„Byłam ślepa na romanse męża, najważniejsze, że miał kasę. Gdy zmienił mnie na młodszą, musiałam szukać nowego sponsora”

zamyślona ruda kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Gdy na firmowym przyjęciu zauważyłam, że jest mną zafascynowany, zaczęłam go uwodzić. Niewiele czasu upłynęło, kiedy zakończył rozmowę z szefem biura i skierował się w moją stronę. Moje rude włosy przykuwały jego uwagę, a jasna cera przyciągała jego spojrzenie”.
/ 03.01.2024 20:30
zamyślona ruda kobieta fot. Getty Images, Westend61

Kiedy ja miałam 45 lat, a mój małżonek 53, opuścił mnie dla kobiety młodszej. Pracowała dla niego jako sekretarka przez dwa lata. Nie mogę powiedzieć, że ta sytuacja mnie szczególnie zaskoczyła czy też przeraziła. Tadeusz zawsze miał słabość do płci przeciwnej.

Wolałam nie wiedzieć o wszystkim

Zdarzało się, że w momentach szczerego spojrzenia na siebie, przyznawałam, iż zdrada była stałym elementem naszego związku. Mimo to, wybierałam niewiedzę i ślepotę. Julia, ta młoda, dwudziestopięcioletnia sekretarka, zaszła z nim w ciążę. Nie czułam jednak wobec niej urazy, ponieważ sama tak postąpiłam dwie dekady temu.

Tadeusz zawsze przyciągał kobiety, dzięki swojej urodzie porównywalnej do Roberta Redforda, elokwencji, pewności siebie i uroku. Miał też talent do biznesu, co sprawiało, że nigdy nie brakowało mu pieniędzy. Kiedy udało mi się go zdobyć, czułam się dumna, niczym paw, na którym skupiały się zazdrośne spojrzenia przyjaciółek.

Czy przez następne dwie dekady byłam ze swoim mężem szczęśliwa, nie licząc jego licznych zdrad? To pytanie nigdy nie przeszło mi przez myśl. Byłam jego małżonką – atrakcyjną, zadbaną, wytwornie ubraną kobietą, która wychowała jego syna. Gdy nasz Tomek rozpoczął naukę w szkole średniej, postanowiłam znaleźć sobie zatrudnienie, aby nie siedzieć w domu i nie denerwować się, że mój mąż znowu wraca do domu o świcie, pachnąc damskimi perfumami. Skorzystałam z mądrej rady mojej matki i zbudowałam swoje własne życie.

Kiedy Tadeusz oznajmił mi, że to koniec naszej relacji i niebawem dostanę dokumenty rozwodowe, poczułam przypływ gniewu. Przede wszystkim, wciąż do niego odczuwałam pociąg, mimo upływu lat pozostawał najbardziej atrakcyjnym mężczyzną, którego znałam, a nawet bardziej mnie pociągał niż dawniej, ponieważ stał się dojrzalszy i nabrał osobowości. Był w perfekcyjnej kondycji, nie miał nadmiaru tłuszczu, o co dbał szczególnie. Poza tym, zdawałam sobie sprawę, że moje komfortowe życie właśnie się skończyło.

Nie miałam pieniędzy na luksusy

Dwadzieścia lat temu, jeszcze przed naszym ślubem, Tadeusz jasno zadeklarował, że bierze ze mną ślub, ponieważ jestem matką jego dziecka. Choć nie zdecydował się podzielić ze mną swoimi finansami – podpisaliśmy umowę o rozdzielności majątkowej. Nie miałam innego wyjścia. Po rozwodzie zachował się w cywilizowany sposób i bez konieczności prowadzenia sądowych batalii zakupił dla mnie dwupokojową nieruchomość w sześciokondygnacyjnym budynku na nowoczesnym, atrakcyjnym osiedlu.

Otrzymałam dodatkowo pewną kwotę pieniężną, rodzaj odprawy, jak to określiła Malwina, moja koleżanka z pracy. To wystarczyło na skromne wyposażenie mieszkania i zaspokojenie podstawowych potrzeb.

– Droga – zwróciła się do mnie Malwina, kiedy zerknęła na moje zakupy – musisz przemyśleć swoje rozumienie „podstawowych potrzeb”, bo za miesiąc będziesz zmuszona korzystać z pożyczek, albo poszukać kolejnego darczyńcy.

