„Wyjechaliśmy za granicę dla pieniędzy. Nie sądziłam, że zamiast się dorobić, rozwalimy nasze małżeństwo”

rozczarowana kobieta fot. Getty Images, Eric Audras
„– Myślałem, że dam radę tak żyć, ale zawsze czuję się jak człowiek z drugiego szeregu. Dobrze rozumiałam jego uczucia, ale musiałam również pomyśleć o sobie. Znalazłam drugi dom w Anglii i choć na początku udawałam, że jest dobrze, bo nie miałam pojęcia, co mnie tam czeka, to teraz nie wyobrażałam sobie powrotu do Polski”.
/ 08.03.2024 11:15
rozczarowana kobieta fot. Getty Images, Eric Audras

Kiedy Adam powiedział mi, że na serio rozważa wyjazd za granicę, moje życie w pewnym sensie się zawaliło. Przecież to tutaj, w Polsce, miałam swoją rodzinę i przyjaciół. To tutaj był mój prawdziwy dom.

– Jak to sobie wyobrażasz? – zapytałam go, zupełnie zaskoczona jego słowami.

– Prosto: pakujemy walizki, wsiadamy do samolotu i zaczynamy wszystko od nowa – odpowiedział tak, jakby to było najłatwiejszą rzeczą na świecie.

W jednym momencie zdałam sobie sprawę, że nie znam tak dobrze mojego męża, jak myślałam. Nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek podejmie taką decyzję!

– Mamy małe dziecko, to nie będzie takie proste – odparłam niepewnie.

Mąż mnie zaskoczył

Nie potrafiłam sobie wyobrazić tak wielkiej i nagłej zmiany w naszym w miarę stabilnym życiu. Adam z zawodu był lekarzem, a ja od ponad dwóch lat korzystałam z urlopu macierzyńskiego. Myślę, że nie mieliśmy powodów do narzekania. Prowadziliśmy życie podobne do wielu młodych par. Czasami mieliśmy problemy z domknięciem budżetu domowego, wspomagając się kredytami czy pożyczkami od rodziny, ale zawsze razem mierzyliśmy się z tymi trudnościami.

Miałam wrażenie, że oboje byliśmy równie zadowoleni z tego, co mamy: małego mieszkania, naszego wiekowego samochodu i tej naszej niewielkiej domowej stabilności.

Ceniłam swoje życie. Te momenty, gdy wyczerpany po pracy Adam wciskał się pod kołdrę, a ja dawałam mu buziaka w policzek, obiady u rodziców w niedzielę i robienie zakupów z listą najważniejszych rzeczy. Nie skarżyłam się, bo miałam przy sobie męża, którego bardzo kochałam i nie potrzebowałam do szczęścia ani eleganckich sukienek, ani kosztownych butów. Nie stawiałam wysokich wymagań. Chciałam mieć skromne życie. Wydawało mi się jednak, że mój mąż miał znacznie większe ambicje...

– W tym kraju nigdy nic nie osiągniemy – zakończył rozmowę i wtedy zdałam sobie sprawę, że nie miałam w tej kwestii nic do powiedzenia, bo mój mąż podjął decyzję za nas oboje.

Bardzo go kochałam i w pełni mu ufałam, więc nie stawiałam oporu. Szczególnie że wszyscy dookoła byli pełni podziwu dla jego planu. Sądzili, że jedynym sposobem na zdobycie godziwych zarobków jest wyjazd za granicę.

Szybko wyjechaliśmy

– Nie pożałujesz – zapewniała mnie moja przyjaciółka, która od paru lat mieszkała w Anglii i była bardzo spełniona.

"A może nawet to nam wyjdzie na plus" – pomyślałam w tamtym momencie. Jestem typem osoby, która nie obawia się zmian, a taka podróż dawała mi szansę odkrycia czegoś nowego. Oprócz tego, miałam nadzieję, że gdy Maja trochę podrośnie, znajdę tam jakieś ciekawe zajęcie. Nie tylko biegle mówię po angielsku, ale także mam solidne umiejętności zawodowe. Jestem optykiem i po cichu liczyłam, że znajdę pracę odpowiadającą moim kwalifikacjom.

