„Miałem dobrą pracę, luksusowy dom i piękną narzeczoną. I to przez jej pazerność wszystko straciłem…”

mężczyzna który odciął się od przeszłości fot. Adobe Stock
Byłem kimś! Miałem dobrą pracę, sporą kasę, znajomych ze świata, który wydawał mi się wcześniej niedostępny. Dawni kumple, z którymi dorastałem w zaniedbanej kamienicy, nie byli mi już teraz potrzebni. Tak mi się przynajmniej wydawało... On został w miejscu, ja piąłem się w górę. Wstydziłem się Michała!
/ 26.03.2021 12:05
mężczyzna który odciął się od przeszłości fot. Adobe Stock

Z Michałem kumplowałem się od czasów dzieciństwa. Wychowaliśmy się na jednym podwórku, na tyłach starej kamienicy. Przyjaźń przetrwała lata, chociaż nasze drogi w dorosłym życiu nieco się rozeszły. Michał się ożenił, z pomocą teścia otworzył warsztat mechaniki samochodowej i wciąż mieszkał w naszej kamienicy.

Tymczasem ja, pod naciskiem rodziców, ukończyłem studia, wyjechałem do dużego miasta i rozpocząłem pracę w firmie architektonicznej.

– Może wpadniesz w piątek? – w telefonie usłyszałem głos Michała. – Madzia upiecze ciasto, zrobimy sobie grilla na podwórku, jak za dawnych lat... Przyjdzie też Jurek. Pamiętasz Jurka, prawda? Nigdy nie umiał trafić do bramki...
– Niestety, mam sporo pracy – przerwałem Michałowi.
Za dużo pracujesz, skoro nie masz czasu dla starych kumpli. – W głosie przyjaciela wyczułem wyrzut.
– Tak to już, niestety, czasami bywa. Muszę kończyć. – Rozłączyłem się.

Nie zamierzałem iść na spotkanie z dawnymi kumplami. Do Michała też mi się nie paliło. On został w miejscu, ja piąłem się w górę. Chyba sam przed sobą nie chciałem się przyznać do tego, że zaczynam się go wstydzić. A może krępowałem się też swojego pochodzenia? Tego, że – w przeciwieństwie do nowych znajomych – wychowałem się w starej, zaniedbanej kamienicy, w niezbyt zamożnej rodzinie.
– Rafał, robimy małą imprezę integracyjną w weekend – rzucił Adam, nasz szef. – Liczę, że wpadniesz.
– Pewnie! – Ucieszyłem się szczerze.

Imprezy integracyjne coraz bardziej mi się podobały. Przy dobrych alkoholach, muzyce, zabawie, zacieśnialiśmy wzajemne relacje. Miałem wrażenie, że coraz więcej łączy mnie z tymi ludźmi, ze światem, który kiedyś był dla mnie niedostępny. Stopniowo się do nich upodobniałem. Drogie, markowe ubrania, modne gadżety, wyjazdy w miejsca, o których kiedyś mogłem tylko pomarzyć, no i przede wszystkim pieniądze. One od pewnego czasu stały się dla mnie wyznacznikiem tego, kim jestem i jaki jestem. Wyznacznikiem wartości człowieka. Im więcej zarabiałem, tym bardziej byłem z siebie dumny, tym pewniej się czułem. A ludzie to wyczuwali i lgnęli do mnie. Cieszyłem się, że mam przyjaciół w pracy.

