„Byłem przerażony, że syn spotyka się z córką mojej byłej. Ta flądra zatruła mi życie, nie pozwolę, by skrzywdziła też Janka”

Załamany ojciec fot. Adobe Stock, Stockphotodirectors
„Ja byłem goły i nie rokowałem finansowo, on dawał jej życie jak z bajki. Nie wahała się ani chwili. Powiedziała, że z takim nieudacznikiem jak ja czeka ją kiepski los, a ona nie jest stworzona do biedy, więc mam spadać i zapomnieć, że kiedykolwiek coś nas łączyło”.
/ 15.03.2023 11:15
Załamany ojciec fot. Adobe Stock, Stockphotodirectors

Moja żona się złości, bo nie chcę razem z nią oglądać komedii romantycznych. Ja mówię, że to wierutne bzdury, ona twierdzi, że wszystko, co się dzieje na ekranie, spokojnie mogłoby się zdarzyć w prawdziwym życiu. Mnie drażnią i śmieszą wydumane historie miłosne obliczone na wyciskanie łez naiwniaków, ją to wzrusza i ciekawi do tego stopnia, że wpatrzona w telewizor potrafi zapomnieć o całym świecie i przypalić obiad…

To nie jest jedyna różnica między nami, bo generalnie nie jesteśmy do siebie podobni pod względem charakterów, ale te komedie romantyczne czasami potrafią nas mocno skonfliktować. Doszło do tego, że wreszcie kupiliśmy drugi telewizor, żeby każde z nas mogło spokojnie oglądać to, co chce: ona romanse, ja – informacje i sport.

Jesteśmy dwadzieścia pięć lat po ślubie. Nie wiem, czy byśmy się w ogóle pobrali, gdyby nie nasz syn, który miał już ponad dwa lata, gdyśmy szli do USC. Oboje wiedzieliśmy, że nie jestem zakochany w mojej przyszłej żonie i że gdyby nie dziecko, które musiało mieć rodzinę, pewnie zostałbym sam, rozpamiętując moją wielką, nieudaną i nieszczęśliwą miłość do dziewczyny, która mnie zdradziła i wyszła za bogacza mającego w kieszeni pół powiatu.

Ja byłem goły i nie rokowałem finansowo, on dawał jej życie jak z bajki. Nie wahała się ani chwili. Powiedziała, że z takim nieudacznikiem jak ja czeka ją kiepski los, a ona nie jest stworzona do biedy, więc mam spadać i zapomnieć, że kiedykolwiek coś nas łączyło.

Wstyd się przyznać, ale wtedy płakałem jak dziecko, a ona się ze mnie śmiała i powtarzała, że jestem mięczak i że tym bardziej się utwierdza w przekonaniu, że podjęła dobrą decyzję, kiedy patrzy, jak się mażę i rozpaczam. Jak baba, nie jak facet! – powiedziała. Nigdy więcej nie chciała mnie widzieć ani rozmawiać…

Przestałem wstawać z łóżka

Przez następny rok nie wychodziłem z domu. Chyba przespałem ten czas, bo niewiele z niego pamiętam. Moja rodzina miała ze mną ciężki los. Rzuciłem pracę, leżałem w łóżku, rzadko się myłem, jadłem byle co i właściwie było mi wszystko jedno. Dzisiaj wiem, że to była klasyczna depresja i że cudem z niej się wygrzebałem, widocznie dlatego, że mimo wszystko bardziej chciałem żyć, niż umierać. A może pomogła mi dziewczyna, która obecnie jest moją żoną, a wtedy była córką sąsiadów. Na prośbę mojej mamy czasami do nas wpadała, żeby mnie dyskretnie pilnować, bo wszyscy się bali, żebym kompletnie nie ześwirował i nie zrobił jakiegoś nieodwracalnego głupstwa.

To głównie dzięki niej jakoś wylazłem z czarnego dołu i znowu zacząłem prawie normalnie funkcjonować, chociaż nadal był we mnie bolesny ślad, jak po źle zabliźnionej ranie. Teraz się okazało, że jest on nadal i nadal mi dokucza. To pewnie nigdy się nie skończy…

Więc ta druga dziewczyna, a moja obecna żona, mnie uratowała. Jestem jej wdzięczny, bo okazała się dobrą kobietą i świetną matką. Nigdy nie spotkałem nikogo, kto by miał tak czułe serce i tak rozumiał innych jak ona. Nasz syn jest do niej podobny nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim z powodu wrażliwości i skłonności do poświęcania się dla innych.

Wystarczy wspomnieć, że ktoś czegoś potrzebuje, a on już leci z pomocą. Oddałby ostatnią koszulę i nawet by się nie zastanawiał, że sam nie będzie miał w czym chodzić! Zawsze się przy nim kręci masa ludzi. Dla wszystkich ma czas, nikomu nie okaże zniecierpliwienia ani nie powie, że jest wykończony i potrzebuje
odpoczynku.

Nic dziwnego, że nie ma czasu na życie prywatne. Nie ma dziewczyny, z nikim się na poważnie nie spotyka, chyba jeszcze nigdy nie był zakochany.Moja żona twierdzi, że na wszystko jeszcze przyjdzie czas i żeby go nie męczyć pytaniami, bo na te sprawy nie ma mądrych.

