Jak zdobyć pracę po 50.?

dotacje unijne
Odzyskała wiarę w siebie i energię do poszukiwania nowej posady. To dlatego po 14 latach przerwy udało jej się wrócić do pracy.
/ 19.05.2019 19:37
dotacje unijne

Aleksandrów Łódzki. Urokliwe miasteczko w centrum Polski. Zdaje się – wymarzone miejsce do życia. Ale właśnie w takich miejscowościach trudno o to, bez czego żyć się nie da – o posadę. Przed laty poupadały duże zakłady. Nowe miejsca pracy powstają zaś zbyt wolno, by wystarczyło ich dla wszystkich.– Wiem coś o tym – wzdycha 47-letnia Daniela Szkudlarek. – Sama straciłam kiedyś, zdawałoby się, pewny etat.

[

Miała już dość bycia tylko panią domu
Pani Daniela na chwilę się zamyśla. Chyba wraca myślami do odległej przeszłości.– Zaraz po studiach ekonomicznych poszłam do pracy w spółdzielni mieszkaniowej – opowiada. – Biurowej, spokojnej, idealnej dla kobiety, która planuje założenie rodziny. Chce być i dobrym pracownikiem, i matką.Kilka lat później wychodzi za mąż. Dokładnie 20 lat temu przychodzi na świat córka Martyna. – Biorę urlop wychowawczy, po którym wracam do pracy, ale trzy lata po Martynce rodzę Kubę – opowiada. – Znów wychowawczy, moc obowiązków przy dzieciach. Przedłużam urlop, z myślą, że jak tylko Kubuś podrośnie, wracam za biurko. I cały ten plan bierze w łeb, gdy w 1995 roku nagle likwidują moje miejsce pracy. Nie miała szansy na znalezienie innej posady. To był czas kryzysu. Ludzi raczej zwalniano niż zatrudniano. Po długich poszukiwaniach choćby połowy etatu poddaje się. Decyduje, że zostanie w domu, zajmując się dziećmi.

– Odtąd byłam matką-Polką – mówi uśmiechnięta. – Śniadania, wywiadówki, pranie, sprzątanie. Na dom zarabiał mąż. Lata płynęły, dzieci dorastały. Coraz bardziej męczyły mnie te jednostajne domowe zajęcia. Musiałam wyrwać się do ludzi. Zaczęła szukać posady, ale znów odbiła się od ściany. Powrót na rynek pracy po 14 latach przerwy okazał się nierealny. Choć zarejestrowała się w pośredniaku, choć wysyłała swoje oferty do wielu firm, nie było dla niej zajęcia.

– I wtedy natrafiłam w gazecie na ogłoszenie o szkoleniach finansowanych przez Unię Europejską. „Nowe kwalifikacje, nowa praca” – opowiada. – Mogły w nim brać udział właśnie takie osoby jak ja: kobiety powyżej 45 lat, bezrobotne, wracające do pracy. Zgłosiła się i zakwalifikowała do zajęć. Dojeżdżała na nie codziennie do Łodzi. A potem przez kilka godzin uczyła się, m.in.: angielskiego, informatyki, technik marketingu. Kurs obejmowal bowiem kilka przedmiotów. – Bałam się, czy dam radę, ale po kilku dniach złapałam wiatr w żagle – wspomina. – Okazało się, że umysł wcale mi nie zardzewiał. Wiedza wchodziła do głowy bez problemu. Bez trudu zaliczałam kolejne etapy szkolenia. No, może czasem musiałam tylko dłużej przysiąść nad książką.


Nie boi się już uczyć nowych rzeczy
Najbardziej cieszyła się z zajęć obsługi komputera.– Co tu dużo mówić, dziś bez znajomości Worda, Excela i innych programów nie ma szans na etat w biurze – podsumowuje. – A nim przerwałam pracę, nie zdążyłam się tego nauczyć. Za dojazdy do Łodzi dostawała zwrot kosztów. Z unijnych pieniędzy uczestniczki miały też zapewnione posiłki (pyszne, jak sama zapewnia). Nie płaciły też nic za materiały szkoleniowe. – I jeszcze dostawałam za każdą godzinę szkolenia stypendium, około 4 złotych za godzinę – zdradza pani Daniela. – A kiedy po prawie trzech miesiącach odebrałam certyfikaty ukończenia kursów, byłam z siebie dumna i pełna wiary, że teraz musi mi się już wszystko udać.

Zdobyta wiedza, ale i większa pewność siebie rzeczywiście zapewniły jej sukces. W rodzinnym Aleksandrowie Łódzkim właśnie otwierał się nowy zakład optyczny. W samym centrum miasta.– Zgłosiłam się, pokazałam certyfikaty ze szkoleń i… zostałam przyjęta! – mówi pani Daniela. – Nigdy wcześniej nie pracowałam w takim miejscu, o optyce nie miałam bladego pojęcia, ale chyba moja chęć do nauki przekonała przyszłego pracodawcę. Wysłał mnie na praktyki w Zduńskiej Woli, do innego zakładu. Poznałam tajniki dobierania soczewek, podstawowych napraw okularów. I obsługi klientów. A potem mogłam już sama zacząć pracę.

Pani Daniela oprowadza po gustownym wnętrzu zakładu. Opowiada o oprawkach, producentach szkieł. W połowie zdania do sklepu wchodzi mężczyzna.– Okulary zamówić chciałem... Do czytania...  – zaczyna nieśmiało. – Dobre jakieś…– Zaraz panu coś dobierzemy – pani Daniela uśmiecha się ciepło. Kiedy kończy obsługiwać starszego pana, bierze się do naprawiania okularów innej klientki.

– Lubię to, co robię – mówi po chwili milczenia. – I każdego dnia jestem wdzięczna losowi, że dał mi szansę na powrót do pracy. Dzieci i mąż też się cieszą, że nie ma mnie już bez przerwy w domu, nie stoję nad nimi. Odzyskałam wigor. A i w rodzinnych finansach lżej. Naprawdę warto wrócić do pracy. Nawet po 14 latach!

Krzysztof Rajczyk

Redakcja poleca

REKLAMA