„Byłam wściekła, że musze niańczyć ciężarną matkę i młodsze siostry. Jak ojciec zrobił sobie stado dzieci, to niech o nie dba”

Wściekła córka fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt
„Chyba na złość ojcu wymyślałam mnóstwo problemów. Wiecznie miałam jakieś klasówki, zrobiło się nagle strasznie dużo nauki, nigdy nie miałam czasu. Oczywiście, że wolałam gdzieś wyjść z koleżankami niż niańczyć w domu młodsze siostry, albo sprzątać czy robić pranie”.
/ 08.11.2022 16:30
Wściekła córka fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt

Wiedziałyśmy, że rodzice bardzo chcieli mieć syna. Nie kryli się z tym przed nikim, ale że się nie udawało, byłyśmy my, trzy dziewczyny. Najstarsza ja, czyli Anka, Anielka i najmłodsza Agnieszka. Nie mam pojęcia dlaczego wszystkie na A. Kiedy pytałam rodziców, śmiali się oboje.

– Bo tak nam się podobało – twierdziła mama, Lidia.

– Bo na A są piękne imiona – dodawał tata. – A jak urodzi się nam syn…

– Daj spokój, Mietek – przerywała mama trochę nerwowo, ale bez złości. – Już się nie urodzi. Musimy się pogodzić, że mamy same córki.

– Kto wie? – uśmiechał się tata pod wąsem. – Kto wie?

Rany boskie, jeszcze jedno dziecko? 

W szkole koleżanki i koledzy śmiali się czasem, że jesteśmy drużyną A. My jednak byłyśmy stuprocentowe dziewczyny, wszystkie trzy lubiłyśmy sukienki, długie włosy pełne kolorowych ozdóbek, gumki, spinki i wszelkiego rodzaju kobiece atrybuty. A przede wszystkim kochałyśmy lalki, dla których szyłyśmy własnoręcznie przeróżne, kolorowe stroje.

Mama powtarzała, że to po babci, która podobno kiedyś w młodości była hipiską i też lubowała się w kolorowych, długich sukniach. Tata natomiast twierdził, że to wszystko na złość jemu robimy, staramy się, żeby żadna nie miała nic chłopięcego w sobie. I dlatego jednak musi mieć syna. Na uroczystościach rodzinnych czy świętach, kiedy po alkoholu ktoś próbował tacie dokuczać, że jest damski król czy krawiec, dokładnie już nie pamiętam, on głośno krzyczał, że jest dumny ze swoich pięknych córek. I dodawał, że czasem rzeczywiście czuje się jak król w pałacu otoczony samymi księżniczkami.

– Może i przydałby się nam brat – Anielka jako jedyna z nas trzech się do tego przychylała.

– Po co nam chłopaczysko – prychała w odpowiedzi Agnieszka. – Z nimi się tylko użerać trzeba.

– Nasz brat na pewno byłby w porządku – śmiała się Anielka. – Wychowałybyśmy go sobie.

Myślisz, że to tak łatwo? Zresztą nawet nie myśl, że tata by ci pozwolił wychowywać – Aga była co do tego bardzo sceptyczna i obawiam się, że miała rację; chłopaka tata najpewniej zagarnąłby w całości dla siebie.

Tak wówczas myślałam, ale to wszystko okazało się tylko moim wymysłem, jedną wielką nieprawdą. Miałam prawie szesnaście lat, kiedy okazało się, że nasza mama naprawdę jest w ciąży po raz czwarty. W domu zapanował ni mniej, ni więcej tylko Armagedon. Tata cieszył się ogromnie, mama trochę mniej.

Byłam wściekła na rodziców

– Tym razem na pewno będzie syn! – powtarzał.

– Niby kto ci da taką gwarancję? – pytała mama.

A ja byłam wściekła, no bo po co im dziecko w tym wieku. Byłam wściekła na rodziców, na ojca, że się cieszył, na mamę, że się zgodziła na dziecko, na świat, że się sprzysiągł przeciwko mnie. Moje młodsze siostry milczały. Wiedziałam, że Anielka w duchu liczy na brata, a ośmioletnia Agnieszka, będąca jeszcze na etapie lalek dzidziusiów, cieszy się, że w domu pojawi się żywa lala. A poza tym ktoś młodszy od niej. Tak więc na swoje dwie siostry też byłam wściekła.

Mama jednak źle się czuła, ciągle wymiotowała i miała zawroty głowy. Lekarz twierdził, że ciąża jest zagrożona. Kazał mamie dużo leżeć i odpoczywać, a my musiałyśmy jej pomagać. Oczywiście najwięcej obowiązków spadało na mnie jako na tą najstarszą. Nie byłam próżniakiem, zresztą żadna z nas nie była. Zawsze dużo pomagałyśmy w domu i uważałyśmy to za naturalne. Teraz jednak wszystko mnie wkurzało. Przez to, że oni chcieli mieć syna, ja musiałam mieć tyle dodatkowych obowiązków.

Chyba na złość ojcu wymyślałam mnóstwo problemów. Wiecznie miałam jakieś klasówki, zrobiło się nagle strasznie dużo nauki, nigdy nie miałam czasu. Oczywiście, że wolałam gdzieś wyjść z koleżankami niż niańczyć w domu młodsze siostry, albo sprzątać czy robić pranie.

– Ja nie mogę się wiecznie wszystkim zajmować – mówiłam tacie, kiedy prosił, abym kolejny raz coś zrobiła. – Mam szkołę, a znajomych też. Nie jestem niańką dziewczyn!

Kiedyś nie wytrzymałam i krzyknęłam mu prosto w twarz:

Wysłuchałam siostry, bo miała rację

– Zrobiłeś sobie dziecko, a obowiązki to chciałbyś przerzucić na mnie?!

W tym samym momencie zobaczyłam mamę w drzwiach. Nic nie powiedziała, ale chyba miała w oczach łzy. Tata milczał, ale wieczorem Anielka, nawet nie wiedziałam, że wszystko słyszała, zrugała mnie od ostatnich. I chociaż byłam najstarsza, nie odezwałam się słowem.

– Przepraszam – mruknęłam, kiedy po długiej tyradzie wreszcie zamilkła.

– To nie mnie powinnaś przepraszać, tylko rodziców – usłyszałam w odpowiedzi. – Zrobiłaś się okropna dla wszystkich. I dlaczego? Dlatego, że mama jest w ciąży? Chyba przesadzasz, moja droga. Jesteś zła, bo będziemy miały brata?

– Albo kolejną siostrę – dodałam.

Spojrzałyśmy na siebie i obie naraz wybuchłyśmy śmiechem.

– Albo siostrę – przytaknęła Anielka. – Ale nie mów tego tacie, załamie się, biedaczek – dodała po chwili.

Następnego dnia przeprosiłam mamę. I ojca też przeprosiłam. Jakoś tak cała złość ze mnie spłynęła. Byłam wdzięczna Anieli za tę rozmowę, a właściwie za to, że po prostu na mnie nakrzyczała. Wyszło na to, że jest młodsza, ale chyba mądrzejsza.

Właściwie, o co się tak rzucałam, że będzie nas więcej? Byłam głupia. Będziemy mieć… brata? Do tego podchodziłam jak do wielkiej niewiadomej. Jakoś nie wierzyłam w tego chłopca w naszej rodzinie, nie pasowałby. Kiedy mama wróciła z USG, na którym można już było stwierdzić płeć dziecka, obsiadłyśmy ją wszystkie jak kurczęta kwokę.

– No, mamo, no, powiedz – prosiłyśmy.

Mama roześmiała się.

– Dajcie mi odetchnąć… Nic wam nie powiem, bo nic nie wiem.

– Jak to nie wiesz? Nie było widać? Przyznaj się, mamo, oszukujesz. To kiedy będziesz wiedziała? – przekrzykiwałyśmy się.

