Wpatrując się w tańczące na wietrze śnieżynki za szybą, czuję ogarniające mnie poczucie błogości, spokoju i szczęścia. Dokładnie przed rokiem, o tej samej porze dnia, siedziałam tu pogrążona w rozpaczy, nie widząc szans na poprawę losu.
Zdruzgotana zdradą i odejściem męża… Przerażała mnie perspektywa samotnego życia. Rozmyślałam o podjętych przeze mnie niewłaściwych decyzjach i czułam w stosunku do siebie olbrzymie rozczarowanie.
Życie daje nam wybór
Nie da się ukryć – to moja wina i tylko moja, że w przeszłości wybrałam faceta, który nie był dla mnie odpowiedni. Jednak los bywa przewrotny i czasem zsyła nam okazje, by naprawić to, co zepsuliśmy.
Z Pawłem spotkałam się, gdy oboje zaczynaliśmy studia medyczne. Nasz związek rozkwitł, gdy byliśmy na drugim roku. Wspólnie wkuwaliśmy do sesji i nie rozstawaliśmy się, gdy tylko mieliśmy czas dla siebie. Jedynym powodem, dla którego nie wprowadziliśmy się do wspólnego mieszkania, był brak kasy na wynajem jakiegokolwiek mieszkania.
Paweł kwaterował w domu studenckim, podczas gdy ja mieszkałam u rodziców, którzy zresztą bardzo go lubili. Mieli nadzieję, że tuż po ukończeniu nauki, weźmiemy ślub, gdyż widzieli w nim wymarzonego kandydata na małżonka. Szaleńczo we mnie zakochany, wywodzący się z porządnej rodziny, a na dodatek prymus, więc zapewne będzie również znakomitym medykiem. Tymczasem na ostatnim roku studiów zauroczył mnie jeden z asystentów.
Pośród całej masy facetów na czelni Tomek był zdecydowanie tym najbardziej atrakcyjnym. Chyba każda dziewczyna na uczelni miała na jego punkcie małego bzika. Krążyły plotki, że zmienia dziewczyny tak często, jak inni zmieniają skarpetki. I coś w tym pewnie było, bo na każdej imprezie pojawiał się u boku innej panienki. Ale to i tak nie przeszkadzało dziewczynom podrywać go na każdym kroku. Jedna przez drugą usiłowały zwrócić na siebie jego uwagę i zdobyć choć odrobinę jego zainteresowania.
Emocje wzięły górę
Kto wie, jak potoczyłyby się moje losy, gdyby mama mojego faceta poważnie nie zachorowała. Paweł był zmuszony wziąć urlop na uczelni i pojechać w rodzinne strony. Nie należę do osób, które potrafią usiedzieć w miejscu, więc po zajęciach nie zamykałam się w czterech ścianach, czekając na sygnał od mojego chłopaka. Korzystałam z uroków życia studenckiego. W końcu to ostatni rok przed wejściem w dorosłość, pracę i obowiązki. Na jednej z imprez ku mojemu zaskoczeniu, ten przystojniak-asystent zwrócił na mnie uwagę. Na mnie! Wyróżnił mnie z tłumu wszystkich swoich koleżanek!
Kiedy zobaczyłam Tomasza, aż zaparło mi dech w piersiach. Czułam, że inne kobiety są zielone z zazdrości, a to tylko nakręcało mnie do działania. Znalezienie takiego wspaniałego mężczyzny to dopiero wyzwanie! Zaczęło się niewinnie od flirtowania, ale Tomek emanował takim męskim magnetyzmem... Miał parę lat więcej ode mnie i robiło to na mnie wrażenie, jaką pozycję miał na uczelni. Zdawałam sobie sprawę, że nie postępuję fair w stosunku do Pawła, ale emocje wzięły górę i wymknęły się spod kontroli. Straciłam dla Tomasza głowę. I co najlepsze – z wzajemnością!
Sytuacja rozwinęła się w mgnieniu oka
Kiedy Paweł się zjawił, wszystko mu powiedziałam. Miałam wyrzuty sumienia, ponieważ był dla mnie ważny i nie chciałam go zranić. Jeszcze niedawno snuliśmy wspólne marzenia – dom z ogródkiem, dwójka dzieci, pieski, kociaki, akwarium... Był zdruzgotany, ale nawet nie podjął walki. Chyba zdał sobie sprawę, że w starciu z przystojniakiem, u którego mam praktyki, nie ma żadnych szans. Wtedy z jego ust padło mnóstwo gorzkich słów; oskarżył mnie, że wychodzę za mąż dla kariery, bo pewnie zachciało mi się posady na uczelni. Akurat to nie była prawda. Zaprzeczałam, wyjaśniałam, że to wielkie uczucie, ale takie tłumaczenie chyba jeszcze mocniej go zabolało.
