę…

– Nigdy tego nie ukrywałam, po prostu nie mówiłam nikomu – wymamrotałam, czując rosnącą złość.

Mój sekret stał się własnością publiczną, ciekawe, kto jeszcze wie, że obsługuję alkoholika i płacę jego długi.

– Na twoim miejscu nic bym mu nie mówiła, zostawi cię, jeśli się dowie, co robisz – powiedziała ostrzegawczo Marta.

A nieprawda. Jeśli jest taki, jak myślę, zrozumie. Wytłumaczę mu z jakiego domu pochodzę i co dla mnie zrobił Andrzej.

– I jeszcze jedno. Żebyś się nie ważyła wspominać o przeszłości, nie bądź zbyt szczera, Krzysiek nie musi wiedzieć, że wychowałaś się w pijackiej melinie. Jak cię widzą, tak cię ocenią, zapamiętaj sobie. Nigdy nie umiałaś o siebie zadbać, musisz się tego nauczyć, bo inaczej zginiesz.

W duchu przyznawałam jej rację, mało było ludzi nieobarczających dzieci grzechami ojców, nie wiedziałam, czy Krzysztof do nich należy. Bałam się, jak zareaguje, ale zdecydowałam się spróbować. Nie można zaczynać wspólnego życia od budowania na kłamstwie, prawda o moich związkach z byłym mężem wcześniej czy później wyjdzie na jaw.

Czytaj także:
„Szwagier całe życie żerował na siostrach. Niańczyły go jak dziecko, a on za ich plecami kombinował ze spadkiem ”
„Nowa sąsiadka podobała mi się tak bardzo, że udałem kontuzję, by się mną zajęła. Prawda wyszła na jaw”
„Nasze wymarzone wakacje przerwała nagła śmierć gospodarza. Zbyt nagła. Wiedzieliśmy, ze to było morderstwo”

Redakcja poleca

REKLAMA