„Babcia rozpieszczała moją siostrę, mimo że ciągnęła od niej kasę jak pasożyt. Do mnie, jedynego wnuka, nawet nie dzwoniła”

Przepiłem pieniądze na randkę z narzeczoną fot. Adobe Stock, neotemlpars106
„Karolina zawsze potrafiła wykorzystać słabość babci do siebie. Nie tylko podczas naszych kłótni, kiedy to ja byłem karany za wszystko. Także materialnie umiała okręcić sobie babcię wokół palca i kilka razy w miesiącu naciągała babcię na zakupy albo kasę. Zazdrościłem jej tego, owszem, i czułem się pominięty. A nawet niekochany”.
/ 07.02.2023 13:15
Przepiłem pieniądze na randkę z narzeczoną fot. Adobe Stock, neotemlpars106

Zawsze sądziłem, że babcia kocha tylko moją siostrę. Wciąż bowiem słyszałem od niej zachwyty nad Karolinką. Przez to, kiedy byłem nastolatkiem, między mną a babcią wiele razy dochodziło do awantur, po których zawsze obiecywałem sobie, że moja noga już więcej u niej nie postanie. Oczywiście, rodzice nawet nie chcieli o tym słyszeć, że kiedy jedziemy do babci z wizytą, to ja zostaję w domu.

Ale czułości między nami nie było…

Karolina zawsze potrafiła wykorzystać słabość babci do siebie. Nie tylko podczas naszych kłótni, kiedy to ja byłem karany za wszystko. Także materialnie umiała okręcić sobie babcię wokół palca i kilka razy w miesiącu naciągała babcię na zakupy albo kasę. Zazdrościłem jej tego, owszem, i czułem się pominięty. A nawet niekochany. W miarę dorastania faktycznie coraz rzadziej bywałem u babci. I ona nieczęsto mnie zapraszała, a jeśli chodzi o dzwonienie, to już nie robiła tego w ogóle! Dlatego tak mnie zdziwiło, że ma zapisany w komórce mój numer… Wracałem właśnie z uczelni, kiedy mi się wyświetlił.

– Cześć, babciu – odebrałem.

I wtedy serce mi zamarło, bo zamiast jej cienkiego głosu usłyszałem męski. W pierwszej chwili przyszło mi do głowy coś tragicznego. Może babcia miała zawał albo przewróciła się na ulicy i dzwonią z pogotowia? Ale to był jakiś ochroniarz z marketu!

– Skąd ma pan tę komórkę? – zapytałem zdumiony.

– Mam nie tylko komórkę, ale i całą torebkę! – stwierdził. – Pana babcia musiała ją zgubić. Mam tutaj jej dowód osobisty, więc mogę jej zanieść torebkę do domu po pracy, ale kończę dopiero rano. Pomyślałem więc, że może się denerwować, dlatego zadzwoniłem pod numer zapisany jako „wnuczek”. Dobrze trafiłem? Pan jest wnukiem Jadwigi?

– Jestem – przytaknąłem. – W którym markecie pan pracuje? Podjadę.

Podał mi adres. Był to market kilka przystanków od mieszkania babci. Musiała pójść tam na zakupy i zgubić torebkę. Ale co się stało? Z reguły nie była taka rozkojarzona! Wsiadłem w autobus i pół godziny później byłem na miejscu. Ochroniarz, sympatyczny starszy pan, najpierw sprawdził mój dowód osobisty.

Wie pan, względy bezpieczeństwa – wytłumaczył. – Rozumiem i cieszę się, w końcu ktoś by mógł się pode mnie podszywać – stwierdziłem bez złośliwości.

Torebkę wpakowałem sobie do plecaka – chyba wyglądałbym nieco dziwnie, niosąc ją na ramieniu – i pojechałem do babci. Bałem się, że ją zastanę płaczącą pod drzwiami, bo pewnie z braku kluczy nie mogła się dostać do środka, ale była w domu, tyle że roztrzęsiona.

– Jacek! Nic ci nie jest! A skąd ty masz moją torebkę? – rzuciła się do mnie biegiem.

– No, zgubiła ją babcia w markecie. Ale właściwie dlaczego miałoby mi coś być? – zdziwiłem się.

– Przecież miałeś wypadek! Rozbiłeś ojcu auto! Dzwonił twój kolega, że potrzebujesz natychmiast pieniędzy, bo ten drugi kierowca grozi, że albo dasz mu gotówkę na naprawę samochodu, albo dzwoni na policję. A ty przecież jeszcze nie masz prawa jazdy! – opowiadała babcia, z emocji połykając słowa. – Powiedział, że potrzebujesz piętnaście tysięcy złotych i spytał, czy mam tyle. Ja mu na to, że na koncie, a on, że mam wziąć te pieniądze, to on po nie podjedzie. Kazał mi się pośpieszyć, no to się śpieszyłam. I z tego wszystkiego, kiedy wyszłam z banku, zrobiło mi się jakoś tak słabo. Sam wiesz, moja cukrzyca… Poczułam, że natychmiast muszę coś zjeść i poszłam do spożywczego w markecie...

Tam musiała gdzieś zostawić tę torebkę

Ale jak to się stało, że babcia tego nie zauważyła? – byłem zdumiony.

– Miałam siatkę na zakupy, to jakoś mi się pomyliły. Dobrze, że klucze do mieszkania wrzuciłam do tej siatki, to przynajmniej się do domu dostałam. Dopiero tutaj się przeraziłam, gdzie jest moja torebka! Zdałam sobie sprawę, że jej nie mam, i wtedy znowu zadzwonił ten twój kolega – babcia bezwiednie szarpnęła za sznur telefonu stacjonarnego. – To mu mówię, że zgubiłam pieniądze, a on tylko zaklął i rzucił słuchawką! Od zmysłów odchodzę, co z tobą! Co ty masz za niemiłych przyjaciół!

Zaprowadziłem babcię do kuchni, podałem jej szklankę wody.

– Babciu, to wcale nie był mój kolega, ja nie miałem żadnego wypadku – zacząłem ją uspokajać.

Powoli do mnie docierało, że moja babcia omal nie padła ofiarą typowego oszustwa „na wnuczka”.

– Nie miałeś? To po co ja brałam piętnaście tysięcy z banku? – zdenerwowała się staruszka.

Uśmiechnąłem się do niej po raz pierwszy od lat myśląc: „Aby mnie ratować”. I uświadomiłem sobie, że jednak babcia na swój sposób mnie kocha. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA