Szkoła ta opierała się na założeniu, że każdy z ośmiu głównych kierunków geograficznych świata, reprezentuje inny rodzaj qi, mającego związek z polem magnetycznym Ziemi. Ale to nie wszystko, bowiem każdy z tych rodzajów qi wykazywał odmienne właściwości, zależnie od czynnika Czasu. Wybudowanie domu w określonym przedziale czasowym i skierowanie jego frontu w pewnym kierunku geograficznym, wyciska energetyczne piętno na tej strukturze, chwyta i zamyka pewną konkretną jakość qi. Tak więc, w uproszczeniu, można by rzec, że konsultant feng shui przelicza przestrzeń na czas, bada swoiste “tu i teraz” jakiegoś miejsca. Na tym nie koniec, bo sporządziwszy specjalny wykres energetyczny, konsultant jest w stanie przewidzieć, jakiego typu energie przeważały w budynku w przeszłości (w przypadku analiz starych domów), albo jakie energie zawitają tam w przyszłości. Na tej podstawie można zdiagnozować czy dany budynek będzie oddziaływał harmonijnie na mieszkańców, czy też nie. Bystry i doświadczony konsultant jest w stanie powiedzieć nawet, jakiego typu choroby, czy problemy mogą ich trapić. Ale jego rolą jest również, a może przede wszystkim, zapobieganie złym wpływom qi środowiska oraz wspieranie dobrych wpływów.
I niestety, ani zielona poduszka, ani najładniejsza nawet figurka czy chiński flet, nie są w stanie zmienić czegokolwiek w układzie energetycznym działającym z mocą ziemskiego pola magnetycznego. Na szczęście tradycyjne chińskie feng shui dysponuje pewnym arsenałem “leków” na niepomyślne sytuacje.
W dzisiejszych czasach, łatwo nam jest pojąć astronomiczne i geofizyczne odniesienia feng shui. Każdy współczesny nastolatek już nieźle orientuje się we wspomnianych dziedzinach.
Jednak w czasach starożytnych, jeżeli wiedza geomantyczna miała być użyteczna dla zwyczajnych ludzi i prostych rolników, musiała być im podana w lżej strawny sposób. Oczywiście mówimy o czasach, gdy było to już dozwolone, ponieważ przez pewien okres, wszystkie działy kosmologii i metafizyki, zastrzeżone były dla wyłącznego użytku cesarskiego dworu, a za wyprowadzanie wiedzy na zewnątrz, śmierć groziła nie tylko niefortunnemu uczonemu, ale i całej jego rodzinie.
Aby umożliwić zwykłym, niewykształconym ludziom korzystanie z dobrodziejstw geomancji, starożytni uczeni użyli analogii. Stworzyli barwną wersję pełną smoków, tygrysów oraz kolorów powiązanych z porami roku i kierunkami geograficznymi. Rodzaje ziemskich energii nazwali za pomocą słynnego chińskiego zodiakalnego zwierzyńca (Wąż, Tygrys, Koń itd.). Dawało to bowiem możliwość prostego skojarzenia pewnych faktów i użycia tej wiedzy w rolnictwie czy budownictwie.
I niestety, właśnie ta uproszczona, pełna analogii wersja rozpowszechniła się tak bardzo, że właściwie niewiele pozostało z pierwotnych założeń. W ciągu wieków, dodatkowo narosło wokół feng shui mnóstwo typowo chińskich, ludowych mitów i zabobonów. Część przekazów zabarwiona została rytuałami różnych sekt, dodano tam wiele elementów magicznych, pochodzących z szamanizmu. Reszty dokonało słynne palenie księgozbiorów, gdzie na zawsze odeszły w zapomnienie klasyczne teksty i zapiski starożytnych uczonych, istniejące niekiedy w jedynym tylko egzemplarzu.
Jest jeszcze jeden aspekt, często pomijany, a mianowicie: pewna część, a nawet całe działy feng shui zostały celowo zafałszowane. Niektóre wręcz specjalnie wymyślono dla zmylenia ludzi wywodzących się z innych, sąsiadujących z Chinami narodów, a to w celu zdobycia kontroli i władzy nad tymi narodami.
Wszystkie przytoczone wyżej fakty, połączone z zaszyfrowaniem tej prawdziwej wiedzy w postaci tajemniczych i wieloznacznych rymowanek, powodują, że to, co dziś zostało z feng shui dla nas, mogłoby się wydawać całkowicie bezużyteczne. Bo któż dzisiaj potrafiłby poruszać się po omacku w gąszczu stwierdzeń, z których tylko część jest prawdą, a wszystkie mają wiele znaczeń? A jednak stało się inaczej.
Kilku Mistrzów feng shui, a wśród nich Yap Cheng Hai, Joseph Yu, Raymond Lo, Howard Choy i Roel Hill (Heluo), podjęło trud oczyszczenia feng shui z wszystkich zabobonów i niepotrzebnych dodatków. Wszystko to w celu, aby powrócić do źródeł i przybliżyć nam wszystkim prawdziwą, rzetelną wiedzę.
To zaiste pionierskie i niezwykle trudne zadanie, zważywszy, jak bardzo zdążyły się już rozpowszechnić zniekształcone wersje starych przekazów. Niezbędna jest tu dogłębna znajomość wszystkich aspektów chińskiej kultury, filozofii i specyficznego wschodniego podejścia do sposobów badania i postrzegania świata. Poza tym, jeżeli w piśmiennictwie chińskojęzycznym już niewiele pozostało wartościowych dokumentów, to w zachodnich wydaniach nie ma ich prawie wcale. Nie każdy tłumacz jest bowiem w stanie odszyfrować ukryte znaczenia starochińskich znaków. Są jednak wspaniali i oddani sprawie naukowcy, którzy poświęcają swój czas, a nieraz nawet całe swoje życie idei rehabilitacji feng shui. Zdają sobie oni sprawę, jak wiele ta wiedza może dać dziś nam – ludziom XXI wieku. Jednym z tych niezwykłych pionierów jest profesor sinologii i doktor filozofii – Stephen L. Field z Uniwersytetu Trinity w Kaliforni. Nie dość, że tłumaczy on starochińskie, bezcenne pisma, to opatruje je dodatkowo swoim komentarzem, tworząc pomost zrozumienia pomiędzy tak odległymi zarówno w czasie, jak i w sposobach percepcji świata, kulturami.