Zapadła długa cisza. Moje koleżanki myślały intensywnie. W końcu Klara odchrząknęła i powiedziała, przymrużając jedno ze swoich piwnych oczu:
– Obowiązkowo inteligentny i dowcipny, nie znoszę nudziarzy. Poza tym przystojny, wysoki, szczupły, wysportowany. Bo jak bym miała już u samego Anioła Stróża zamawiać, to co sobie będę żałowała. Niech mi wyszuka ideał…
– Tylko co to dla ciebie znaczy: ideał?
– Jak to, co znaczy? Przecież właśnie go opisałam! – zawołała Klara.
Spotykamy się w czwórkę, czasem we trójkę. Wszystkie jesteśmy kobietami pracującymi: dwie mężatki, jedna rozwódka i jedna singielka. Dwie pracują zawodowo, dwie w domu (a więc na 24-godzinnym dyżurze non stop, jak lubimy to nazywać).
Znamy się jeszcze ze szkoły średniej. Jakoś przetrwałyśmy z tą naszą dziewczyńską przyjaźnią. A w zeszłym roku, po tym jak Paula zachorowała na raka piersi i cudem z tego wyszła, postanowiłyśmy, że będziemy się spotykać regularnie, minimum raz na miesiąc.
No i właśnie na spotkaniu w czerwcu, gdy wypiłyśmy trochę wina, zaczęłyśmy fantazjować, jaki facet by nam odpowiadał. Przerzucałyśmy się pomysłami.
– Musi wyglądać jak George Clooney.
– Powinien tańczyć jak Maserak.
– Ma umieć normalnie rozmawiać, a nie tylko odburkiwać monosylabami znad tygodnika motoryzacyjnego.
– I nie gadać, gdy prowadzę samochód.
– Nie może się narzucać z seksem, kiedy kobieta chce się tylko poprzytulać.
– A jak jest już po, to niech się nie odwraca do ściany i nie zasypia!
– I żeby był szarmancki, ale nie przesadnie, tylko jak prawdziwy dżentelmen. Ma zawsze podkreślać, że to ja jestem tą jedyną i najpiękniejszą, a inne kobiety dla niego nie istnieją. I niech to mówi wolno i wyraźnie, żeby te inne to słyszały i ze skóry wyłaziły z zazdrości – wypaliła prawie na jednym oddechu Renia.
– O to ci głównie chodzi? – zdziwiłam się. – Żeby baby ci go zazdrościły?!
– A co? – prychnęła, wzruszając ramionami. – To czasem bywa przyjemne.
– Ty żmijo! – roześmiałyśmy się.
– No powiedzcie, czy to naprawdę nie jest rewelacyjne poczuć się królową? – Renia potrząsnęła burzą jasnych włosów.
– Tak, o to tu chyba chodzi – przyznała Klara. – Nie o seks, nie o to, żeby był superprzystojny czy hiperinteligentny, tylko jak my się przy nim czujemy.
– O matko, wiadomo. No i co? Ameryki nie odkryłyśmy – skrzywiła się Paula.
– A żebyś wiedziała, że odkryłyśmy! – powiedziałam. – Bo to niby takie oczywiste, a jednak nie do końca. Kobiety często patrzą na to, czy facet jest przystojny. A przecież jeśli przy nim czuję się szczęśliwa, to co za różnica, jak on wygląda? Czyli co, zmienimy coś w naszym specjalnym zamówieniu do Anioła Stróża?
– A ja myślę, że gdyby taka propozycja naprawdę padła, to na pewno nie dostałybyśmy wszystkiego, co sobie wymarzymy – westchnęła Paula. – Wiecie, pewnie byłby tam jakiś kruczek. Na przykład mogłybyśmy podać tylko jedną cechę…
– O, nie, zaczyna się! – jęknęła Renia.
Wszystkie wiedziałyśmy, że Paula to mocno stąpająca po ziemi realistka.
– Tak to już w życiu bywa, kochane – ciągnęła z okrutnym uśmiechem Paula. – Więc lepiej przygotujcie sobie tylko jedną, ale za to najbardziej istotną męską cechę. Żeby wiedzieć, czego się trzymać.
– Inteligentny – powiedziała Klara.
– Dobry – zaryzykowałam, wiedząc, że to pewnie najmniej „atrakcyjna” cecha, choć najbardziej bezpieczna dla związku.
– Optymistyczny realista – wypaliła niezbyt mądrze Renia.
– To chyba raczej dwie cechy, i to w dodatku sprzeczne – mruknęła Paula.
– Hej, już wiem! – zawołała nagle Klara. – Coś, co jest i przyziemne i jednocześnie skupia w sobie wszystkie cechy,
o które tak bardzo chodzi kobietom.
Przysunęłyśmy się bliżej.
Tylko się nie śmiejcie i dajcie mi dokończyć – zastrzegła Klara.
– Idealny facet to taki, co pójdzie kupić podpaski swojej kobiecie i nie zrobi z tego problemu. Wiecie, nie będzie wydziwiał, żeby się wykręcić, i mówił: „Ale jakie? Te ze skrzydełkami czy…”, i tu zawiesi głos i wytrzeszczy oczy, jakby to zadanie było ponad jego siły. Niby nic, a przekracza jakąś barierę wstydu.
– Zaraz, zaraz… I już? – spytała Renia.
– Tak – potwierdziła Klara. – Jestem przekonana, że właśnie taki facet jest ideałem. Bo rozumie potrzeby kobiety.
– Przecież każdego się w końcu zmusi, żeby kupił! – zaoponowałyśmy.
– Właśnie to jest ta maleńka różnica – ciągnęła niezrażona Klara. – Chodzi o to, żeby nie musieć go zmuszać. Ważny jest styl, z jakim to zadanie wykona. To kluczowa sprawa, moje drogie. Dąsy i jęki, że on nie wie, i że lepiej sama idź, babo, bo źle wybiorę i później będziesz na mnie wściekła, są wykluczone! Ma wziąć to zadanie na klatę. Z pełną odpowiedzialnością. Pójść i kupić. Koniec, kropka.
Jak się nad tym głębiej zastanowić, to Klara miała rację. Bo przecież za takim drobnym gestem wykonanym dla dobra kobiety idzie wszystko inne: czułość i chęć niesienia pomocy, poczucie humoru, umiejętność spojrzenia na siebie z dystansem.
– Pomyślcie tylko, jaką odwagą musi się wykazać facet w sklepie – ciągnęła Klara. – W końcu przełamuje pewien stereotyp macho, jak wybiera kobiecie podpaski!
A poza tym takie zadanie wymaga inteligencji. Gdyby był wioskowym głupkiem, to jakże by się połapał w całej tej ofercie?
– No dobrze! – zaśmiała się Renia.
– Wznieśmy więc toast za nasz ideał!
– Byle nie był… ze skrzydełkami – dodała nagle Paula całkiem poważnie.
Klara zakrztusiła się winem.
– Ojej, to była taka górnolotna przenośnia – wywróciła oczami Paula. – Chodzi mi o to, że mężczyzna nie może być zbyt świętoszkowaty. No wiecie, żadne ciepłe kluchy nie wchodzą w grę.
– No, tego to już nie możesz wymagać od Anioła Stróża! Pewnie tylko takich miałby na składzie – zachichotała Renia. – Lepiej nie ryzykować i samej poszukać.
– Do wspaniałego wniosku doszłyśmy. Nie ma to jak solidna burza mózgów w babskim gronie – uznała Paula.
Roześmiałyśmy się wszystkie na cały głos. Po czym zamiast za idealnego faceta, wzniosłyśmy toast... za nas.