„Brat bliźniak dręczył mnie od dziecka. Matka o wszystkim wiedziała i powiedziała mi, że cierpienie to moja rola”

Wykrzyczałem bratu, że jest złym ojcem fot. Adobe Stock, Andrey Popov
„Lubili go nauczyciele, mimo że słabo się uczył. O mnie mówiono: >>A, to ten Grześ, brat tego fajnego Heńka<<. Kiedyś to znosiłem, ale im byłem starszy, tym było mi ciężej. Zamierzałem nią odpłacić bratu za wszystkie krzywdy i poniżenia, których od niego doznałem, lub które mnie spotkały przez niego albo z jego powodu”.
/ 23.02.2023 20:30
Wykrzyczałem bratu, że jest złym ojcem fot. Adobe Stock, Andrey Popov

Gdy przyszedłem na świat, byłem zrośnięty z moim bratem prawą łydką. Rodzice z początku byli tym przerażeni, jednak lekarze zgodnie orzekli, że to żaden problem. Kilka dni przetrzymano nas w inkubatorze, bo byliśmy za słabi.

– Kiedy już nieco przytyliście i zmężnieliście – opowiadała mama po latach – lekarze zabrali was na stół operacyjny. Następnego dnia miałam już was koło siebie, każdego po jednej stronie. Henia po lewej, a ciebie, Grzesiu, po prawej.

Mama co roku opowiadała nam tę historię w dzień naszych urodzin.

Stało się to wręcz tradycją

Opowieść była zawsze początkiem uroczystej, rodzinnej kolacji. Odkąd pamiętam, nigdy tego nie lubiłem. No i jak daleko sięgała moja pamięć, również nigdy nie lubiłem własnego brata. Mama wiecznie wpajała nam obu, że jesteśmy jedyni i niepowtarzalni, i zawsze mamy sobie nawzajem w życiu pomagać. W tym wypadku bardziej miała Heńka na myśli niż mnie. Nie ukrywam, że byłem chuderlawym fajtłapą. Za to braciszek był silnym cwaniakiem. Wyglądało to tak, że jednemu natura coś zabrała, żeby obdarzyć tym w dwójnasób tego drugiego. Tak więc ja byłem fizycznie słaby, Heniek zaś miał krzepę i mocne pięści. Dość szybko uświadomiłem sobie, że powinienem unikać z nimi spotkania. Może dlatego, ilekroć matka kazała nam przynieść węgiel z piwnicy, pierwszy biegłem do komórki z wiaderkiem, nie licząc na to, że usłyszę za sobą równie pośpiesznie kroki mojego leniwego brata.

Raz jeden, mając dość tego, że mnie wykorzystuje, próbowałem się Heńkowi postawić. Skończyło się na podbitym oku. Kiedy mama chciała się dowiedzieć, co się stało, skłamałem, że dostałem w oko wieszakiem, który zaklinował się w szafie i nieoczekiwanie odwinął się, uderzając mnie prosto w twarz. Mama pogłaskała mnie pocieszająco po głowie, a stojący za jej plecami Henio patrzył na mnie podejrzliwie, czy aby nie wyśpiewam prawdy. Gdybym to zrobił, on na pewno dostałby od ojca niezłe manto, ale ja potem też bym oberwał swoje. Po co zatem wysuwać spod innych kamieni podporę? Żeby potem narazić się na zasypanie lawiną? Może dlatego dość wcześnie nauczyłem się tzw. mimikry, czyli ochronnego przystosowania do zmieniającej się wokół mnie sytuacji…

Jak widać, mnie w podziale boskich darów przypadł rozum bystrzejszy niż brat. Jak to mówią – gdy on stał w kolejkach po siłę, wzrost, urodę, bezczelność i szczęście, ja cierpliwie stałem po rozum. Ale to była moja jedyna nad nim przewaga, którą raczej wolałem nie kłuć go w oczy. Niestety, życie w cieniu brata spowodowało, że czułem się kimś gorszym. W pewnym momencie nawet byłem przekonany, że widocznie zasłużyłem na taki los i nie powinienem mu się przeciwstawiać.

Brat był najlepszy na szkolnym boisku

Lubili go nauczyciele, mimo że słabo się uczył. O mnie mówiono: „A, to ten Grześ, brat tego fajnego Heńka”. Kiedy jeszcze byliśmy małymi chłopcami, jakoś przełykałem te słowa. Gdy jednak z chłopca zamieniłem się w młodzieńca, zacząłem przemyśliwać nad zemstą. Zamierzałem nią odpłacić bratu za wszystkie krzywdy i poniżenia, których od niego doznałem, lub które mnie spotkały przez niego albo z jego powodu.