Cała moja grupa studencka pojawiła się na ślubie, ale bez Pawła. Kiedy opuszczaliśmy kościół, miałam wrażenie, że dostrzegłam jego samotną sylwetkę w oddali, przy wejściu. Po paru latach wspólni znajomi przekazali mi informację, że niedługo po zakończeniu nauki wyjechał, a następnie zawarł związek małżeński.
Popełniłam błąd
Tomek, mimo że był cenionym lekarzem i nauczycielem akademickim, słynął z tego, że jest kobieciarzem. Słyszałam pogłoski o jego romansach z dziewczynami, które studiowały na jego zajęciach. Marzenia o własnym domu z ogródkiem, gromadce dzieci i zwierzakach takich jak psiaki, kociaki czy akwarium z rybkami pozostały niespełnione. Żyliśmy w niewielkiej kawalerce, którą dostałam w spadku po babci.
Ukończyłam specjalizację w dziedzinie pediatrii i podjęłam pracę w jednej z placówek medycznych. Niestety, dość szybko przekonałam się, że nie będę mogła zostać matką. Ale Tomasz mógł – co udowodnił sobie i jeszcze pewnej kobiecie... Pewnego jesiennego dnia, gdy mój mąż pojechał na sympozjum naukowe, które trwało dwa dni, zostałam w mieszkaniu zupełnie sama. Akurat szykowałam się do porządków, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
– Mam na imię Anna i niedługo zostanę mamą dziecka pani męża – oznajmiła z dumą młoda kobieta, stojąc przede mną z wysoko uniesioną głową i z dumą prezentując swój zaokrąglony brzuch.
Kiedy to usłyszałam, pomyślałam, że to jakiś absurdalny żart, ale okazało się, że ta kobieta nie kłamie. Wykorzystała fakt, że Tomka nie było w domu i przyszła, żeby postawić sprawę jasno. Mówiła dokładnie to, co w takich okolicznościach zazwyczaj kochanki mówią żonom: on kocha tylko ją, a nie mnie, tylko przy niej czuje się naprawdę szczęśliwy, a przecież my jesteśmy w separacji, więc powinnam wreszcie zgodzić się na rozwód, chociażby ze względu na dziecko, które ma się urodzić...
Nie walczyłam o nasze małżeństwo
Poczułam się poniżona, gdy mój mąż, zamiast przeprosić, oświadczył oschle, że i tak nie będę mogła dać mu potomstwa. To był ostatni cios. Zdecydowałam, że rozstanę się z nim z godnością. Nie zdawałam sobie sprawy, jaką cenę będę musiała zapłacić za ten rzekomy spokój... Bezsenność, kołatanie serca, codzienny trud, by móc normalnie funkcjonować w pracy.
Szpital, przychodnia, pusty dom. Niechęć do jakiejkolwiek aktywności. W czasie wakacji nigdzie nie pojechałam, bo zawsze spędzaliśmy je wspólnie, a nie chciałam afiszować się z moją samotnością. Jeszcze gorzej zrobiło się jesienią: dopadła mnie depresja.
Zupełnie niespodziewanie odwiedziła mnie Kasia, moja znajoma z czasów studiów. Skończyła kierunek okulistyczny. Jej mężem został Łukasz, nasz znajomy z tego samego rocznika, który znalazł zatrudnienie w farmaceutyce; doczekali się pary wspaniałych dzieciaków i zarabiali na tyle dobrze, by wieść dostatnie życie.
Każdego roku wybierali się na urlop poza granicami kraju. Tak więc Kasia wparowała do mojego mieszkania jak tornado, namawiając mnie na wspólną wyprawę do Grecji.
– Dołącz do nas i wyjedź na relaksujący urlop po sezonie – rzuciła propozycję. – Przez całe lato zajmowaliśmy się remontem w mieszkaniu, więc zasłużyliśmy sobie na trochę luzu, także od naszych dzieci. Dziadki są już poinformowani, a rezerwacja załatwiona. Byłaś kiedyś na Krecie?