Tak więc zamiast na spotkanie z dawnymi kumplami pojechałem do ośrodka wypoczynkowego ze współpracownikami.
– Rafał to podpora naszej firmy – chwalił mnie szef. – Doskonały i oddany pracownik, najlepszy towarzysz wszelkich wypraw. Zawsze można na niego liczyć. Tak samo jak on może liczyć na nas.
Pozostali zaczęli bić brawo. Ktoś mnie uściskał, ktoś się przedstawił, ktoś podał kolejną szklaneczkę alkoholu...
Jesteś moim najlepszym kumplem, wiesz? – bełkotał Andrzej znad butelki whisky. – Tylko z tobą mogę się napić, oni... szkoda gadać. – Wskazał na dogorywające przy stole towarzystwo.
Tego wieczoru wypiłem sporo, jednak nie na tyle dużo, by urwał mi się film.
– Witaj... – śliczna, zgrabna brunetka przysiadła się do mnie. – Jestem Dagmara. – Wyciągnęła szczupłą dłoń.
– Rafał – przedstawiłem się.
– Wiele dobrego o tobie słyszałam...

Rozmowę o nowym projekcie skończyliśmy już w nieco swobodniejszej atmosferze w moim pokoju.
Od tej pory staliśmy się tak jakby parą. Dlaczego tak jakby? Bo Dagmara nie chciała, by ktokolwiek w firmie o nas wiedział. Nawet nieoficjalnie.
– Tak będzie lepiej – tłumaczyła mi.
– Adamowi może się nie spodobać, że jego współpracownicy spotykają się ze sobą. Poza tym romansowanie w pracy nie jest dobrze postrzegane.

Przyznałem jej rację. Pewnie, że chętnie bym się nią pochwalił wszem i wobec, ale nic na siłę. Nie chciałem jej stracić. Byłem zafascynowany Dagmarą – ładną, uroczą kobietą, do tego inteligentną, ambitną oraz świadomą swoich atutów. Uparcie dążyła do wyznaczonego celu. No i tak jak ja lubiła pieniądze.
– Gdzie zabierzesz mnie na urlop? – zapytała z uśmiechem. – Tylko z góry uprzedzam: Chorwacja czy Hiszpania odpada, bo to ostatnio mało oryginalne. Wszyscy się tam pchają. No i broń Boże Bałtyk czy polskie góry. Może Alpy, co?
Niespecjalnie miałem ochotę na wyjazd w Alpy. Wolałbym połazić po naszych swojskich Tatrach. Przypomniało mi się, jak kiedyś wyjeżdżaliśmy z kumplami z podwórka na męskie włóczęgi w Karpaty. Pakowaliśmy plecaki, mamy szykowały nam jedzenie i z samego rana biegliśmy na pociąg. Wracaliśmy do domu na drugi dzień, piekielnie zmęczeni, ale szczęśliwi.

Dawni kumple... Nie rozmawiałem z nimi już od dawna. Nawet Michał przestał dzwonić i zapraszać mnie na grilla czy ciasto swojej żony. Przestał dzwonić? Przecież to ja zablokowałem jego numer w kontaktach w mojej drogiej komórce.
– Oczywiście, pojedziemy w Alpy – zgodziłem się wbrew sobie.
Dagmara się ucieszyła, a ja, coraz bardziej w niej zakochany, zrobiłbym dla niej wszystko. Nawet poprosiłbym ją o rękę, by resztę życia spędzić wspólnie, choć nie upłynął nawet rok, odkąd zaczęliśmy się nieformalnie, w tajemnicy spotykać. Zamierzałem się oświadczyć podczas wspólnego wypadu w Alpy.
I to zrobiłem, ale Dagmara nie sprawiała wrażenia zadowolonej.
– Porozmawiamy o tym po powrocie. Nie psujmy sobie urlopu – usłyszałem. Ani słowa więcej, o radosnym „tak” nie wspominając.
Nie psujmy sobie urlopu? Byłem zdziwiony i rozczarowany. Kochałem ją, wierzyłem, że ona kocha mnie i planuje ze mną przyszłość. No nic, wytłumaczyłem sobie, że może nie jest jeszcze gotowa na tak poważne zobowiązanie.