– Nie miałam darczyńcy, lecz męża – wyjaśniłam, choć niezbyt przekonująco.

Malwina, od początku naszej przyjaźni, nieustannie próbowała przekazać mi, że w rzeczywistości nie jestem żoną, ale legalną kochanką” i że nie zdaję sobie sprawy, czym jest prawdziwe małżeństwo. Moją odpowiedzią było to, że jeżeli prawdziwe małżeństwo ma polegać na tym, że mąż sporadycznie wynosi śmieci, a w pozostałym czasie po powrocie z pracy tylko gra na konsoli, nie martwi się brakiem pieniędzy na raty kredytu, jak to miało miejsce u niej, to ja wolę swoje. Nie rozumiesz w ogóle istoty relacji– lamentowała. Była to przedziwna rozmowa i przepychanki słowne.

Malwina miała pewną rację, mówiąc, że muszę zmodyfikować moje nastawienie do finansów oraz do rzeczy, które są mi niezbędne. Zrozumienie tego zajęło mi sześć miesięcy. Kolejne sześć miesięcy poświęciłam na spłatę zobowiązań, które wcześniej zaciągnęłam u znajomych. Wówczas doszłam do wniosku, że moja rację również w drugiej kwestii: potrzebny mi był partner. Samotne życie, z jednym źródłem dochodu, nie było dla mnie odpowiednie.

Musiałam znaleźć bogatego faceta

Rozpoczęłam poszukiwania idealnego mężczyzny. Naturalnie, powinien być atrakcyjny i majętny. Mniej więcej rok po moim rozwodzie, w biurze adwokackim, gdzie pełniłam obowiązki księgowej, miała miejsce uroczystość na cześć dwudziestej piątej rocznicy powstania biura.

– Widzę, że adwokat R. nie może oderwać od twojego dekoltu wzroku. Zdziwiłabym się, gdyby tam nie zgubił swojego oka – stwierdziła Malwina, udając, że jest pochłonięta jedzeniem sałatki z ośmiornic. – Wydaje się być dobrym kandydatem na męża. To poważny mężczyzna, który owdowiał i jest starszym partnerem w kancelarii prawnej, posiada więc sporo pieniędzy.

Spojrzałam na R. Było jasne, że mu się podobam, już niemalże kilkukrotnie podejmował nieśmiałe próby nawiązania większego kontaktu, lecz ignorowałam je, zakładając, że nie rozumiem jego intencji. I nie chodziło o to, że przekroczył sześćdziesiątkę. Po prostu, R. nie był przystojnym mężczyzną.

– Absolutnie nie – zaprzeczyła Malwina. – Wygląda normalnie i jak na mężczyznę w jego wieku, jest w dobrej formie. 

– Jest raczej niski – zaczęłam wymieniać jego cechy. – Kiedy założę buty na obcasie, będę z nim na równi. Zauważalnie łysieje. Z pewnością ma przynajmniej piętnaście kilogramów za dużo. Gdyby zdjął koszulę, jego biust byłby większy od twojego.

Malwina spojrzała na siebie.

– To nie jest wielki wyczyn – odparła, wzruszając ramionami. – Rena, problem z tobą polega na tym, że Tadeusz zepsuł cię swoją estetyką. Ale takich adonisów jak on naprawdę można policzyć na palcach jednej ręki. Obniż nieco swoje oczekiwania.

Był moim celem

Właśnie wtedy go dostrzegłam. Stał niedaleko drzwi, prowadząc rozmowę z kierownikiem biura. Był elegancko ubrany i wydawał się pewny siebie, a do tego niesamowicie atrakcyjny. Wysoki, z gęstą czupryną i atletyczną posturą.

– Nie muszę nic robić. Kto to jest? – zapytałam Malwinę, wskazując na interesującego mnie mężczyznę.

Moja koleżanka kieruje działem HR, co pozwala jej znać wszystkich pracowników w firmie. Odwróciła się, spojrzała, a następnie zrobiła grymas.

– Unikaj go. Jest takim samym czarującym łotrzykiem, jak Tadeusz. Poprawiłam swój dekolt, potargałam włosy, a na usta nałożyłam błyszczyk.

– Powiedz mi o nim wszystko. Każdy szczegół – zażądałam.

