– Czekaj! – wydarłam się do Agnieszki. – Nie masz jutro sprawdzianu z biologii? Tak? Więc dlaczego i dokąd wychodzisz?
– Idę do Magdy, pouczyć się – odpowiedziała córka, wzruszając ramionami. – Ojciec mi pozwolił.
Zwątpiłam. To w końcu on był zawsze „złym gliną” i dbał o to, żeby nasze córki przykładały się do nauki. Na pewno zwróciłby uwagę na to, że Aga zwykle nie zakładała do koleżanki wyjściowej bluzki i tony biżuterii. Odkrzyknęła, że owszem, widział i powiedział, że może iść. Co miałam zrobić? Pokręciłam z niedowierzaniem głową i wróciłam do siekania pomidora na sałatkę. Kiedy Maciek obudził się z drzemki, zapytałam, dlaczego puścił Agnieszkę na jakieś włóczenie się po galerii handlowej – bo byłam pewna, że tam właśnie szła – skoro miała test następnego dnia.
Zbył mnie, mówiąc, że przesadzam. Jego zdaniem młoda miała prawo trochę się rozerwać. Zapytałam, czy nawet kosztem nauki, ale znowu przewrócił oczami. Zabrał się za sałatkę i grzanki, udając, że nie widzi mojego rozdrażnienia. Oczywiście tydzień później Agnieszka dostała z tego testu ocenę niedostateczną. To była jej druga jedynka z biologii, poza tym w ostatnim czasie złapała jeszcze dwie z matematyki plus mierne z chemii i – o zgrozo! – pałę za brak pracy domowej z polskiego. Ewidentnie zaczęła sobie bimbać i uznałam, że czas, abyśmy razem z mężem z nią poważnie porozmawiali.
– Aga, chcemy zobaczyć ten test z biologii – powiedziałam przy kolacji. – Mówiłaś, że uczyłaś się z Magdą. Co więc poszło nie tak?
– Pokazywałam go już tacie – mruknęła, nie podnosząc wzroku znad spaghetti. – Po prostu mi nie poszło.
Wyraziłam głośno swoje zdziwienie, że Maciek widział już niesławny test, a ja nie. On jednak potwierdził, dodając, że pytania były rzeczywiście trudne.
– No, a to wypracowanie z polskiego, którego nie miałaś? Napisałaś je? Nie chcemy, żebyś znowu dostała złą ocenę.
Agnieszka odburknęła niezbyt uprzejmie, że nie, jeszcze nie napisała. Tak, miała to zrobić na poniedziałek i owszem, będzie siedziała przez weekend. Zasugerowałam, żeby ojciec jej z tym pomógł, córka jednak skwitowała ten pomysł prychnięciem, że da sobie radę sama. A potem wstała i zaczęła zakładać buty.
– Hej, jeszcze jemy! – zwróciłam jej uwagę. – Wracaj i siadaj. Rozmawiamy.
Czułam dziwny niepokój. Aga nas prowokowała
Jaki ma w tym cel? Nawet na mnie nie spojrzała, tylko wbiła obrażone spojrzenie w okno, po czym oświadczyła, że musi iść, bo koleżanki na nią czekają. Zdenerwowałam się i kazałam jej kategorycznie wrócić do stołu, a wtedy nieoczekiwanie wtrącił się Maciek.
– Niech idzie – powiedział. – Mówiła mi, że ma wyjść o wpół do siódmej i się zgodziłem.
Przepraszam, zapomniałem ci powiedzieć – pogłaskał mnie uspokajająco po ramieniu, ale widząc moją wściekłą minę dodał: – Aga, tylko masz być pod telefonem i wrócić do domu maks o dziesiątej!
– Spróbuję, tato – powiedziała obojętnym, wręcz zimnym tonem, i wyszła.
Kiedy drzwi się za nią zamknęły, spojrzałam wściekle na Maćka, oczekując wyjaśnień. Właśnie podważył mój autorytet! Znowu zaczął mnie uspokajać. Zarzucił mi też, że jestem dla niej zbyt wymagająca.
– Co ty gadasz? – wreszcie się wściekłam. – Ja jestem wymagająca?! To zawsze ty pilnowałeś Lidkę i Agnieszkę z lekcjami. I dobrze, bo dzisiaj Lidka studiuje farmację, a Agnieszka miała dotąd dobre oceny. Co się nagle stało, że masz wszystko gdzieś i pozwalasz jej robić, co chce?!
