„Sprosiłam do domu byłą dziewczynę syna. Teraz ta smarkula grozi, że nie wyjedzie dopiero, jak jej nie zapłacę”

Kobieta, która wpakowała syna w kłopoty fot. Adobe Stock, Мар'ян Філь
„– Wyjadę pod jednym warunkiem. Uważam, że należy mi się zadośćuczynienie za straty moralne. Aż usiadłam z wrażenia. Co za bezczelna gówniara. Jak ona śmie?! Może jestem głupia, ale wyjęłam ze szkatułki złoty pierścionek, którego nie nosiłam i wręczyłam go Sandrze... Dostałam nauczkę".
/ 12.08.2021 09:35
Kobieta, która wpakowała syna w kłopoty fot. Adobe Stock, Мар'ян Філь

Dostałam mejla od Sandry, dziewczyny mojego syna, Maćka. Napisała, że chce zrobić mu niespodziankę i w drodze powrotnej z praktyki  przyjedzie do nas na parę dni. Poprosiła mnie o dyskrecję.

Uwielbiam niespodzianki, więc postanowiłam jej pomóc. Maciek swego czasu wspominał mi o Sandrze, zapamiętałam ją sobie, bo z tego, co wiem dość dobrze im się układało. Kto wie, może to nawet moja przyszła synowa? Chciałam ją więc przyjąć godnie. W dniu, w którym miała się pojawić, zrobiłam na kolację zapiekankę i biszkopt z galaretką i truskawkami.

– Spodziewasz się gości? – zapytał Maciek. – To może ja wyskoczę do Kacpra. Pouczymy się razem.

– Nie, nie! – zaprzeczyłam czym prędzej, żeby nie psuć niespodzianki.

Umówiłam się z Sandrą, że przyjadę po nią na dworzec. Rozpoznałam ją od razu, choć przedtem widziałam ją tylko na zdjęciach. Zgodnie z tym, co mówiła, miała na sobie piękną pomarańczową sukienkę. I wielką walizkę. Jakby miała zamiar zostać przez dwa miesiące, a nie kilka dni. No cóż, w końcu wracała z praktyk…

– Jestem Sandra – podała mi rękę na powitanie. – Po pięciu godzinach w dusznym pociągu nie bardzo wiem, jak się nazywam. Tylko myśl o Maćku dodawała mi sił.

– Tak? – zdziwiłam się. – Ale mówiłaś, że staż masz gdzieś niedaleko.

– Aaa, tak, ale pociąg przez dwie godziny stał w szczerym polu, chyba jakaś awaria – wymyśliła coś na poczekaniu. – Cała się kleję. No, ale jedźmy. Już nie mogę się doczekać spotkania z Maćkiem. Jak pani myśli, ucieszy się, kiedy mnie zobaczy?

Mina Maćka, gdy weszłyśmy razem do przedpokoju, wcale na to nie wskazywała

Sandra z miejsca uwiesiła mu się na szyi i coś tam ćwierkała do ucha. Syn stał nieruchomo jak posąg. Sama nie wiedziałam, co myśleć. Nie wyglądał wcale na zadowolonego z tej niespodziewanej wizyty.

Gdy tylko Sandra wypuściła z objęć mego syna, przemknęłam do kuchni. Wyjęłam z piekarnika zapiekankę i udawałam, że wszystko jest w porządku. Trzy razy musiałam ją przekładać z talerzyków do naczynia żaroodpornego i z powrotem na talerzyki, bo młodzi zamknęli się w pokoju i nie wychodzili przez dobrą godzinę.

– Nie przedstawisz mnie oficjalnie swojej mamie? – zapiszczała Sandra, gdy wreszcie oboje pojawili się w salonie, a ja podałam posiłek.

– Jeszcze nie zdążyłam pani podziękować. Dzięki pani udała się niespodzianka. Jest pani wspaniała! – mało mnie nie udusiła swoim uściskiem.

– Myślałem, że już się poznałyście – mruknął cicho mój syn, nawet nie patrząc na swoją ukochaną.

