„Dla teściowej byłam jak poprute gacie. Tylko czekała, aż jej syn mnie zostawi. Gdy zachorowała, stałam się jej przyjaciółką”

Małżeństwo i teściowa fot. iStock by GettyImages, Motortion
„Zawsze byłam ta najgorsza. Wybrakowana. Nie dość dobra. A już na pewno nie dla jej idealnego synusia. Robert oczywiście nie wiedział, co w tej sytuacji zrobić, a ja tylko starałam się nie wyjść z siebie. Aż tu teściową zmogło na całe dwa tygodnie i nagle okazało się, że wcale nie jestem taka zła”.
/ 31.08.2023 09:00
Małżeństwo i teściowa fot. iStock by GettyImages, Motortion

Robert był moim ideałem. Przystojny, szarmancki, szczery i bardzo cierpliwy. Zakochałam się w nim bez pamięci. On zresztą szybko zaczął myśleć o wspólnym życiu, zwłaszcza że dopiero co kupił mieszkanie w nowym budownictwie. Był na tyle uroczy, że pozwolił mi samodzielnie zaaranżować poszczególne pomieszczenia. Mówił, że on nie ma do tego głowy. No i wtedy w nasze życie wkroczyła jego matka.

Pani Irena coś do mnie miała. Nie potrafiłam logicznie wyjaśnić, dlaczego tak się uwzięła, ale krytykowała każdą moją decyzję związaną z wystrojem mieszkania. Któregoś dnia zastałam ją z Robertem w naszej świeżo wyremontowanej kuchni. Moja przyszła teściowa rozglądała się na wszystkie strony, krzywiąc się i marszcząc brwi.

‒ Robert, ty na pewno wiesz, co robisz? ‒ zapytała wyraźnie niezadowolona. ‒ Ta dziewczyna kompletnie nie ma gustu. Widziałeś te ohydne płytki? Ona ci wszystko tu zepsuje!

Zachłysnęłam się wtedy powietrzem, nie wiedząc, jak zareagować.

‒ Przesadzasz, mamo ‒ ubiegł mnie Robert, jak na mój gust trochę zbyt niefrasobliwie. ‒ Mnie się podoba. A wiesz przecież, że ja zupełnie nie mam głowy do takich rzeczy.

‒ To trzeba było mnie poprosić! ‒ żachnęła się. ‒ Ja bym ci wszystko urządziła!

‒ Nie pomyślałem ‒ przyznał, a ja prawie się zakrztusiłam. ‒ Może rzeczywiście mogłyście to zaplanować we dwie…

Jego matka wytrzeszczyła oczy.

‒ Ja z nią?! ‒ Spojrzała na mnie jak na coś wyjątkowo obrzydliwego. ‒ No chyba żartujesz. Ale jak sobie chcesz. Niech psuje to piękne mieszkanie dalej.

Robert przekonywał, że z czasem jej przejdzie

To oczywiście nie była odosobniona sytuacja. Co rusz słyszałam, że robię coś nie tak. A to wybrałam najgorsze z możliwych paneli, a to zrobiłam ze słonecznego salonu kryptę, bo kazałam go pomalować na szaro, a to sięgałam po tak niepraktyczne rozwiązania, jak długie wiszące lampy, o które mogli zawadzić wyżsi mężczyźni.

Nie pomagały tłumaczenia, że Robert ma nieco ponad metr siedemdziesiąt, a żadnymi super wysokimi facetami się nie trzyma. Robiłam wszystko bez pomyślunku i już.

Kiedy pożaliłam się Robertowi, że dłużej tych docinków nie zniosę, tylko się uśmiechnął.

‒ Mama już taka jest ‒ stwierdził. ‒ Nigdy nie ufała obcym… to znaczy tym nowo poznanym znajomym. Jak cię lepiej pozna, na pewno jej przejdzie. ‒ Wyszczerzył zęby. ‒ Zresztą, niedługo zostaniesz moją żoną. Wtedy będzie musiała odpuścić.

