Jacek niewiele się zmienił zewnętrznie, jeżeli można tak powiedzieć o kimś, kogo nie widziało się 20 lat. Patrzyłam na niego z przyjemnością. Dorósł. Zmężniał. Tylko na leciutko przerzedzonej czuprynie pojawiły się pierwsze srebrne nitki. Nie przypominał chłopaka z liceum, w którym kochałam się nieprzytomnie, ale jednocześnie wciąż nim był.
Przejrzałam się w mijanej wystawie. Poprawiłam włosy i lekko wciągnęłam brzuch. Jacek jeszcze mnie nie spostrzegł, chciałam wyglądać perfekcyjnie, zrobić na nim jak najlepsze wrażenie. Długo czekałam na tę chwilę. Randka z Jackiem.
Czy to dzieje się naprawdę?
Był dla mnie zawsze niedościgłym marzeniem. Kochałam się w nim potajemnie od 16-stego roku życia. Nie próbowałam go podrywać, bo wiedziałam, że nie mam żadnych szans. Najpopularniejszy w liceum chłopak i ja, zwykła dziewczyna z ławki pod oknem? Śmiechu warte. Klasowe gwiazdy stały do niego w kolejce, dziewczyny ładne, pewne swoich zalet i nierobiące w jego obecności z siebie idiotki, jak ja. Niestety, przy Jacku stawałam się kimś innym, zbyt głośno się śmiałam, mówiłam to, czego nie powinnam, jednym słowem traciłam rozum. Wiedziałam o tym i dlatego nie pchałam się na afisz. Musiała mi wystarczyć sama obecność Jacka, to, że mogę go codziennie widywać, oddychać tym samym powietrzem. Byłam beznadziejnie zakochana pierwszą, młodzieńczą miłością.
Zatrzymałam się na chwilę, bo łzy zapiekły pod powiekami. Musiałam się opanować, to nie pora na wzruszające wspomnienia. Miałam tylko tę szansę, aby odzyskać miłość. Jedyną prawdziwą, jaka mi się w życiu trafiła. Muszę pokazać, że jestem mądra, opanowana i ciepła. Zupełnie inna niż ta sprzed lat.
Jacek tkwił we mnie jak zadra, porównywałam do niego każdego chłopaka. Żaden nie był nim, nie miał jego uroku, nie sprawiał, że budziły się motyle, a świat miał radosne barwy. Nawet mój mąż.
Tadeusza potraktowałam niesprawiedliwie. Wiem, że na to nie zasługiwał, ale nie umiałam nic na to poradzić. Nasze małżeństwo było pomyłką, zrozumiałam to zbyt późno. Naprawdę wierzyłam, że nam się uda. Wielka miłość nie zawsze jest wykładnią szczęścia, można stworzyć szczęśliwą rodzinę, bazując na nieco mniejszym uczuciu. Tak sobie tłumaczyłam. Zresztą – na co miałam czekać? Tadeusz mnie kochał i był dobrym człowiekiem. Nie wyszłam za niego z wyrachowania, wydawało mi się, że go kocham. To nie była wielka miłość, ale wystarczająca. Tak myślałam.
Zbyt późno zrozumiałam, że nie dam rady. Im dalej, tym gorzej. Dusiłam się w tym związku, chociaż powinnam być szczęśliwa. Tadeusz był świetnym partnerem, kochał mnie i szanował, niejedna wiele by dała za takiego męża. A ja myślałam o Jacku, który po latach stał się dla mnie synonimem wielkiej miłości. Chciałam takiego uczucia, wszechogarniającego, spalającego do cna. W momentach, kiedy zwyciężał rozsądek, próbowałam dojść ze sobą do ładu, wyperswadować sobie romantyczne mrzonki. Przecież nie można przez całe życie wspominać licealnej miłości.
Było, minęło, czas dorosnąć
Zyskałam tyle, że na chwilę przestałam porównywać męża z Jackiem. Trochę się uspokoiłam, ale nabrałam zwyczaju pogrążania się w marzeniach, uciekania w krainę fantazji. Jesteśmy razem, ja i Jacek. Trzymamy się za ręce. Czuję ciepło jego ciała. On pochyla się nade mną, unosząc lekko kącik ust w kpiącym uśmiechu, który tak kochałam. Ogarnia mnie fala szczęścia. Powroty do rzeczywistości były jak kubeł zimnej wody. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, z trudem wypływałam z marzeń o jedynym chłopaku, którego naprawdę kochałam.
Tadeusz musiał widzieć, że oddalam się od niego. Pozornie wszystko było jak należy, niczego nie mógł mi zarzucić. Nie wiedział o tajemnicy, którą skrywałam. Każdy ma jakiś sekret, własny świat, do którego nie wpuszcza innych. Nie czułam się winna. Byłam dobrą żoną, ale Tadeusz nie miał mnie na wyłączność. Jakaś część mojego serca należała na zawsze do Jacka…
Zwolniłam kroku, żeby się trochę uspokoić. Jacek czekał na mnie w umówionym miejscu, widziałam z daleka, że zaczynał się niecierpliwić. Powinnam się pośpieszyć, ale ogarnęło mnie zwątpienie. „Czy to wszystko ma sens? Po tylu latach?”.
