"Para na życie"

Para na życie fot. Best Film
Film twórcy "American Beauty" to inteligentna i rozbrajająco optymistyczna komedia o miłości „na życie” i o tym, że wspólna przyszłość nie musi być banalna - nawet jeśli zacznie się od małej wpadki.
/ 02.02.2011 11:59
Para na życie fot. Best Film
Burt i Verona prowadzili dotąd beztroskie życie trzydziestolatków, którym nie przeszkadzał całkowity brak stabilizacji. Kiedy jednak okazuje się, że będą mieli dziecko – przychodzi czas na poważne życiowe decyzje. Zdani tylko na siebie, postanawiają wyruszyć w szaloną podróż po Ameryce, żeby znaleźć swoje miejsce na ziemi i własny sposób na życie.

Pierwszy przystanek tego imponującego turnée to Phoenix, gdzie Burt i Verona spędzają dzień na torze psich wyścigów, z nieuleczalną entuzjastką (często przekraczającą też granice przyzwoitości) Lily (Allison Janney) i jej zahukaną rodziną. Potem przychodzi pora na Tucson i wizytę u uroczej Grace (Carmen Ejogo), siostry Verony.

Rozmowa od serca z siostrą, jej jedyną krewną, pozwala Veronie spojrzeć na sprawy świeżym okiem – co okazuje się bardzo przydatne w Wisconsin, gdzie odwiedzają „kuzynkę” Burta z dzieciństwa, Ellen, teraz znaną jako LN (Maggie Gyllenhaal) i jej partnera Rodericka (Josh Hamilton). Wysłuchawszy kategorycznych poglądów gospodarzy na temat wychowywania dzieci i prowadzenia domu, Burt i Verona czym prędzej uciekają do Montrealu, gdzie spotykają się z serdeczniejszym przyjęciem ze strony znajomych ze studiów, Toma (Chris Messina) i Munch (Melanie Lynskey).

Chociaż w komfortowym domu tej pary nie cichnie radosny gwar dzieci, wieczorne wyjście czwórki starych przyjaciół dobitnie pokazuje, ile wysiłku trzeba włożyć w pielęgnowanie związku i rodziny. Kiedy nagły wypadek zmusza Burta i Veronę do nieplanowanych odwiedzin brata Burta, Courtney’a (Paul Schneider), przyszli rodzice uświadamiają sobie, że muszą sami dowiedzieć się, co oznacza dla nich dom.

Zobacz zwiastun filmu:





Wywiad z Davem Eggersem i Vendelą Vida

- Jak powstał scenariusz?

DE&VV: Po raz pierwszy zetknęliśmy się z tym rodzajem tekstu, kiedy Dave oraz Spike Jonze napisali wspólnie scenariusz do Gdzie mieszkają dzikie stwory. W trakcie tego procesu oswoiliśmy się z tą formą literacką i poczuliśmy na tyle pewnie, żeby zacząć z nią eksperymentować. Zmagaliśmy się wtedy z problemem, jak wychować dziecko w Ameryce, kraju który w tamtym okresie był dla nas jeszcze zupełnie obcy. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy w tym środowisku można zapewnić dziecku odpowiednie warunki do rozwoju? Od tego wyszliśmy. Potem jednak poszliśmy w kilku różnych kierunkach.

- Jak wyglądał sam proces twórczy – pisaliście sceny razem czy na zmianę?

DE&VV: Większość scen napisaliśmy razem, siedząc na kanapie w salonie, tuż przed i po narodzinach córki. Omawialiśmy scenariusz podczas jej drzemek i karmienia, a jedno z nas to zapisywało. Generalnie, próbowaliśmy się nawzajem rozśmieszyć.

- W jakim stopniu motyw przewodni scenariusza (ciąża, szukanie domu, dorastanie) odzwierciedla wasze osobiste doświadczenia?


