Od dawna borykaliśmy się z kłopotami finansowymi. Byłam nauczycielką plastyki i chociaż brałam dodatkowe godziny i dorabiałam, prowadząc zajęcia w naszym domu kultury, a mój mąż pracował w magistracie jako inspektor, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Nasze kłopoty zaczęły się z chwilą, kiedy wzięliśmy kredyt na mieszkanie.
Rata była wysoka i szczerze mówiąc, trochę przekraczała nasze możliwości. Od pewnego czasu odmawialiśmy sobie więc wszelkich przyjemności, z wyjazdem na wakacje włącznie. W pewnym momencie miałam już tego serdecznie dość i zaczęłam namawiać Tomka, żeby też rozejrzał się za jakimś dodatkowym zajęciem.
– Z moim wykształceniem niezbyt wiele mogę zdziałać – tłumaczył i dodawał zdenerwowany, że nie będzie imać się byle czego.
Załamywałam ręce, bo byłam zdania, że skoro ja po godzinach spędzonych w szkole mogę biegać do domu kultury, to on też może zacząć jakoś dorabiać. Mój mąż był jednak najwyraźniej innego zdania i wolał klepać biedę, niż wziąć się z życiem za bary.
Kiedy ja wracałam zmęczona po pracy i, po obiedzie jedzonym niemal na stojąco, biegłam na zajęcia z dzieciakami, mój mąż siedział sobie w najlepsze przed telewizorem i oglądał piłkarskie rozgrywki. To była jego ulubiona forma spędzania wolnego czasu.
Miałam już tego po dziurki w nosie
– Nie mam już do niego siły – żaliłam się koleżance, z którą spotykałam się w domu kultury.
Była w podobnej sytuacji. Jej mąż też zarabiał grosze w pobliskiej hurtowni i ani myślał o zmianie pracy. Wspierałyśmy się w tych trudnych chwilach, podnosząc się wzajemnie na duchu.
– Namawiam Darka, żeby otworzył jakiś własny biznes, ale on obstaje przy swoim, mówiąc że teraz nie ma to jak pewna praca – opowiadała z kolei Iwona.
Dodawała, że jest podobnego zdania co mąż, o ile ta praca przynosi pieniądze. A jej Darek zarabiał niewiele i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić.
Tydzień później spotkałam Iwonę i znowu chciałam podzielić się z nią swoimi troskami, jednak spostrzegłam, że była w fatalnym nastroju.
– Likwidują hurtownię, w której pracuje mój Darek – powiedziała załamana i dodała, że teraz nie będą mieli do swojej dyspozycji nawet tej jego marnej pensji.
– A może to faktycznie jakiś znak, żeby otworzył coś swojego? – zapytałam, siląc się na optymizm.
Iwona popatrzyła na mnie ze smutkiem i powiedziała, że jej mąż, odkąd dostał wymówienie, zupełnie załamał ręce. Przypomniało mi się wtedy, że na moim osiedlu od dawna stoi pusty pawilon.
– Mówiłaś kiedyś, że Darek marzył o otworzeniu baru z ogródkiem – zapytałam i namówiłam ją do obejrzenia tego miejsca.
Iwona pokazała je potem mężowi, a on szybko podchwycił pomysł. Po kilku dniach powiedział jej, że skontaktował się z pewnym znajomym, który zgodził się zostać jego wspólnikiem i sfinansować całe przedsięwzięcie.
– Dziękuję, że podsunęłaś nam ten pomysł – moja przyjaciółka była mi szczerze wdzięczna.
Bar zupełnie dobrze prosperował. Był czynny od rana do późnego wieczora i już parę dni po otwarciu stał się ulubionym miejscem górników, którzy wstępowali tu, wracając z szychty w kopalni.
W dodatku Darek bardzo dobrze czuł się jako szef i nawet snuł wizje rozbudowania lokalu. Iwona także po pewnym czasie odżyła. Nie musiała już w pojedynkę borykać się z domowymi finansami. Interes Darka przynosił zupełnie niezłe zyski.
– Ostatnio wymyślił, że ustawi w głównej sali duży telewizor, żeby przy piwie kibice oglądali mecze, no i chce zatrudnić nowego barmana, bo ruch jest taki, że sam nie daje już rady – powiedziała pewnego razu, a mnie przyszedł do głowy pomysł, do którego chciałam przekonać swojego męża. Ale najpierw – Iwonę.
Tomek uwielbiał oglądać mecze, Darek chciał zrobić salę dla kibiców i szukał barmana, a ja marzyłam, żeby mój mąż znalazł sobie dodatkową pracę, dzięki której poprawiłyby się nasze finanse – przecież to wszystko składało się w logiczną całość!
Przedstawiłam swój plan Iwonie i poprosiłam, żeby zapytała Darka o możliwość zatrudnienia Tomka. Już tego samego dnia wieczorem Iwona zadzwoniła z wiadomością, że jej mąż się zgodził.
– Muszą tylko ustalić sobie dni, które będą obu odpowiadać i kwestie finansowe – powiedziała.
Bałam się rozmowy z Tomkiem
Wiedziałam, co myśli o dodatkowej pracy. Wiedziałam też, że jeśli sama mu jej nie znajdę, on z własnej woli nigdy nie podniesie się z kanapy. W dodatku ciągle brakowało nam do pierwszego...
Kiedy powiedziałam mężowi o możliwości dorobienia w barze, spojrzał na mnie, jakbym z byka spadła. Ale kiedy dodałam, że będzie tam telewizor, aby można było oglądać wszystkie rozgrywki piłkarskie, od razu się rozchmurzył i obiecał skontaktować z Darkiem.
Od ubiegłego miesiąca w każdy piątek, sobotę i niedzielę po południu mój mąż staje za barem. Jest zadowolony, bo wreszcie nie marudzę, że nie dorabia tak jak ja, a poza tym może kibicować swojej ulubionej drużynie.
A ja wreszcie mam na fryzjera i nawet plan, że w przyszłym roku za zaoszczędzone pieniądze gdzieś sobie razem wyjedziemy. W dodatku nie mam już powodu, żeby narzekać na męża! Podobnie jak Iwona. A to wszystko dzięki naszej babskiej sztamie.
Czytaj także:
„Już przed ślubem wiedziałam, że Rysiek to brutal, ale połasiłam się na jego pieniądze. Latami pozwalałam się upokarzać”
„Gdy Heniek poprosił mnie o rękę, powinnam była go pogonić. Zamiast tego przez następne 30 lat byłam jego służącą”
„Rodzina za nic nie mogła przeżyć tego, że jestem singielką. Prawie uśmiercili mojego kota, byle tylko mnie zeswatać”