„Trwałam przy chorej przyjaciółce, ale czekałam tylko, aż zajmę jej miejsce. Kochałam jej męża od dnia ich ślubu”

kobieta pociesza przyjaciółkę fot. iStock by Getty Images, rbkomar
"Coraz częściej zdarzało mi się zastanawiać nad tym, co będzie potem. Bo przecież kiedy Kaja już umrze, Piotrek będzie wolny. Naturalnie będzie cierpiał, nosił żałobę w sercu i tak dalej, ale… kiedyś się w końcu otrząśnie. A wtedy przecież będę mogła przekonać go, że prawdziwą miłość miał przez tyle lat bliżej niż myślał".
/ 27.08.2023 22:00
kobieta pociesza przyjaciółkę fot. iStock by Getty Images, rbkomar

Z Kają znałyśmy się jeszcze z przedszkola. Wszędzie byłyśmy razem i nikt z naszych znajomych nie wyobrażał sobie, żeby jedna pojawiła się gdzieś bez tej drugiej. Nawet na studiach nasza więź się nie osłabiła, a po nich zatrudniłyśmy się w tej samej firmie. Ostatnio jednak moja mama trochę zaniemogła i musiałam się nią zająć. W tym celu wyjechałam do rodzinnego miasta, pracę zabierając ze sobą. Na szczęście mogłam wykonywać swoje obowiązki zdalnie.

Wiedziałam, że Kaja poznała jakiegoś faceta i kompletnie się w nim zadurzyła. Kiedy się zaręczyli, widziałam go nawet na wideo rozmowie, ale wtedy jakoś mu się nie przyjrzałam. Dziwiłam się trochę, że to wszystko idzie im tak szybko. Na szczęście tuż przed terminem ich ślubu mama poczuła się lepiej, a ja mogłam wreszcie wrócić do własnego domu. Po moim przyjeździe to z kolei Kaja nie miała czasu. Te wszystkie przygotowania, plany ślubne… Uznałam, że na pewno spotkamy się na ceremonii i weselu.

Byłam obok, choć się nie narzucałam

Wesele Kai wywarło na mnie ogromne wrażenie, i to wcale nie z powodu bajecznej, doskonale przemyślanej oprawy, za którą moja przyjaciółka zapłaciła pewnie fortunę. Kiedy zobaczyłam Piotrka, świeżo upieczonego męża Kai, serce zabiło mi mocniej, a nogi zrobiły się jak z waty. W życiu nie widziałam takiego ciacha. Wysoki, przystojny, z burzą ciemnych włosów i z roześmianymi, ciemnobrązowymi oczami. Kiedy się uśmiechał, miękły mi kolana, a każde jego spojrzenie sprawiało, że robiło mi się ciepło na duszy.

Rozmawialiśmy tylko przez chwilę, ale to wystarczyło, żebym pokochała go całym sercem. Przeklinałam fakt, że musiał się związać akurat z Kają. Ona… ona nawet nie była szczególnie ładna. Oczytana i poukładana owszem, ale na pewno nie zachwycająca. Nie rozumiałam, co taki facet jak Piotrek w niej widział. Co gorsza, zupełnie nie potrafiłam się cieszyć jej szczęściem, bo jedynie wyrzucałam sobie, że to nie ja poznałam go jako pierwsza. Że też matka musiała się akurat teraz rozchorować... Bo przecież wtedy to we mnie by się zakochał. To ja stałabym z nim przy ołtarzu, a potem spędziła resztę życia. A tak wszystko było stracone.

Przez kolejne lata robiłam wszystko, by pozostać blisko Kai. Dzięki temu mogłam się też zbliżyć do Piotrka. Nie powiem – całkiem nieźle mi się to udawało. Już po pół roku traktował mnie jak przyjaciółkę, z którą można miło spędzić czas, gdy żony nie ma w domu. To ja mu doradzałam, co jej kupić na urodziny czy na święta, to ja podpowiadałam, jak z nią rozmawiać, gdy się o coś pokłócili. Oczywiście nigdy się nie zdradziłam ze swoich prawdziwych uczuć – wiedziałam, że tak wszystko bym zepsuła.

Czasem jednak nachodziły mnie dziwne myśli. Łapałam się na tym, że wyobrażam sobie, co by było, gdyby pokłócili się tak bardzo, że Piotrek nie chciałby z nią dłużej być. Gdyby uznał, że bliżej mu do mnie i gdyby wyznał mi miłość. Czy uniosłabym się honorem? Czy postawiłabym przyjaźń ponad to uczucie, które od wielu miesięcy zżerało mnie od środka?

A gdyby Kaja go zdradziła? Czasem przecież uśmiechała się do Ryśka z działu kadr i flirtowała z Pawłem z marketingu. Niby robiła to tylko dla zabicia nudy, a niekiedy ze zwykłej uprzejmości, ale przecież wszystko mogło się zdarzyć. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.

Nie mogłam się opędzić od tych myśli

Któregoś dnia późnym popołudniem Kaja zjawiła się u mnie bez zapowiedzi. Zdziwiłam się trochę, bo nie miałam wcześniej telefonu od Piotrka. Niekiedy zdarzało się, że przychodziła po kłótni, by mi się wypłakać, a on wtedy uprzedzał mnie telefonicznie o planach żony.

– Źle wyglądasz, Kaja – przyznałam, bo dostrzegłam jej podkrążone oczy, bladą cerę i przygarbione ramiona. – Ty płakałaś?

– Tak trochę – przyznała, pociągając nosem. – Muszę… muszę powiedzieć ci coś ważnego.

– Tak?

Może uznała, że Piotrek ją zdradza” – powtarzałam sobie z przejęciem w myślach. – „Może… naprawdę ją zdradza i się rozstaną?”.

– Jestem chora – wymamrotała.

Zdębiałam.

– Co takiego? – przyjrzałam jej się. – Źle się czujesz? Masz grypę czy coś takiego, tak? Przeziębiłaś się?

Potrząsnęła głową.

– Wracam właśnie od lekarza – przyznała, po czym wzięła głęboki oddech i dodała: – Wyniki są złe. Bardzo. I… mam raka.

Na moment przestałam oddychać.

– Kajka – zaczęłam zachrypniętym głosem, gdy odzyskałam już kontrolę nad swoim ciałem. – Na pewno da się to jakoś leczyć… Będzie dobrze, zobaczysz.

Ponownie potrząsnęła głową, tym razem zalewając się łzami.

– To nowotwór złośliwy – wyjęczała. – Lekarze nie dają mi szans. – Schowała twarz w dłoniach. – Zostały mi jakieś trzy miesiące życia, a ja… nawet nie wiem, jak to powiem Piotrkowi.

Choroba Kai była czymś strasznym. Z początku moja przyjaciółka jakoś się jeszcze trzymała, ale z czasem zaczęła się robić coraz słabsza. Potem już tylko leżała. Oczywiście, niezmiennie trwałam przy niej. Przynosiłam jej własnoręcznie przygotowane obiady (bo Piotrek przecież musiał być w firmie), pilnowałam, by zażywała leki, ogarniałam mieszkanie, by z moją pomocą czuła się choć trochę lepiej i by ciążące nad nią widmo śmierci nie przytłoczyło jej do końca.

Teraz oboje jesteśmy wolni...

Problem w tym, że coraz częściej zdarzało mi się zastanawiać nad tym, co będzie potem. Bo przecież kiedy Kaja już umrze, Piotrek będzie wolny. Naturalnie będzie cierpiał, nosił żałobę w sercu i tak dalej, ale… kiedyś się w końcu otrząśnie. A wtedy przecież będę mogła przekonać go, że prawdziwą miłość miał przez tyle lat bliżej niż myślał.

Im gorzej było z Kają, tym większa wstępowała we mnie nadzieja. Bo wiedziałam, że to już lada dzień. Czułam się okropnie z tym, że w pewnym sensie czekałam, aż choroba ją zabierze. Mimo to, nic nie mogłam poradzić na to, że serce biło mi szybciej na myśl o tym, że Piotrek zostanie tutaj, cały dla mnie.

Któregoś wieczora, gdy przyjaciółka zasnęła zmęczona w łóżku, zastałam jej męża w salonie. Był cały roztrzęsiony.

– Ja już tego dłużej nie zniosę, Emilka – wymamrotał. – Ona tak strasznie cierpi…

Nie zadręczaj się tym – stwierdziłam, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Jesteś wspaniałym mężem. I takiego Kaja cię zapamięta.

Kaja zmarła po czterech miesiącach walki z chorobą. Choć było mi bardzo przykro, myślałam przede wszystkim o Piotrku. Zgodnie z moimi podejrzeniami, biedak się załamał. Pocieszałam go jak mogłam, wspierałam przy każdej trudnej decyzji, wyręczałam w rozmaitych obowiązkach, do których on nie miał głowy. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Właściwie to byliśmy bliżej niż kiedykolwiek, a on w oczach wciąż ma tę ujmującą wdzięczność…

Teraz jest trochę lepiej, spokojniej. Nadal jesteśmy przyjaciółmi, ale powoli zaczynam działać. Piotrek już teraz nie wyobraża sobie życia beze mnie, jednak musi jeszcze zrozumieć, że to, co nas łączy, jest naprawdę szczególne. Wydaje mi się zresztą, że coraz częściej mi się przygląda i patrzy na mnie tak, jak jeszcze do niedawna patrzył na Kaję.

Czytaj także:
„Moja przyjaciółka nie żyje. Ja szybko uwiodłam jej męża. Teraz nawet jej córka mówi do mnie >>mamo<<”
„Moje przyjaciółki ostrzą pazury na mojego męża. Miarka się przebrała, gdy odkryłam, że chcą nas rozdzielić”
„Zastałam męża w łóżku z moją przyjaciółką. Mieszkała u nas za darmo i tak mi się odwdzięczyła?”

Redakcja poleca

REKLAMA