„Byłam wpatrzona w teściową, a wstydziłam się własnej matki. Okazało się, że, to matce mojego męża słoma z butów wystaje”

Zażenowana kobieta fot. iStock by GettyImages, nicoletaionescu
„Wstyd mi, jak bardzo nie doceniałam swoich rodziców, a zachwycałam się rodziną męża. Może i są wykształceni i dorobili się kokosów, ale pojęcia o życiu nie mają za grosz”.
/ 04.09.2023 22:00
Zażenowana kobieta fot. iStock by GettyImages, nicoletaionescu

Kiedy poznałam Roberta, wiedziałam, że pochodzi z dość zamożnej, inteligenckiej rodziny. To było zupełnie inne środowisko niż to, w którym ja się wychowałam. Jego ojciec otrzymał właśnie stanowisko dyrektora w prywatnej firmie, mama miała skończone wyższe studia i pracowała jako kierownik administracyjny w gazowni. W ich domu bywali prawnicy, lekarze, a nawet pewien znany redaktor.

Tymczasem moja mama skończyła wprawdzie liceum, ale nie poszła na studia. Od razu po maturze zatrudniła się w urzędzie i tam pracuje do dziś. Tata był po technikum mechanicznym, nie miał matury. Ot, zwykli, szarzy ludzie. Równie mało interesujący, jak ich znajomi i dalsza rodzina.

Kiedy poznałam swoją teściową, wydała mi się za to fascynującą kobietą. Pierwsze, co sobie pomyślałam, to to, że chciałabym w jej wieku tak wyglądać. Była zadbana i zawsze modnie ubrana – oko zrobione, włosy ufarbowane na jasny, twarzowy kolor, spódnica odsłaniająca naprawdę niezłe nogi, wysokie obcasy.

Jakże się różniła od mojej mamy, która nigdy nie przywiązywała większej wagi do stroju! Zawsze biegała w wygodnych butach i bezkształtnych swetrach. Fryzurę zwykle miała w nieładzie, a umalowaną widziałam ją kilka razy w życiu.

– E tam, mam alergię na te wszystkie kosmetyki. Oczy mi od nich łzawią – wzruszała ramionami, kiedy usiłowałam namówić ją na to, aby chociaż raz zrobiła sobie makijaż.

Dałam sobie spokój, ale w sumie żałowałam, że moja mama nie podkreśla swojej kobiecości. Przecież była naprawdę ładna, gdyby tylko chciała nieco o siebie zadbać…

Teściowa zaś, mimo przekroczonej pięćdziesiątki, mogła się jeszcze podobać. Takie jak ona określa się mianem „kobiet z klasą”. Dlatego przed ślubem zdałam się w dużej mierze na nią, jeśli chodzi o wybór sukienki.

Czy uda połączyć się nasze światy?

Moja mama czuła się nieco zawiedziona, że nie pytałam jej o zdanie. Chciała towarzyszyć mi w przymiarkach, ale… cóż, mama Roberta ma dużo lepszy gust. Tak bardzo chciałam pasować do niej i jej znajomych!

Im bliżej było wesela, z tym większym niepokojem myślałam o tym, jak to będzie, gdy nasze dwie rodziny się spotkają. Czy te dwa światy zdołają się jakoś połączyć?

Na wszelki wypadek sama wybrałam mojej mamie sukienkę i nakłoniłam ją, aby kupiła sobie eleganckie pantofle na  słupku, chociaż narzekała, że obcas jest dla niej za wysoki i nie wie, czy wytrzyma w takich butach cały dzień. Zapowiedziałam jej, że tym razem musi zrobić makijaż.

– Przecież są kosmetyki antyalergiczne! – tłumaczyłam.

Z pokorą poddała się moim zaleceniom, chociaż widziałam, że nie do końca jej to wszystko pasuje.
„Trudno – myślałam. – Gdy już wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one!”. Przecież widziałam kreację teściowej, byłam pewna, że przed ślubem pójdzie do fryzjera i manikiurzystki. Nie chciałam, by moja mama wyglądała przy niej jak czupiradło.

Do końca miałam wiele obaw, ale na szczęście wszystko się udało. Moi rodzice stanęli na wysokości zadania i  wesele obyło się bez gaf.

Powiem szczerze: zaszokowała mnie

W kilka miesięcy po ślubie pojechaliśmy z moim mężem na niedzielny obiad do teściów. W przedpokoju na szafce zauważyłam rzucony list.

Znałam tę kopertę, wiedziałam, że to zaproszenie dla kobiet na darmową cytologię w ramach programu zapobiegania rakowi szyjki macicy. Moja mama i ja dostałyśmy takie samo.

Podczas zmywania po obiedzie zagadnęłam więc teściową o to, czy się wybiera. Spojrzała wtedy na mnie takim wzrokiem, że aż zamarłam. „Czyżbym popełniła jakiś nietakt, pytając ją o coś tak intymnego?” – przebiegło mi przez głowę.

Spiekłam raka i już chciałam jakoś z tego wybrnąć, bo może faktycznie nie powinnam się interesować, czy weźmie udział w programie dla zwyczajnych kobiet. Ona, pani kierownik i znajoma kilku lekarzy. „Pewnie ma swojego ginekologa, który dba o wszystkie badania. Pewnie nawet prywatnego” – pomyślałam.
Tymczasem teściowa wypaliła:

– Ja nie muszę chodzić na tego typu badania, bo od lat mam jednego partnera! A poza tym dziesięć lat temu robiłam cytologię i wszystko było w porządku. Jestem zdrowa!

– Słucham?! – zatkało mnie.