Nie zdradzili nam płci dziecka

– Nie oszukuję, dziewczyny. Naprawdę nic nie wiem. Ustaliliśmy z tatą, że nie chcemy wiedzieć. Chcemy mieć niespodziankę.

– Eee – skrzywiła się niezadowolona Anielka. – Ja chciałabym wiedzieć, czy będę miała tego brata, czy nie.

– Dowiesz się w swoim czasie.

– Eeee, w swoim czasie. To jeszcze długo tego czasu.

Nie mam pojęcia, czy mama wtedy mówiła prawdę, czy nie. W każdym razie do końca ciąży ani ona, ani tata nie zdradzili nam płci dziecka. Szukałam oznak zawodu na twarzy taty, mamy zresztą również, ale mniej. Sądziłam, że wtedy domyśliłabym się wszystkiego. Nic jednak nie było widać, a przynajmniej ja nie potrafiłam się dopatrzeć.

Dwa miesiące przed porodem mama musiała już leżeć w szpitalu. Nie było łatwo, nasza mamusia była opoką naszej rodzinki. Tata bardzo się martwił. I my wszystkie zresztą również. Agnieszka bardzo za nią tęskniła, a my z Anielą miałyśmy dużo dodatkowych obowiązków. Aż w końcu pewnego poranka tata stanął w drzwiach kuchni z uśmiechniętą twarzą. Mamy brata – pomyślałam.

– Macie siostrę, dziewczyny – usłyszałam radosny głos taty.

– Siostrę? – zapytałyśmy chórem.

W głosie Anielki natychmiast odczytałam wielki zawód.

– Tak, czwarta dziewczyna – przytaknął tata dumnym głosem.

– Czwarta? – szepnęła pytająco i zarazem niedowierzająco Anielka.

– A tak! – potwierdził tata.

– A… ale jak to? Ty nie jesteś zmartwiony? – nie wytrzymałam, a w tym samym momencie młodsza siostra kopnęła mnie pod stołem.

– Jestem szczęśliwy – roześmiał się tata. – Mam cztery wspaniałe, piękne, mądre i zdrowe córki! Jak mógłbym być zmartwiony?

– Musimy jej wybrać imię – odezwała się cichutko Anielka.

– Na A – dodała Agnieszka.

Dzisiaj mała Majka ma już 3 lata

I tu okazało się raptem, że koniec z imionami na A. Mama zadecydowała, że najmłodsza córka będzie miała na imię Maja. Mimo że protestowałyśmy głośno, że co z drużyną A, że mała będzie miała żal, bo tylko jedna nie będzie na A, rodzice nie ustąpili. Twierdzili, że to będzie kropka po drużynie A, znak, że więcej dzieci nie będzie, i koniec.

Dzisiaj mała Majka ma już trzy lata. Od samego urodzenia jest zupełnie inna niż my. Nie cierpi sukienek, nie daje się w nie ubierać, woli bawić się z chłopcami. I nie lalkami, a samochodami. Nawet spinek nie da sobie wpiąć we włosy, nie lubi kucyków.

Tak uparcie ściąga wszystkie gumki i spinki, że mama musiała ściąć jej włoski na krótko. Wygląda jak chłopczyk i jest ulubienicą naszego taty. Oczywiście wszystkie trzy twierdzimy, że powodem jest jej imię, niezaczynające się na A. Ale kochamy ją tak samo mocno.

Czytaj także:
„Wiedziałam, że szef jest humorzasty, ale teraz przeciągał strunę. Chciałam mu pomóc, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam”
„Dbałam o ukochanego dziadka do ostatniego tchnienia. Zbierałam szczękę z podłogi, gdy na testamencie widniała... jego córka”
„To niesprawiedliwe. Siostra wymienia facetów jak rękawiczki i 3 raz wychodzi za mąż, a ja dalej sama. Taki los starej panny”

Redakcja poleca

REKLAMA