Patrzy przy tym na mnie z taką miną, jakby chciała powiedzieć: „Sam chyba wiesz najlepiej, że mam rację”. Więc się nie wtrącam, chociaż wolałbym widzieć, jak się bawi i zajmuje czymś, co jest dla niego pożyteczne, a nie traci czas dla innych, i to często takich, którzy tego wcale nie doceniają.

Dlatego ucieszyłem się, kiedy syn nam w końcu powiedział, że poznał fajną dziewczynę i kto wie, czy to nie będzie coś poważnego. Od razu zaczęliśmy go namawiać, żeby zaprosił ją do domu, ale powiedział, żebyśmy nie naciskali, bo sam będzie wiedział, kiedy to będzie miało sens. Na razie nie chce niczego przyspieszać, tym bardziej że jego dziewczyna jest tego samego zdania.

Więc czekaliśmy, choć ja wypytywałem o wszystko częściej niż moja żona. Śmiała się, że jestem ciekawski jak starsza pani żyjąca sprawami swych znajomych i sąsiadów.

– Odpuść w końcu – mówiła. – Do czego to podobne żebyś tak męczył chłopaka! Zobaczysz, w końcu go tak zniechęcisz, że nic nam nie powie.

Ja jednak czułem dziwny niepokój

Sam nie wiem, skąd mi się to brało, ale coś mi mówiło, że powinienem czuwać nad synem. Gdyby był lekkoduchem i miał dziewczyn na pęczki, pewnie byłoby inaczej, ale bałem się, że i u niego pierwsza miłość może okazać się trudna i zostawić ślad na dalszym życiu. Oczywiście wiedziałem, że mimo wszystko nie mam wpływu na to, co się wydarzy, a jednak chciałem być w pogotowiu, gdyby była taka potrzeba.

Wreszcie pewnego dnia mój syn zapytał, czy chcemy zobaczyć, jak wygląda jego ukochana. Po raz pierwszy przyznał, że jest zakochany i że nie wyobraża sobie innej kobiety obok. Pokazał nam zdjęcie w swojej komórce i nareszcie mogliśmy się przyjrzeć tej, dla której nasz syn stracił głowę.

Dziewczyna była bardzo ładna. Miała czarne włosy i orzechowe oczy z długimi rzęsami, do tego pełne usta i białe zęby, które pokazywała w szerokim uśmiechu. I właśnie te zęby mnie zaniepokoiły, bo znałem kiedyś dziewczynę, która miała lekko wysunięte górne dwójki, co jednak nie szpeciło, tylko zwracało uwagę i wyglądało zabawnie i sympatycznie.

Przyszło mi do głowy podejrzenie, ale było takie straszne, że je natychmiast odgoniłem. Co z tego, powiedziałem sobie, że i ta, i tamta mają podobny zgryz? To o niczym nie świadczy. Poza tym nie dostrzegam żadnego podobieństwa, bo tamta, która mnie zdradziła i porzuciła, miała oczy niebieskie, a włosy jasne jak len. Nie ma potrzeby doszukiwać się tego, czego nie ma. Mam paranoję, ale nie zatruję swymi podejrzeniami mojego dziecka. Dosyć tego, kropka!

To tkwiło we mnie jak kolec

Mimo tych postanowień zapytałem Janka, kim są rodzice jego dziewczyny i czy ich już poznał. Odpowiedział, że nie i że to nie będzie takie proste, bo są rozwiedzeni i oboje mieszkają za granicą, z tym że matka dosyć często odwiedza Polskę i że to jej pomysłem było, aby dziewczyna studiowała u nas, dzięki czemu młodzi mogli się poznać i pokochać.

Ta matka miała dwóch mężów. Córka jest owocem drugiego związku z bogatym Brazylijczykiem, stąd jej oryginalna uroda. Podobno nie są specjalnie do siebie podobne, ale są do siebie przywiązane, świetnie się rozumieją, a każde ich spotkanie to jest wielkie święto.

– Więc rozumiesz, tato, że wprawdzie jej nie znam, ale już lubię – mówił Janek dalej. – Bo dzięki temu, co postanowiła, spotkałem najwspanialszą istotę pod słońcem. Natychmiast jej to powiem, kiedy się tylko zobaczymy!

Korciło mnie, aby spytać o więcej szczegółów, ale się przestraszyłem i wycofałem. Bo co by to zmieniło, gdyby się nawet okazało, że matka dziewczyny mojego syna jest moją dawną nieszczęśliwą miłością? Jakie to miałoby znaczenie po tylu latach?

Te podejrzenia tkwiły we mnie jak zatruty kolec. Nie umiałem go wyjąć i zdezynfekować dawnej rany, więc nadal bolała i infekowała cały organizm. Nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nie mądrość mojej żony. Dzięki niej nie doszło do tego, co chciałem zrobić, a chciałem porozmawiać z synem i podzielić się z nim swoimi wątpliwościami, przy okazji ostrzegając go przed zaufaniem do swojej ukochanej i namawiając, aby myślał głównie o sobie, bo kobiety potrafią być okrutne i bezwzględne.