Gdy tylko wróciliśmy z urlopu, zostałem wezwany do firmy, chociaż miałem jeszcze dwa dni wolnego.
– Rafał, wpadnij, to pilne. – głos szefa w telefonie zabrzmiał dziwnie oschle.
Oczywiście pojechałem od razu, nawet nie zdążyłem rozpakować walizek.
– Projekt, nad którym pracowaliście, posypał się – oznajmił Adam, ledwo przekroczyłem próg jego gabinetu. – Klient się zdenerwował, wycofał i poszedł do konkurencji, która, o dziwo, ma podobny projekt jak nasz, tyle że z pewnymi, drobnymi zmianami. Nie wiem, kto z was jest kretem, ale ty za wszystko odpowiadałeś, więc ty dałeś ciała. Od dzisiaj nie jesteś już kierownikiem. Zostałeś zdegradowany.  Jak się zapewne domyślasz, wiąże to się ze zmniejszeniem zarobków.

Byłem załamany. To oznaczało, że nie będzie mnie stać na dotychczasowy styl życia. Nie mogłem pojąć, jakim cudem nasz projekt wpadł w ręce konkurencji? Ja na pewno nie zdradziłem, ale rzeczywiście, nie zorientowałem się w sytuacji i musiałem ponieść konsekwencje.
Od tego momentu było coraz gorzej. Adam stracił do mnie zaufanie i patrzył mi na ręce, jakby naprawdę mnie podejrzewał. Współpracownicy też niechętnie ze mną rozmawiali. Nie byłem już zapraszany na wyjazdy integracyjne.
Zostałem oskarżony i osądzony, bez możliwości obrony.
– Sorry, Rafał, ale sam widzisz, że nam się nie układa. Lepiej to zakończmy – oznajmiła wkrótce po tym  incydencie Dagmara.
Niczego więcej nie tłumaczyła i nie chciała słuchać moich próśb o rozmowę. Przestała odbierać ode mnie telefony, a w firmie traktowała mnie jak kogoś obcego. Przerwę świąteczno-noworoczną spędziła na Majorce... z Adamem, co do reszty mnie dobiło.

Najchętniej rzuciłbym pracę i poszukał innej, rozpoczął wszystko od nowa, ale nie mogłem sobie pozwolić na brak płynności finansowej. Wierząc, że Dagmara odwzajemnia moje uczucie, wiążąc z nią plany na resztę życia, wziąłem kredyt na dom. Zaprojektowałem go osobiście, uwzględniając upodobania Dagmary. Miał być niespodzianką zaręczynową. Całe swoje oszczędności włożyłem w ten dom, zainwestowałem je we wspólną przyszłość z kobietą, która teraz nie chciała mnie znać. Zmiana pracy i brak wypłaty przez miesiąc czy dwa – bo liczyłem, że tyle trwałoby znalezienie kolejnej posady – skutkowałoby brakiem środków na spłaty rat kredytowych. A te były wysokie. Odsetki też...

Czy mogło być jeszcze gorzej?

Mogło. Pewnego dnia Adam znowu wezwał mnie do swojego gabinetu.
– Podpisz to – podsunął mi wypowiedzenie za porozumieniem stron.
– Jak to? – bąknąłem zdziwiony.
– Zwalniasz mnie?
Ciesz się, że Dagmara nie zgłosiła nękania na policję – warknął ze złością.
– Nękania? Jakiego nękania? – Moje zdumienie rosło z każdą sekundą. – Przecież byliśmy parą. Kochaliśmy się! Nawet poprosiłem ją o rękę!
– Wy? Parą? – Adam prychnął drwiąco. – Dagmara opowiedziała mi, jak ją nachodziłeś, zaczepiałeś, nagabywałeś, jak nie mogła przez ciebie spokojnie pracować. Podpisuj to i wynoś się z mojej firmy!
– Adam, przecież mnie znasz... – próbowałem się tłumaczyć.
Spojrzał na mnie lodowato. Czułem, że jeszcze chwila, a dostanę w zęby.
– Powiedziała też, że to ty sprzedałeś nasz projekt konkurencji. Dowodu nie ma, ale ja jej wierzę. Straciłem przez ciebie duże pieniądze i ważnego klienta. Nie chcę cię tu więcej widzieć.
– Ale...
– Ze względu na to, że kiedyś byłeś inny, dobrze pracowałeś, wypowiedzenie jest za porozumieniem stron. Jeśli jednak będziesz robił problemy... – zawiesił znacząco głos.