DE&VV: O dziwo, w bardzo niewielkim. Jedyne realne podobieństwo polega na tym, że mamy dwójkę dzieci, a filmowa para spodziewa się dziecka. Pod innymi względami różnimy się od Burta i Verony. Po pierwsze, nigdy nie musieliśmy zadać sobie pytania „Gdzie zamieszkamy?”, spodziewając się dziecka. Do dawna mieszkamy w tym samym miejscu i mamy dziadków pod bokiem, praktycznie od narodzin syna i córki. Mieliśmy pod tym względem więcej szczęścia niż Burt i Verona. Zastanawialiśmy się, jakby to wyglądało, gdybyśmy nie mieli tak silnych korzeni i musieli w podróży wyobrażać sobie, jak wyglądałoby nasze życie rodzinne w tym czy innym stanie lub okolicy. Po drodze napisaliśmy kilka scen bliższych naszym doświadczeniom, ale co ciekawe, nie znalazły się w scenariuszu. Na papierze nie wydawały się zabawne i nie pasowały do charakterów postaci. Dlatego to, co znalazło się w filmie jest w 100% fikcją.

- Czy w scenariuszu zawarliście sceny z życia waszych przyjaciół lub cechy ich charakteru?

DE&VV: Przyjaciół nie, ale rodziców których podglądaliśmy z daleka – owszem. W filmie Burt i Verona ruszają w podróż, żeby się przekonać, gdzie chcą osiąść, ale też jakimi rodzicami chcą być i jakie dzieciństwo zapewnić swojemu dziecku. Dlatego zależało nam na pokazaniu różnych modeli rodzicielstwa – rodziców, którzy nie mają przed dziećmi tajemnic, takich, którzy nie spuszczają pociech z oka oraz takich, którzy w gruncie rzeczy, nie chcą być rodzicami.

- Czy staraliście się unikać stereotypów, dotyczących związków – jak chociażby wpisania w drugi akt obowiązkowej kłótni/rozstania, po którym następuje pojednanie?

DE&VV: Wiedzieliśmy, że ta para spodziewa się dziecka, więc gdybyśmy doprowadzili do ich zerwania w połowie filmu, wyszliby na zupełnie nieodpowiedzialnych ludzi. Od razu więc zdecydowaliśmy, że nie będzie rozstania, po którym zwykle następuje montaż scen, gdzie każdy z partnerów spędza czas sam, z najlepszą przyjaciółką albo smutny i samotny w zatłoczonym barze. Pomyśleliśmy, że spróbujemy opisać związek ludzi, którzy naprawdę lubią się nawzajem, bez względu na swoje wady i zależy im, żeby zostać razem. Postanowiliśmy, że źródło konfliktu będzie inne, mniej banalne.

- Ile wersji scenariusza powstało i kiedy uznaliście, że jest gotowy?

DE&VV: Przypadku naszych książek, zawsze piszemy wiele różnych wersji, ale szczęśliwie pierwsza wersja scenariusza powstała bez większego wysiłku. Zdarza się to bardzo rzadko, więc niezmiernie nas to ucieszyło. Kiedy projektem zajął się Sam Mendes, wprowadziliśmy wiele kosmetycznych poprawek.

- Czy ściśle współpracowaliście z reżyserem nad dopracowaniem scenariusza przed lub w trakcie kręcenia filmu?

DE&VV: Kiedy Sam zaangażował się w projekt, obiecał, że nie będzie od nas wymagał znaczących przeróbek. Tak naprawdę zależało nam jedynie na zmianie zakończenia. W scenariuszu Burt i Verona wyjeżdżają z kraju i osiedlają się na Kostaryce. (Pisaliśmy scenariusz za poprzedniej administracji, więc uznaliśmy, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest przeprowadzka do kraju, który nigdy nie był uwikłany w żaden konflikt). Musieliśmy więc zastanowić się, gdzie ostatecznie osiądą i wpleść tę decyzję do fabuły. Oczywiście, drobne zmiany pojawiały się też podczas czytania scenariusza z aktorami. Czasem wydawało się nam, że scena jest gotowa, a potem okazywało się, że aktorzy nadawali swoim postaciom niezwykłą głębię. W związku z tym, wprowadzaliśmy zmiany, uwzględniające ich sposób mówienia lub bycia. Sam podchodził do tekstu z niezwykłym wyczuciem. Wszystkie jego sugestie były słuszne. Dzięki temu każda ze scen jest jeszcze lepsza.