Spotkanie z Jackiem było starannie zaplanowaną intrygą
Dla mnie to była randka, dla niego – kawa z koleżanką z liceum. Okazja do powspominania dawnych dziejów. Odnalazłam go na portalu społecznościowym, ucieszył się. Pierwsza wysłałam mu maila tak zabawnego i uroczego, jak tylko potrafiłam. Zaczęliśmy korespondować. Pisałam lekko o codziennym życiu, wpuszczając go do swojego świata – ciepłego i wyidealizowanego. Nie, nie zastawiałam pułapki. Tak jakoś wyszło. Gdyby Jacek był szczęśliwie żonaty, na tym by się skończyło. Wiadomość, że się rozwiódł, postawiła mnie do pionu. Zobaczyłam szansę dla siebie. Długo krążyłam wokół tematu. Jak namówić go na spotkanie? Nie powinien wiedzieć, jak bardzo mi na tym zależy, bo się spłoszy, a ja tak bardzo chciałam go zobaczyć.
Zaproponowałam kawę na mieście. „Powinniśmy zastanowić się nad zorganizowaniem weekendowego zjazdu naszej klasy”, podsunęłam. Przytaknął. Napisał, że to świetny pomysł. Podeszłam do niego powoli. Pewność siebie, którą nabyłam z latami, ulotniła się jak kamfora. Znów byłam zakompleksioną dziewczyną z ławki pod oknem. Ręce mi zwilgotniały ze zdenerwowania. Odwrócił się i zobaczył mnie.
– Nic się nie zmieniłaś – wygłosił standardową formułkę i pocałował w policzek.
Był rozluźniony, dla niego to było zwykłe spotkanie z dawną koleżanką, dla mnie – spełnienie wieloletnich marzeń. Usiedliśmy w kawiarni i zaczęliśmy rozmawiać. Mówił głównie on. O sobie. Co robi, co myśli, jakie ma poglądy na to i tamto. Ja milczałam, napawając się jego bliskością. Chwilowo nie potrzebowałam niczego więcej do szczęścia. Przerwałam mu tylko raz, kiedy zawiesił głos. Wydawało się, że chce poznać moją opinię, ale natychmiast wpadł mi w słowo, jakby nie słyszał tego, co mówię. To był pierwszy zgrzyt, rysa na wypielęgnowanym obrazie jedynego na świecie chłopaka. Jacek był autorytatywny. Nie mówił, tylko wygłaszał swoje zdanie. Jego sądy były nieodwołalne, zresztą nie spodziewał się, że rozmówca może mieć inne zdanie.
– Dobrze się z tobą rozmawia – nachylił się do mnie poufale.
Zawsze był pewien swojego uroku.
Odruchowo odchyliłam się, ale zaraz przywołałam się do porządku. Przecież o to mi chodziło, o bliskość. Tyle lat marzyłam, że poczuję ciepło jego ciała. Nie cofnęłam dłoni, kiedy nakrył ją swoją.
– Wiesz, nie chciało mi się spotykać z tobą – powiedział szczerze, wierząc, że powinnam znieść każdą prawdę. – Ledwie cię pamiętałem, chyba nie byliśmy w zbyt zażyłych stosunkach?
– Chodziłeś wtedy z Gośką – odpowiedziałam machinalnie.
– A – przypomniał sobie. – Była fajną laską. Wiesz, że się roztyła?
Niespodziewanie ogarnął mnie lekki niesmak. Jacek z moich marzeń, by tak nie powiedział. Kiedyś ten chłopak był inny… Musiał być.
– Za to ty wyglądasz super – udzielił mi z namaszczeniem komplementu.
Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje
Wszystko szło na opak. Zamiast wyśpiewywać w duszy radosne hymny, byłam zawiedziona. Czego oczekiwałam? Było tak, jak chciałam. Czego mi brakowało?
– Halo! Ziemia do ciebie – usłyszałam. – Nie słuchasz mnie.
Nie spytał, o czym myślę. Przywołał mnie do porządku i dalej coś opowiadał. Patrzyłam na jego przystojną twarz, pewne siebie ruchy. Był atrakcyjny i najwyraźniej dobrze się czuł w moim towarzystwie. Nie próbował zakończyć spotkania i umknąć, przeciwnie – zamówił wino.
Mój telefon zawibrował. Tadeusz.
– Przepraszam cię, to ważne. Muszę odebrać – powiedziałam i zostawiłam go w pół słowa.
– Kiedy wrócisz? – spytał mąż.
Nigdy wcześniej tego nie robił.
– Niedługo. Dlaczego pytasz?
– Tak jakoś. Coś mi się przywidziało, nie zwracaj uwagi. Wszedłem do pustego mieszkania i od razu sięgnąłem po telefon. Musiałem usłyszeć, że wszystko z tobą w porządku.
– Teraz tak – powiedziałam ciepło. – W najlepszym. Niedługo wrócę i sam zobaczysz. Mnie też się coś wydawało, ale pomyliłam się.
Teraz dopiero udało mi się zaniepokoić Tadeusza. Obiecałam sobie, że mu to wynagrodzę.
Czytaj także:
„Rodzice nie akceptowali mojego ukochanego, bo jest niewiele młodszy od mojego taty i się rozwodzi”
„Moja córka chce wyjść za wdowca z dzieckiem. Powinna urodzić własnego dzidziusia, a nie zajmować się obcym bachorem”
„Miałem dobrą pracę, luksusowy dom i piękną narzeczoną. I to przez jej pazerność wszystko straciłem…”