To wydarzyło się dawno, była pełnia lata. Właśnie mieliśmy zejść z pola. Pozostał jeszcze kawałek łąki, który mieliśmy skosić następnego dnia. Wtedy krzyknąłem do Heńka, że powinniśmy dokończyć robotę. Byłem pewien, że jak spytam: „Co, może nie dasz rady?” – brat pierwszy poderwie się i chwyci za kosę. Dlaczego chciałem to zrobić? Kiedyś byłem świadkiem, jak jeden sąsiad w trakcie koszenia przypadkiem przejechał kosą drugiemu po goleniach. Poszkodowany leżał w łóżku z rok, gdyż rana długo się goiła. No i biedak do końca życia utykał, ponieważ długachne ostrze przecięło mu jakieś ścięgna. Tak więc Heniek chwycił kosę… Wtedy matka krzyknęła na mnie, żebym został przy niej, gdyż brat sam sobie poradzi. Chciałem iść na łąkę, ale rozkazujący ton jej głosu mnie sparaliżował. Heniek odszedł, a ja zostałem przy niej. Wtedy kazała mi usiąść obok siebie.

Grzesiu, wiem, po co chciałeś, żeby brat szedł z tobą – odezwała się.

– Chciałem dokończyć robotę.

– Nie kłam – głos matki z ostrego nieoczekiwanie stał się miękki i jakiś taki proszący. – Wiem, że Heniek nie jest dla ciebie dobry.

Spojrzałem na nią zaskoczony

Byłem przekonany, że rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo źle brat mnie traktuje.

– Myślisz, że jestem ślepa i nic nie widzę? – zapytała mama.

To dlaczego mu czegoś nie powiesz? – odpowiedziałem pytaniem.

– Widzisz, synku, ciebie pan Bóg obdarzył rozumem, a jego tylko siłą mięśni i ładną buzią. To nie zawsze w życiu wystarczy. Ale ty sobie poradzisz. Jesteś mądrym i roztropnym chłopcem… Mądry to również znaczy taki, który potrafi zrozumieć i wybaczyć – dopowiedziała cicho.

Mamo, no ale jak długo można? Dwa dni temu Heniek pobił mnie za to, że patrzyłem na dziewczynę, która jemu się podoba.

– Jak długo, pytasz – westchnęła matka. – Czasem przychodzi nam to robić przez całe życie.

– To niesprawiedliwe!

Mama kiwnęła głową, jakby chciała tym przyznać mi rację. Potem zaczęła mówić cichym głosem:

– Wiesz, dlaczego wasz ojciec się ze mną ożenił? Cóż, on nigdy mnie nie kochał. Ale jego ojciec, a wasz dziadek, przegrał gospodarkę w karty. Stracił majątek do mojego ojca. Dla taty byłam oczkiem w głowie i on nieraz widział moje spojrzenie, które słałam za waszym ojcem. No i kiedyś postawił warunek, że w pewnym stopniu zrezygnuje z całej wygranej, jeśli wasz ojciec się ze mną ożeni.

– W… w pewnym stopniu? – spytałem zaciekawiony.

– Pierwszym z warunków było to, że miał mnie dobrze traktować jako żonę. W intercyzie też spisano, że od tej pory cały majątek należy tylko do mnie, również ten przegrany w karty. Gdyby zatem wasz ojciec chciał mnie porzucić, to wyszedłby za próg chaty w jednej koszuli… Ale jak długo można udawać? Początkowo oszukiwałam się, że ze strony waszego ojca to taka chłodna miłość. Jednak po waszym urodzeniu dowiedziałam się, że jeździ do miasta na łatwe dziewczyny, no wiesz, prostytutki. W pewnym momencie zrozumiałam, jak bardzo mój ojciec go skrzywdził, przymuszając do żeniaczki. Potem wasz tata zmarł, a ja pochowałam go i opłakuję jak kochająca żona. I nie robię tego dla ludzi z zewnątrz, bo mój żal płynie z głębi mojego serca. Mimo wielu dzielących nas spraw bardzo go kochałam.

– Dlaczego mi to wszystko mówisz?

– Bo czasami, czy tego chcemy, czy nie, musimy grać role, które napisało dla nas życie. Po to, żeby inni byli szczęśliwi. Na szczęście ci mądrzy rozumieją, że zerwanie dotychczasowych więzów mogłoby skrzywdzić bliskie nam osoby. Przez wiele lat milczałam na temat zdrad waszego ojca i wielu upokorzeń, których od niego doświadczyłam. Wy byliście najważniejsi, wasze szczęście i miłość, którą dawaliście mnie i jemu. Kiedy wasz ojciec umierał, poprosił mnie o chwilę rozmowy na osobności. Powiedział mi wówczas, że nigdy na mnie nie zasłużył, i dopiero na łożu śmierci widzi, jaką byłam wspaniałą żoną.