„Jak to? Co ma jeden partner do badania cytologicznego?! Przecież tu chodzi o zapobieganie rakowi szyjki macicy… Czy mojej teściowej przypadkiem nie pomyliło się to z testami na HIV? – wiele myśli przebiegało mi przez głowę. – Dziesięć lat temu… mój Boże! Ja robię cytologię co najmniej raz w roku, mama mnie tego nauczyła!”.

Akurat niedawno czytałam artykuł o tym, że Polki badają się zbyt rzadko albo nawet wcale. I dlatego w naszym kraju codziennie dziesięć kobiet dowiaduje się, że ma raka szyjki macicy, a pięć z nich na niego umiera.

Tymczasem w krajach skandynawskich, gdzie kobiety badają się regularnie, ten typ raka przestał występować!

Do tej pory dałabym sobie rękę uciąć, że moja teściowa należy do grona kobiet świadomych, które badają się regularnie. A tutaj taka niemiła niespodzianka. Byłam w szoku.

Dlaczego on w ogóle zaczął taki temat?

– No nie wiem… My z mamą chodzimy na takie badania – bąknęłam.

Teściowa znowu posłała mi dziwne spojrzenie. Do końca zmywania i wycierania naczyń rozmowa jakoś nam się nie kleiła, a wieczorem w domu…

– Słuchaj, o czym tak konferowałaś z moją mamą w kuchni? – zapytał mnie niespodziewanie mój mąż.

– Ja? A tak jakoś… Nie pamiętam… O wszystkim i o niczym, jak zwykle.

Do głowy mi nie przyszło, że Robertowi może chodzić o cytologię.

– A właściwie, dlaczego pytasz? – zainteresowałam się i w tym momencie Robert mocno się zmieszał.

– A nic ważnego…

Znam mojego męża i wiem dokładnie, kiedy coś kręci. Nie spodobała mi się jego mina i to, że uciekł wzrokiem.

– Powiedz mi szczerze! – zażądałam. – Przecież obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieli przed sobą tajemnic.
– A ty na pewno nie masz żadnej tajemnicy przede mną? – mój mąż nagle przeszedł do całkiem niezrozumiałego dla mnie ataku.

Przez chwilę gapiłam się na niego w milczeniu. Nic nie rozumiałam.

– O co ci chodzi? – spytałam.
– No bo… W sumie przed ślubem nie rozmawialiśmy na ten temat, ale… ilu przede mną miałaś partnerów? – wypalił wreszcie.

– Ależ… – rozmowa schodziła na zdecydowanie dziwne tory.

Nie chciałam awantur, ale nie podobał mi się ton Roberta.

– Możesz powiedzieć wprost, o co chodzi? I co ma do tego twoja mama? – starałam się zachować spokój.

– No, bo mama mi zasugerowała… powiedziała… – zaczął się plątać mój mąż, aż w końcu wyrzucił to z siebie: – powiedziała, że powinienem mieć cię na oku, bo ty sobie robisz regularnie jakieś badania ginekologiczne…

– Chyba żartujesz! – wypaliłam czerwona z oburzenia. – Robert, rozmawiałam z twoją mamą o cytologii!

– No tak, właśnie to badanie wymieniła – przyznał mój mąż.

Nie wiesz, co to jest cytologia?! To masz i czytaj! – wściekła podałam mężowi gazetę z artykułem na ten temat.

„A potem mnie przeproś!” – dodałam w myślach, gdy mój mąż posłusznie zagłębił się w lekturze. I w miarę, jak zbliżał się do końca, robił się coraz bardziej czerwony. Chyba wreszcie zaczynał rozumieć…

– Kurczę, nie wiedziałem… – mruknął.

– Wiesz, nie mówiłam ci, ale podczas rozmowy z twoją mamą byłam w prawdziwym szoku – westchnęłam. – Ona w ogóle nie robi sobie badań. Twierdzi, że nie musi, bo ma jednego partnera… – powtórzyłam mu słowo w słowo to, co powiedziała mi teściowa.

Robert odchrząknął.

– W sumie nie powinienem chyba interesować się tym, co robi moja mama u ginekologa… – powiedział.

– Ktoś musi! Jesteś jej synem! – powiedziałam. – To ważna sprawa, a traf chciał, że nie masz siostry.

– Ale mam ciebie… Kobieta kobiecie chyba lepiej wyjaśni – bronił się.

Tak, już to widzę. Moja pierwsza i jedyna rozmowa z teściową o cytologii skończyła się tym, że napuściła na mnie mojego własnego męża, aby sprawdził, czy nie jestem puszczalska.
Robert musiał zobaczyć w moich oczach złość i domyśleć się, co mi chodzi po głowie, bo dodał błagalnie.

– Madziu, proszę…

Cóż, spróbuję jakoś przemeblować mojej teściowej w głowie. Może z pomocą mojej mamy? Może i nie ma skończonych studiów ani kierowniczego stanowiska, może też wizualnie nie jest tak bardzo zadbana jak teściowa, ale za to dba o swoje zdrowie, a to chyba ważniejsze! No i nauczyła mnie, że należy regularnie wykonywać badania profilaktyczne. Dotarło do mnie, jak bardzo powinnam jej być wdzięczna.

„Może zacznę od tego, że dam teściowej do przeczytania ten artykuł?” – pomyślałam optymistycznie, a potem zadzwoniłam do swojej mamy.

– Nawet nie masz pojęcia, jak cię kocham. Jesteś wspaniała! – powiedziałam jej po raz pierwszy od lat.

Czytaj także:
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”
„Muszę się pozbyć teściowej, bo jest ważniejsza niż ja i dzieci. My żyjemy w chorym trójkącie”
„Dla teściowej byłam jak poprute gacie. Tylko czekała, aż jej syn mnie zostawi. Gdy zachorowała, stałam się jej przyjaciółką”

Redakcja poleca

REKLAMA