– Nie rozumiem cię, Agata – mój chłopak popatrzył na mnie i pokręcił głową.
– Siedzisz na plaży, skwar się leje z nieba, a ty w długiej sukience, i nie chcesz jej nawet rozpiąć Boisz się słońca?
Odwróciłam się w drugą stronę, aby Paweł nie zobaczył moich łez.
– Ale ja tak zawsze… – odparłam, siląc się na spokój. – Wiesz, że jestem kosmicznym zmarzluchem…
Spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
– Nie wydaje mi się – odparł. – Już ci pot spływa po podbródku.
Milczałam. On też zrezygnował z namawiania mnie do ściągnięcia sukienki. Nagle poderwał się na nogi.
– Idę popływać. Ciebie nawet nie namawiam, bo i tak nie pójdziesz.
I rzucił się w fale Bałtyku, a ja mogłam sobie spokojnie popłakać.
Znałam go od kilku miesięcy. Poznaliśmy się w bibliotece, a właściwie w czytelni. Z braku miejsca usiedliśmy przy jednym stoliku i zaczęliśmy rozmawiać. Studiowaliśmy na jednym roku, ja – zarządzanie i marketing, Paweł – ekonomię. Oprócz tego mieliśmy podobne zainteresowania, o których chętnie dyskutowaliśmy. Szybko połączyło nas uczucie. Cieszyłam się, że spotkałam wreszcie bratnią duszę, której mogłam zaufać i powierzać swoje najskrytsze tajemnice. Wszystkie – poza jedną…
Żeby z nim być, zostałam mistrzynią kamuflażu
Na co dzień mieszkaliśmy osobno. Ja z rodzicami, Paweł w akademiku. Chwile intymności zdarzały nam się niezwykle rzadko. I przyznam szczerze, było mi to na rękę. Kochałam mojego chłopaka, uwielbiałam się z nim pieścić, ale wolałam, aby seks trwał możliwie krótko. Gdy Paweł zaczynał mnie całować i wsuwał mi dłoń pod koszulkę – szybko odwracałam role i sama zaczynałam dążyć do tego, aby osiągnął spełnienie.
A gdy już było po wszystkim, cieszyłam się w duchu, że znowu mnie nie rozebrał. W taki oto sposób udawało mi się oszukiwać go przez pół roku. Aż do czasu, gdy Paweł zaproponował wspólny wyjazd nad morze. Najpierw odmówiłam. Ale kiedy padł argument o wakacjach, za które zapłacą jego rodzice, uległam, lecz od początku ten wyjazd był dla mnie męczarnią.
Jak na złość pogoda dopisała. Wylądowaliśmy w najcieplejszym rejonie Polski… Co dzień widziałam roznegliżowane ciała, kobiety spacerujące w samych strojach kąpielowych, podczas gdy ja kryłam się pod bluzką z długimi rękawami. Stałam się mistrzynią konspiracji.
Ciągle powtarzałam Pawłowi, że jestem zmarzluchem. Skłamałam, że zapomniałam z domu stroju kąpielowego. A gdy zaproponował, że kupi mi drugi, uciekłam się do kolejnego oszustwa.
– Boję się pływać – wyznałam.
Spojrzał wtedy na mnie z nieskrywanym niedowierzaniem i zapytał:
– Dziewczyno, czym tym mnie jeszcze zaskoczysz?
Odwróciłam szybko głowę…
Problemem było również to, że mieszkaliśmy w jednym pokoju. Wiele dziewczyn marzy o pobycie gdzieś sam na sam z ukochanym, lecz ja wolałam, abyśmy sypiali oddzielnie. Musiałam więc uciekać się do różnych sposobów, często niezrozumiałych dla Pawła.
– Dlaczego zamykasz się w łazience, kiedy bierzesz prysznic? – pytał. – Przecież nie ma tu nikogo poza mną.
„No właśnie” – komentowałam w myślach. A na głos odpowiadałam, że w domu nauczono mnie poszanowania intymności drugiego człowieka. Tego samego argumentu używałam też wieczorem, gdy przebierałam się przy zamkniętych drzwiach i wychodziłam do ukochanego ubrana w nocną koszulę.
– Moja babcia miała taką, tylko nieco dłuższą. Twoja, na szczęście, odkrywa nogi! – zaśmiał się za pierwszym razem.
Szybko poradziłam sobie z oczekiwaniami Pawła, że się będziemy kochać.
– Sorry, od wczoraj mam okres – powiedziałam, a Paweł tylko dziwnie na mnie popatrzył.
Wieczory spędzaliśmy więc przytuleni do siebie na kanapie, przed telewizorem. Wiedziałam, że robię źle i że powinnam być wobec niego szczera, jednak bałam się Pawła stracić. Teraz, gdy tak patrzyłam, jak śmiga między falami – pomyślałam smętnie, że taki mężczyzna powinien mieć u boku prawdziwą, piękną kobietę. A nie mnie.
Ja chciałam tylko zajrzeć do garnka
Miałam cztery lata, kiedy wydarzył się wypadek. Mama poszła pożyczyć sól do sąsiadki. Na gazie zostawiła gotującą się zupę. Nigdy nie zbliżałam się sama do garnków. Ale mama poprosiła mojego ośmioletniego brata, Karola, aby zajrzał do garnka, i jak zupa będzie się gotować zbyt mocno, by zmniejszył płomień gazu. Poszłam więc za nim. Gdy podniósł pokrywkę, ja też chciałam zajrzeć do środka. Złapałam za ucho garnka i… cała jego zawartość się na mnie wylała.