– No jasne, że się poznałyśmy, ale nie o to mi chodzi – Sandra uśmiechnęła się promiennie. – Oczekiwałam raczej czegoś w stylu: „Mamo, oto moja narzeczona Sandra. Planujemy ślub i gromadkę dzieci” – zaśmiała się.

Maciek udawał, że nie słyszy

Zapiekanki prawie nie tknął, jedynie dziabał ją bezmyślnie widelcem. Za to ja byłam w prawdziwym szoku. Ślub?! No, no… nic o tym nie wiem. Zaczęłam im gratulować, ale po chwili nieco się uspokoiłam. Mój syn wcale nie wyglądał, jakby miał zamiar żenić się z tą dziewczyną. To wszystko wydało mi się bardzo podejrzane.

Sandra wcinała, aż jej się uszy trzęsły. Oprócz tego trajkotała jak najęta. Widać, że była w wyśmienitym nastroju. Kolacja minęła więc na słuchaniu jej wywodów o wszystkim i o niczym.

W pewnym momencie zapytała, czy może mówić mi „mamo”. Ewentualnie po imieniu. Gdy to usłyszałam, mało nie udławiłam się truskawką. Maciek zrobił oczy jak spodki i nie powiedział nic. Byłam zdziwiona, że ledwo się poznałyśmy, a ona już proponuje coś takiego. Nawet jeśli rzeczywiście planują ślub, to chyba ja, jako osoba starsza, powinnam wyjść z podobną inicjatywą. No cóż, ta dziewczyna była widać bardzo bezpośrednia.

– Nie lubię „paniowania” – usprawiedliwiła się, robiąc maślane oczy. – Może jeszcze za wcześnie, ale taka już jestem. Szczera do bólu.

Czułam przez skórę, że coś jest nie tak. Gdy wieczorem Sandra poszła do łazienki, Maciek wpadł do kuchni jak burza i od razu na mnie naskoczył:

– Coś ty narobiła, mamo!

– Kiepska ta niespodzianka, jak widzę… – westchnęłam, bo doskonale wiedziałam, o co mu chodzi.

– To raczej niedźwiedzia przysługa. – burknął. – Co ci przyszło do głowy, żeby ją tutaj ściągać?

– Myślałam… Nie wiedziałam… Napisała do mnie. Sądziłam, że się ucieszysz – zaczekam się jąkać.
– Jak cholera!

Czułam się winna. I nic nie rozumiałam. Pożałowałam, że zgodziłam się na przyjazd Sandry.

– Przepraszam… Chciałam dobrze.

Maciek milczał przez dłuższą chwilę, stukając palcami w blat stołu, co było u niego oznaką zdenerwowania. Z łazienki słychać było podśpiewywanie Sandry i plusk wody z wanny.

– Twoja dziewczyna wygląda na zadowoloną – przerwałam milczenie.

– To nie jest już moja dziewczyna. Rozstaliśmy się jakiś miesiąc temu.

– Jak to?! – nic nie rozumiałam.

– Nie sądziłem, że jeszcze ją zobaczę. Przyjechała, bo chce wrócić…

Rozmowy nie dokończyliśmy, ponieważ w tym momencie Sandra wyszła spod prysznica owinięta w ręcznik. Maciek wstał, jakby wystraszył się, że zechce mu usiąść na kolanach. W kuchni mieliśmy tylko dwa taborety.

– Dobranoc – powiedział Maciek. – Prześpię się na kanapie w salonie.

– Przecież zmieścimy się razem u ciebie – zaoponowała Sandra, ściągając z głowy turban z ręcznika.

Parsknęłam śmiechem. Maciek miał w pokoju dość wąski tapczan, trzeba by się nieźle nagimnastykować, by położyć się tam razem.