- Czy podczas pisania wyobrażaliście sobie w poszczególnych rolach konkretnych aktorów?

DE&VV: To dziwne, ale pisaliśmy scenariusz z myślą o Mai Rudolph i Johnie Krasinskim. Od dawna jesteśmy wielbicielami Mai. Wiedzieliśmy, że udźwignie część komediową i uważaliśmy, że jest niedoceniana w rolach dramatycznych. Chcieliśmy, żeby Burta zagrał ktoś wysoki i chudy, więc pomyśleliśmy o Johnie. Podczas spotkania z Samem wspomnieliśmy o Johnie i Mai, a on, chociaż brał pod uwagę wielu innych aktorów, ostatecznie wybrał tę dwójkę, o której była mowa na początku. Szczerze mówiąc, było to dość niesamowite.

- W jakim stopniu angażowaliście się w proces castingu?

DE&VV: Los się do nas uśmiechnął, gdyż Sama naprawdę interesowało nasze zdanie. Co więcej, fakt, że tak się nam poszczęściło z Johnem i May’ą sprawił, że zaczęliśmy myśleć, iż możemy włączyć do projektu niemal każdego. Doprowadzaliśmy dział castingu do szaleństwa. Zaczęliśmy pisać małe rólki dla naszych przyjaciół – dosłownie nadając im ich prawdziwe imiona. Szybko jednak zorientowaliśmy się, że reguły gry są inne. Niemniej jednak, Sam był bardzo miły i wysyłał nam nagrania z przesłuchań, zasięgając naszej opinii, zanim w końcu proponował komuś rolę. Naszym zdaniem, obsada jest doskonała.

- Kto wzbudził wasz największy podziw swoją rolą w filmie; kto najlepiej przekazał słowa i emocje?

DE&VV: Zabrzmi to banalnie, ale wszyscy się doskonale sprawdzili. Żadne z nas nie miało zbyt dużego doświadczenia w tym procesie, więc obserwowanie aktorów opanowujących i doskonalących dialogi, było czystą przyjemnością.

- Czy zdecydowalibyście się po raz drugi na udział w takim projekcie?

DE&VV: Jak najbardziej, jeżeli miałby być równie łatwy i przyjemny jak ten. Producenta, Eda Saxona znamy od dawna, a Sam brał pod uwagę nasze zdanie przy podejmowaniu najmniejszych decyzji. To naprawdę przypominało kręcenie filmu na własnym podwórku z grupą przyjaciół. Focus Features działa na takich samych zasadach, jak nasze małe wydawnictwo – nie wtrąca się na etapie tworzenia, natomiast włącza wszystkich w tok podejmowania decyzji. Zdajemy sobie sprawę, ile mieliśmy szczęścia, gromadząc tak pozytywne doświadczenia na każdym etapie tego procesu. I gdybyśmy mieli to powtórzyć – a taki mamy zamiar – chcielibyśmy, żeby tak to właśnie wyglądało.

W filmie występują:
John Krasinski jako Burt Farlander
Maya Rudolph jako Verona De Tessant
Jeff Daniels jako Jerry Farlander
Catherine O’Hara jako Gloria Farlnader
Maggie Gyllenhaal jako LN
Allison Janney jako Lily
Chris Messina jako Tom Garnett

"Para na życie", Reżyseria: Sam Mendes, Dystrybucja w Polsce: Best Film, Premiera: 11 lutego 2011

Redakcja poleca

REKLAMA