Nie chciał się kłócić, ciągle mnie uspokajał
W końcu obiecał, że porozmawia z Agą. Ponownie odezwałam się do niego kwadrans po dziesiątej. Agi nie było, a telefonu nie odbierała. Teraz wyglądał już na zaniepokojonego, ale i tak całą energię włożył w to, żeby przekonać mnie, że przesadzam. Córka wróciła do domu dwadzieścia pięć po jedenastej. Spodziewała się awantury i już kiedy weszła, przybrała obronną pozę.
– Zasiedziałam się u Izki, a bateria mi padła – mówiła, nie patrząc mi w oczy. – Mogliście się domyślić, że nic mi nie jest. Przecież byłam na tym samym osiedlu, nie?
Nie poznawałam jej. Wiem, że nastolatki się buntują i próżno oczekiwać, że młody człowiek będzie słodkim, posłusznym dzieckiem, ale arogancja i impertynencja Agnieszki ostatnimi czasy była dla mnie wręcz szokująca. Jednak prawdziwy wstrząs miałam przeżyć dopiero, kiedy zapowiedziałam Adze, że ma szlaban na telefon na tydzień. Poprzednio zrobiliśmy to tylko raz i to była dla niej dotkliwa kara. Ale teraz tylko wzruszyła ramionami, ominęła mnie i podała ojcu smartfona na otwartej dłoni.
– Proszę, tatusiu – wycedziła, podnosząc głowę, by spojrzeć ojcu w oczy. – Może rzeczywiście muszę ponieść karę…
Wiedziałam, że powinnam być usatysfakcjonowana, ale tak naprawdę czułam dziwny niepokój. Może coś przeoczyłam? – zastanawiałam się. – Może ona robi to, żeby zwrócić na siebie uwagę? Kiedy wstałam rano, Maciek krzątał się po kuchni. Wciągnęłam aromat podgrzanego chleba i świeżo zaparzonej kawy. Usiadłam lekko zdezorientowana. Maciek nigdy nie robił nic w kuchni. Może to i mój błąd „wychowawczy”, ale tak się jakoś utarło, że ja zajmuję się przygotowywaniem posiłków, sprzątaniem, praniem i całym domem. Co więc mój mąż robił przy tosterze i ekspresie do kawy?
– Chcesz grzankę z dżemem czy ze smażonym boczkiem? – zapytał wesoło.
Wybrałam dżem i zapytałam, co się stało. Spojrzał na mnie z ogromnym zdziwieniem i zapewnił, że kompletnie nic. Po prostu chciał mi zrobić przyjemność. Postanowiłam nie wnikać w to za bardzo i oddałam się przyjemności jedzenia śniadania z małżonkiem. Rozmawialiśmy o planie dnia i o tym, że dawno nigdzie nie byliśmy razem. Kiedy zaproponował mi kino wieczorem, omal nie oplułam się kawą.
– Kurczę, widzę, że naprawdę byłem fatalnym mężem przez tyle czasu, skoro jesteś taka zaskoczona… – zmartwił się. – Kochanie, po prostu widzę, że masz strasznie dużo na głowie i potrzebujesz relaksu. Możemy też iść na basen, jeśli masz ochotę. – uśmiechnął się, widząc, że to mnie zainteresowało. – No, to postanowione! Znajdź swój kostium i czepek, wieczorem idziemy popływać. A tak przy okazji, pomyślałem, że może tydzień szlabanu na komórkę to za dużo. Może byśmy oddali Adze telefon dzisiaj, jeśli obieca, że zawsze będzie na czas?
Kino, basen, smakowite śniadanko… Już to było wystarczająco dziwne. A teraz nagła chęć ułaskawienia córki? W tym momencie spanikowałam.
– Maciek… – wychrypiałam z nagłym przerażeniem. – Czy ty… jesteś na coś chory…? Coś się dzieje?
