Od zawsze miałam z babcią Marią wyjątkową więź. Kiedy byłam dzieckiem, to właśnie ona trzymała mnie za rękę, gdy bałam się burzy, opowiadała mi bajki na dobranoc i uczyła, jak piec najlepsze na świecie pierniki. Z biegiem lat nasza relacja się zmieniła, ale jedna rzecz pozostała niezmienna – babcia była moim wsparciem. Często ratowała mnie finansowo, a ja, choć czułam się z tym czasem niezręcznie, wiedziałam, że mogę na nią liczyć.
Babcia miała swoje zasady
Pamiętam, jak wiele razy powtarzała, że w życiu najważniejsze są dobre intencje i chęć pomagania innym. Może dlatego, że od zawsze to ona pomagała mi. Czułam, że jej wsparcie daje mi pewność na przyszłość. Często wyobrażałam sobie, że gdy przyjdzie czas, babcia zabezpieczy mnie tak, bym mogła wreszcie poczuć się stabilnie. Wierzyłam, że majątek, który zgromadziła przez lata pracy i oszczędzania, pozwoli mi na spełnienie marzeń, na życie bez ciągłych zmartwień o jutro.
Jednak z każdą kolejną rozmową z babcią czułam, że coś jest na rzeczy. Niekiedy mówiła o tym, jak ważne jest, by dzielić się z innymi, wspominała o organizacjach charytatywnych, którym pomagała. Nie przywiązywałam do tego większej wagi – byłam przecież jej jedyną wnuczką, a nasza bliskość dawała mi pewność, że to mnie przypadnie jej dom i oszczędności. I choć ostatnie lata jej życia były trudne, wiedziałam, że dzięki niej mam tę jedną pewność, której brakowało mi w innych aspektach życia.
Ale rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, niż mogłam się spodziewać.
Jej śmierć bardzo zabolała
Dzień, w którym dowiedziałam się o śmierci babci, był jednym z najtrudniejszych w moim życiu. Siedziałam na kanapie, trzymając telefon w dłoni, kiedy mama zadzwoniła. Słowa, które wypowiedziała, były jak cios w brzuch. Babcia nie żyje. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu, a łzy same napłynęły mi do oczu. Wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę – ostatnia rozmowa, jej uśmiech, słowa o "dzieleniu się z innymi". Wtedy myślałam, że chodzi o drobnostki, jakieś rzeczy, które chce przekazać przed śmiercią. Nie sądziłam, że to ma związek z czymś większym.
Spotkałam się z mamą, żeby omówić formalności związane z pogrzebem. Relacje między nami były zawsze napięte, więc i teraz nie obeszło się bez drobnych sprzeczek. Czułam się zagubiona i zła. Gdzieś w głębi serca czułam jednak ulgę, że babcia o mnie zadbała. Przecież zawsze była moją ostoją. Byłam pewna, że jej testament zapewni mi spokojną przyszłość, mimo że jej słowa o "dzieleniu się" zaczynały brzmieć coraz bardziej niepokojąco.
To nie mogła być prawda
Po pogrzebie, wciąż oszołomiona smutkiem, pojechałam z mamą do kancelarii notarialnej. W milczeniu przeszłyśmy przez chłodne korytarze, a w mojej głowie kotłowały się myśli. Byłam pewna, że babcia zabezpieczyła moją przyszłość. Przecież zawsze dbała o mnie bardziej niż ktokolwiek inny.
Kiedy weszłyśmy do gabinetu notariusza, usiadłam naprzeciwko niego, czując dziwny niepokój. Notariusz, starszy mężczyzna o surowym wyrazie twarzy, zaczął formalnym tonem odczytywać testament.
– Pani Maria zapisała cały swój majątek na cele charytatywne – powiedział, przerywając ciszę.
– Co? – Zdołałam tylko wydusić z siebie to jedno słowo, czując, jak serce bije mi coraz mocniej. – Ale co z domem? Z oszczędnościami?
Notariusz podniósł wzrok znad dokumentów. – Dla pani zostały przewidziane osobiste pamiątki. Rzeczy, które Maria uznała za cenne dla pani, choć nie mają one wartości materialnej.
Zatkało mnie. Spojrzałam na mamę, która wydawała się dziwnie spokojna.
– Wiedziałaś? – zapytałam z wyrzutem.
Mama wzruszyła ramionami. – Babcia zawsze miała swoje zasady...
Nie mogłam w to uwierzyć. Grunt usuwał mi się spod nóg.
Byłam wściekła
Wpadłam do mieszkania, trzaskając drzwiami. W głowie kłębiły mi się myśli, a w sercu narastała wściekłość. Jak babcia mogła mi to zrobić? Całe życie mnie wspierała, a teraz, kiedy najbardziej jej potrzebowałam, zostawiła mnie z niczym. Stare zdjęcia, porcelanowa figurka i jej szal – to miał być cały mój spadek? Gdzie były te obietnice, że zawsze o mnie zadba?
Rzuciłam się na kanapę, czując, jak gotuję się ze złości. Zaczęłam przeglądać te cholerne pamiątki, ale zamiast wspomnień, czułam tylko rosnącą frustrację.
– Jak mogłaś?! – krzyknęłam w powietrze, rzucając szal na podłogę. – Czy naprawdę myślałaś, że dam sobie radę bez twojej pomocy? Dlaczego?! Wszystkie te rozmowy o pomaganiu innym, o dzieleniu się... To była jakaś kpina! Przecież zawsze byłaś dla mnie opoką, dawałaś mi wszystko, czego potrzebowałam. A teraz, kiedy naprawdę liczyłam na to, że mnie zabezpieczysz, postanowiłaś oddać wszystko obcym ludziom? Jak mogłaś to zrobić własnej wnuczce?
Chodziłam tam i z powrotem, czując, że żal i wściekłość przejmują nade mną kontrolę. W mojej głowie kłębiło się jedno pytanie: dlaczego? Jak mogła mi to zrobić, nie zostawiając nawet słowa wyjaśnienia? W tej chwili nie mogłam jej wybaczyć.
Miałam pretensje
Następnego dnia wciąż kipiałam ze złości. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z mamą, choć każda myśl o niej budziła we mnie irytację. W końcu to ona zawsze miała z babcią jakieś sekrety. Weszłam do jej mieszkania bez pukania, gotowa wylać na nią cały gniew.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – wybuchłam. – Wiedziałaś o tym, prawda? Wiedziałaś, że babcia zapisze wszystko na cele charytatywne!
Mama spojrzała na mnie zaskoczona, a potem westchnęła.
– Kasiu, to była decyzja babci. Nie miałam na nią wpływu.
– To niemożliwe! – krzyknęłam. – Przecież to wszystko miało być dla mnie! Zawsze mówiła, że mi pomoże, a teraz zostawiła mnie z niczym!
– Ona chciała, żebyś nauczyła się samodzielności – odparła spokojnie mama. – Może nie widziałaś tego, ale przez lata babcia starała się przekazać ci coś więcej niż pieniądze. Chciała, żebyś była silna, żebyś potrafiła radzić sobie sama.
– To nie fair – syknęłam. – Całe życie polegałam na niej, a teraz muszę zaczynać od zera.
Mama tylko pokręciła głową.
– Może czas zastanowić się, czego naprawdę chciała cię nauczyć.
Znalazłam list od babci
Nie mogłam tego pojąć. Jak mogła myśleć, że to dla mnie lepsze?
Kilka dni później zdecydowałam się odwiedzić dom babci. Czułam, że muszę się zmierzyć z tym miejscem, choć myśl o tym wywoływała u mnie ból. Przekręciłam klucz w drzwiach i weszłam do środka. Powitała mnie cisza, jakby czas stanął w miejscu. W powietrzu wciąż unosił się zapach jej ulubionej lawendy.
Przeszłam przez korytarz, a każdy krok przywoływał wspomnienia. Dotarłam do salonu, gdzie na stoliku leżały te nieszczęsne pamiątki. Porcelanowa figurka, którą kiedyś uwielbiałam, teraz wydawała się pusta i pozbawiona znaczenia. Usiadłam na starym fotelu, zastanawiając się, co zrobić dalej.
I wtedy zauważyłam kopertę wsuniętą między książki na półce. Drżącymi rękami wyciągnęłam ją i rozdarłam. W środku był list od babci.
„Kasiu,” zaczynał się, „jeśli to czytasz, to znaczy, że podjęłam decyzję, której nie rozumiesz. Wiem, że jesteś zła, ale zrobiłam to z miłości. Przez całe życie starałam się cię chronić, ale teraz musisz nauczyć się żyć na własnych warunkach. Wierzę w ciebie. Jesteś silna, nawet jeśli teraz tego nie czujesz. Wiedz, że zawsze będę z tobą, choć nie tak, jak się tego spodziewałaś. Kocham cię.”
Łzy napłynęły mi do oczu. Wreszcie zrozumiałam, co babcia chciała mi przekazać.
Kasia, 24 lata
Czytaj także: „Mam 3 dzieci z różnymi kobietami, ale nie narzekam na los. Wolę płacić alimenty, niż zmieniać cuchnące pieluchy”
„Oskarżyłam siostrę, że ukradła 2000 zł z budżetu na rodzinne wakacje. Lepkie ręce miał jednak ktoś inny”
„Mama przepisała mi w spadku naszyjnik z niespodzianką. Przez chwilę wierzyłam, że będę bogata”