W tamtej chwili nie miało już dla mnie sensu dochodzenie swoich praw. Nie spodziewałem się, że Dagmara jest zdolna do takiej podłości. Że mogłaby zrobić coś podobnego komukolwiek, a już mnie w szczególności. Kompletnie załamany, bez szemrania podpisałem papiery.
Kiedy wychodziłem z firmy, nikt z kolegów się ze mną nie pożegnał, nie poklepał mnie po plechach. Nie padło nawet zwykłe „no to cześć”. Jakbym nagle stał się niewidzialny.
Bez pracy i bez oszczędności nie miałem szans na utrzymanie się w dużym mieście. Co zresztą mógłbym tu robić? Przejść do konkurencji? Dostałem odprawę i przez rok nie będę mógł podjąć pracy w innym biurze. Sam to podpisałem.

Musiałem wrócić do rodziców. Upokorzony, odrzucony, oszukany i zdradzony przez tych, którym ufałem. Niestety w moim miasteczku trudno było znaleźć pracę, która zapewniłaby mi choć w niewielkiej części poziom życia, do jakiego przywykłem przez ostatnie lata. Na szczęście udało mi się sprzedać dom, tak więc z odzyskanych pieniędzy spłaciłem większość kredytu. Wciąż jednak pozostało kilkanaście wysokich rat.
– Niestety, synku – mama patrzyła na mnie z troską. – Nie możemy pożyczyć ci takiej kwoty. Musisz znaleźć jakąś pracę, jakąkolwiek, żeby przynajmniej spłacać ten kredyt. Z naszych emerytur zdołamy cię utrzymać przez pewien czas, ale… sam rozumiesz.
Rozumiałem. Oboje mieli niskie emerytury. Do tej pory to ja posyłałem im co miesiąc mniejsze lub większe kwoty, a teraz to ja, z konieczności, miałem siedzieć u nich w kieszeni? Jeszcze kilka tygodni temu nie uwierzyłbym, że możliwy jest taki obrót spraw...

Z trudem przyzwyczajałem się do skromnego życia, od którego zdołałem odwyknąć, gdy dobrze mi się wiodło. Teraz jednak znów jadałem obiady w domu, a nie ze znajomymi na mieście w drogich i modnych lokalach. Na kolację są kanapki z pomidorem, a nie wykwintne dania z restauracji. Jeszcze bardziej upokarzająca była konieczność zarejestrowania się w Urzędzie Pracy, ale dzięki temu przynajmniej miałem ubezpieczenie zdrowotne i szansę na zasiłek po trzech miesiącach od zarejestrowania się w urzędzie.
Chociaż znowu zamieszkałem w naszej zaniedbanej kamienicy, starałem się unikać sąsiadów i dawnych znajomych. Nie chciałem, by ktokolwiek z nich widział, jak nisko upadłem. Szukałem pracy na własną rękę, rozsyłałem CV. W moim rodzinnym mieście nie było zapotrzebowania na takie kwalifikacje jak moje. Udało mi się zdobyć kilka zleceń przez Internet, jednak nie zarobiłem na tyle dużo, by móc spłacić kredyt do końca. A to stanowiło mój priorytet.
– Zgadnijcie, kogo dzisiaj spotkałam! – rzuciła przy obiedzie mama dziwnie rozpromieniona.
– Kogo? – zainteresował się ojciec.
– Michała – odparła i uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Wzruszyłem ramionami.
– Przecież mieszka piętro wyżej, więc cóż w tym niezwykłego?
– Piętro wyżej to on mieszkał kiedyś – wyjaśnił mi ojciec. – Przecież już ze trzy lata temu rozbudował warsztat, zrobił z niego nieźle prosperującą firmę, poszerzył zakres usług, a niedawno postawił dom za miastem i się tam wyprowadził z żoną i dzieciakami.
– Porozmawialiśmy chwilę, opowiedziałam mu, że wróciłeś i szukasz pracy. I wiesz co? – Mama była tak zadowolona, jakby ktoś podarował jej gwiazdkę z nieba. – Obiecał, że zadzwoni do ciebie. Podałam mu twój numer, bo mówił, że chyba ten, który ma, jest nieaktualny. Podobno ilekroć do ciebie dzwonił, nie odbierałeś, a zawsze przecież trzymaliście się razem. Byliście najlepszymi przyjaciółmi, prawda?

