Nie jest łatwo dogadać się z nastolatką. A już namówienie jej na zwierzenia graniczy z cudem. Mnie się jednak udało znaleźć na nią sposób... Moja córka ma 16 lat. Dobrze się uczy, nie wagaruje, nie upiera się, by chodzić na nocne imprezy. Więc właściwie nie powinnam mieć powodów do narzekania, prawda? Ale niestety – mam. Bo tak naprawdę, to nic o niej nie wiem. Od pewnego czasu praktycznie z nami nie rozmawia. Nie opowiada o tym, co dzieje się z nią, z jej koleżankami, co wydarzyło się w szkole, o co pokłóciła się z Martyną, swoją najlepszą przyjaciółką, ani jak układa się jej z Oskarem, pierwszą „poważną” miłością. W dodatku zaczęła ostatnio słuchać ostrej muzyki, a jej ulubionym kolorem jest czarny.
Wiem, że to normalne
Wiele dzieciaków w jej wieku preferuje taki właśnie strój. Ale jednocześnie tyle się nasłuchałam o satanistach, sektach, jakichś subkulturach… Gdyby z nami normalnie rozmawiała, tobym się nie martwiła. A tak, to mam podejrzenia, że wdała się w jakieś podejrzane towarzystwo i coraz bardziej oddala się od nas. Oczywiście, nieraz próbowałam z nią rozmawiać, ale bez skutku.
– Co tam, córciu, w szkole? – pytałam, siedząc z nią przy obiedzie.
– Normalka – odpowiadała, wpatrzona w talerz.
– Nic mi nie opowiadasz – skarżyłam się. – Nie wiem, co się u ciebie dzieje, co u twoich koleżanek. Kiedyś mówiłaś mi wszystko. Pamiętasz, jak przeżywałaś, że Karolinka, ta z gimnazjum, miała kłopoty w domu? Albo jak rozpaczałaś, szukałaś pocieszenia, że Kasi zdechł kot? ]
– Mamo, nie jestem już dzieckiem, sama sobie radzę z takimi bzdetami – wzruszyła ramionami i wstała od stołu. – Najadłam się, dzięki.
Kiedyś weszłam do jej pokoju, przysiadłam na wersalce i patrzyłam, jak odrabia lekcje. Nie słyszała mnie, bo na uszach miała słuchawki, ale chyba wyczuła moją obecność, bo w pewnym momencie odwróciła się do mnie.
– Coś się stało? – zapytała, zdejmując słuchawki.
Nawet tu, na wersalce, słyszałam ryczące decybele.
– Matko jedyna, ogłuchniesz od tego – powiedziałam, krzywiąc się.
– Przecież nie słucham na kolumnach, o co ci chodzi – przewróciła oczami, ale wyłączyła muzykę. – No, co się stało?
– Nic, chciałam z tobą trochę pobyć, porozmawiać – powiedziałam, sama czując, że brzmi to sztucznie i jakoś tak… żałośnie.
– Mamo, mam lekcje do zrobienia – Ada wskazała ruchem głowy na rozłożony zeszyt. – A jutro jest klasówka. Jak masz chandrę, to zadzwoń do jakiejś swojej koleżanki. Albo idź z tatą do kina.
– Nie mam chandry – poczułam się urażona. – Po prostu martwię się o ciebie.
– A co znowu? – spojrzała na mnie zdziwiona. – Co ja takiego zrobiłam?
– Nie, nic. Tylko w ogóle ze mną nie rozmawiasz. Nie wiem, co się u ciebie dzieje. Nawet nie wiem, czy nadal spotykasz się z Oskarem.
– Mamo, mam 16 lat i chyba należy mi się trochę prywatności, no nie? – zapytała. – Kurczę, nie rozumiem, o co ci chodzi. Nie ćpam, nie piję, nie włóczę się z chłopakami i w dodatku dobrze się uczę. Co ty jeszcze ode mnie chcesz?