– Może to rzeczywiście okaże się dla nas korzystne – pocałowałam Adama, już myśląc o całej przeprowadzce.

"Gdziekolwiek ty Kaj, tam ja Kaja" – zamyśliłam się i szczerze uśmiechnęłam.

Całość przebiegła niesamowicie gładko. Bez smutku zapełniłam walizki, a na to, na co już nie było miejsca, po prostu zostawiłam. Maja świetnie poradziła sobie z pierwszym lotem samolotem. Znaleźliśmy do wynajęcia małe mieszkanie na obrzeżach Londynu. Do centrum mieliśmy świetny dojazd, a podróż trwała nieco mniej niż godzinę.

Adam od razu dostał dobrze płatną posadę w szpitalu. Miał rację mówiąc, że tutaj lekarze są traktowani na zupełnie innym poziomie i wynagradzani inaczej. W naszym kraju taka sytuacja byłaby niemożliwa...

Zaczęło się układać

Dni leciały nam bez większych niespodzianek czy dramatycznych zwrotów akcji, co być może wynikało trochę z mojej szybkiej adaptacji do nowego miejsca. Nie miałam, na co narzekać, wręcz przeciwnie, wszystko mi się tu podobało. Nawet kiedy padało. Tak po prostu mam, że gdziekolwiek się znajdę, prawie od razu czuję się jak u siebie w domu

– Z tobą to nigdy nie ma problemu – mój mąż cieszył się, widząc, jak dobrze sobie radzę.

Po kilku miesiącach spędzonych w Londynie, zdecydowałam się zapisać Maję do przedszkola – to był też moment, kiedy zaczęłam poszukiwać pracy. Nie chciałam, aby to Adam był jedynym, który zarabia na naszą rodzinę.

Tęskniłam też za kontaktami z innymi ludźmi. Na początku podjęłam pracę na pół etatu w niewielkim zakładzie optycznym położonym w centrum miasta. Dogadałam się z szefem, że jak tylko poczuję, że jestem gotowa, zaoferuje mi pełen etat. Adam był z tego powodu bardzo szczęśliwy. W końcu dzięki temu, że ja również zarabiałam, nasze finanse zaczęły wyglądać jeszcze lepiej.

Zaczęłam powoli zastanawiać się nad wynajęciem czegoś większego, na przykład domu z małym ogrodem, gdzie miałabym możliwość sadzenia pięknych kwiatów i organizowania grilla dla znajomych. Nie chciałam od razu dzielić się tymi planami z Adamem, bo najpierw musiałam mieć pewność, że na pewno nas będzie na to stać, a to zależało od tego, czy uda mi się podpisać umowę o pracę na pełen etat.

Mąż chciał wracać do Polski

Nareszcie przyszły upragnione chwile. Pracowałam na wymarzonych warunkach i w efekcie co miesiąc na moim koncie lądowała spora suma pieniędzy. W końcu byłam gotowa na rozmowę o nowym domu! Ale kiedy przekazałam mój pomysł Adamowi, nie był z tego powodu szczęśliwy.

Nie planuję tu osiedlać się na stałe, a ty jak widzę, już myślisz o zapuszczeniu tutaj korzeni – warknął z irytacją.

Nie potrafiłam zrozumiem, co do mnie mówił. Najpierw ciągnie nas do Anglii, całkowicie przewracając nasze życie do góry nogami, a teraz, kiedy wszystko idzie, tak jak powinno, mówi, że pobyt tutaj to tylko kaprys.

– Ale przecież idzie nam fantastycznie! – wykrzyknęłam. – A co z Mają? Jeśli zostaniemy tutaj, będzie miała o wiele lepszy początek w życiu niż dzieciaki w Polsce.

Adam wyraźnie mi pokazał, że nie obchodzi go moje zdanie. Znów zdecydował za mnie. Nie ukrywał, że jak tylko zgromadzi odpowiednią ilość pieniędzy, planuje powrót do rodzinnego Wrocławia. Dlaczego nie powiedział mi o tym wcześniej? Kompletnie się z tym nie zgadzałam. Przecież tu, w Anglii, czułam się jak w domu. Miałam pracę, która w Polsce byłaby tylko marzeniem. Nie chciałam wracać. Miałam nadzieję, że Adam zmieni swoje zdanie.

– Już ci powiedziałem, co zrobimy. I na tym koniec – rzucił, kiedy próbowałam porozmawiać na ten temat.

Spędziłam wiele nocy, płacząc, ponieważ obawiałam się, że odmienne wizje na ten temat nieuchronnie spowodują nasze rozstanie, czego bardzo nie chciałam. Bardzo kochałam mojego męża i nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez niego, ale też za żadne skarby nie chciałam wracać do Wrocławia. Jedyne, co tam na mnie czekało, to comiesięczne odwiedziny w biurze pośrednictwa pracy lub robota za wynagrodzenie znacznie niższe niż średnia krajowa. Nie chciałam takiego życia!

Każdy próbował postawić na swoim

– Ty nic nie rozumiesz! – powiedział do mnie kiedyś mój mąż. – Myślałem, że dam radę tak żyć, ale zawsze czuję się jak człowiek z drugiego szeregu. Jestem obcokrajowcem, który przybył tu po to, żeby zarobić na chleb. I tak właśnie się codziennie czuję! Ten wyjazd to był zwykły błąd!

Dobrze rozumiałam jego uczucia, ale musiałam również pomyśleć o sobie. Znalazłam sobie drugi dom w Anglii i mimo że na początku udawałam, że jest dobrze, bo nie miałam pojęcia, co mnie tam czeka, to teraz nie wyobrażałam sobie powrotu do Polski.

– Nie wracam do Wrocławia, to już jest ostateczna decyzja – oznajmiłam stanowczo, co totalnie zaskoczyło Adama, który miał nadzieję, że uda mu się mnie przekonać.

– Co?! Jak to nie wracasz?! – krzyknął.

– Mam tu dobrą pracę, a Maja ma swoje przyjaciółki w przedszkolu. Nie widzę powodu, aby wracać – wyjaśniłam mężowi spokojnie, ale zdecydowanie.

Adam spojrzał na mnie smutno. Chyba zrozumiał, że sam sobie zgotował ten los, namawiając nas do przyjazdu do Anglii kilkanaście miesięcy temu.

– To był totalny niewypał – westchnął ciężko i poczułam, że mi go szkoda.

Rozstaliśmy się

Po upływie miesiąca powrócił do Polski, mimo moich usilnych próśb. Mimo iż rozstaliśmy się w gniewie, obecnie każdego dnia rozmawiamy przez Skype'a. Często oboje płaczemy przed ekranem. On błaga, abym wróciła z Mają, ponieważ nie jest w stanie żyć bez nas, a ja z kolei namawiam go, aby znów do nas przyjechał i dał sobie jeszcze jedną szansę na szczęście.

Nie mam pojęcia, jak potoczy się dalsza historia naszego małżeństwa. Obecnie każde z nas stara się zawalczyć o swoje, co nie wróży dobrze dla przyszłości związku. W końcu jedno z nas będzie musiało ustąpić, albo podjąć decyzję o ostatecznym rozstaniu. Niedawno awansowałam na stanowisko szefowej salonu, a Adam cieszy się, że otrzymał ofertę pracy za większą kwotę w Polsce.

Wszystko wskazuje na to, że coraz bardziej przywiązujemy się do miejsca, w którym obecnie jesteśmy. Co okaże się silniejsze: spojrzenie na świat jednego z nas, czy uczucie, które przecież oboje mamy. Dzisiaj nie jestem w stanie tego stwierdzić. W tej chwili mam poczucie, że zniszczyliśmy nasz związek. 

Czytaj także: „Byłam umówiona na randkę w ciemno, ale okazało się, że znam tego faceta. Wyleczył nie tylko moje zęby, ale także serce” 
„Uwiodłam męża przyjaciółki, bo zasługiwał na miłość. Dałam mu kobiece ciepło, bo ona zdradzała go na prawo i lewo”
„Dzieci mojego brata rozstawiają rodziców po kątach. Im nie jest potrzebne wychowanie, ale porządna tresura”

 

Redakcja poleca

REKLAMA