„Bratanica twierdziła, że chodzenie na cmentarz to strata czasu. Wstyd mi, że brat nie nauczył jej szacunku do przodków!”

Dostała zawału, kiedy zobaczyła swoje imię na nagrobku fot. Adobe Stock, Petr Nad
„Regularnie odwiedzałam groby, zwłaszcza przed latem, kiedy wszyscy wyjeżdżali na urlopy. Traktowano mnie jak dziwaczkę. Bratanica otwarcie mówiła, że latanie na groby to obciach, że nie będzie robiła z siebie idiotki i łaziła po całym cmentarzu tylko po to, żeby się ludziom pokazać, jakie to ładne kwiatki i znicze stawia”.
/ 26.04.2023 21:15
Dostała zawału, kiedy zobaczyła swoje imię na nagrobku fot. Adobe Stock, Petr Nad

Powoli wychodziłam z cmentarza. Obeszłam wszystkie groby bliższych i dalszych krewnych, sprawdziłam, jak wyglądają przed sezonem wakacyjnym, kiedy to nikt nie ma czasu ich odwiedzać. O niektóre tylko ja dbałam, niestety… Wiedziałam, że kiedy odejdę z tego świata, popadną w ruinę. Młode pokolenie skupione było tak bardzo na życiu doczesnym, że zmarli się dla nich nie liczyli zupełnie, a pamięć o nich była zbędnym balastem. Pomyślałam ze smutkiem, że na moim grobie nie będzie pewnie komu zapalić znicza, kiedy umrę…

Cóż, byłam samotną starą panną

Najstarszą z rodzeństwa, które rozjechało się po świecie. W Polsce został tylko mój najmłodszy brat Paweł, którego jedyna córka Ada miała teraz siedemnaście lat. Nawet i on zaglądał na grób naszych zmarłych rodziców tylko raz w roku. Ada ledwie pamiętała dziadków, już jako dziecko niechętnie chodziła na cmentarz, a Paweł i jego żona Dorota nie dbali o to, by nauczyć ją pamięci o przodkach i szacunku dla ich grobów. Kiedy próbowałam tłumaczyć, jakie to ważne, traktowano mnie jak dziwaczkę. Bardzo mnie to smuciło, ale nie widziałam sposobu, żeby to zmienić. Skoro dla rodziców pamięć o przodkach nie miała znaczenia, czegóż mogłam wymagać od Ady? Dziewczyna otwarcie mówiła, że latanie na groby to obciach, że nie będzie robiła z siebie idiotki i łaziła po całym cmentarzu tylko po to, żeby się ludziom pokazać, jakie to ładne kwiatki i znicze stawia. Uważała, z całą bezwzględnością młodzieńczych sądów, że to parada próżności i szpanu. Niewątpliwie, miała sporo racji, sama to widziałam. Ilu ludzi zjawiało się na grobach bliskich tylko ten jeden raz w roku na święto, żeby się pochwalić, ile wydali na dekorację i pokazać w nowych ubraniach? Ale nie można przecież generalizować i potępiać wszystkich w czambuł! Ada jednak nie chciała słuchać, kiedy jej tłumaczyłam, że pielęgnowanie grobów krewnych to potrzeba serca i obowiązek żywych wobec tych, od których pochodzimy. Nie było sposobu na tę dziewczynę.

W poprzednich latach jakoś udawało się rodzicom zaciągnąć ją na cmentarz, ale spędzała tam tylko chwilę i pokazywała ostentacyjnie minę cierpiętnicy. W tym roku oświadczyła jednak kategorycznie, że na cmentarz nie pójdzie, bo dla niej ważne jest to, co teraz, a nie jakieś stare dziadki, które leżą w grobie. Nie dawała się namówić ani prośbą, ani groźbą, choć nawet jej rodzice stwierdzili, że przesadziła i próbowali na nią wpłynąć, żeby zmieniła zdanie. Ale Ada zaparła się! Ze zmarszczonym gniewnie czołem powtarzała uparcie:

– Nie! Nie pójdę, i już! Dla mnie to nie ma sensu, kropka!

Wróciłam do domu i jak zwykle na parę dni przed wizytą na cmentarzu, sięgnęłam po stare albumy z rodzinnymi zdjęciami. Powoli przekładałam sztywne karty i spoglądałam na twarze, tych, którzy odeszli. Stryj Kazimierz, dziadek Rafał i babcia Katarzyna, prababka Zuzanna… Przy jej zdjęciu, ładnej wyraźnej fotografii portretowej, zatrzymałam się dłużej.

Coś mnie w tej twarzy zaintrygowało

Przyglądałam się prababce uważnie.

„Skąd ja znam tę trójkątną zmarszczkę na czole?” – myślałam.

Doszłam po chwili do wniosku, że przecież często oglądałam to zdjęcie, więc nic dziwnego. Zamknęłam album, a wtedy wysunęła się jedna z fotografii, widać słabo umocowana. Przedstawiała ona także prababkę Zuzannę, ale dużo młodszą, jeszcze dziewczynę. Spojrzałam na zdjęcie i olśniło mnie! Już wiedziałam, skąd znam tę trójkątną, gniewną zmarszczkę, która rysowała się na twarzy nastolatki z ubiegłego wieku, zniecierpliwionej najwyraźniej długim pozowaniem do zwyczajowego portretu.

– Wykapana prababka! – wyszeptałam zdumiona.