Po ślubie było jeszcze gorzej

Łudziłam się, że Robert ma rację (w końcu lepiej znał swoją matkę), a tymczasem po ślubie pani Irena nie tylko nie odpuściła, ale i podwoiła wysiłki, żeby mnie wdeptać w ziemię. Jej zdaniem, na przykład, w ogóle nie potrafiłam się wywiązywać z domowych obowiązków. Śmieci segregowałam nie tak, jak trzeba, warzywa na sałatki i do zup kroiłam stanowczo za grubo (przecież można się nimi było zadławić i to na pewno był zamach na nią!), a koszule prasowałam zbyt niedbale. W dodatku zdecydowanie za dużo czasu spędzałam przed komputerem.

‒ Czy ty nie możesz jej czegoś powiedzieć? ‒ nie wytrzymałam któregoś dnia po wizycie teściowej. ‒ Naprawdę muszę tego wysłuchiwać?

‒ Oj, ona tylko chce pomóc ‒ tłumaczył Robert i, o zgrozo, chyba naprawdę w to wierzył. ‒ Nie robi tego złośliwie, no ale ma skłonności do marudzenia. Przyzwyczaisz się.

‒ No nie wiem ‒ mruknęłam z powątpiewaniem.

‒ Na pewno ‒ rzucił uspokajająco i objął mnie ramieniem.

Wtedy jeszcze postanowiłam mu zaufać.

Obiecałam sobie, że moja noga więcej tam nie postanie

Moje samozaparcie wyczerpało się przy kolejnym obiadku u teściowej.
‒ Dziwię ci się, Robert, że ty jej jeszcze nie ustawiłeś do pionu ‒ mruknęła niespodziewanie pani Irena.

Zapatrzyłam się na nią, próbując rozgryźć, co tym razem jej nie pasuje.

‒ Chyba nie rozumiem… ‒ przyznałam.

‒ Już ty dobrze wiesz, o co mi chodzi. ‒ Wycelowała we mnie palcem. ‒ Siedzisz całymi dniami w domu i bąki zbijasz!

‒ Marika ma zdalną pracę… ‒ próbował się wtrącić Robert.

Tak się składało, że rzeczywiście pracowałam zdalnie. Byłam redaktorką jednego z popularnych serwisów internetowych i przygotowywałam artykuły na zamówienie.

‒ Pracę! ‒ prychnęła teściowa. ‒ Tylko brzdęka w tę swoją klawiaturę i pisze jakieś marne wypociny, których pewnie nikt nie czyta!

‒ Dość! ‒ Z trzaskiem odłożyłam sztućce na talerz z niedojedzonym obiadem. ‒ Nie będę przebywać pod jednym dachem z kimś, kto mnie obraża. I tak za długo już wytrzymywałam! Jeśli kiedyś dojrzejesz do poważnej rozmowy, zadzwoń.

Miała grypę

Po moim wybuchu oboje z mężem wyszliśmy. Co prawda w domu pokłóciliśmy się o całą sytuację, ale się nie ugięłam. Nie zamierzałam więcej widywać się z teściową i zapowiedziałam Robertowi, że ma ją zapraszać pod moją nieobecność. Albo uprzedzić wcześniej o swoich planach, to sama wyjdę.

Z początku strasznie narzekał, marudził, że wymyślam i stawiam go w niewygodnym położeniu, ale ostatecznie uległ.

Odkąd zerwałam kontakt z teściową, żyło mi się znacznie lepiej. Nie było tylu stresów, myśli nie zaprzątały mi jej uszczypliwe komentarze ani rozważania, czy w żadnym z nich nie ukryło się ziarno prawdy. Nigdy nie byłam szczególnie pewna siebie, a w towarzystwie mojej uroczej teściowej ta pewność siebie w ogóle zmarła śmiercią tragiczną. Wreszcie więc mogłam odetchnąć, poczuć się ważna i niezależna.