Malwina opisywała go jako dwukrotnego rozwodnika, który nie posiadał potomstwa, gdyż nie cierpiał małych dzieci. Mówiło się, iż finansował swoim partnerkom różne zabiegi. Z zawodu był ekspertem w dziedzinie prawa korporacyjnego, a nasi szefowie poruszyli niebo i ziemię, żeby go przyciągnąć do naszej firmy.

Majętny, bystry i bezlitosny. Na płeć piękną działał niczym chodzący afrodyzjak. Malwina utrzymywała, że mężczyzna ten ma słabość do naturalnych rudych włosów. Z tego powodu byłam pewna, że mam u niego szansę. I dlaczego kieruje w moją stronę te spojrzenia.

Miesiąc po oficjalnym rozstaniu, zainwestowałam znaczną sumę pieniędzy, aby specjalistka od włosów przywróciła moje naturalne odcienie. Był to rudawy kolor, którego Tadeusz nie mógł znieść, dlatego dwie dekady temu zdecydowałam się na zmianę na ciemniejszy odcień.

– Pani nigdy nie powinna była decydować się na zmianę koloru włosów – skomentowała fryzjerka, gdy opuszczałam jej salon.

Sąsiad nie miał na co liczyć

Rzeczywiście, dobrze mi doradziła – blada skóra naprawdę rozświetliła się przy rudych włosach, a ciemne oczy nabrały intensywności. Zdawało mi się, że odmłodniałam o 10 lat. Po wizycie u fryzjera, wróciłam do mieszkania. Nie zdążyłam jeszcze zamknąć drzwi za sobą, kiedy usłyszałam pukanie. Otworzyłam. Na progu stał sąsiad z parteru. Kiedyś mi się przedstawił, ale niestety jego imię nie utkwiło mi w pamięci.

– Witaj, czy coś się wydarzyło? – zapytałam z grzecznością.

Stał nieruchomo, jakby paraliż go ogarnął, tylko bezustannie wpatrywał się we mnie.

– Panie sąsiedzie?

– Tak?

Nagle do mnie dotarło. Był porażony moją nową aparycją.

– Czym mogę panu służyć? Czy coś się stało?

– Pani w tych rudych włosach prezentuje się uroczo – zauważył, po czym jakby doznał otrzeźwienia. – Ale to nie zmienia sytuacji, że pani znów zalewa moje mieszkanie.

Z westchnieniem pobiegłam do łazienki. Znowu! Tydzień po przeprowadzce pierwszy raz zdarzyło mi się zalać sąsiada. Szybko zorientował się, że woda przecieka z mojego brodzika prysznicowego, zamknął dopływ wody i kazał wezwać specjalistę. Następny przeciek był prawdziwą katastrofą, ponieważ nie miałam środków na usługi fachowca. Wtedy dopiero zaczynałam odnajdywać się w moim nowym życiu.

– To nie jest kwestia łazienki – powiedział, zatrzymując mnie na środku korytarza. – To kuchnia.

Jeszcze gorzej! Mój sąsiad wszedł do kuchni i doszedł do wniosku, że to zmywarka.

Naprawdę nie ma pani szczęścia – oznajmił. – Wszystko jest nowe, wciąż na gwarancji, a ciągle pojawiają się jakieś kłopoty.

– Czy jest możliwość, żeby pan ją wyłączył, aby nie przeciekała? – zapytałam z rezygnacją.

– Oczywiście, ale wtedy nie będzie pani mogła z niej korzystać.

– Nic na to nie poradzę. Nie posiadam teraz pieniędzy na jej naprawę – odparłam, wzruszając ramionami.

Nie spełniał moich oczekiwań

Mężczyzna uważnie spojrzał na mnie, a dokładniej rzecz biorąc, zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.

– Zajmę się naprawą – zaproponował niespodziewanie. – Za smaczne jedzenie.

– Myśli pan, że potrafię gotować? – odparłam, śmiejąc się.

Delikatnie się uśmiechnął.

– Zjemy u mnie. Ja będę przygotowywał dania.

Przyjęłam propozycję.

