Patrzyłam przez okno na zachodzące słońce i wszechogarniający mrok. Przechodnie szli w pośpiechu, pewnie każdy się spieszył do domu, do rodziny. Wydawało mi się, że wszyscy dookoła są szczęśliwi i mają jakiś cel w życiu, tylko nie ja. U mnie natomiast od pewnego czasu wszystko szło nie tak.
Mój partner niedawno wyszedł z domu i pewnie już nigdy nie wróci. Oczywiście przyjdzie pewnie po rzeczy, które tu zostawił, ale to można załatwić, gdy ja gdzieś zniknę na kilka godzin. Nie mogłam przestać wspominać tej sceny, która zmieniła wszystko. Jak to się stało? Chyba najpierw powiedział, że mnie już nie kocha, a później, że odchodzi. Może na odwrót? Zresztą, teraz było mi już wszystko jedno.
Zastanawiałam się, dlaczego właściwie nie płaczę. To przecież nie jest normalne. Może wciąż byłam w szoku. Słyszałam, że czasem tak bywa, że trzeba trochę odczekać, a potem wszystko pęka jak wysłużona tama i się zaczyna – dnie i noce pełne łez, niespokojnych snów i pocieszania się winem albo czekoladą. Wtedy przyjdzie ten dojmujący ból po stracie. Na razie jedyne co, się ze mną dzieje to... śmiech. Zamiast płaczu, uśmiecham się jak szalona. Dlaczego?
To nie było zwykłe rozstanie
Nie oczekiwałam żadnych gości, dlatego dźwięk dzwonka do drzwi trochę mnie zaskoczył. Na zewnątrz ktoś z uporem dzwonił raz po raz.
– Słucham? – rzuciłam niepewnie.
– Kasiu, to ja, otwórz – usłyszałam głos Oli, mojej przyjaciółki. Była jakaś nieswoja.
Odruchowo otworzyłam wejście i czekałam na nią przy drzwiach. Prawie wbiegła do mojego mieszkania, była zdyszana.
– Kochana, co się stało? Jak się masz? – zaczęła mnie wypytywać.
Spojrzałam na nią niepewnie.
– W porządku – odpowiedziałam. – Ale o co właściwie pytasz?
Przyjaciółka mocno mnie przytuliła. Odezwała się dopiero po chwili.
– Nie denerwuj się, wszystko jakoś się ułoży. Wystarczy, że dobrze się zastanowisz. Podobno Marcin jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji…
Teraz dopiero poczułam się zaskoczona zachowaniem koleżanki.
– Słucham? Marcin jeszcze nie podjął decyzji? Ale na jaki temat?
– No jak to na jaki? Na temat waszego związku. Szkoda byłoby marnować te wspaniałe lata spędzone razem. Nie wiem, które z was ma większy problem, ale na pewno wszystko da się jakoś rozwiązać…
Nie miała pojęcia, o czym mówiła
Przez chwilę czułam się, jakby nasza rozmowa była prowadzona przez głuchy telefon. Nie rozumiałam, dlaczego mówi mi te wszystkie rzeczy. Kto jej to powiedział?
– Olu, proszę cię, posłuchaj – powiedziałam spokojnie, ale poważnie. – Nie wiem, czym ty mówisz. To prawda, że ja i Marcin się rozstaliśmy, ale to koniec tematu. Ja dobrze się z tym czuję i ty też się nie przejmuj.
– Kochana, wiem, ale nie chodzi tylko o ciebie… – odparła cicho.
– Nie o mnie? – zapytałam. – No to o kogo w takim razie?
– Widzę, że ty masz się dobrze, bo to ty podjęłaś decyzję o zerwaniu, ale wiesz… On jest w rozpaczy…
Tego było dla mnie za wiele. Bezradnie rozejrzałam się po domu i przesunęłam dłonią po twarzy. Niby wszystko było wokół normalne, a moja najlepsza koleżanka wygadywała jakieś bzdury. Co tu się działo?
– I myślisz, że to ja zerwałam?
– No tak, Kasiu, proszę, przemyśl to…
– Poczekaj chwilę. Uważasz, że to ja jego rzuciłam?!