Nagle przyszedł mi do głowy pewien plan. Odłożyłam zdjęcie na komodę i postanowiłam działać. Zadzwoniłam do Pawła i zażądałam, żeby Ada przyszła do mnie jutro, bo jest mi koniecznie potrzebna. Nie chciałam słuchać żadnych wymówek. Ada ma przyjść i już! Może poświęcić godzinkę swojej starej ciotce! Koniec końców stanęło na tym, że bratanica przyjdzie do mnie następnego dnia o siedemnastej. Zadowolona upiekłam szarlotkę, wyszukałam jeszcze kilka zdjęć i ułożyłam sobie plan działania. Kiedy przyszła Ada, zaparzyłam wybornej herbatki, podałam ciasto i zapytałam o szkołę i naukę. Po wysłuchaniu gorzkich narzekań na złośliwego matematyka, zagadnęłam niby od niechcenia:

– A wiesz, coś ci pokażę. Może ci to humor poprawi…

Wzięłam jedno z przygotowanych zdjęć i pociągnęłam ją do dużego lustra w przedpokoju. Wcisnęłam jej fotografię do ręki i powiedziałam:

– Popatrz w lustro i popatrz na zdjęcie!

Skrzywiła się i wzruszyła ramionami, ale już za moment zobaczyłam, jak jej oczy robią się ze zdziwienia okrągłe jak spodki.

– Rany! Ciociu! To mój sobowtór?!

Ponownie przyjrzała się uważnie zdjęciu i swojemu odbiciu.

– No, nie! Mogłabym pomyśleć, że to ja, tylko ta fryzura i kiecka… Kto to taki?

– Twoja praprababka Zuzanna! – odparłam. – Jesteś do niej uderzająco podobna, jakbyś jej z oka wypadła. Zresztą nic dziwnego, to w końcu twoja krewna.

Ada zmarszczyła brwi

– O, popatrz! – zawołałam. – Nawet ta trójkątna zmarszczka zupełnie jak u niej! Jakby skóra zdjęta z prababki Zuzi!

Ada raz jeszcze zerknęła w lustro, po czym wróciła do pokoju i siadła przy stole. Podążyłam za nią i postanowiłam kuć żelazo póki gorące. Zaczęłam opowiadać wszystkie anegdoty i historie o prababce Zuzannie, które pamiętałam. Z początku bratanica słuchała niezbyt uważnie, pogrążona w jakichś własnych przemyśleniach, ale kiedy doszłam do tego, jak to prababka, mając siedemnaście lat, odmówiła wyjścia za mąż za upatrzonego przez rodziców kandydata, a potem, nie zważając na protesty i groźbę skandalu, poszła na studia jako pierwsza kobieta w rodzinie, Ada podniosła głowę i słuchała z wypiekami na twarzy. Kiedy skończyłam, zawołała:

– Dobrze zrobiła! Miała świętą rację. Ja bym też tak postąpiła na jej miejscu!

– Nic dziwnego, w końcu jesteś krew z jej krwi i kość z jej kości – rzekłam.

Ada zamyśliła się na chwilę. Wreszcie zerwała się z krzesła i poprosiła:

– Ciociu, daj mi te zdjęcia do domu. Chociaż na parę dni.

Zapakowałam jej zdjęcia i dołożyłam jeszcze dwa albumy. Dwa dni później Ada odniosła mi je i odbyłyśmy długą, poważną rozmowę. Co roku w dniu, w którym sprzątałam groby przed latem, poszłyśmy z bratanicą na grób prababki Zuzanny. Zapadał zmrok. Cmentarz migotał wieloma płomieniami. Ada zapaliła znicz i ustawiła go na grobie. Nagle wyprostowała się gwałtownie i rozejrzała wokoło.

– Popatrz, ciociu! – zatoczyła krąg ręką. – Już rozumiem, po co to wszystko!

Rozejrzałam się po tej powodzi wielobarwnego światła, które nas otaczało. Widok był piękny i jedyny w swoim rodzaju.

– Wiesz, co ja sobie jeszcze myślę, ciociu? – powiedziała, a na jej czole pojawiła się taka sama trójkątna zmarszczka, jak na czole praprababki Zuzanny.

Zamilkła na chwilę, wpatrując się w płonące znicze, ale zaraz dodała:

– Ja sobie myślę, że te światła to nie tylko dla zmarłych płoną, ale i dla nas, żyjących!

– Jak to? Co ty opowiadasz? Dla nas? – spytałam zdumiona, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.

– A tak! – potwierdziła stanowczo. – Dla nas właśnie.

I zakończyła powoli:

– Te światła płoną dla nas, żyjących, żebyśmy pamiętali, skąd się wzięliśmy i po co żyjemy.

Spojrzałam na nią wzruszona. Już się nie martwiłam, kto po mojej śmierci zatroszczy się o rodzinne groby… 

Czytaj także:
„Mąż był całym moim światem, gdy zmarł, wpadłam w czarną rozpacz. Mimo to już na pogrzebie zakochałam się w sąsiedzie”
„Mój narzeczony zmarł miesiąc przed naszym ślubem. Zabrał do grobu nasze plany, marzenia, całą miłość i szczęście”
„Zaręczyłam się jeszcze w klasie maturalnej. Gdy ukochany przedwcześnie zmarł, nie umiałam się z nikim związać do 30-stki”

Redakcja poleca

REKLAMA