Kiedy teraz patrzę na tę sytuację, widzę, że nie postrzegałam Wiktora (bo tak się nazywa) jako mężczyzny. Zdecydowanie nie był w moim typie. Był ode mnie wyższy jedynie o parę centymetrów, łysiejący na szczycie głowy brunet o okrągłej, sympatycznej twarzy i niebieskich oczach, które łagodnie patrzyły zza okularów. Miał ciało przeciętnego mężczyzny, który dba o siebie, ale bez przesady. Nie był też zbyt majętny. To wszystko odbiegało od mężczyzn, którzy mogli przyciągnąć moją uwagę.

Staliśmy się znajomymi – takimi, którzy witają się w windzie, wymieniają sól i cukier. Mnie co jakiś czas zalewało, a on miał jakby dziury w pamięci i często coś pożyczał, a potem zwracał, dzięki czemu spotykaliśmy się kilka razy w tygodniu. Wiedziałam, że ja mu się podobam, ale potrafiłam tak się prezentować, że nie wpadłoby mu do głowy wyrazić swojego zainteresowania.

Właśnie z tego powodu mogłam twierdzić, że jesteśmy tylko znajomymi, którzy okazjonalnie jadają razem posiłki (u Wiktora), oglądają klasyczne filmy (u mnie), a nawet odwiedzają razem sklepy. Po paru miesiącach zaczęliśmy się na siebie otwierać. Opowiadałam mu o niewierności męża, o tym, że pragnę opieki zamożnego mężczyzny i o tym, że mój syn odsunął się ode mnie, kiedy nie byłam już w stanie wspomóc go finansowo.

Opowiadał o dwuletnim cierpieniu swojej żony, zanim, jak sam to ujął, „miłosierna śmierć” zabrała ją do siebie. Przez cały ten okres troszczył się o nią. Gdy o tym mówił, w jego oczach błyszczały łzy. Wtedy poczułam się zagubiona, nie umiałam odpowiednio zareagować. Faceci, których znam, nigdy nie dawali upustu swoim emocjom.

Również nie potrafiłam sobie wyobrazić, że byliby zdolni na dwuletnie poświęcenie. Do pielęgnacji żony, zmiany pieluch, czuwania przez całą dobę. Wiktor wydał mi się osobą niezwykłąNieznana mi była tego typu męska postawa i nie do końca wiedziałam, jak sobie z nią poradzić. Natomiast miałam jasny obraz, jak postępować z mężczyznami takimi jak Tadeusz czy wspominany mecenas Marek T.

Mocno się rozczarowałam

Na tamtym firmowym bankiecie zauważyłam, że jest mną zaintrygowany, więc przeszłam w tryb uwodzenia. Nie trwało to długo, kiedy przestał rozmawiać z dyrektorem biura i podszedł do mnie. Koktajl, pogawędka, uśmiechy, spojrzenia. Z wielkim zafascynowaniem obserwował moje rudawe włosy, rozkoszując się moją jasną skórą. Nie było dla mnie zaskoczeniem, kiedy kolejnego dnia zaproponował mi kolację w modnej i kosztownej restauracji. Przyjęłam propozycję. Malwina jedynie kiwała głową, ale to wcale nie wpływało na moje samopoczucie.

Po upływie miesiąca, po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na wspólną bliskość w sypialni. Muszę przyznać, że niecierpliwie wyczekiwałam tego momentu. Marek, będący wyjątkowo atrakcyjnym mężczyzną, emanował sexapilem. Powszechnie uchodził za kogoś, kto zna się na rzeczy, przynajmniej takie plotki o nim krążyły. Niestety, doświadczenie z nim okazało się dla mnie prawdziwym zawodem. Mój były mąż, choć dominował w łóżku, tak to mogę określić, nie dorównywał temu, co zaprezentował Marek...

Wydaje mi się, że znany Grey mógłby od niego podłapać kilka tricków. Natomiast Marek mógłby się dowiedzieć od Grey'a, jak sprawić, aby jego dewiacje były dla kobiety przynajmniej nieco przyjemne. Opuszczając jego mieszkanie rankiem, czułam się zniesmaczona i oburzona. I była to dla mnie sytuacja bez wyjścia. Na koniec Marek zasugerował:

– Musisz zdecydować, kiedy zamierzasz się do mnie wprowadzić.