– Po prostu porozmawiać – starałam się mówić spokojnie, chociaż miałam wrażenie, że równie dobrze mogłabym przemawiać do lodówki. – Mam wrażenie, że się od nas odcinasz, że już nie jesteśmy dla ciebie ważni, że coś przed nami ukrywasz. No i martwię się. A w dodatku słuchasz jakiejś dziwnej muzyki. Ubierasz się jak zombie… I te wszystkie świeczki w twoim pokoju…
Ada głośno wypuściła powietrze
Patrzyła na mnie przez chwilę w milczeniu.
– Mamo, nie jestem satanistką, jeżeli o to ci chodzi – powiedziała. – Lubię metal i ostry rock, nie ma w tym nic złego. Nigdy nie przepadałam za słodkim różem i mdłymi, dyskotekowymi hitami. I naprawdę, nie mam nic do ukrycia. A chyba to normalne, że zwierzam się swoim przyjaciółkom, a nie mamie? Proszę, daj mi spokój. Naprawdę muszę się uczyć.
Co miałam więcej powiedzieć? Oczywiście, jej wyznanie wcale mnie nie uspokoiło. Wręcz przeciwnie, poczułam, że wątła nić porozumienia, która nas jeszcze łączyła, teraz z trzaskiem pękła. Pół godziny później Ada zajrzała do mnie i oznajmiła:
– Wychodzę. I żebyś się nie czepiała, to od razu powiem, że idę z Oskarem do kina – dodała. – Zadowolona?
No naprawdę, nie o to mi chodziło, żeby poczuła się w obowiązku spowiadać z tego, co robi! Załamałam się i wyżaliłam mężowi.
– Wcale się jej nie dziwię, że tak ci powiedziała – stwierdził Romek. – Co się czepiasz dziewczyny? Problemów nie stwarza, a przecież wiesz, jak to jest z dzieciakami w jej wieku.
– Nic nie rozumiesz – zdenerwowałam się. – Oglądałam ostatnio program o dzieciakach w sekcie. Właśnie wcale nie piją, nie ćpają. Tylko powoli oddalają się od rodziny. A potem, jak są już pełnoletni, to po prostu odchodzą mieszkać z tymi zboczeńcami i wtedy to już jest za późno, nic nie można zrobić.
– Kobieto, opanuj się! – Romek też się zdenerwował. – Dlaczego ty we wszystkim dopatrujesz się drugiego dna i węszysz jakieś nieszczęście? Mamy normalną córkę, która chce mieć trochę prywatności i świętego spokoju. A ty, zamiast oglądać durne programy, zajmij się czymś.
Nikt mnie nie rozumiał
Miałam wrażenie, że zostałam sama ze swoim problemem i podejrzeniami. Nie mogłam tego tak zostawić, ale co miałam zrobić? Ada nadal nie kwapiła się do rozmowy, a na moje pytania odpowiadała monosylabami. I wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Co prawda, pomógł przypadek – moje problemy w pracy – ale postanowiłam to wykorzystać. Przez prawie dwa tygodnie nie nękałam jej pytaniami, nie próbowałam dociekać, co u niej słychać. Zadowalałam się zdawkowym „normalka” i nie drążyłam tematu. Nie wiem, czy to zauważyła, czy nie, bo jak zwykle niewiele czasu spędzała ze mną. Zjadała obiad i zamykała się w swoim pokoju, a potem gdzieś wychodziła. Na wdrożenie w życie swojego pomysłu wybrałam wieczór, gdy Romka nie było, pracował wtedy na trzecią zmianę. Poczekałam, aż Ada wróci do domu (zazwyczaj była o 22.00, nie spóźniała się) i „zaatakowałam”.
– Aduś, masz chwilę, bo mam problem i nie umiem sobie z nim poradzić – zapytałam, gdy już zdjęła kurtkę i zmierzała do swojego pokoju.
– Eee, mam – odparła, wyraźnie zdziwiona. – Coś się stało?
– Właśnie nie wiem – powiedziałam i weszłam do kuchni.
Córka poszła za mną.
– Chcesz herbaty?
– Nie, dzięki, powiedz, co się stało?
– Widzisz, mam w pracy koleżankę, Jankę – zaczęłam, wstawiając wodę w czajniku i wysypując na talerz herbatniki.
Jak babskie pogawędki, to z pełną otoczką.
– Jest trochę dziwna, nikt za nią nie przepada. No i wiesz, ostatnio, mam wrażenie, się na mnie uwzięła. Ciągle mi dogaduje, plotkuje za moimi plecami, podsłuchuje, jak rozmawiam przez telefon. Ona ma dłuższy staż pracy niż ja, a w dodatku jest jakąś krewną czy znajomą szefa. Boję się, że może mi zaszkodzić, ale nie mam pojęcia, jak się zachować – powiedziałam, zaparzając dwie herbaty i siadając przy stole.
– A skąd wiesz, że plotkuje? – Ada machinalnie wzięła ze stołu ciastko.
– Dziewczyny mi powiedziały, żebym na nią uważała i nic przy niej nie opowiadała – wyjaśniłam. – Zresztą wiesz, takie rzeczy się czuje. Od pewnego czasu mam wrażenie, że ona mnie… – zawahałam się, nie będąc pewna, jakiego słowa użyć – śledzi.
– A nie przesadzasz? – Ada wzruszyła ramionami i posłodziła herbatę. – Ostatnio masz takie manie prześladowcze. Mnie też podejrzewałaś o jakieś sekty.
– To co innego – potrząsnęłam głową. – O ciebie się po prostu martwię. A tu… Wiesz, z dziewczynami w pracy nie mogę pogadać, bo one się tej Janki zwyczajnie boją. A tata to mówi, że go babskie kłótnie i humory nie interesują.
– A dlaczego się jej boją? Ty też? – Ada spojrzała na mnie uważnie.
– No..., trochę tak – westchnęłam. – Wiesz, jak teraz jest. Może ona chce mnie podkopać? Może ma kogoś na moje miejsce? A przecież jej o to nie zapytam!
– A dlaczego nie? – Ada upiła łyk herbaty. – Właśnie ją zapytaj. Powiedz, że masz wrażenie, że ona ostatnio… nie wiem, ma o coś do ciebie pretensje? Zaproponuj, żebyście poszły na kawę po pracy.
– Myślisz? – spojrzałam na nią.
– Gdy pogadasz z nią szczerze, to potem będzie jej głupio kopać pod tobą dołki – Ada wzięła kolejne ciastko. – Chyba, że jest całkiem wredna. Jest?
– Nie wiem – odparłam. – Znam ją długo, zawsze była dziwna, ale czy wredna?
– No to zrób tak, zobaczymy – uśmiechnęła się do mnie, a ja pomyślałam, że jednak nadal jest moją kochaną córeczką.
Zrobiło mi się lżej
Następnego dnia, gdy wróciłam z pracy, Ada wychyliła się ze swojego pokoju.
– No i jak? – zapytała. – Gadałaś z nią?
– Tak, ale nie chciała iść na kawę – powiedziałam, stawiając na stole zakupy. – Porozmawiałyśmy po drodze na przystanek. Twierdzi, że nic do mnie nie ma. I wiesz co? Myślę, że mówiła szczerze. Chociaż sama nie wiem.
– No, to się zobaczy po jakimś czasie – Ada weszła ze mną do kuchni. – A co konkretnie jej powiedziałaś?
– Że mam wrażenie, że ostatnio ciągle ma do mnie jakieś pretensje, tak jak zasugerowałaś – powiedziałam, włączając palnik pod zupą. – Jadłaś?
– Nie, zjem teraz – odpowiedziała machinalnie. – Nie zmieniaj tematu, mów.
– No, więc powiedziałam, że wcześniej traktowała mnie inaczej. Nigdy się nie przyjaźniłyśmy, ale jak to koleżanki z pracy – czasem pogadałyśmy. A ostatnio bardziej wtrąca się do mojej pracy, kontroluje mnie, krytykuje. To znaczy – szybko wyjaśniłam – powiedziałam jej, że mam takie wrażenie...
– Mocne, dobre – pochwaliła mnie Ada, a ja poczułam się niemal dumna z tego, co zrobiłam. – I co? Tłumaczyła się?
– Właściwie tak – przytaknęłam. – W każdym razie, nie zbyła mnie byle czym. Powiedziała, że to tylko moje wrażenie, że nie chodzi o mnie, tylko o nią.
– To znaczy? – Ada spojrzała na mnie zdziwiona.