Nie dane mi było tam być, ale perspektywa wyjazdu, nawet w tak fajnym gronie, jakoś mnie nie kręciła. Kaśka jednak zignorowała mój sprzeciw:
– Jestem świetną okulistką i widzę w twoim spojrzeniu objawy depresji. Grecja to kraina pełna słońca i przystojniaków, a to będzie najlepsza terapia!
Daj sobie szansę, dziecino!
Ostatecznie przystałam na tę propozycję, gdyż nie potrafiłam wymyślić żadnych rozsądnych kontrargumentów. Pomyślałam sobie również, że faktycznie dobrze by mi zrobiła odrobina słońca. Moja kumpela, jak zawsze, miała stuprocentową słuszność.
Nigdy wcześniej nie zawitałam do Grecji; nawet przez myśl mi nie przeszło, że gdziekolwiek na świecie może być aż tak cudownie. Krystalicznie czyste powietrze, lazurowe niebo, plaże o tej porze roku raczej opustoszałe, ale woda w morzu zaskakująco ciepła. Sympatyczni mieszkańcy, którzy nigdzie się nie śpieszą. Zupełnie jakbyśmy wylądowali w innej rzeczywistości!
Zagłębiłam się w czytanie zaległych książek, leżąc wygodnie na złocistym piasku plaży. Z każdą kolejną stroną czułam, jak moje troski i zmartwienia znikają, niczym fale rozbijające się o kamieniste wybrzeże. Kiedy po paru dniach słodkiego lenistwa w promieniach ciepłego słońca nasza opalona skóra nabrała pięknego, brązowego odcienia, Kasia wpadła na pomysł, by urozmaicić nasz wypoczynek.
– A może tak wynająć auto i zrobić sobie wycieczkę dookoła wyspy? – rzuciła entuzjastycznie. – Wieczorkiem gdzieś po drodze wpadniemy do jakiejś knajpki, żeby skosztować pysznej greckiej kuchni i potańczyć przy ich muzyce!
Propozycja wyskoczenia do pubu na dancing w ogóle mnie nie kręciła. Powiedziałam Kaśce, że podziękuję, ale ona jak zwykle miała to gdzieś.
– Zobaczysz, będzie czadowo! Daj się namówić, wrzuć na siebie coś ponętnego, zrób makijaż – nie odpuszczała.
– Niby po co? I tak nie mam chłopaka. Poza tym w ogóle nie mam ze sobą żadnej imprezowej sukienki – odpowiedziałam.
– Daj sobie szansę, dziecino! – parsknęła śmiechem. – A ja ci dam ciuszki na wieczór...
Po tych słowach pokazała mi przepiękną kreację, którą niedawno przymierzałyśmy razem w butiku. W drugiej dłoni dzierżyła wysokie obcasy. Następnie zajęła się moim makijażem. Rezultat był oszałamiający.
Znowu jestem prawdziwą kobietą!
Cudownie spędzałam czas, przyciągając wzrok opalonych mieszkańców Grecji. Niezwykłe melodie wypełnione brzmieniem tradycyjnego instrumentu, rześkie wino prosto z beczki, urokliwa noc – to wszystko zaczęło szumieć mi pod czaszką.
Nagle Łukasz oznajmił, że razem z Kasią szykują dla mnie coś nieoczekiwanego. Za jakąś godzinę ma się tu pojawić ich dawny kumpel. Wcześniej nie da rady, bo wypadło mu coś pilnego w robocie.
– Kim on jest? – zapytałam zaciekawiona. – Czy my się znamy?
– Owszem, ale to zamierzchła historia i chcemy cię zaskoczyć – odpowiedział Łukasz, mrugając znacząco do swojej małżonki, po czym poprosił mnie do tańca. Entuzjastycznie poderwałam się z miejsca i właśnie wtedy... pękł mi obcas.
Stopa nieobyta z chodzeniem na wysokich obcasach nagle skręciła się w kostce pod nietypowym kątem. Przeszył mnie przeszywający ból i zamiast przetańczyć noc na sali balowej, Łukasz musiał zabrać mnie do taksówki, żeby wrócić do hotelu. Tam położył mi na nodze zimny kompres i poinformował, że za chwilę zjawi się do mnie doktor, po którego zadzwoniła już moja kumpela.
– A co z niespodzianką? – spytałam.
– Spokojnie, niespodzianka będzie! Po prostu musimy trochę zmodyfikować plan. Potrzebna ci teraz cierpliwość... – rzucił Łukasz z uśmiechem i pognał do Kaśki.
