„Babcia oszczędzała z emerytury na prezent dla mojego syna, a ten bęcwał wydał wszystko na tatuaż! Wygląda jak kryminalista”

Miał miliony i nie płacił na syna fot. Adobe Stock, Armin Staudt
„Awantura, która się wtedy rozpętała w naszym domu, przypominała trzecią wojnę światową! Kiedy się już nawrzeszczałam i zaniemówiłam z bólu gardła, pałeczkę przejął po mnie mąż, któremu się w głowie nie mieściło, że jego syn wytatuował się jak jakiś przestępca. A potem zażądaliśmy zgodnie, że ma to paskudztwo usunąć”.
/ 15.01.2023 22:00
Miał miliony i nie płacił na syna fot. Adobe Stock, Armin Staudt

Prezent na osiemnastkę zawsze jest problemem, a już szczególnie, kiedy ma go zrobić babcia wnukowi. Nie było kłopotu z moim siostrzeńcem, bo jako najstarszy dostał po prostu złoty zegarek po dziadku. Moja córka odziedziczyła babci zaręczynowy pierścionek, ale dla mojego młodszego syna zabrakło już „rodowego złota”.

Lepiej, gdyby wydał te pieniądze na przyjęcie

– I co ja mu kupię? – moja mama przeżywała już od kilku miesięcy, że nie ma pojęcia, czym uszczęśliwić najmłodszego wnuka.

Podkreślała, że chce, aby to był naprawdę uniwersalny prezent, taki „na pamiątkę” i „na lata”. Pomysł z zegarkiem odpadł jako pierwszy.

– Przecież mam godzinę w komórce – stwierdził syn, dodając, że te pieniądze od babci wolałby wydać na urządzenie imprezy urodzinowej.

Ja mu wcześniej zapowiedziałam, że dostanie laptopa, na którego naprawdę się wykosztowałam, więc na żadne przyjęcie nie będzie mnie stać. A już na pewno nie na takie „w lokalu”, jakie sobie wymarzył, bo podobno prywatka w domu to wśród młodzieży teraz straszny obciach. Wiedziałam jednak, że moja mama dostanie zawału, kiedy się dowie, że jej ciężko wykrojone z emerytury pieniądze mają pójść na piwo i chipsy! Zapowiedziałam więc synowi, że niech się nawet nie waży ją o to prosić i nie zaognia konfliktu pokoleń.

– To ma być coś trwałego, rozumiesz? – przypomniałam mu, jaki prezent dla niego wymarzyła sobie babcia.

Przyjmując od babci pieniądze w prezencie, obiecał, że na sto procent kupi sobie od niej pamiątkę „na zawsze”.

A potem… poszedł do studia tatuażu!

Kiedy zobaczyłam na jego prawej ręce kolorową „bransoletkę”, w pierwszej chwili myślałam, że zrobił ją sobie flamastrem i kazałam mu pójść do łazienki się umyć! Na co Andrzej roześmiał się tylko jak z dobrego dowcipu i stwierdził, że nawet jeśli będzie szorował ten rysunek, ile sił, to i tak niewiele to da, bo tusz jest przecież pod skórą. Oniemiałam. Powoli do mnie docierało, że moje dziecko, mając osiemnaście lat i dwa dni, oszpeciło sobie samowolnie rękę jakąś paskudną „dziarą”. I będzie to nosiło do końca życia.

– Skąd miałeś na to pieniądze? – wrzasnęłam.

Dostałem przecież od babci – Andrzej zrobił niewinne oczy. – Sama powiedziałaś, że powinienem sobie kupić od niej coś „trwałego”. Nie pamiętasz?

Awantura, która się wtedy rozpętała w naszym domu, przypominała trzecią wojnę światową! Kiedy się już nawrzeszczałam i zaniemówiłam z bólu gardła, pałeczkę przejął po mnie mąż, któremu się w głowie nie mieściło, że jego syn wytatuował się jak jakiś przestępca. A potem zażądaliśmy zgodnie, że ma to paskudztwo usunąć.

– Za nic w świecie! Zresztą, zostanie mi wstrętna blizna! – postawił się Andrzej.

Kiedy opadł kurz bitewny i zmalały emocje, doszliśmy z mężem do wniosku, że teraz faktycznie niewiele da się już zrobić. Nasz syn się wytatuował i klamka zapadła. Pozostało tylko pytanie, co z babcią?

Babcia na szczęście niczego nie podejrzewała

Myśleliśmy przez kilka dni, podczas których mama telefonowała raz po raz pytając, czy może Andrzejek już podjął jakąś decyzję. W końcu wymyśliłam, że jedynym sposobem na to, aby nie zobaczyła u wnuka tego paskudnego tatuażu oraz miała satysfakcję, że sprawił sobie od niej piękny prezent, jest kupienie Andrzejowi zegarka!

Babcia była zachwycona wyborem wnuka. Obejrzała sobie zegarek dokładnie na wszystkie strony, chwaląc model i nie przeczuwając nawet, że właściwy prezent od niej czai się pod tą dobrze wyprawioną skórą szerokiej bransolety. Ale faktycznie, tak jak sobie wymarzyła, pozostanie tam już „na zawsze”. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA