Film "Chata" to wzruszająca historia miłości ojca do córki

Wzruszający film, który albo pokochasz, albo uznasz za gniot.
Edyta Liebert / 10.03.2017 06:26

Film Stuarta Hazeldina mocno podzielił środowisko filmowców. Uznawany za produkcję omyłkową, której recenzenci nie szczędzą krytyki, ma swoje mocne strony: porusza wrażliwe struny. W kinach od 10 marca.

"Chata" - skupmy się na historii

"Chata" to opowieść o tym, jak Bóg przychodzi do nas w naszych smutkach, do nas uwięzionych we własnych rozczarowaniach, zdradzonych przez własne wyobrażenia. Już pierwsze zdanie może sprawić, że skrzywimy się niemiłosiernie na samą myśl o obejrzeniu filmu. Mack jest szczęśliwym mężem i ojcem trojga wspaniałych dzieci. Pew­nego dnia jego rodzinę dotyka tragedia. Najmłodsza córka Missy zo­staje porwana. Wszelkie dowody wskazują na morderstwo, choć ciała nie udaje się odnaleźć. Ojciec nie może odnaleźć się w tej sytuacji: popada w coraz głębszą rozpacz, która powoli oddziela go od świata i rodziny. Lawiruje między wyobrażeniami a rzeczywistością, ocierając się o absurd - kilka lat po tragedii otrzymuje tajemniczy list z zaproszeniem do leśnej chaty, w której rozegrał się dramat Missy. Scenarzyści wpadli na pomysł, by list wydawał się pochodzić od... samego Boga.

"Mam teraz czas życiowo słaby..." - dziewczyna zaśpiewała w "Idolu", bo to jej "ostatnia szansa"

mat. dystrybutoraPełen wąt­pliwości i obaw mężczyzna decyduje się na spotkanie z nieznanym, które okaże się być niezwykłym doświadczeniem pozwalającym zrozumieć sens rodzinnej tragedii i zupełnie inaczej spojrzeć na życie i świat.

Wyjdźmy poza fabułę

William Paul Young, autor bestsellerowej powieści, na podstawie której powstał film Stuarta Hazeldine'a, wyjaśnia metaforę "Chaty": "Symbolizuje ona wewnętrzną przestrzeń pełną zniszczeń, dom, który buduje sobie w środku każdy człowiek, który nie otrzymał w odpowiedniej chwili pomocy z zewnątrz", objaśnia pisarz. "To miejsce, w którym składujemy wszystkie nasze nałogi i chowamy wstydliwe sekrety, mając nadzieję, że nigdy nie wyjdą one już na światło dzienne" - tłumaczy.

Dramat rozgrywający się w umyśle ojca jest kontrastowany z pięknymi zdjęciami - trzeba przyznać, że sceneria jest iście baśniowa, wręcz surrealistyczna. Można kupić ten obraz, ten świat, z całą otoczką prostych, biblijnych dialogów, zakładających miłość do Boga. Jeśli włączymy logiczne myślenie, pamiętamy jedno: dramat rodzica. Dramat kochającego ojca, który jakimś sposobem otrzymuje wiadomość, jak ma dalej żyć po utracie ukochanej córki i ma uwierzyć, że to było po c o ś. Serio?

Film porusza wrażliwe struny, ale po drodze zahacza o szare komórki i włącza sceptycyzm - to po części tłumaczy słabe recenzje, jednak zachęcam do wyrobienia własnej opinii.

Są takie chwile, kiedy człowiek ma ochotę wsiąść do pierwszego lepszego pociągu i ruszyć przed siebie. Ja tak zrobiłam

Tagi: film, premiera

Redakcja poleca

REKLAMA