Leżałam na łóżku, wkurzona jak nigdy. Podczas gdy rozmyślałam o swoim nieszczęściu, a reszta bawiła się w najlepsze, rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili do pokoju wszedł postawny facet ze skórzaną torbą lekarską w ręku. Wydawało mi się, że go skądś znam, ale przez przyciemnione oświetlenie nie mogłam dobrze dostrzec jego twarzy.
– Witam, jestem lekarzem – oznajmił po polsku.
Jego głos też zabrzmiał znajomo...
– Żeby obejrzeć chorą nogę, potrzebuję więcej światła. Nie ma pani nic przeciwko? – spytał.
Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam... że to Paweł, mój Paweł!
Lata minęły
– Planowałem wieczorne spotkanie z wami w barze, ale wyszło na to, że musiałem zostać dłużej w robocie, no a ty zaskoczyłaś nas bardziej niż my ciebie – powiedział.
Uśmiech na twarzy Pawła był dokładnie taki sam jak kiedyś. Nie dało się w nim dostrzec cienia pretensji, gniewu czy jakichkolwiek negatywnych emocji, do przeżywania których miałby pełne prawo... Rzucił okiem na moją kontuzjowaną kończynę.
Stwierdził, że to prawdopodobnie tylko skręcenie, ale dla pewności zawiózł mnie na prześwietlenie. Byłam kompletnie zaskoczona tym nieoczekiwanym spotkaniem. Jakim cudem Paweł znalazł się na Krecie? Czy tu pracuje i mieszka? Od kiedy? Jadąc autem do przychodni, streścił mi pokrótce, co się z nim działo przez ten czas.
Okazało się, że miał spory problem, by dojść do siebie po tym, jak wyszłam za mąż. Niedługo po zakończeniu nauki na uczelni, zdecydował się opuścić ojczyznę. W słonecznej Grecji oprócz posady, odnalazł również nową ukochaną.
Jego małżonka rodem z Grecji liczyła, że zamążpójście da jej szansę wyrwania się z rodzinnych stron w daleki świat. Kiedy dotarło do niej, że jej polski mąż nie planuje wyprowadzki do Ameryki, ani w żadne inne miejsce, błyskawicznie zastąpiła go obywatelem USA i zamieszkała za wielką wodą. Łukasz rozwiódł się i został zupełnie sam, bo nawet nie zdążyli powiększyć rodziny.
Dostałam od losu kolejną szansę
Przez te wszystkie lata często o mnie rozmyślał. Mimo że na starcie był strasznie zraniony i rozgoryczony, jego miłość do mnie nigdy nie wygasła. Przez cały czas po kryjomu kontaktował się z Kasią i Łukaszem. W ten sposób zdobywał informacje na mój temat.
Kiedy dowiedział się o moim rozwodzie, namówił znajomych, aby wzięli udział w intrydze mającej na celu ponowne zbliżenie nas do siebie. Pomimo że oboje przeszliśmy sporo w życiu, nasze uczucie z młodości odżyło na nowo…
Czy to uczucie faktycznie kiedykolwiek zgasło? W końcu pamięć o Pawle wciąż tkwiła w mojej głowie. Kiedy zdałam sobie sprawę, jakim mężem okazał się Tomasz i jak niewiele znaczyła dla niego nasza miłość, pożałowałam swojej niemądrej decyzji.
Związałam się z facetem, który kochał wyłącznie własną osobę. Dzięki wsparciu bliskich osób dostałam od losu kolejną możliwość i zdaję sobie sprawę, że nie mogę jej zaprzepaścić.
Paweł kończy właśnie swoje interesy na greckiej ziemi, by móc na dobre powrócić do kraju i... w moje ramiona. Nasz dawny sen o własnych czterech kątach z kawałkiem zieleni jest teraz jak najbardziej osiągalny. Czworonogi i akwarium również się w nim zmieszczą.
Aleksandra, lat 32
Czytaj także:
„Gdy mama wypaliła z nowiną przy Wigilii, zakrztusiłem się barszczem. Mam nadzieję, że pod choinką znajdę lepszą matkę”
„Ela ma 48 lat i przeszła w życiu piekło. Mąż i teściowie traktowali ją jak wycieraczkę do butów, aż coś w niej pękło”
„Doradzam synowej przy dziecku, a ona się obraża. Przecież wychowałam jej męża, więc wiem, co najlepsze dla wnuczka”