Z opowiadań wiem, że okropnie wtedy krzyczałam z bólu. Nic dziwnego, strasznie się poparzyłam. Mama zawiozła mnie natychmiast do szpitala, tam założyli mi opatrunki na najbardziej poparzone miejsca. Miałam zabandażowany prawie cały brzuch, dekolt i ręce. Potem w tych miejscach pojawiły się bąble wypełnione surowiczym płynem, a gdy się zagoiły, nie mogłam powstrzymać drapania swędzących blizn, czym pogorszyłam swój stan. Brzydkie, szpecące ślady zostały mi do dziś, więc skrywałam je pod ubraniem.
Mama namawiała mnie na operację plastyczną, która miała choć trochę usunąć blizny. Czuła się wszystkiemu winna i chciała chociaż w ten sposób uciszyć swoje sumienie. Ja jednak odmawiałam ze strachu przed szpitalem i bólem. Nauczyłam się żyć w bluzkach z długimi rękawami i zakrywających dekolt.
Zobaczyłam, że Paweł wychodzi z wody. Szedł w moją stronę, piękny niczym młody bóg. Parę kroków od brzegu zaczepiła go jakaś dziewczyna i wdała się z nim w pogawędkę. Patrzyłam na nich z zazdrością i smutkiem. Ona była piękna, zgrabna, miała na sobie seksowny kostium kąpielowy, z wdziękiem prezentowała swoją nienaganną figurę. I skórę…
W tym momencie podjęłam decyzję. Uznałam, że krzywdzę Pawła, nie mówiąc mu prawdy. „Ma powodzenie, po co mu wybrakowany towar” – pomyślałam z goryczą i zanim mój ukochany do mnie wrócił, miałam już w głowie plan. Spakuję się i rano pójdę na dworzec. Na pewno będzie autobus do Warszawy. Zerwanie powinno odbyć się szybko i najlepiej bez żadnych wyjaśnień…
Poszłam do łazienki po cichu, żeby go nie zbudzić
Wieczorem, gdy Paweł zasnął, wyciągnęłam torbę spod łóżka; rzeczy do pakowania miałam niewiele. Potem wybrałam się jak zwykle do łazienki. Chciałam się przebrać w nocną koszulę, aby spędzić przy Pawle ostatnią noc.
Odruchowo wyciągnęłam rękę, by zamknąć drzwi na klucz, ale nie było go w dziurce. Pomyślałam, że pewnie zabrała go pani sprzątająca nasz pokój. Machnęłam ręką, przecież Paweł śpi! Zaczęłam się szybko przebierać. Byłam w bieliźnie, kiedy drzwi od łazienki nagle się otworzyły.
– Nie! – wrzasnęłam.
Rękami próbowałam zakryć blizny, schylając się jednocześnie po koszulę leżącą na podłodze. Za późno. Paweł zobaczył to, co tak chciałam ukryć… Podszedł do mnie i zabrał ubranie.
– Chcę cię wreszcie zobaczyć w całej okazałości – powiedział.
– Napatrz się! – odparłam sarkastycznie. – Jutro już nie będziesz musiał zerkać na moje oszpecone ciało ani na workowate ubrania. Żałuję, że nie powiedziałam ci wcześniej. Nie ciągnęlibyśmy tej farsy tak długo.
– Miłość nazywasz farsą? – zadał mi pytanie, nadal przyglądając się mojemu ciału. –Zastanawiałem się, kiedy mi zaufasz na tyle, aby pokazać swoje blizny.
– Wiedziałeś o nich? – spytałam zaskoczona. – Ale jak? Od kiedy? Od kogo?
– Od początku – odparł. – Twoja mama mi powiedziała. Wiedziała, że ty się nigdy nie odważysz ujawnić mi prawdy.
– To dlatego ze mną byłeś? – zaczęłam płakać. – Z litości?
– Nie, z miłości, głuptasie – odparł Paweł i przytulił mnie mocno.
Palcami delikatnie wodził po bliznach.
– Wiedziałem, że cierpisz, ale czekałem, kiedy się przełamiesz – ciągnął.
– Przecież twoje rany są częścią ciebie. Kocham je tak samo jak resztę twojego ciała. Dla mnie jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi. Innej bym nie pokochał… – szeptał mi do ucha.
Tej nocy długo jeszcze rozmawialiśmy o sobie i swoich uczuciach. Wiedziałam, że mężczyzna u mojego boku jest absolutnie wyjątkowy. Po powrocie z wakacji bez żadnych obaw wybrałam się do lekarza i umówiłam na zabieg estetyczny. Do ślubu chciałabym pójść w sukience, prezentującej mój piękny dekolt.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Już przed ślubem prowadziłem podwójne życie. Moje kochanki to głównie mężatki
Uciekłam od męża alkoholika do swojej pierwszej miłości. To był błąd...
Gdy straciłem pracę, zostałem kurą domową. To wstyd, ale odpowiada mi ta rola