– No, że jest tuż przed wiekiem emerytalnym i boi się zwolnienia – powiedziałam. – Dlatego trochę bardziej się stara i przykłada do pracy niż wcześniej. I że może trochę przesadziła. I że dobrze, że jej to powiedziałam, bo sama nie zauważyła, że tak się zmienił jej stosunek do nas, do koleżanek.
– O? – Ada wstawiła wodę na herbatę. – A wiesz, to super. Myślę, że właśnie zyskałaś sojusznika, a może przyjaciółkę?
– Dlaczego tak sądzisz? – wyłączyłam gaz pod zupą i wyjęłam talerze. – Ja się obawiam, że mogłam ją raczej urazić swoimi podejrzeniami.
– E tam – Ada wzruszyła ramionami i postawiła talerze na stole. – Wiesz co, mamy w klasie taką dziewczynę, Ewkę. Nikt jej nie lubi, bo to kujon i lizus. No i ona pewnego dnia podkopała mnie, że nie mam zeszytu. W sumie niechcący, ale jednak, no i jedynkę zarobiłam. Pogadałam z nią po lekcjach. Ale tak zwyczajnie, po ludzku.
– To znaczy? – zapytałam szczerze zainteresowana.
– No, nie miałam do niej pretensji, tylko zapytałam, dlaczego to zrobiła. Czy zdaje sobie sprawę, że teraz mam przez nią kłopoty. Że przecież nie zapomniałam tego zeszytu celowo. I że nie spodziewałam się tego po niej, bo przecież fakt, że na mnie doniosła, nic jej nie dał. Nie dostała z tego powodu pochwały, a ja z nią przecież nie rywalizuję.
– I co ona na to? – zapytałam, przełykając zupę.
– Właśnie powiedziała mi, że nie pomyślała o tym, co robi. Jakoś tak bezwiednie postąpiła. No i mnie przeprosiła. I wiesz – ona teraz traktuje mnie inaczej. Jak najbliższą koleżankę. Ja za nią nie przepadam, ale co mi szkodzi czasem z nią pogadać? A ona potrafi być nawet całkiem miła. No i jest przydatna, bo zawsze wszystko umie i ma kompletne notatki.
– I myślisz, że Janka też tak odbierze naszą rozmowę? – mimo wszystko miałam wątpliwości.
– No nie wiem – Ada wzruszyła ramionami. – Ale przecież na nią nie napadłaś ani nic, tylko wyjaśniłaś, o co ci chodzi. A wygląda na to, że ona tak jak Ewka nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi.
Przez chwilę jadłyśmy zupę w milczeniu
Rozważałam słowa Ady, zastanawiałam się, co zrobi Janka. I dopiero po kilku minutach przyszło mi do głowy, że właśnie rozmawiam z córką! Że mój plan wypalił! Nie dość, że spędzamy razem czas, gadamy normalnie, jak kumpelki, to jeszcze ona zaczęła mi się zwierzać! Na to liczyłam – że jak ja się przed nią otworzę, to ona z czasem też zacznie opowiadać o sobie. Nie sądziłam, że to poskutkuje tak szybko i w takim stopniu. Żeby teraz tylko tego nie zepsuć! Żebym potrafiła powstrzymać się przed głupimi pytaniami i dociekaniami.
– Nad czym tak dumasz? – Ada wyrwała mnie z zamyślenia. – Cały czas myślisz o tej Jance?
– Też – westchnęłam i uśmiechnęłam się. – Ale już zdecydowanie lepiej się czuję. Dzięki za radę.
– Nie ma za co. Polecam się na przyszłość – Ada uśmiechnęła się i wstawiła talerz do zlewu. – Idę się uczyć, jutro mam test z anglika.
– A to idź, pewnie, nie będę ci przeszkadzać – też wstałam i zabrałam się za sprzątanie. – Ale naprawdę ci dziękuję. Wiesz, z tatą nie da się gadać o wszystkim, a na ploty z przyjaciółkami nie zawsze mam czas.
– Jasne – mrugnęła do mnie. – Ale od czego masz mnie?
Poszła do siebie, a mnie się zrobiło tak przyjemnie na duszy. Teraz wiem, że mam córkę i że jej nie tracę!
Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”