Te słowa osłodziły jej wszystkie minione lata

– Pokazały, że dobrze jest wybaczać, i nagroda nigdy nas nie ominie. Dlatego nie żądam, ale gorąco proszę, żebyś nadal wybaczał swemu bratu – mama zerknęła na Heńka. – On może i jest głupi, ale na pewno na swój sposób cię kocha, możesz być tego pewien.

To wszystko jednak nie oznaczało, że już nigdy nie miałem do Heńka o nic pretensji. Po raz drugi zezłościłem się na niego nie na żarty, gdy wpadła mi w oko pewna dziewczyna. Spotkałem ją na jednej z wiejskich zabaw. Inne panny były wystrojone, a ona stała sobie w kącie jak szara myszka. Dziś myślę, że zwróciliśmy na siebie uwagę, gdyż podobnie jak ona, ja również stałem w kącie, podczas gdy mój brat szalał na parkiecie. W pewnej chwili zdobyłem się na śmiałość, podszedłem do Anity i poprosiłem ją do tańca.

Ale ja nie bardzo umiem – odparła.

– Ja również – odparłem z bezczelnością w głosie, która mnie samego zadziwiła. – Właśnie dlatego na pewno dobrze nam pójdzie.

I rzeczywiście dobrze nam poszło. Nie odstępowaliśmy siebie na krok i umówiliśmy się na następną potańcówkę. To był najpiękniejszy wieczór w moim życiu. Następnej niedzieli nigdzie nie mogłem znaleźć Anity. W pewnej chwili, gdy już zaczynała grać muzyka, na salę wszedł mój brat – z Anitą pod rękę. Miał minę, jakby zdobył miss świata. Zalała mnie fala wściekłości. Wybiegłem z dyskoteki, trzaskając za sobą drzwiami. Wracałem do domu na piechotę i płakałem. Już rozumiałem, dlaczego poprzednio przez cały czas Heniek przyglądał się, jak tańczyłem z Anitą.

Znowu chciał mnie upokorzyć!

Gdyby wtedy Heniek stanął na wprost mnie, a ja miałbym w ręce nóż, jak nic wbiłbym go w jego serce. Nagle usłyszałem nadjeżdżający z tyłu samochód. Zszedłem na bok. Auto zatrzymało się za moimi plecami. Trzasnęły otwierane i zamykane drzwi. Potem samochód ruszył i przemknął obok. Szedłem przed siebie dalej. Wtedy usłyszałem wołanie Anity. Chwilę potem stanęła obok i chwyciła mnie za rękę.

– Dlaczego wybiegłeś z dyskoteki? Myślałam, że się ucieszysz…

– Przyjechałaś z moim bratem.

– I co z tego? – spojrzała na mnie zdziwiona. – Jechał jakiś samochód, machnęłam ręką na „stop”. Auto się zatrzymało. W środku siedziało kilku chłopaków i twój brat. Powiedział, że mnie podwiozą, ale musiałam obiecać, że wejdę na dyskotekę. trzymając go pod ramię.

– Znowu chciał mi dopiec.

– Ale po co? – spytała naiwnie Anita. – Przecież jest twoim bratem.

Nie odpowiedziałem jej na to pytanie, gdyż musiałbym zbyt wiele opowiadać. Nie wróciliśmy na dyskotekę. Było ciepło, na niebie świeciły gwiazdy. Usiedliśmy w jednym z przydrożnych rowów. Patrzyliśmy w księżyc, gwiazdy i… zaczęliśmy się całować. Tamtej nocy ani spadających nad nami gwiazd również nie zapomnę do końca życia. Po zdanej maturze pojechałem na studia rolnicze do miasta. Na uczelni nieoczekiwanie wpadłem na Anitę.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że też będziesz tu studiować? – krzyknąłem, gdyż jeszcze niedawno żegnała mnie na stacji kolejowej.

– Twój brat powiedział, że lubisz takie niespodzianki, i na pewno będziesz z niej uradowany.

Wtedy pożałowałem, że Anita niczego nie wie o Heńku. Zaciągnąłem ją więc do kawiarni i opowiedziałem wszystko, co do tej pory spotkało mnie ze strony kochanego braciszka.

– A ja naiwnie sądziłam, że jesteście najbardziej kochającą się parą braci, jakich dotąd poznałam – powiedziała wreszcie Anita.