Najchętniej zapadłbym  ze wstydu pod ziemię

Owszem, kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale potem... Sam odtrąciłem wszystkich dawnych znajomych. Odciąłem się od nich, bo wydawało mi się, że jestem kimś lepszym, ważniejszym. To ja wstydziłem się tego, skąd pochodzę i gdzie dorastałem. Telefony od Michała czy innych kumpli ignorowałem. Ba, nawet wpisałem ich na listę zakazanych kontaktów. Udawałem kogoś, kim nie byłem. Zaczynało to do mnie powoli docierać i czułem się jak ostatni palant.

W ramach pokuty odblokowałem numery do dawnych kumpli, choć nie wierzyłem, że teraz, gdy dostałem od życia kopniaka, a los utarł mi mój zadarty dumnie nos, ktoś się odezwie. Na pewno nie Michał. Ja na jego miejscu nie chciałbym znać kogoś, kto mnie tak potraktował. Śmiałem uznać go za kogoś gorszego, pozbawionego ambicji i przebojowości, kto nic w życiu nie osiągnie. Tymczasem ja zleciałem z pieca na łeb, a on powoli piął się do góry, robił to, co zawsze lubił robić i świetnie mu się wiodło.
Moja komórka zadzwoniła wieczorem.
– Co będziemy gadać o tym przez telefon – usłyszałem głos dawnego przyjaciela. – Wpadnij jutro do warsztatu, będę tam od rana.

Szedłem na to spotkanie z mieszanymi uczuciami. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Nie wiedziałem, jak rozmawiać z Michałem po latach milczenia.
Mam nadzieję, że zmądrzałeś – rzucił zamiast przywitania.
Przytaknąłem niepewnie, a potem jakoś poszło...
Michał pomógł mi stanąć na nogi. Dzięki niemu udało mi się spłacić kredyt i założyć firmę architektoniczną. Dynamicznie ją rozwijam, zdobywam nowych klientów, zatrudniam pracowników i wyrabiam sobie coraz lepszą renomę.

Niedawno odwiedził mnie Adam. Przyszedł do mnie z ofertą pracy. Okazało się, że nie tylko mój projekt trafił do konkurencji, a sprawcą przecieków była... Dagmara. Kobieta, dla której liczyły się wyłącznie pieniądze. Jego też oczarowała, uwiodła i wykorzystała. Swoją pazernością prawie doprowadziła na skraj bankructwa firmę Adama.
Może kiedyś zdecyduję się nawiązać współpracę z byłym szefem, ale teraz nie jestem jeszcze na to gotowy.
Na nowo układam swoje życie prywatne, tym razem z właściwą kobietą u boku. Co będzie dalej, czas pokaże.

Więcej prawdziwych historii:
„Mój mąż popełnił samobójstwo. Zostawił mnie z dwójką małych dzieci, bez grosza przy duszy, za to z ogromnymi długami”
„Całe liceum byłam poniżana, bita i obmacywana. Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi, bo nie robiła mi tego patologia”
„Zawsze marzyłam, by zostać modelką. Drzwi do kariery zamknął mi… mój własny mąż”

Redakcja poleca

REKLAMA