Rozumiałam, że Paweł nie lubi ciotki, ale to jeszcze nie powód, by próbować się jej pozbyć z domu. Przecież tyle robiła dla jego mamy! On jednak uważał, że Aniela wcale nie jest troskliwa, tylko zaborcza. Twierdził nawet, że doprowadziła do rozwodu jego rodziców! Najpierw pomyślałam sobie – co taki dzieciak może wiedzieć o sprawach dorosłych? Ale potem wyszło na to, że chyba miał rację.
Widziałam jej troskę
To miło z pani strony, że rzuciła pani wszystko, żeby zająć się siostrą – powiedziałam, zdjęłam płaszcz i poprzedzana przez Anielę weszłam do pokoju zajmowanego przez chorą.
– Oprócz mnie Mańka nikogo nie ma, zostałyśmy same. Musimy sobie pomagać.
Aniela faktycznie wyglądała na dobroduszną i ciepłą kobietę – taką, co to utuli i pocieszy w potrzebie.
– Dobrze jest mieć taką siostrę jak pani – pokiwałam z uznaniem głową.
Z pokoju obok wyjrzał nastoletni Paweł, spojrzał na ciotkę i szybko się wycofał, zamykając drzwi.
– To tylko dzieciak, nie ma z niego żadnego pożytku – powiedziała Aniela, podążając za moim wzrokiem, i ciężko westchnęła. – Wszystko na mojej głowie. Gdybym nie przyjechała, Mańka nie miałaby co jeść i pić.
– Przesadzasz, Anielko – powiedziała chora, witając się ze mną. – Paweł doskonale sobie radził, nawet Marek mi pomagał, chociaż od tylu lat nie jesteśmy już małżeństwem. A właśnie, mówił mi, że go wczoraj wyprosiłaś za drzwi.
– Nie będzie mi się tu kręcił – odparła krótko Aniela, nie próbując się tłumaczyć.
– Ale…
– Nie umiem mu przebaczyć. Zostawił cię z dzieckiem i odszedł do innej. Dziwię się, że tak łatwo zapomniałaś o krzywdzie, jaką ci wyrządził.
– Nie zapomniałam, ale tyle lat minęło, uraza wywietrzała – uśmiechnęła się blado Marianna. – Poza tym Marek jest ojcem Pawła, nie mogę postawić w drzwiach zasieków, nawet nie mam na to ochoty.
– Bo jesteś zbyt słaba, ale na szczęście ja tu jestem i wiem, co mam robić.
Aniela macierzyńskim gestem poprawiła siostrze poduszkę i zabrała się do strzepywania kołdry.
– Zostaw, nie trzeba – poprosiła bezsilnie Marianna.
Miało być tak, jak ona chce
Nie była aż tak słaba, wyniki miała dobre, choroba się cofała. Ostatnio zupełnie inaczej wyglądała i rozmawiała, sprawiała o wiele lepsze wrażenie. Czyżby remisja nowotworu została zbyt wcześnie ogłoszona?
– Gorzej się pani ostatnio czuje? – spytałam, choć gołym okiem widziałam, że coś się z nią działo.
– Wprost przeciwnie, zdrowieję – wysunęła się spod trzymanej przez siostrę kołdry i rozejrzała się za szlafrokiem.
– Nie wstawaj, powinnaś wypoczywać – Aniela bez ceregieli pociągnęła ja z powrotem do łóżka.
Nie chciałam się mieszać w ich sprzeczkę, ale odruchowo powiedziałam, co myślę.
– Ruch jest wskazany, zalecałabym nawet spacery. Nie ma powodu, by leżeć i tracić siły w łóżku.
– A widzisz? Mówiłam – Marianna z ulgą wyrwała się spod opiekuńczych skrzydeł siostry.
– Zaraz przyniosę ci szlafrok. Nie możesz biegać w samej koszuli, jeszcze tego by brakowało, żebyś się zaziębiła – Aniela wciąż chciała być pomocna, nie tracąc przy tym ostatniego zdania.
– Dziękuję, nie trzeba. Po prostu się ubiorę, pora wrócić do żywych – Marianna błysnęła czarnym humorem. – Zaraz przyjdzie Marek, chciałabym z nim porozmawiać.