Przez następne lata niechętnie wracałem do domu

Po śmierci mamy nie zaglądałem tam nawet na święta. Nie chciałem, żeby ktokolwiek witał mnie krzywo i traktował niczym darmozjada, który poluje na schedę po rodzicach. Pewnego dnia zadzwonił nieznany mężczyzna. Przedstawił się, że jest lekarzem prowadzącym mojego brata, który właśnie leży w szpitalu.

– Pan Henryk miał ciężki wypadek i być może nie dożyje jutrzejszego dnia. On bardzo nalegał, żebym pana o tym powiadomił.

Milczałem wystraszony tragedią.

– Prosił też, żebym pana namówił do przyjazdu – dodał lekarz. – Mam przekazać następujące słowa: „Bardzo cię przepraszam za wszystko. Wybacz. Mama powiedziała mi o kosie. Byłem głupi. Przyjedź. Bardzo proszę”.

Nie oglądając się na egzamin, który mogłem zawalić, pożyczyłem od kolegi samochód i pognałem do szpitala, 20 kilometrów od naszej wioski. Heniek był w ciężkim stanie. Przesiedziałem przy nim ze dwie godziny, trzymając go za rękę. W pewnej chwili otworzył oczy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się z ulgą. Nie ukrywam, że ścisnęło mnie wtedy za gardło i miałem ochotę się rozpłakać.

– Więc jesteś – wymamrotał z wyraźnym trudem; potem ciężko westchnął, jakby coś przygniatało mu piersi. – Przepraszam za wszystko. Byłem złym bratem, ale przyjdzie czas, że się jeszcze poprawię…

Stracił przytomność i umarł. Tydzień później pochowałem Heńka w rodzinnym grobie. Wszyscy dziwili się, że tak troskliwie wszystkim się zająłem, gdyż każdy wiedział, jak bardzo Heniek dopiekł mi w przeszłości. No ale w końcu był moim bratem, matka bardzo go kochała, a i ja gdzieś w głębi serca byłem do niego przywiązany. Rok później skończyłem studia i ożeniłem się z Anitą. Wróciliśmy do naszej wioski. Ona skończyła weterynarię, ja specjalizowałem się w uprawie zbóż. Założyliśmy duże gospodarstwo rolne, które po pięciu latach ciężkiej harówy zaczęło wreszcie przynosić dochód. Postanowiliśmy po raz pierwszy od lat wyjechać na wypoczynek. Zaniosło nas aż do pięknej, słonecznej Hiszpanii, którą przemierzaliśmy własnym samochodem. Pewnego dnia, gdy przejeżdżaliśmy przez pasmo Gór Iberyjskich w stronę Saragossy, poczułem gwałtowny ból w prawej nodze.

Chwilę potem poczułem, że w bucie mam mokro

Zjechałem na pobocze. Okazało się, że na łydce otworzyła się blizna w miejscu, którym niegdyś byłem zrośnięty z bratem! Krwawienie było nagłe i bolesne. Jednak po chwili wszystko ustąpiło i krew udało się zatamować. Anita usiadła za kierownicą i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po przejechaniu jakichś pięciu kilometrów zatrzymał nas korek. Okazało się, że kilka minut wcześniej z gór zeszła kamienna lawina. Dwa samochody zostały zmiażdżone. Podobno było kilka ofiar śmiertelnych. Popatrzyliśmy na siebie z Anitą. Gdyby nie krwawienie z mojej blizny, to i nas przysypałyby kamienie. W tej sekundzie przypomniałem sobie słowa Heńka:

– Byłem złym bratem, ale przyjdzie czas, że się jeszcze poprawię.

Myślę, że rana, która nieoczekiwanie otworzyła mi się na nodze, to była sprawka Heńka. Choć naturalnie nie powiedziałem o tym Anicie – ona i tak była przejęta faktem, że mogło nas spotkać nieszczęście. Niedługo po tej podróży moja żona zaszła w ciążę. W styczniu 2010 roku na świat przyszła dwójka chłopców. Jeden z nich dostał imię po moim bracie… Myślę, że wychowuję swoich urwisów na dobrych ludzi, i wiem też, że jeden za drugim skoczyłby w ogień. Czy to dobrze, czy też źle, dopiero przyszłość pokaże. 

Czytaj także:
„Mąż był całym moim światem, gdy zmarł, wpadłam w czarną rozpacz. Mimo to już na pogrzebie zakochałam się w sąsiedzie”
„Mój narzeczony zmarł miesiąc przed naszym ślubem. Zabrał do grobu nasze plany, marzenia, całą miłość i szczęście”
„Zaręczyłam się jeszcze w klasie maturalnej. Gdy ukochany przedwcześnie zmarł, nie umiałam się z nikim związać do 30-stki”

Redakcja poleca

REKLAMA