Któregoś dnia, gdy pracowałam nad kolejnym artykułem, zadzwonił mój telefon. Zdziwiłam się, gdy na wyświetlaczu zobaczyłam imię teściowej.

‒ Słucham? ‒ zapytałam ostrożnie, odbierając komórkę. Ta kobieta nigdy dotąd nie zadzwoniła do mnie z własnej nieprzymuszonej woli.

‒ Mariko, przeszkadzam? ‒ Głos teściowej wydawał się dziwnie przytłumiony.

‒ Nie bardzo ‒ mruknęłam. ‒ A o co chodzi? Coś się stało?

‒ Trochę… gorzej się poczułam. ‒ Kichnęła. ‒ To chyba jakieś przeziębienie. Dzwoniłam do Roberta, no ale jest na jakiejś konferencji. Czy… ‒ Zawahała się. ‒ Czy mogłabyś podjechać do apteki i podrzucić mi jakieś leki? Coś od bólu głowy, kataru i coś na gorączkę.

Przez moment nic nie mówiłam. Właściwie kusiło mnie, żeby ją zostawić samej sobie. Przez myśl przeszło mi, że przesadza jak zwykle i dostała tylko kataru. Mogła pewnie sama wyjść do tej apteki, tylko jej się nie chciało.

‒ Rozumiem ‒ odezwała się pierwsza. ‒ Nie będę w takim razie…

‒ Będę za dwadzieścia minut ‒ przerwałam jej, mając nadzieję, że nie będę żałować tej decyzji.

Tak zakopałyśmy wojenny topór

Teściowa nie przesadzała. Kiedy przyjechałam, ledwie zwlekła się z łóżka. Jak się okazało, miała grypę, z którą jej organizm średnio sobie radził. Namówiłam ją na wizytę u lekarza i wraz z nią odwiedziłam przychodnię. Obiecałam też, że będę jej codziennie przynosić obiady, żeby nie musiała gotować.

Chociaż nigdy wcześniej nie pokazała mi się z dobrej strony, zrobiło mi się jej trochę żal. Ja miałam znajomych, przyjaciół, męża – słowem, cały tłum ludzi, na których mogłam polegać w razie potrzeby.

Ona mogła zadzwonić tylko do syna, który siedział w pracy i nie miał szans jej od razu pomóc. Pomijając już fakt, że Robert zawsze był kiepski w takie rzeczy i strasznie się irytował, gdy miał zapewniać komuś opiekę, bo bał się, że coś zrobi źle.

Te dwa tygodnie kuracji mocno nas zbliżyły. Teściowa nagle zapomniała, że jestem jej wrogiem numer jeden i zaczęła mnie traktować jak człowieka. Choć trudno mi było w to uwierzyć, miałyśmy ze sobą sporo wspólnego. Obie lubiłyśmy czytać kryminały, oglądać thrillery psychologiczne i rozwiązywać krzyżówki. Dzięki temu odkryciu, mogłam właściwie organizować nam te chwile, w których ją odwiedzałam.

Kiedy teściowa wyzdrowiała, nic jej się nie odwidziało. W końcu wyznała mi, że zostałam jej najlepszą, bo jedyną przyjaciółką, co nawet trochę mi schlebiało. Robert z kolei nie rozumiał, co się między nami zadziało, ale bardzo się cieszył, że ten konflikt wreszcie się zakończył. I to bez jego udziału.

Czytaj także:
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”
„Kaczka zasra całe podwórko, a teściowa całe życie. Tak usłyszałam od synowej. Ja tylko chcę dobrze dla nich”
„Teść całe życie działał pod przykrywką. Gdy teściowa zmarła, pokazał oblicze babiarza. Biuściasta blondyna mi świadkiem”
 

Redakcja poleca

REKLAMA