Przez całą noc nie spałam, zastanawiając się, co najlepszego zrobiłam, i jak z tego teraz wybrnąć. Sandra nie wyglądała na kogoś, kto łatwo odpuści. A mój syn nie wyglądał na kogoś, kto zmienia zdanie. Był bardzo uparty. Martwiłam się, że przeze mnie sytuacja się skomplikowała. Udało mi się zdrzemnąć dopiero nad ranem.

Gdy wstałam, dochodziła dziesiąta

Dobrze, że miałam urlop i nie musiałam iść do pracy. Sandra z obrażoną miną krzątała się po kuchni i szykowała śniadanie. Mój syn wyglądał na bardzo nieszczęśliwego. Z cierpiętniczą miną siedział na taborecie i błądził wzrokiem gdzieś za oknem.

We własnym domu nie miałam jak porozmawiać ze swoim dzieckiem. Wpadłam więc na pomysł, żeby wysłać pannicę po zakupy na obiad. Zgodziła się bardzo chętnie.

– Maciuś, pójdziesz ze mną? – przyskoczyła do niego. – Bo zabłądzę…

Mój syn uznał, że woli iść sam. Wziął klucze, kosz na zakupy i… nie pokazał się do wieczora w ogóle.

Gdy jego była zaczęła się denerwować i roztaczać wizje nieszczęśliwych wypadków, przysłał esemesa, że nie wróci, dopóki Sandra nie wyjedzie. Tyle że ona wcale nie zamierzała wyjeżdżać. Zachowywała się jak u siebie. Wieczorem nie wytrzymałam.

– Moja panno, nie wiem, jakie są między wami relacje, ale coś mi się widzi, że wygląda to trochę inaczej niż mi przedstawiłaś – starałam się mówić spokojnie, chociaż cała się gotowałam. – Mój syn najwidoczniej nie ma ochoty na związek z tobą.

Proponuję zatem, żebyś sprawdziła w internecie połączenia do twojego miasta, a ja zawiozę cię na dworzec.

Nie miałam pojęcia, czy w razie gdyby nie chciała się stąd ruszyć, mogę zgłosić to na policję. Z drugiej strony było mi wstyd przed sąsiadami. Wolałam, żeby smarkula sama wyjechała, niż żeby przychodzili po nią funkcjonariusze. Ale ona stwierdziła, że po nocy nigdzie nie będzie jeździła.

Drugą noc nie zmrużyłam oka, zastanawiając się, co robić. Na szczęście Sandra widać przemyślała sprawę, bo rano przyszła do kuchni i powiedziała:

– Wyjadę pod jednym warunkiem. Uważam, że należy mi się zadośćuczynienie za straty moralne.

Aż usiadłam z wrażenia. Co za bezczelna gówniara! Jak ona śmie?!

– Koszt biletu oraz jakaś pamiątka. Wcale nie musi być bardzo kosztowna – dodała z drwiącym uśmieszkiem.

Może uznacie, że jestem głupia i nie powinnam tego robić, ale wyjęłam ze szkatułki złoty pierścionek, którego nie nosiłam i wręczyłam go Sandrze. Cwaniara poprosiła jeszcze o oświadczenie, że daję jej go z własnej woli.

Pewnie wystarczyłoby, żebym tylko wspomniała o policji i już by jej nie było. Ale jestem z natury spokojna, i staram się unikać awantur i problemów. Dlatego tak postąpiłam. Chociaż przyznam, że trochę mi wstyd, więc nigdy nie przyznałam się Maćkowi, w jaki sposób zmusiłam ją do wyjazdu. Cóż… Dostałam nauczkę za wtrącanie się w nie swoje sprawy.

Czytaj także:
„Śmierć mamy była początkiem naszego koszmaru. Po ojcu ślad zaginął, a ojczym... oddał nas do domu dziecka"
„Ten drań mnie uwiódł, upił i oszukał. Zrobił mi nagie zdjęcia bez zgody, a teraz mnie szantażuje. Jestem skończona"
„Aśka to manipulantka. Podburza brata przeciwko mamie, bo ta woli zadbać o siebie, niż zająć się ich nadpobudliwym synem"

Redakcja poleca

REKLAMA