– O czym? Od rozwodu nie macie wspólnych spraw – zjeżyła się Aniela.
– Mamy syna – odparła krótko Marianna.
Chłopak wolał jej unikać
W ogóle się mną nie krępowały, miałam wrażenie, że uczestniczę w dobrze im znanym rytuale, do którego obie były tak przyzwyczajone, że traktowały go jako coś oczywistego. Może tak między siostrami bywa, nie znam się na tym, bo nie mam rodzeństwa.
Zebrałam swoje rzeczy, schowałam do torby i pożegnałam się. Jako pielęgniarka miałam jeszcze tego dnia sporo wizyt. W przedpokoju natknęłam się na syna Marianny.
– Nie ma siostra jakiejś trucizny? Pożyczyłbym, ciotka nas najechała i strasznie się szarogęsi – powiedział żartobliwie.
– Oj, Paweł, Paweł – pokręciłam głową.
– Serio mówię. To straszna kobieta, skorzystała z okazji, że mama jest słaba, i weszła jej na głowę. Rządzi się jak u siebie w domu.
Paweł obejrzał się na drzwi pokoju, zza których dobiegały podniesione głosy kobiet, jeden silny, drugi słabszy.
– Już tak kiedyś było. Przyjechała do nas po rozwodzie rodziców, chyba na stałe, ale wtedy udało się ją przepłoszyć. Mama była zdrowa i miała więcej siły do tej zołzy.
– Nie powinieneś źle się wyrażać o ciotce. Przyjechała, żeby wam pomóc.
– Zwęszyła okazję i wpasowała się w lukę. Zawsze o tym marzyła, to stara panna, nie ma nikogo oprócz nas. Wychodzi siostra? Ja też, zaczekam na tatę na parkingu, uprzedzę go, że Aniela wciąż tu jest.
Uśmiechnął się szeroko i otworzył przede mną drzwi. Był już wyższy ode mnie, chociaż miał dopiero piętnaście lat.
– Aż tak nie lubisz ciotki? – zagadnęłam.
– Z nią jest kłopot, i to od początku.
– Choroby twojej mamy?
Nie lubił ciotki i miał powód
Chłopak obdarzył mnie spojrzeniem zarezerwowanym dla wyjątkowo nierozgarniętych osób.
– Małżeństwa moich rodziców. Często myślę, że to przez nią się rozwiedli. Gdyby nie zatruła życia ojcu, nie znalazłby sobie tamtej kobiety.
– No nie wiem – powiedziałam z wahaniem. – Sprawy dorosłych bywają bardzo skomplikowane, nie próbuj ich oceniać.
– Za trzy lata będę pełnoletni i nie jestem głupi, widziałem, co się działo. Aniela uważa mamę za swoją własność, dyryguje nią, chciałaby się opiekować i być dla niej najważniejsza. Często do nas przyjeżdżała, to wiem. Wpadała znienacka i nigdy nie mówiła, jak długo zostanie, bo przecież w domu siostry była jak u siebie. Mną rządziła, a taty nienawidziła, i to jak!
No i rozmawiaj tu z nastolatkiem… Paweł obwiniał nielubianą ciotkę o rozpad małżeństwa rodziców i był skłonny przypisać jej zgoła szatańskie cechy charakteru.
– A on jest w porządku, jak tylko mama wróciła ze szpitala, zaraz przyszedł, zakupy zrobił i w ogóle. Dalej by tak było, gdyby nie ciotka. Jak tylko się pojawiła, wyrzuciła go z domu. Powiedziała, że za próg go nie wpuści, a przecież nie miała prawa, prawda, siostro? Nie miała!
– Pewnie była zdenerwowana chorobą twojej mamy.
– Z siostrą też się nie da rozmawiać. Dorośli tacy są, wolicie nie widzieć, co się dzieje. Ona chce z nami zamieszkać. To znaczy z mamą, bo ja jestem zbędnym dodatkiem do jej ukochanej siostry.
W głosie Pawła było tyle goryczy, że poczułam się winna. Co mogłam dla niego zrobić? Może i relacja między Anielą i Marianną pozostawiała wiele do życzenia, ale to była ich rodzinna sprawa, do której nie miałam prawa i nie chciałam się wtrącać.
Poszłam do kolejnego pacjenta, ale wciąż myślałam o tym, co powiedział mi Paweł. Aniela była mocno przywiązana do siostry, sama to widziałam, ale chyba nie wyobrażała sobie, że urządzi sobie z nią życie wbrew jej woli. Zresztą może tak byłoby dobrze? Co ja wiedziałam o tej rodzinie? Tylko tyle, ile powiedział mi Paweł.
Byłam świadkiem kłótni
Następna wizyta u Marianny miała być ostatnią – pacjentka nie wymagała już fachowej pomocy.
– Jak tata stąd wyjdzie, to ja też!
Krzyk Pawła usłyszałam już pod drzwiami. Byłam pewna, że kłócił się z Anielą, mimo to zadzwoniłam, nie miałam czasu przeczekiwać rodzinnej awantury. Nikt nie otwierał, więc nacisnęłam klamkę i weszłam. Od razu znalazłam się w oku cyklonu.
Chłopak i jego ojciec stali po jednej stronie korytarza, Aniela po drugiej. Dwie strony barykady, a ja pośrodku, w polu ostrzału.
– Nikt cię o zdanie nie pytał, smarkaczu, rozmawiam z twoim ojcem! – krzyknęła Aniela na siostrzeńca. – A ty precz, powiedziałam, żebyś więcej nie przychodził – natarła na szwagra.
– Chciałem pomóc, syn mnie o to prosił, ale nie będę się narzucał. Już dawno zajęłaś moje miejsce. Szkoda, że nie ułożyłaś sobie życia. Zajęłabyś się swoją rodziną, a Marianna miałaby spokój.
– Ty draniu – oczy Anieli zwęziły się niebezpiecznie.
– Jeżeli wyrzucisz z domu tatę, to mnie też – zawołał Paweł.
Chciała ich wyrzucić z domu
– Proszę bardzo, jeśli wola. Fora ze dwora, siłą trzymać cię nie będę. Wyprowadź się do ojca, to nawet lepiej. Jesteś taki sam jak on, będzie wam razem bardzo dobrze.
Wreszcie powiedziała, co myśli!
– Aniela! Dość tego! Nie wolno ci tak mówić do mojego syna. On jest u siebie, ty nie – na progu pokoju pojawiła się wymizerowana Marianna.
Była blada, ale wyglądała jak lwica walcząca o dziecko. Wszystko mogła siostrze wybaczyć, na wiele rzeczy przymknąć oko, ale nie na krzywdę Pawła.
– Nareszcie jej wygarnęłaś – ucieszył się chłopak i spytał: – Ciociu, kiedy wyjeżdżasz? Pomogę ci z bagażami.
Aniela zachwiała się, jak uderzona.
– Za wszystko, co dla ciebie zrobiłam… taka wdzięczność mnie spotyka…
Mówiła tylko do Marianny, jakby nikogo oprócz niej nie widziała.
Poczułam się nieswojo, miałam wrażenie, że jestem świadkiem dramatu tej kobiety. Może Paweł miał rację i Aniela naprawdę do tego stopnia nie wyobrażała sobie życia bez siostry, że bez żalu pozbyłaby się nawet jej syna? O ile przedtem nie pozbyła się męża, bo już niczego nie byłam pewna. Siostry łączyło mocne przywiązanie, które ze strony Anieli wyglądało bardziej na toksyczną, zaprawioną egoizmem miłość.
Wyszłam po cichu, w takiej chwili wizyta pielęgniarki nie była im potrzebna. Marianna stanęła na własnych nogach, poradzi sobie. Ze wszystkim.
Czytaj także: „Chciałem dogodzić rodzince i prawie puściłem chatę z dymem. Na widok wściekłej żony o mało nie kopnąłem w kalendarz”
„Szukałyśmy zaginionej siostry ojca, a znalazłyśmy mu żonę. Takiej filmowej historii nikt się nie spodziewał” „Nie wierzyłem żonie, że synowie są moimi dziećmi, bo w rodzinie nie rodziły się bliźnięta. Za głupotę słono zapłaciłem”