Najpierw się zdziwił, a potem zaczął śmiać. Zapewnił mnie, że absolutnie nie jest chory. Po prostu postanowił być lepszym mężem. Mnie jednak coś w tym wszystkim nie pasowało. No i nie zgodziłam się na oddanie telefonu Agnieszce. Mimo to oddał go jej. Tłumaczyli mi oboje, że musiała zadzwonić do koleżanek po tytuł rozprawki na polski, potem skorzystać z jakiejś ważnej aplikacji do nauki, a na koniec zrobić zdjęcia notatek i komuś tam wysłać. Nie podobało mi się to, ale nie chciałam robić tego, co Maciek, czyli podważać autorytetu drugiego rodzica. Skoro oddał jej komórkę, to trudno, chociaż nie popierałam tej decyzji.
Kilka dni później Agnieszka znowu zrobiła coś, co mnie zdenerwowało. Chodziło o jej dżinsową kurtkę, którą wzięłam do prania. Standardowo przeszukałam jej kieszenie i znalazłam… paczkę papierosów.
– Aga, co to jest?! – zapytałam, kiedy wróciła ze szkoły.
– To koleżanki – wzruszyła ramionami. Nie wyglądała na zaskoczoną.
– Koleżanki?! – zdenerwowałam się. – Czy ty palisz?! Masz piętnaście lat! Wiesz, jakie to gówno, papierosy?! Co się z tobą ostatnio dzieje, dziecko? – nagle przypomniałam sobie moje podejrzenia, że córka może mieć problemy i złym zachowaniem próbuje zwrócić na siebie uwagę. – Coś się dzieje? Masz jakieś kłopoty? Ktoś cię prześladuje, czy…
Ale ona tylko prychnęła pogardliwie, że nie ma żadnych problemów.
Nie byłam w stanie do niej dotrzeć
Nie patrzyła mi w oczy, zamknęła się w sobie. Zaczęłam mieć pewność, że coś ją dręczy. Przestałam krzyczeć i spokojnie zapytałam jeszcze raz, czy w jej życiu dzieje się coś złego. Zapewniłam, że cokolwiek by to było, nie zdenerwuję się i będę ją wspierać. Przez moment widziałam wyraz jej twarzy, tak jakby się wahała czy coś mi powiedzieć. Taką walkę kilku różnych emocji – udręczenia, strachu, wreszcie rezygnacji i smutku.
– Nic mi nie jest, mamo – powiedziała mało przekonującym tonem. – To naprawdę nie są moje papierosy. Nie przejmuj się tak. Wszystko jest super!
To ostatnie wyrzuciła z siebie z jakąś taką goryczą. Chciałam ją przytulić, ale się odsunęła. Znowu się przede mną zamknęła. Wyszłam z jej pokoju z poczuciem klęski i z ogromnym niepokojem. Kiedy jednak opowiedziałam o wszystkim mężowi, ten znowu zaczął mnie uspokajać i przekonywać, że panikuję bez żadnego powodu. „To tylko nastolatka”, „pewnie się nieszczęśliwie zakochała”, „nie przejmuj się, przejdzie jej” – takimi komentarzami mnie uraczył.
Uznałam, że albo jest ślepy i głuchy, albo… on wie, co się dzieje z Agnieszką! I zrobiło mi się przykro, że jego dopuściła do swoich sekretów, a mnie nie. Postanowiłam dyskretnie obserwować ich relację. Po trzech dniach wnikliwego słuchania i patrzenia, jak się przy sobie zachowują, czułam się kompletnie skołowana. Miałam rację – oni mieli wspólną tajemnicę. Agnieszka czuła się przy ojcu bardzo swobodnie, traktowała go nie jak ojca, tylko bardziej jak kumpla. Odszczekiwała mu się, miała w nosie jego polecenia, zupełnie jakby był jej kolega z klasy. Niektórzy nazwaliby to też pyskowaniem i brakiem szacunku. Najdziwniejsze było jednak to, że on to znosił z uśmiechem.
Zawsze potwierdzał jej wersję, kiedy coś narozrabiała, na wszystko jej pozwalał i przekonywał mnie, że to ja jestem za surowa. Zupełnie jakby przed czymś ją chronił… Jego pobłażliwość i podważanie mojego autorytetu oczywiście musiały się źle skończyć. Którejś soboty Agnieszka wróciła do domu… pijana! Odprowadziły ją przyjaciółki, znacznie trzeźwiejsze i straszliwie przestraszone. Podobno nasza córka przyniosła do Magdy wódkę oraz sok i zaczęła je namawiać na picie drinków. Magda musiała ją wyprowadzić z domu, bo właśnie mieli wrócić jej rodzice. Wiedziałam, że też piła, ale nie słaniała się na nogach jak moje dziecko!
