Od najmłodszych lat nie lubiłam jeździć z rodzicami do babci, która mieszkała w miasteczku oddalonym od naszego o trzysta kilometrów. Nie dość, że podróż mi się zawsze dłużyła, to jeszcze prawie każdy nasz pobyt kończył się awanturą. Nie trzeba było szukać daleko, by znaleźć powód do kłótni. Seniorka rodu miała trudny charakter i zawsze wszystko musiało być tak, jak ona chce. A że mieszkała z dziadkiem w malutkim mieszkaniu, to podczas naszych wizyt zawsze dochodziło do jakichś spięć.
Lubiła dawać nam do wiwatu
W jednym pokoju trudno było nas wszystkich pomieścić, a dodatkowo babcia nigdy nie rezygnowała na czas naszej wizyty ze swoich rytuałów. Na przykład wstawała o piątej rano i włączała swoje ulubione „radyjko”, nie zważając na to, że inni śpią. Gdy mama prosiła ją o ściszenie, to zaczynała się kłótnia, którą zawsze kończyły te same słowa:
– Jesteś taka sama jak twój ojciec – to był ulubiony tekst babci.
Rozwiodła się ze swoim pierwszym mężem zaraz po urodzeniu mojej mamy. Nienawidziła go całym sercem i co chwilę nam o tym przypominała, choć od tych zdarzeń minęło kilkadziesiąt lat.
– A dlaczego babcia się rozwiodła? – zapytałam kiedyś moją mamę.
– Podobno zaraz po ślubie okazało się, że mój tata był złodziejem. Trafił do więzienia. Chyba też ją zdradzał – opowiadała mama.
Niewiele zresztą było wiadomo o przyczynach rozpadu pierwszego małżeństwa babci, bo ta nigdy nie chciała o tym mówić, a ponadto niechęć do byłego męża przelała na swoją córkę, która swoim wyglądem przez całe życie przypominała jej o tej porażce. Nie wiem, co takiego musiał jej zrobić ten facet, skoro miała zamiar nienawidzić go do ostatnich dni. Mój dziadek – drugi mąż babci – też za bardzo nie wiedział, do czego doszło w przeszłości.
Pech chciał, że ja także (oczywiście jako dorosła już kobieta) rozwiodłam się ze swoim pierwszym mężem. Ku mojemu zaskoczeniu babcia niemalże natychmiast zaczęła złorzeczyć Arturowi, choć specjalnie się na niego nie skarżyłam, a ona wcześniej powtarzała, że go lubi. Rozstaliśmy się pokojowo, nie wszczynaliśmy awantur i nie mieszaliśmy w to rodziny. Po prostu oboje zdecydowaliśmy, że życie razem jest dalej nie do zniesienia.
Mieliśmy jednak córkę, o którą musieliśmy zadbać wspólnie. Agatka miała zaledwie dziesięć lat. Dla jej dobra warto było zachować dobre stosunki. Zbliżały się święta, więc tym razem rodzice zabrali do siebie do domu babcię i dziadka. Mieliśmy spędzić czas rodzinnie, choć wszyscy przeczuwaliśmy, że babcia starym zwyczajem będzie znów szukać pretekstu do awantury. Liczyliśmy jednak na to, że choć w świąteczne dni powstrzyma się od kłótni. Agatka bawiła się na dywanie w dużym pokoju, a my – dorośli siedzieliśmy przy stole i piliśmy kawę.
– Jaka ona podobna do Artura – stwierdziła nagle babcia takim tonem, jakby to było przestępstwo.
– To jej ojciec, więc chyba nie ma w tym nic dziwnego – odparłam. Babcia jednak spojrzała na mnie bardzo przenikliwym wzrokiem i zaraz dodała:
– Aśka, przyznaj się – wymierzyła we mnie palec. – Ty go wciąż kochasz.
Zaskoczyła mnie tym stwierdzeniem. Wszyscy spojrzeli na mnie.
– Babciu, to że nie złorzeczę ojcu Agatki, to nie znaczy, że go kocham. Jak ty sobie to wyobrażasz, że będę go opluwać do końca życia? Zobacz, ty mamie cały czas wyrzucasz, że ona jest jak ojciec i myślisz, że jest jej z tym łatwo? – zdenerwowałam się. Zauważyłam, że w oczach mamy pojawiły się łzy. Nie chciałam jej zrobić przykrości, ale pomyślałam, że może czas najwyższy uświadomić staruszce, że jest okrutna i przez swoją chorą nienawiść zniszczyła życie swojej córce.
Obwiniała dziecko za to, co zrobił ojciec
Mama była znerwicowana, leczyła się kiedyś na depresję, chodziła na terapię… A dla babci to wszystko wydawało się takie proste – nie jesteś w rodzinie, to jesteś automatycznie zły i trzeba cię nienawidzić.
– Co wy tam wiecie? – fuknęła babcia. Po chwili mama wstała od stołu i poszła do swojej sypialni. Tata chciał pobiec za nią, ale powiedziałam, że lepiej, jak ja pójdę.
– Mamo… – pogłaskałam ją po plecach. – Nie przejmuj się, przecież babcia tak zawsze.
– Wiem – odparła. – Ale to ciągle boli. Kiedy na nią patrzę, mam wrażenie, że ona mnie nienawidzi.
– Co ty mówisz? Ona jest po prostu zgorzkniała. Nie jest zadowolona ze swojego życia, ale na pewno cię kocha. Nie umie tego tylko okazać. Pewnie tak samo została wychowana.
– Chcę w to wierzyć – powiedziała. Usiadła koło mnie i pochyliła głowę. – Czasami mam wrażenie, że ona myśli, że to ja zniszczyłam jej życie. Kiedy mój ojciec trafił do więzienia za kradzieże, nie było mnie jeszcze na świecie, ale podobno już wtedy się rozstali – zaczęła opowiadać. – Moja ciocia mi mówiła, że wyszedł na przepustkę i chyba wtedy zostałam poczęta, bo jak wrócił za kratki, to okazało się po kilku tygodniach, że moja mama jest w ciąży. Pewnie nie planowała tego dziecka, tak jak nie planowała przyszłości ze złodziejem.
– Ale na pewno nie jest to twoja wina… – oburzyłam się.
– Nie wiesz, jak wtedy było – zamyśliła się. – Dla wszystkich byłam bękartem, bo od początku bez ojca. Kiedy wyszedł z więzienia, chyba tylko ze dwa razy mnie odwiedził, a potem gdzieś zniknął. Wszyscy w szkole wiedzieli, czyje nazwisko nosiłam – westchnęła. – Niestety tata był „sławny” w okolicy. W szkole byłam córką złodzieja, w domu znienawidzonego męża mojej matki, a dla rodziny zwykłym bękartem. Ojciec umarł, gdy miałam dwanaście lat, ale wtedy wcale nie było lżej. I tak przecież wcześniej go nie widywałam. Ktoś w szkole mi powiedział, że złodziej nie żyje – wytarła łzy spływające po policzkach.
Przytuliłam ją mocno.
– Mamo, nie płacz, nie warto. To już przeszłość.
– Nie daj się babci zarazić nienawiścią – powiedziała nagle. – Rozstałaś się z Arturem, trudno, ale pamiętaj, że to ojciec twojego dziecka. I zawsze nim będzie.
– Wiem, mamo – odparłam.
Czyżby miała serce?
Nie dawała mi spokoju przeszłość babci. Wieczorem, gdy dziadek był w łazience, poszłam do jej pokoju i spytałam wprost, co się wydarzyło pomiędzy nią a jej pierwszym mężem, że nie może tego zapomnieć.
– Nie ma o czym gadać – machnęła na mnie ręką i próbowała zbyć. Nie odpuszczałam jednak i powiedziałam, że czas najwyższy o tym porozmawiać. Zagroziłam też, że nie wyjdę z jej pokoju, dopóki mi nie powie. Nie zraziło mnie nawet to, że wrócił dziadek. Zaparłam się i czekałam, aż babcia zmięknie.
– Przepraszam, dziadku, ale chyba będę tu siedzieć do rana – powiedziałam do niego, a on uśmiechnął się smutno i stwierdził, że może czas najwyższy, by babcię przycisnąć.
– Kurtka na wacie – jęknęła staruszka. – Niech ci będzie. Nie chciałam wychodzić za mąż za Henryka – powiedziała. – Chciałam iść do klasztoru… I tyle. Ale matka z ojcem wydali mnie za mąż za niego, chociaż nasz proboszcz im tłumaczył, że u mnie jest powołanie.
– Chciałaś iść do klasztoru? – zdziwiłam się, choć doskonale mi to do babci pasowało.
Faktycznie całym jej życiem był kościół, ale jeżeli tak, to po co drugi raz wychodziła za mąż?
– Tak, ale pieniędzy nie było, łatwiej było mnie wydać za mąż – powiedziała ze złością. – A potem byłam sama z dzieciakiem. Wiesz, jak to było dawniej takim matkom? Nie masz pojęcia!
– Babciu – powiedziałam łagodnie. – Ale przecież to nie mamy wina, że to tak się potoczyło. Miałyście tylko siebie, a ty cały czas przypominałaś jej, jak bardzo jest podobna do człowieka, którego nienawidziłaś.
– Co ty tam wiesz?! – fuknęła. – Ja kocham tę moją dziewuchę! Nie muszę jej tego gadać!
– Może czasami trzeba, co? Ja wiem, że ona jest dorosła, ale też potrzebuje twojej akceptacji. Nie było jej łatwo w życiu, tak samo jak tobie.
Babcia jednak stwierdziła, że więcej gadać nie będzie, bo boli ją głowa. Odpuściłam więc dalszą dyskusję. Kiedy jednak wstałam rano, zdziwił mnie niecodzienny widok. W kuchni przy stole siedziała moja mama z babcią. Obie płakały. Nie przeszkadzałam im, tylko z daleka obserwowałam. Szlochały, aż wreszcie przytuliły się do siebie. Wiedziałam, że ta jedna rozmowa nie uzdrowi natychmiast sytuacji, ale było to światełko w tunelu.
Być może babcia na stare lata postanowiła coś naprawić? Lepiej późno niż wcale. A ja wiedziałam, że nigdy nie będę przy mojej córce oczerniać jej ojca. Mnie i Arturowi się nie udało, ale to nie znaczy, że mamy niszczyć spokój naszemu dziecku. Ono powinno mieć zawsze dwoje rodziców, nawet jeżeli ci nie mieszkają razem.
Zobacz więcej prawdziwych historii:
Śmierć psa przeżyłam mocniej, niż śmierć matki
Córka w wieku 6 lat zobaczyła, jak uprawiam seks z kochankiem
Przyłapałam na zdradzie moją 80-letnią babcię