Przyjaciółka zamilkła i uważnie mi się przyjrzała, mrużąc oczy. Nie była już taka pewna tego, co mówiła przed chwilą. Westchnęła i kontynuowała.
– On niedawno u mnie był. Powiedział, że przyszedł prosto od ciebie, bo ty go rzuciłaś, mówiłaś, że już go nie kochasz i nie chcesz z nim dłużej żyć. A do tego kazałaś mu się wyprowadzić. Powiedz, tak było?
– Poczekaj, a po tym, jak go wrzuciłam, to co się stało?
– Mówiłam przecież, że od razu do mnie przyszedł, bo uznał, że mu pomogę. On nawet płakał, Kaśka…
– Płakał, no coś takiego! – parsknęłam śmiechem. – Toż to jakiś absurd!
– Nie ma co się śmiać, faceci też mają uczucia – poczuła mnie Ola. – Przecież można rozstać się jakoś na spokojnie, z klasą, a nie…
– Oj, Ola, Ola – pokręciłam głową. – Ty nic nie rozumiesz. To wszystko kłamstwa. To on mnie rzucił, a nie ja jego. Słyszysz? To on mnie zostawił. Cała reszta to jakieś bzdury.
– Ale jak to… – Ola zrobiła niepewną minę. – On się zaklinał, że tak było. I jeszcze dodał, że wymierzyłaś mu policzek…
Na chwilę zamilkłam. Naprawdę tak było? Mogłam zachować się w ten sposób… Oszołomienie dopiero teraz ze mnie schodziło. Przypomniałam sobie ten moment – zrobiłam to, spoliczkowałam go. To było przykre wspomnienie.
Nie podejrzewałam siebie o to
– Kaśka, dobrze się czujesz? – koleżanka dotknęła mojego ramienia, a po chwili posadziła mnie na kanapie.
Spojrzałam na nią ze smutkiem.
– To… To akurat prawda. Naprawdę go uderzyłam. Zapomniałam o tym. Nie chciałam… – wydusiłam z siebie.
– Poczekaj chwilę, odetchnij. Podam ci wodę – Ola szybko się rozejrzała i poszła do kuchni po szklankę.
Wróciła z zatroskaną miną i podała mi wodę.
– Napij się i pooddychaj, jakoś to będzie – pocieszała mnie.
Patrzyłam w jej kierunku, ale nie widziałam jej wcale. Wracałam pamięcią do tego, co się wydarzyło wcześniej tego samego dnia. Teraz widziałam to wszystko jakoś inaczej. Ja chyba zwariowałam.
– Nie pamiętam tego, co zrobiłam. Chyba tracę zmysły… – powiedziałam zszokowana.
– Oj tam od razu tracisz zmysły – Ola spojrzała na mnie i pokręciła głową. – Może tylko wyparłaś przykre wydarzenia. Wiesz, czasami tak bywa, silne emocje i takie tam…
Jej słowa przypomniały mi urywki jakiegoś programu z telewizji o uczuciach. Coś w tym było. Czyżbym sama sobie wytłumaczyła to, co się stało w inny sposób? Ale przecież… nie dowierzałam, że mogło mnie spotkać coś takiego.
Nagle wpadłam w panikę
– To ja z nim zerwałam – powiedziałam wreszcie. Zrobiłam to i kazałam mu się wynosić.
– To już wiemy. Tylko chciałabym wiedzieć, dlaczego to się stało? Myślałam, że dobrze się wam układa.
Moje spojrzenie powędrowało znowu za okno. Było już ciemno. Odstawiłam szklankę na stół.
– Jak mogłam wymierzyć mu policzek? To do mnie niepodobne! – nie mogłam uwierzyć w to, co się wydarzyło.
– No tak – Olka pokiwała głową. – A teraz ma ślad.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
– I mimo to on chciał wrócić? – z nerwów zaczęłam się śmiać, ale się uspokoiłam. – Nie powinnam była tego robić, ale to się stało tak nagle… To, co on zrobił, po prostu…
Odetchnęłam i w tym momencie poczułam ulgę. Koleżanka patrzyła na mnie wyczekująco.
