Chciałam odpocząć w wakacje z moimi dziećmi na Mazurach. Ale bratowa poprosiła mnie, bym zabrała także jej córeczkę. Zgodziłam się. I teraz wiem, że ostatni raz wyświadczyłam jej przysługę. Szykowałam rzeczy na wyjazd, kiedy zadzwoniła bratowa.
– Masz sekundeczkę? – zapytała przymilnym tonem.
– Prawdę mówiąc niespecjalnie, bo się akurat pakuję – powiedziałam.
– A ja właśnie w tej sprawie – zaszczebiotała. – Nie wzięłabyś na tydzień Asi?
Nie wzięłabym… – miałam ochotę odpowiedzieć
Ale milczałam.
– Ma przerwę w wakacjach i naprawdę nie mam co z nią zrobić! – narzekała tymczasem bratowa. – Tak mi żal dzieciaka, żeby siedziała latem w mieście.
Jak zwykle brała mnie na litość…
– No dobrze, mogę ją wziąć – złamałam się.
– Nie masz pojęcia, jaka ci jestem wdzięczna! – Wanda aż piała z zachwytu, że się pozbędzie kłopotu, podrzucając mi swoje młodsze dziecko. – No i twoja Karolcia będzie się miała z kim bawić! Prawda, jak to dobrze, że nasze córki są prawie w tym samym wieku?
„Taaak, po prostu cudownie! – pomyślałam z przekąsem. – A do tego przecież się wprost uwielbiają!”
Asia z Karolcią: 10-latka i 11-latka, brały się za łby przy lada okazji! W jednym momencie przyjaźniły się i gadały jak najęte, w drugim już kłóciły się zawzięcie o byle co, stawiając na równe nogi pół okolicy swoimi piskami.
„No i po spokojnych wakacjach” – westchnęłam.
Miałam nadzieję, że kiedy pojadę tylko ze swoimi dzieciakami do wynajętego domku na Mazurach, to przynajmniej trochę odetchnę od miejskiego kieratu. Między synem a córką jest aż pięć lat różnicy i rzadko dochodzi do spięć. Ale teraz wiedziałam, że szykuje się prawdziwa szkoła przetrwania. Nie pomyliłam się. Dziewczynki kłóciły się prawie o wszystko i bez przerwy. Jedna drugą wyzywała, wyrywały sobie lalki i inne zabawki. Potrafiły nawet na siebie napluć, co mi się już kompletnie nie mieściło w głowie!
„Jeszcze trzy dni, jeszcze dwa”… – odliczałam.
W przeddzień przyjazdu mojego brata po ukochaną córeczkę, zadzwoniła znowu moja komórka.
– Skarbie, ja ciebie strasznie, ale to strasznie przepraszam, ale czy Asia może zostać jeszcze tydzień? – zaszczebiotała przymilnie bratowa.
– No, nie wiem… – zaczęłam przerażona myśleć gorączkowo, co jej mam powiedzieć.
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy!
Fakt, wcześniej poinformowałam Wandę, że będę z dzieciakami nad jeziorem przez cały miesiąc. Nie pracuję bowiem na etacie, wykonuję zlecenia, więc mogłam zabrać robotę ze sobą. Ale to przecież nie znaczy, do diabła, że mi się nie należy spokojny urlop! Wanda wyczuła moje wahanie, bo zaczęła coś przebąkiwać o kosmicznym nawale roboty, zastępstwach i innych biurowych kataklizmach.
– No dobrze! – zgodziłam się w końcu. – Ale już naprawdę tylko ten tydzień! Wiesz przecież, że dziewczynki tak naprawdę rzadko się ze sobą zgadzają i poskromienie ich jest dla mnie ogromnym problemem – wypaliłam szczerze.
Po tej rozmowie od razu zadzwoniłam pożalić się mężowi.
– Nie wiem, dlaczego się na to wszystko godzisz… – powiedział. – Musisz się nauczyć mówić ludziom „nie”, a w szczególności swojemu bratu i jego żonie, bo moim zdaniem paskudnie cię wykorzystują.
– Masz rację… – westchnęłam. – Ale co miałam zrobić? Przecież nie wsadzę Asi w autobus i nie wyślę jej do domu!
Tomek milczał dyplomatycznie, najwyraźniej myśląc sobie, że właśnie tak powinnam zrobić. Po czym zapytał:
– Nie wiesz, gdzie jest nasza wiertarka? Obiecałem ci, że powieszę tę szafkę w przedpokoju, kiedy was nie będzie, a za nic nie mogę jej znaleźć.
– Jest u mojego brata, nie pamiętasz? Pożyczyliśmy ją, kiedy remontował mieszkanie – przypomniałam mu.
– To jeszcze nie oddał? – zdziwił się Tomek. – Wpadnę dzisiaj do niego wieczorem i ją odbiorę – stwierdził.
Zadzwonił do mnie następnego dnia, wściekły!
– Słuchaj, nie uwierzysz! Pojechałem do Waldka po tę wiertarkę, ale nie zastałem nikogo w domu. Pomyślałem, że gdzieś wyszli z Wandą. Dzwoniłem na komórki, ale żadne z nich nie odbierało, więc pojechałem dzisiaj do nich jeszcze raz. I znowu nikogo nie było! No to zadzwoniłem do twojej mamy, a ona mi na to, że jej syn z żoną wyjechali do Budapesztu! Na tydzień! Wyobrażasz to sobie? Leszek służbowo, a Wanda skorzystała z okazji, że mają wynajęty jakiś apartament w centrum miasta i wzięła sobie urlop!
Aż mnie zatkało na taką bezczelność mojej bratowej. No coś podobnego!
To tak wyglądają jej „męczarnie w biurze?”
„Ja przeżywam horror, opiekując się jej córką, a ona wypoczywa sobie w tym samym czasie jak księżniczka, kłamiąc mi w żywe oczy? Ostatni raz dałam się nabrać na coś takiego”! – przysięgłam sobie.
W nosie mam „dobrorodzinne” stosunki, nie dam się wykorzystywać! Moja bratowa już nigdy nie będzie mogła liczyć na to, że podrzuci mi swoje dziecko, jak kukułka jajo. Najchętniej teraz w zemście posłałabym jej swoją Karolcię, ale wiem, że to by było ze szkodą dla mojej córki. Lepiej, żeby spędzała wakacje z daleka od „ukochanej” kuzynki, Joanny. Niech wypoczywa, zamiast się kłócić!
Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”