Smutna historia cesarzowej Sissi w dwóch nowych serialach

Nowe seriale o cesarzowej Sissi fot. materiały prasowe
Kiedyś Romy Schneider, dziś Devrim Lingnau i Dominique Davenport. Co nowe cesarzowe Sissi wniosą do pamięci o smutnej, niezrozumianej Elżbiecie Bawarskiej?
/ 07.11.2021 05:55
Nowe seriale o cesarzowej Sissi fot. materiały prasowe

Zainteresowanie historią nieszczęśliwej cesarzowej nie gaśnie, a kolejne pokolenie telewidzów pozna zaraz tragiczne losy arystokratki, które tak bardzo rozpalały wyobraźnię i współczucie.

Pierwsze kultowe, ukochane przez publiczność filmy o Elżbiecie Bawarskiej, bo tak właśnie nazywała się Sissi, powstały już 70 lat temu i były przepustką do sławy dla Romy Schneider. Przyszedł jednak czas na odświeżenie sylwetki cesarzowej na szklanym ekranie, co spotkało już wcześniej m.in. Marię Antoninę w filmie Sofii Coppoli bądź Annę Boleyn w filmie Justina Chadwicka (a za chwilę także w nowym serialu z Jodie Turner-Smith w roli głównej).

Sissi nadal należy do wyjątkowo chętnie eksplorowanych postaci, dlatego w planach są obecnie aż dwa nowe seriale poświęcone jej historii, z czego jeden z nich zrealizuje Netflix. Czy możemy się spodziewać historycznego widowiska na miarę „The Crown”?

Serial „The Empress” („Cesarzowa”) skupi się na historii Sissi od momentu wkroczenia na wiedeński dwór, gdzie młoda Elżbieta będzie próbowała usilnie odnaleźć się w realiach dworskiego życia – otoczona fascynacją nowego męża, ale i wrogami czyhającymi na jej miejsce. W rolach głównych obsadzono już Devrim Lingnau oraz Philipa Froissanta.

Jednocześnie, nad kolejnym serialem o losach Sissi, pracuje niemiecka telewizja RTL, która obsadziła w rolach głównych Dominique Davenport oraz Jannika Schumanna. Chociaż netfliksowe „The Empress” jest jeszcze w trakcie prac, niemiecki serial posiada już nawet swój zwiastun.

Obydwa mają mieć premierę w pierwszej połowie 2022 roku, najprawdopodobniej wiosną.

Smutna historia pięknej cesarzowej

Biografię Sissi nadal śledzą z zainteresowaniem nie tylko historycy i scenarzyści, ale także miliony turystów, które odwiedzają rok w rok ekspozycję poświęconą cesarzowej w wiedeńskim pałacu Hofburg. Poświęcona jest ona nie tylko historii żony cesarza, ale także jej niezwykłej, jak na czasy, w których żyła, rutynie.

W pałacu zachowano oryginalną… siłownię z XIX wieku, na której Sissi codziennie dbała o swoją wyjątkowo szczupłą sylwetkę. Chociaż przez dworzan była często uważana za skrytą, a nawet zdystansowaną, nikt nie odmawiał jej ponadprzeciętnej urody. Presja perfekcyjnego wyglądu, którego od niej oczekiwano, wpłynęła jednak na jej kondycję psychiczną i przyzwyczajenia. Elżbieta potrafiła wstawać już w okolicach 4 czy 5 rano, aby zdążyć ze wszystkimi zabiegami pielęgnacyjnymi, wielogodzinnymi ćwiczeniami oraz układaniem fryzury przed pierwszymi obowiązkami.

Wielu nowoczesnych historyków uważa, że przejawiała zachowania, które dziś zostałyby zdiagnozowane jako anoreksja. Przy wzroście 172 cm, ważyła zaledwie 46 do 50 kilogramów, a swoją i tak drobną sylwetkę uciskała dodatkowo bolesnymi gorsetami.

Była wyjątkowo wrażliwa, zafascynowana sztuką, najchętniej zrodzoną z wielkiego bólu. Pomimo wielkiej dbałości o zewnętrzny wygląd, regularnych ćwiczeń i restrykcyjnych diet (a wręcz głodówek), miała słabość do używek takich jak papierosy czy alkohol, które przynosiły jej upragnione odprężenie. Czuła się wyobcowana i niezrozumiana, zwłaszcza w sztywnym, bezwzględnym środowisku cesarskiego dworu.

Głęboko wierzyła, że wisi nad nią klątwa, która sprawi, że nigdy nie zazna szczęścia. To właśnie swój „metafizyczny pech” obwiniała o samobójstwo swojego jedynego syna (miała jeszcze 3 córki) oraz o nieszczęśliwe żywoty swoich sióstr.

Po tragicznej śmierci swojego syna nosiła żałobę do końca życia, chociaż nie była w stanie pojawić się na pogrzebie. Oddała się podróżom, które miały uleczyć jej ból i zagłuszyć samotność.

Śmierć, która nadeszła w wyniku zamachu, była smutnym zwieńczeniem jej życia pełnego osamotnienia, cierpienia i smutku. 10 września 1898 roku włoski rewolucjonista Luigi Lucheni postanowił, że „zabije jakiegoś władcę”. Nie była dla niego ważna konkretna osoba, ale sam czyn, który miał wyrazić anarchistyczne poglądy.

Padło na Sissi, którą zobaczył na genewskim molo, w oczekiwaniu na statek. Zabójca wbił cesarzowej ostry pilnik w klatkę piersiową. Śmiertelna rana zabrała jej życie już po kilkunastu minutach od ataku.

Czytaj także:
Jak „Spencer” skrzywdziła Dianę. O parodii tragedii
„The Crown” zdobyło fanów na całym świecie. Poznaj fakty na temat serialu, o których nie wiedzą nawet najwięksi miłośnicy
5 hitów z Netflixa, które powinnaś zobaczyć

Redakcja poleca

REKLAMA