– Przyznał się, że ma kogoś na boku. Ma romans. To nie żadna chwilowa fascynacja, tylko drugi związek, który się ciągnie prawie od roku! – tłumaczyłam. – Jak miałam się zachować? Tutaj nie było o czym gadać. Po prostu dałam mu w twarz jak w jakimś serialu… Ale przynajmniej podziałało.
– Podziałało?
– Sama widziałaś, że teraz się kaja i płacze. Ale jestem pewna, że jednak nie wybaczyłby takiego poczucia upokorzenia. To, co zrobiłam, pewnie zabolało go tak, jak mnie jego zdrada. A ja sama wyparłam to z pamięci. Nie sądziłam, że jestem do tego zdolna. Jednak nigdy nie wiadomo, co siedzi w człowieku…
– Ale teraz, skoro już pamiętasz – podpowiadała Ola – chyba jest ci trochę przykro? W końcu byliście razem przez pięć lat! Nie rozumiem, dlaczego w ogóle cię to nie rusza. To jakieś dziwne.
Zamyśliłam się nad słowami koleżanki. Moja reakcja była nietypowa, ale trudno mi było określić, dlaczego. Przypomniałam sobie naszą rozmowę z Marcinem. Czułam złość, żal, smutek, ale nic z tego mnie nie przytłoczyło. Może to, co mu zrobiłam, rozładowało moje emocje? Potem przyszła ulga i poczucie odzyskanej wolności.
Już wcześniej było źle
Nawet jeśli to było dziwne, że poczułam ulgę, widocznie coś już wcześniej podpowiadało mi, że jestem uwięziona. Ten związek psuł się już wcześniej. Może nie chciałam tego dostrzec, skrywałam to sama przed sobą? W końcu pięć lat to nie byle co – taki okres czasu daje kobiecie do myślenia. Zaczyna oczekiwać oświadczyn, ślubu, dzieci, wspólnego życia na dobre i na złe. Czy nie szkoda mi było tego tak zostawiać? Wspomnienie policzka jednak odcinało mnie od Marcina na dobre, jakby w tamtym momencie zerwała się ze smyczy. Teraz ja ustaliłam nowe zasady, odcięłam się od toksycznej więzi.
Zrozumiałam, że powinnam jeszcze wiele przeanalizować, ale jedno wiedziałam na pewno – bez Marcina będzie mi lepiej. Gdy był obok, wmawiałam sobie, że wszystko między nami jest w porządku. Skupiałam się na nim, na jego wygodzie i potrzebach, a o swoich dawno zapomniałam. Teraz czas otrząsnąć się z tego wszystkiego.
– To co, Kasia, jak się masz? – zapytała Ola.
– Wiesz co, chyba wreszcie wszystko jest w porządku – lekko się uśmiechnęłam. – A ty jeszcze się gdzieś wybierasz?
– No coś ty, wiedziałam, że ten wieczór spędzę u ciebie. Miałam w planach, by namówić cię do powrotu do Marcina, ale… – zaczęła, a ja jej przerwałam.
– Kochana, możesz już porzucić ten plan, ale zostajesz u mnie na wino – rzuciłam i roześmiałam się, przytulając koleżankę.
W tym śmiechu była już tylko ulga. Wreszcie poczułam, że zrzuciłam z siebie jakiś ciężar. Jeszcze się nie zastanawiałam nad tym, co teraz będzie i jak potoczy się moje życie. Nie ma się co martwić, teraz będzie tylko lepiej.
Katarzyna, 29 lat
Czytaj także:
„Z zazdrości zniszczyłam życie swojej przyjaciółce. Wierzyłam, że moje kłamstwo nigdy nie ujrzy światła dziennego”
„Mąż kontrolował każdą wydaną złotówkę, a matka zabraniała mi rozwodu i straszyła grzechem. Tak żyłam przez 10 lat”
„Weekendowy wyjazd w góry miał być romantyczną odskocznią. Mąż zaplanował jednak skok w bok z kochanką w pokoju obok”