„Adam traktował moją córkę jak służącą, a swoją jak królową. Chciałam, by dla Agatki był ojcem, a nie tyranem”

matka przytula córkę fot. Getty Images, Elizabethsalleebauer
„Im dłużej mieszkałyśmy z nim, tym wyraźniej można było zauważyć, że w bardzo różny sposób traktował nasze dzieci. Wiktoria była dla niego ukochaną córeczką, a Agatę albo kompletnie ignorował, albo traktował niemalże z pogardą”.
/ 29.02.2024 07:15
matka przytula córkę fot. Getty Images, Elizabethsalleebauer

Życie w patchworkowej rodzinie nigdy nie jest łatwe, ale miałam nadzieję, że akurat nam się wszystko ułoży. Ja starałam się bardzo, ale nie mogłam pozwolić na to, by mój partner traktował moją córkę jak dziecko gorszej kategorii.

Myślałam, że nam się uda

– Agatko, zbieraj swoje zabaweczki, musimy się wyprowadzić – powiedziałam do córki po kolejnej awanturze z moim mężczyzną.

Malutka spojrzała na mnie wielkimi oczami, które wyrażały zdumienie, zaskoczenie, ale również pewien rodzaj radości.

– Serio? – zapytała cichutko.

– Serio – potwierdziłam i sama zaczęłam składać swoje rzeczy.

Zdecydowałam. Nie dam sobie wchodzić na głowę i nie pozwolę traktować mojego dziecka jak kogoś mniej ważnego. Na szczęście, nie pozbyłam się swojego mieszkania, mimo że Adam mocno mnie do tego namawiał, kiedy się do niego wprowadzałam. Wtedy coś mi mówiło, że nie powinnam tego robić.

Gdy z Adamem postanowiliśmy zamieszkać razem, oboje mieliśmy już poważny bagaż doświadczeń. Jego żona zostawiła go pięć lat temu, uciekając za granicę z nowym partnerem, a jednocześnie zostawiając mu pod opieką ich małą córkę. Ja z kolei miałam na swoim koncie kilka lat samotnego wychowywania Agatki i radzenia sobie z różnymi problemami bez pomocy innych.

Chcieliśmy być razem i razem wychowywać nasze małe dziewczynki. Wówczas była pewna, że oboje podejmujemy tę decyzję świadomie, że zarówno ja, jak i Adam jesteśmy w stanie wziąć odpowiedzialność na to, na co się decydujemy.

Przeniosłam się do Adama jako jego przyszła żona, z zaręczynowym pierścionkiem na dłoni. Nasze córeczki były w podobnym wieku, nawet się zaprzyjaźniły, więc zakładałam, że wszystko pójdzie po naszej myśli, że uda nam się zbudować dla nich dom. Niestety, szybko wróciłam do rzeczywistości. I to na pewno nie przez dzieci.

To Adam okazał się być tym, który stale stwarzał problemy, wprowadzał on do naszego domu regułę „jeden jest równy, ale inny jest równiejszy”. Co gorsza, nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, co robi. Albo po prostu tylko udawał, nie jestem już pewna.

Tylko ona się liczyła

Na początku nie zauważyłam, że Adam inaczej traktuje nasze córeczki. Po kilku tygodniach zwróciłam uwagę na to, że Adam przed wyjściem do pracy zawsze całuje tylko Wiktorię. Tak samo robi po powrocie do domu. Adam zawsze interesował się tylko tym, jak minął dzień jego córce. Agata próbowała przyciągnąć jego uwagę, ale kiedy starała się włączyć do rozmowy, kiedy chciała opowiedzieć o istotnych dla siebie rzeczach, Adam jej w ogóle nie zauważał, nie reagował. Kiedyś nawet na nią wrzasnął:

– Nie mieszaj się, nie masz nic innego do roboty?

W dużych oczkach Agatki pojawiły się wtedy łzy. Na chwilę zamarła, jakby przyrosła do podłogi, potem odwróciła się i pobiegła do swojego pokoju. Myślę, że powinnam zareagować już wtedy. Popełniłam błąd, bo milczałam, udając że nie stało się nic poważnego. Ale coś się działo, tak naprawdę doskonale to widziałam.

– Chyba wujek mnie nie lubi, mamo – oznajmiła pewnego dnia Agatka.

– Dlaczego tak sądzisz? – zapytałam.

Moja mała dziewczynka spojrzała na mnie smutno.

– Wygląda na to, jakby mnie nie zauważał, chyba by się cieszył, gdyby w ogóle mnie tu nie było – powiedziała.

– Nie, kochanie, to tylko twoje wrażenie – starałam się ją uspokoić. – Wujek musi się jeszcze przyzwyczaić, że teraz ma dwie dziewczynki.

– Ale chyba nie chce mieć dwóch – szepnęła bardzo cicho moja córeczka.

Agatka zawsze marzyła o tym, żeby mieć tatę. Kilka razy mówiła, że chce, aby Wiktoria była jej siostrą, a Adam ojcem. Nigdy nie poznała swojego prawdziwego taty, więc może trochę zazdrościła Wiktorii. Niestety, zdawało się, że wszystko, co Adam obiecywał wcześniej, było tylko pustymi deklaracjami.

Od tego czasu zaczęłam uważniej patrzeć na swojego partnera i zauważać rzeczy, które mi się nie podobały. Ale nie mówiłam o tym, nie chciałam zaczynać kłótni. Chyba sama czekałam, że się do niej przyzwyczai, pokocha Agatkę i zaakceptuje ją jako swoją córkę. Myślałam, że wszystko samo się ułoży. Ale tak się nie działo.

Dotarła do mnie smutna prawda

Któregoś razu Adam przyszedł z czekoladą, tylko jedną, i oczywiście podał ją Wiktorii, nawet nie zasugerował, że mogłaby podzielić się z Agatą. To mnie naprawdę zdenerwowało. Moja córka obserwowała całą sytuację cicho, z wyraźnie smutnym wyrazem twarzyCo prawda Wiki bez zwłoki podzieliła się słodyczami ze swoją przyrodnią siostrą, ale to nie to samo. Adam po prostu o mojej córce zapomniał, ignorował jej obecność.

– Adam, wyjaśnij mi, dlaczego przyniosłeś tylko jedną tabliczkę czekolady? – zadałam mu to pytanie wieczorową porą.

– Ale... nie rozumiem, o co pytasz – spojrzał na mnie zaskoczony, jakby faktycznie nie łapał o co chodzi.

– Czego tu nie rozumiesz? – zaczęłam się irytować. – Zapytałam cię o coś bardzo prostego. Przecież mamy w domu dwójkę dzieci, zgadza się? Mamy dwie dziewczynki. Dlaczego przyniosłeś czekoladę tylko jednej z nich?

Uniósł ramiona.

– Wiki przecież podzieliła się, dała coś Agacie.

– Ty chyba naprawdę nie pojmujesz, o co tu chodzi – w końcu straciłam cierpliwość. – Nie ma znaczenia, czy Wiktoria dała coś Agacie, czy nie.

– Więc o co chodzi?

– Chodzi o to, że o Agacie zapominasz. Traktujesz dziewczynki nierówno.

– Ech, daj mi już spokój. Może trochę tak jest, ale przecież Wiktoria to moja córka, a Agata nie, zgadza się?

Zamurowało mnie. Tak, nie ma jak temu zaprzeczyć – to prawda. Ale nigdy nie spojrzałam na to z tej perspektywy. Starałam się, aby moje zachowanie wobec dziewczyn było takie samo. I miałam nadzieję, że dziewczynki to dostrzegają.

Adam natomiast nawet nie próbował. Wręcz przeciwnie. Im dłużej mieszkałyśmy u niego, tym bardziej było widać, w jak różny sposób postępował z dziewczynkami. Wiktoria była jego małą księżniczką, a Agata w najlepszym wypadku była całkowicie ignorowana. Gdy w pokoju po zabawie dziewczynek został bałagan, to właśnie Agata była od razu kierowana do posprzątania.

– Co to za bałagan?! – usłyszałam w kuchni, jak Adam podnosi ton. – Agata, natychmiast bierz się za sprzątanie!

– Adam, skoro dziewczynki razem robią bałagan, to powinny go też razem posprzątać – zwróciłam mu uwagę wieczorem.

– O co ci teraz chodzi? – zapytał zaskoczony.

– O to, co zrobiłeś po południu.

– A o co konkretnie?

– Kazałeś Agacie posprzątać pokój.

– I co w tym jest złego?

– Absolutnie nic, ale obie powinny sprzątać.

– Znowu czepiasz się o szczegóły – Adam wzruszył ramionami. – Agata jest starsza, więc nie rozumiem, w czym tu w ogóle jest problem.

Z czasem było coraz gorzej

Czułam się bezsilna. Te rozmowy do niczego nie prowadziły. Adam nie dostrzegał niczego złego w swoim zachowaniu, niczego nieodpowiedniego. Nie chciałam mu przypominać, że różnica wieku między dziewczynkami to tylko rok.

– Agato, dlaczego nie włożyłaś naczyń do zmywarki? – często słyszałam jak Adam pytał podniesionym głosem.

Rzecz jasna, Agata nie straciłaby nic, jeśli by włożyła te naczynia do zmywarki, ale czemu miałaby to robić, skoro w kuchni była razem z Wiktorią, a Adam zawsze pouczał tylko moją córkę? Po pewnym czasie już nie mogłam tego znieść.

– Proszę cię, przestań traktować moją córkę jak służącą – powiedziałam z irytacją, kiedy weszłam do kuchni.

Żałuję, że nie zaczekałam z tymi słowami dopóki dziewczyny nie wyszły, a Adam od razu mi to wytknął. Spór unosił się w powietrzu. Agata i Wiktoria patrzyły na nas z przerażeniem.

– Mamo, zajmę się naczyniami – szeptem powiedziała Agata. – Zrobię wszystko, tylko proszę, nie kłóćcie się.

– Ja też pomogę, ciociu – od razu oznajmiła Wiktoria.

Kłóciliśmy się coraz częściej. Wydawało mi się, że traktuję nasze córki równo, ale Adamowi nie zależało, żeby robić tak samo. Kiedy się denerwował, zarzucał mi to samo. Byłam tym coraz bardziej przybita, szczególnie widząc, jak smutna staje się twarz mojej córki. Moje marzenie o szczęśliwej rodzinie coraz bardziej się ode mnie oddalało.

Ostatnio zauważyłam, że nasze córki, które zawsze się dobrze dogadywały, zaczynają się kłócić. Chciałam to zakomunikować Adamowi, ale to tylko pogorszyło sytuację. W odpowiedzi usłyszałam, że wszystko to jest moją winą, moją i Agaty. Wiktoria, którą wychował, zawsze była posłusznym i dobrze ułożonym dzieckiem. Natomiast Agata ma skłonność do konfliktów i kłótni. Ale jak miała by być inna, skoro ja ciągle wywołuję nieporozumienia, nic mi się nie podoba, na wszystko mam zastrzeżenia. A ona patrzy na mnie i rzekomo przejmuje te wzorce.

– Matka jest lustrzanym odbiciem córki – zakończył swoje długie i bardzo dla mnie bolesne przemówienie.

Już wtedy zaczęłam myśleć o tym, żeby się wyprowadzić. Ale mimo wszystko kochałam Adama i nie chciałam znów być sama. Wybaczyłam mu. Następnego dnia przyniósł mi kwiaty.

– Chyba przesadziłem. Przykro mi, że to powiedziałem... – powiedział.

Zauważyłam, że Adam zaczął się bardziej kontrolować. Niestety, nie trwał długo w tym postanowieniu. Po paru tygodniach zaczęły pojawiać się rozmowy na temat nauki. Agata nigdy nie była mistrzynią w szkole, nie posiada wybitnych zdolności, musi ciężko pracować na każdą ocenę. Ale zawsze dawała sobie radę, choć nie jest w czołówce klasy. Z kolei Wiktoria zawsze była jedną z najlepszych. To zdolna dziewczynka, ale nawet gdyby nie to, wymagania Adama były duże i dziewczynka bardzo się starała, aby je spełnić. Teraz Adam nagle zaczął mocno krytykować Agatę.

– Nie do wiary, że masz takie słabe oceny! – ciągle to do niej mówił. – Powinnaś poświęcić więcej czasu na naukę. Jesteś zbyt leniwa. Powinnaś naśladować Wiki.

Dłużej na to nie pozwolę

Agata słuchała jego słów, siedząc nad książkami, stawała się coraz bardziej przytłoczona i coraz bardziej smutna. Pewnego wieczoru, kiedy Wiktoria otrzymała od taty piękną, nową sukienkę (po prostu ot tak, bez specjalnej okazji), Agata wykrzyczała ze łzami w oczach:

– Mamo, co powiesz na to, żebym zamieszkała z dziadkami?

Zaskoczenie było tak wielkie, że na długi czas nie mogłam znaleźć słów.

– Jak to u dziadków, moja droga? – zapytałam zaskoczona. – Przecież to ja jestem twoją matką, czemu chciałabyś mieszkać bez mnie?

– To nie tak, że chcę, tylko... – zawahała się.

– Co takiego, kochana?

– Wiktoria mi powiedziała, że wujek Adam mnie po prostu nie lubi i że wolałby, gdybyście razem z nim mieszkali tylko we trójkę.

Czułam, jakby wszystko zaczęło się we mnie gotować. Pognałam do salonu i zalałam Adama najgorszymi wyzwiskami. Wrzeszczałam tak głośno, że sąsiedzi na pewno nas usłyszeli. Obie nasze córeczki siedziały w swoim pokoju i płakały.

– Skąd, ja takich rzeczy nie mówiłem – bronił się Adam.

– Może nie wypowiedziałeś tego na głos, ale twoje zachowanie sprawiło, że Wiktoria odebrała to w ten sposób! – wrzeszczałam. – Mam tego dość. Wyprowadzamy się. Agata, pakujemy rzeczy.

Kolejnego dnia, wraz z moją córeczką, zdecydowałam się wrócić do mieszkania, w którym żyłyśmy wcześniej. Adam nie miał ochoty nas zatrzymywać. Przyznam szczerze, że czułam z tego powodu smutek, bo w głębi na to liczyłam. Wierzyłam, że wreszcie zrozumie, przecież przekonywał mnie, że mnie kocha, planował ze mną ślub.

Wygląda na to, że tak, bo kiedy w końcu spokojnie oznajmiłam mu, że razem z Agatką wyprowadzamy się, odparł bez żadnych oznak emocji w swoim głosie:

– Może to dobrze. W końcu już od dawna nie potrafimy się dogadać.

Spojrzałam na niego ze zdumieniem, a on dodał:

Ostatnio się zmieniłaś, Małgosiu.

Nie mogłam przetrawić tego, co właśnie usłyszałam. Jak to, zmieniłam się? Czy był jakiś konkretny moment, w którym niby tak się zmieniłam? Dlatego, że stanęłam po stronie własnego dziecka? A czego on oczekiwał? Że pozwolę na takie traktowanie Agatki? Że będę z nim na co dzień i nie zauważę nawet, że moje dziecko zwyczajnie przy nim cierpi? Nie ma mowy! Nie chcę mieć nic wspólnego z mężczyzną, który nie jest w stanie albo nie chce ofiarować mojemu dziecku miłości.

Od paru tygodni jestem z Agatką z powrotem w naszym małym, starym mieszkanku. Czasem jeszcze brakuje mi Adama. W nocy, kiedy moja córka śpi, zdarza mi się płakać w samotności. Ale nie zdecydowałabym się na powrót do niego. Ze strony Adama nie było żadnej próby kontaktu, więc muszę pogodzić się z tym, że nie zależy mu na nas. Zwróciłam mu pierścionek zaręczynowy, który przyjął bez żadnego komentarza. Mimo, że za nim tęsknię, myślę, że zrobiłam to co najlepsze. Nie chcę aby moja córka cierpiała, a zauważyłam, że teraz znów zaczyna być radosna i uśmiechnięta.

Czytaj także:
„Żona od lat się do mnie nie zbliżała. Przypominała sobie moje imię, gdy trzeba było naprawić kran i przepchnąć rury”
„Moja żona zawierzyła nasze małżeństwo Matce Boskiej. Zanim wejdzie ze mną pod kołdrę, klepie pacierz na kolanach”
„Mąż odszedł do kochanki, a ja związałam się z jej byłym mężem. Zrobiliśmy małe przetasowanie i powstał układ idealny”

Redakcja poleca

REKLAMA