– O, mamusia i tatuś! – przywitała się z nami Agnieszka, lejąc mi się przez ręce. – Jak miło wrócić do domu… Do domu pełnego miłości… gdzie tatuś kocha mamusię, a mamusia…
– Dość tego! – przerwał jej surowo Maciek. – Idź do swojego pokoju, natychmiast! Dziękuję, dziewczynki. Do widzenia.
Ale Aga wcale nie chciała iść. Zaczęła się histerycznie śmiać i powtarzać, jaką ma cudowną rodzinę. Jej śmiech brzmiał chrapliwie i jakoś tak przerażająco. Maciek z kolei wyglądał nie tyle na wściekłego, co wystraszonego. Znam go, wiem, kiedy się czegoś boi. Właśnie wtedy wyraźnie się bał. Chciałam zaprowadzić Agę do łazienki i pomóc jej się umyć, ale mnie powstrzymał. Uparł się, że sam położy córkę do łóżka. Ale ona zaprotestowała.
– Mamo, ty mi pomóż… – zawyła pijacko. – Mamusiu…
Maciek jest ode mnie większy, ale bez problemu go odepchnęłam i weszłam z Agnieszką do łazienki. Kiedy zobaczyła swoją twarz w lustrze, zalała się łzami. Czułam, że to nie tylko dlatego, że bała się kary za pijaństwo. Widząc swoje dziecko płaczące, przytuliłam je odruchowo. Zdumiało mnie, z jaką siłą się we mnie wczepiła.
– Mamo… ja już nie mogę… – usłyszałam jej zduszony głos. – Ja tak nie chcę…
– Czego nie chcesz, kotusiu? – zapytałam, czując, że dzieje się coś ważnego. – Co mi chcesz powiedzieć?
W tym momencie drzwi do łazienki otworzyły się i wpadł do niej Maciek.
– Agnieszka! Marsz do siebie! Jesteś pijana! Co ty sobie wyobrażałaś?
Usiłowałam wypchnąć męża z łazienki, ale wyglądał na zdeterminowanego, by wyciągnąć stamtąd córkę i zamknąć ją w jej pokoju. Nigdy go jeszcze takim nie widziałam. Wytarł Adze twarz zmoczonym ręcznikiem i dosłownie ją wyniósł. Potruchtałam za nimi, ale kazał mi wyjść, bo się „tym zajmie”. Córka zaczęła dosłownie zawodzić „mamooo”. Im bardziej ona mnie jednak wołała, tym bardziej nieugięty był mój mąż. Na przemian na nią pokrzykiwał i zapewniał, że wcale się nie gniewa i że teraz ona musi się koniecznie przespać. Nie miałam pojęcia, co się dzieje.
– Nic. Upiła się i musi to odespać – warknął Maciej, kiedy chciałam do niej iść. – Zostaw ją, ja się wszystkim zajmę. Nie ma sensu, żebyś się denerwowała. Ona jutro wytrzeźwieje i zrozumie, że to było głupie. Porozmawiam z nią. Nie martw się.
Dziwne, przez dwadzieścia dwa lata małżeństwa nigdy nie obchodziło go, czy się czymś martwię, czy nie, a teraz powtórzył to dwa razy w ciągu pół minuty. Czym niby miałam się tak martwić? Bo na pewno nie szczeniackim ekscesem córki. Tu było coś więcej, o czym wiedziała tylko ona i on… Zaczęłam popadać w paranoję. Bałam się, że Agnieszka wplątała się w jakieś kłopoty z prawem. Może chodziło o narkotyki? Albo była świadkiem przestępstwa? To usiłowali przede mną ukrywać?
Cokolwiek jednak to było, z jakiejś przyczyny nie miałam być dopuszczona do sekretu. Maciek chciał chronić nasze dziecko sam. Tylko, że to ja je urodziłam i nie miałam zamiaru zgodzić się na rolę niedoinformowanej idiotki we własnym domu! Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Czułam, że musi się zwierzać jeszcze komuś. Wiedziałam, komu. Magdzie. Znałam adres jej przyjaciółki. Pojechałam tam. Dziewczyna była sama w domu, jak chyba codziennie, bo jej rodzice pracowali do późna. Postanowiłam zagrać va banque.
– Magda, potrzebuję twojej pomocy – rzuciłam na początek. – Agnieszka mi o wszystkim powiedziała. W porządku, przetrwamy to, ona, ja i jej tata – miałam nadzieję, że to, co mówiłam, brzmiało sensownie dla zaskoczonej dziewczyny. – Ale chcę wiedzieć, kiedy to się zaczęło. Agnieszka mówi, że nie pamięta dokładnie…
Strzelałam na ślepo, ale w końcu ona była tylko wystraszoną nastolatką. Miałam nadzieję, że się z czymś zdradzi, a kiedy już złapię trop, dojdę po nitce do kłębka. Ale tego, co powiedziała, się nie spodziewałam.
– Ale w sensie, od kiedy Aga wie o tamtej kobiecie, czy od kiedy pani mąż z nią jest?
Nagle świat stanął w miejscu. Rozumiałam, co Magda właśnie powiedziała, ale nie mogłam tego przyswoić. Patrzyła na mnie zdumiona i zaniepokojona.
– No, powiedziała pani, że wszystko już wie i że to jakoś przeżyjecie, pani i pani mąż… Czyli, że pani wie, że on… no, ma kogoś na boku?
– I Agnieszka się o tym dowiedziała, tak? – wydusiłam przez zaciśnięte gardło.
Mina Magdy stanowiła wystarczającą odpowiedź na to pytanie. Wróciłam do domu na sztywnych nogach, jak automat. Maćka nie było, Agnieszka właśnie szykowała się do wyjścia na angielski. Zatrzymałam ją. Zapytałam, od kiedy wie, że jej ojciec mnie zdradza. Zaczęła płakać… Potem płakałyśmy obie… Okazało się, że to trwało od czterech miesięcy. Wtedy nasza córka nakryła w samochodzie ojca całującego się z jakąś kobietą. On wpadł w panikę, powiedział jej, że jeśli mi o tym powie, ja ich zostawię. ICH! Nie JEGO, tylko ICH! Wmówił jej, że jeśli coś powie, zniszczy naszą rodzinę. A ona mu uwierzyła… To jej całe „złe” zachowanie to było coś w rodzaju kary dla ojca.
Przestała go szanować, przekraczała granice, prowokowała go, a on zgadzał się na wszystko, byle tylko ją uciszyć. Nie wiem, skąd wzięłam siłę, by doprowadzić do konfrontacji z nim. Kazałam mu się wyprowadzić. Nawet nie zaprzeczał.
– Posłuchaj… wiem, że to był błąd, ale naprawdę cię kocham… – próbował przekonać mnie, że nie musimy się rozwodzić.
– Tu nie chodzi o mnie – powiedziałam zimno. – Zdradziłeś mnie. To sprawa między nami. Może nawet mogłabym ci wybaczyć. Ale to, co zrobiłeś Agnieszce… To, że kazałeś jej ukrywać przede mną prawdę, kłamać, kryć twoje świństwo… Maciek… tego nie da się naprawić zwykłym „przepraszam”…
Rozeszliśmy się więc, ja zostałam w domu z Agnieszką
Nie zabraniam jej kontaktów z ojcem, przeciwnie, zachęcam, żeby porozmawiali o tym, co się stało. Ale ona nie chce nawet o nim słyszeć. Wiem, że nigdy do siebie nie wrócimy, Nie umiem mu wybaczyć tego, co zrobił mnie i córce.
Mam jednak nadzieję, że z czasem Maciek mimo wszystko zdoła uzyskać wybaczenie Agnieszki za to, co jej zrobił. Ale to nie leży w mojej gestii. Niestety, bo zrobiłabym wszystko, żeby moje dziecko było szczęśliwe. Ale czasami po prostu trzeba pogodzić się z tym, że inni ludzie dokonują własnych wyborów. Maciek dokonał i to więcej niż jeden raz. Niestety…
Czytaj także:
Ciotka była taką jedzą, że mąż uciekł od niej na tamten świat. Ciągnęliśmy losy, u kogo nocuje
Mój mąż miał kompleks - on był robotnikiem, ja lekarką. To dlatego usprawiedliwiał przemoc
Syn jest ode mnie młodszy o 13 lat. Jego matka zginęła w wypadku, ja już wtedy znałam jego ojca