Zerknęłam na urokliwe wnętrze domu, a w sercu odczułam gorzki smak tęsknoty za minionymi latami, kiedy nie musiałam dokonywać wyboru pomiędzy posiłkiem a nową koszulą. A Marek... cóż za atrakcyjny mężczyzna, nawet sam widok jego osoby to czysta przyjemność dla moich oczu. Przystojny, mądry, zamożny. I pragnie mnie utrzymywać. Wszystko pięknie, ale... Nie pożądaj zbyt wiele, bo los może cię opuścić.

Moja matka zawsze podkreślała, że bezpieczeństwo wymaga od nas wyrzeczeń. Takie są realia naszego życia. Wróciłam do domu i zdecydowałam się na długą, ciepłą kąpiel, która przyniosła ulgę mojemu zmęczonemu ciału. Gdy zamknęłam oczy, natychmiast powróciły do mnie wspomnienia z poprzedniej nocy. Pochyliłam się nad krawędzią wanny i zwymiotowałam.

Tak naprawdę, on ma wszystko

Po godzinie do drzwi zadzwonił Wiktor.

– Czy masz może jajka? – zapytał, drapiąc swoją siwą brodę. – Trafiłem na fantastyczny przepis na omlet... Hej, Reniu, co ci się stało? Czy ktoś ci zrobił krzywdę? Twoje usta...

Mam 46 lat i w końcu prawdziwie się zauroczyłam! Spoglądałam na jego przyjemną, pełną gębę i nagle coś we mnie pękło, coś się rozeszło. Przytuliłam się do Wiktora i rozpłakałam. Nigdy wcześniej łzy nie spływały mi po policzkach przy mężczyznach, gdyż największym występkiem byłoby, jeśli zobaczyliby moją twarz spuchniętą od płaczu.

Dodatkowo, oni postrzegają łzy jako symbol niemocy, histerii i braku rozsądku. Żadna kobieta, która ma szacunek do siebie, nie pozwoli na to. Nie z mężczyznami typu Tadeusz czy Marek. Jednak Wiktor to zupełnie inna historia. Wiedziałam, że przy nim mogę płakać bez ograniczeń i nie będzie miał o mnie złego zdania.

– Nie przez próg – wymruczał i przeforsował się do mieszkania w moim towarzystwie.

Usiedliśmy na sofie, Wiktor zaopiekował się mną, obejmując swoim ramieniem. Delikatnie przesuwał palce po moich włosach, pocieszając, kiedy intensywnie płakałam. W końcu zasnęłam. Mój sen był długi, a podczas jego trwania odczuwałam subtelne, czułe pieszczoty męskich palców na moich włosach. Słyszałam ciche wyrazy miłości i tęsknoty.

Głównie jednak, otulała mnie atmosfera całkowitej ochrony i akceptacji. W końcu zapadłam w głęboki sen, nie odczuwałam już niczego ani niczego nie słyszałam. Kilka godzin później zbudziłam się. Moja głowa spoczywała na kolanach Wiktora. Również on przysnął, oparty o oparcie sofy. Jego okulary leżały na pobliskim stoliku.

Spojrzałam na jego twarz, tak dobrze mi znaną, sympatyczną i spokojną, a nagle moje serce zaczęło bić w nieoczekiwany, słodki sposób. Odczułam pragnienie, by przylgnąć do niego, aby on się obudził i uśmiechnął do mnie. I nagle zauważyłam, jak bardzo jest atrakcyjny. Jego okrągła buzia, łysina i zwyczajna, przeciętna sylwetka. Wiedziałam, że pragnę codziennie na niego patrzeć. Kiedy śpi, kiedy się śmieje. Kiedy wyznaje, że mnie kocha.

Oświeciło mnie. Poczułam miłość. Dokładnie w tym momencie, w tej chwili. Pierwszy raz w moim życiu. Gdy mam 46 lat. W końcu doświadczyłam miłości!

Czytaj także:
„W święta nie będzie 5 rodzajów ryb, prezentów za miliony i fałszywych uśmiechów. Koniec z udawaniem i harówką całe dnie”
„Żona mówi, że mam dwie lewe ręce i nic nie umiem zrobić w domu. Mnie to pasuje. Ona wszystko ogarnia, a ja odpoczywam”
„Dla moich dzieci święta to tylko prezenty. Mąż ma mi za złe, że wychowuję materialistów bez szacunku do tradycji”

Redakcja poleca

REKLAMA