Myślałem, że w ten sposób oddam mu przysługę. Dla mnie to było tak, jakbym spodziewając się nieuchronnej burzy i ulewy, przypominał komuś o zabraniu parasola. Natomiast dla mojej żony to było czarnowidztwo i krakanie. Nie mogliśmy się dogadać. Gdy już byłem zdecydowany na poważną, ostrzegającą rozmowę z synem, moja żona, zupełnie jakby czuła, co się święci i co mi chodzi po głowie, powiedziała:

– Na pewno chcesz Jankowi zepsuć najpiękniejsze chwile w życiu? Jesteś przekonany, że masz rację i że masz do tego prawo?

– Ale o co ci chodzi? W końcu jestem jego ojcem, a życie to nie serial, w którym wszystko się dobrze kończy!

– I dlatego uznałeś, że skoro tobie się coś nie powiodło, jeśli ty masz złe doświadczenia, wolno ci przerzucić je na własne dziecko? To zupełnie tak, jakbyś nie chciał nauczyć naszego syna chodzić tylko dlatego, że kiedyś się przewróciłeś i nabiłeś sobie bolesnego guza. W życiu nie słyszałam większej głupoty!

Kiedy się uprze, nie ma rady

Moja żona jest na ogół spokojna i rzadko podnosi głos, ale wtedy prawie krzyczała. Dawno jej nie widziałem w takim wzburzeniu. Była naprawdę zła, i to na mnie, a taka irytacja zdarzała się jej naprawdę rzadko.

– Ale musisz przyznać, że bywają podłe kobiety – wtrąciłem. – Są i takie, które na zimno potrafią zadać cios w samo serce. Wiem coś o tym, ty też wiesz, bo pamiętasz, w jakim stanie byłem wiele lat temu. Na wszystko patrzyłaś, więc dziwię się, czemu nie pozwalasz mi ostrzec naszego syna. To, co mu powiem, ma być jak szczepionka na ciężką chorobę. Nie do końca przed nią zabezpieczy, ale spowoduje, że przebieg będzie lżejszy.

– Nie przeczę – odpowiedziała. – I doskonale pamiętam, co przeżywałeś, ale ty najwyraźniej zapomniałeś, kto ci pomógł się wygrzebać i wrócić do normalności. Myślałam, że chociaż tyle mi się należy za to, jak się starałam i ile we mnie było cierpliwości i uporu, żeby cię za uszy wyciągnąć z tamtego bagna. Więc czy muszę ci przypominać, że kobiety bywają różne? Są takie, które topią, ale są i ratowniczki bez wahania idące na pomoc, czasami dużo ryzykując, bo jak wiesz, ja nie miałam żadnej pewności, że kiedy się wreszcie ockniesz, nie zechcesz się zemścić za swoje krzywdy, i to na tej dziewczynie, którą masz pod ręką, czyli na mnie.

– Chyba nigdy tego nie zrobiłem?

– Faktycznie, nie robiłeś do teraz. Bo co robisz teraz? Niby w trosce o własnego syna, podejrzewając, że jego dziewczyna jest córką twojej byłej, chcesz się na obu naraz zemścić, zapominając przy okazji o swoim dziecku, które dostanie najsilniejszy cios. Otóż oświadczam, że nigdy na to nie pozwolę. Nie znasz mnie. Kiedy się uprę i gdy mi naprawdę na czymś zależy, nikt mnie nie powstrzyma. Jeszcze się o tym nie przekonałeś?

Od razu pomyślałem o nowym telewizorze…

– Zresztą – mówiła dalej moja żona – ja w przeciwieństwie do ciebie nie polegam na domysłach, tylko sprawdzam podejrzenia, które mnie niepokoją. Te twoje też sprawdziłam i mówię ci: bądź spokojny, to nie jest ta, o której myślisz. Tamta twoja w ogóle nie ma dzieci i ostatni raz była w Polsce dwadzieścia lat temu. To są pewne informacje. Możesz mi wierzyć.

Wiedziałem, że mogę, i dopiero teraz zrobiło mi się głupio i wstyd. Nie za to, co chciałem zrobić, nawet nie za moje ponure prognozy dotyczące związku mojego syna, ale za to, że mając obok siebie naprawdę wspaniałą kobietę, kompletnie jej nie doceniałem. To tak, jakby człowiek miał dwa jabłka: jedno pachnące, piękne i smaczne, a drugie cierpkie i kwaśne, i widział tylko to drugie. Mężczyźni bywają ślepi i niemądrzy, ale żeby aż tak?!

Czytaj także:
„Dniami i nocami harowałam na wesele i wspólne życie. Tydzień przed ślubem mój narzeczony przegrał wszystko…”
„Mój narzeczony ukrywał przede mną chorobę brata. Obawiał się, że go zostawię”
„Nienawidzę mojej synowej i życzę jej ogromnego cierpienia. Przez tę lafiryndę mój syn rzucił się pod pociąg”

Redakcja poleca

REKLAMA