„Teściowa mnie wkurza. Wysyła mi w paczkach kiszonki, a potem muszę się wstydzić na poczcie. Myśli, że jej syn głoduje”

dziewczyna na poczcie z paczką fot. Adobe Stock, rocketclips
„Babka spytała, czy mam duży worek, bo jeśli nie, to mogę kupić u nich. Myślałam, że to żarty, tym bardziej że wszyscy wydawali się ogromnie rozbawieni. Kiedy jednak pokazano mi przesyłkę, zrozumiałam dlaczego – karton był całkiem rozmoczony od spodu, wręcz rozłaził się w rękach”.
/ 18.02.2022 08:42
dziewczyna na poczcie z paczką fot. Adobe Stock, rocketclips

Słyszałam, jak Arek wychodził do pracy, pamiętałam nawet, że mnie pocałował, ale zaraz potem zapadłam w głęboki sen. Z łąki pełnej macierzanek wyrwał mnie natrętny dzwonek telefonu. Skurczyłam się w sobie, a rozum już nadawał swoje: może Arek miał wypadek, a ty tu sobie w betach… Ruszże się!

– Słucham? – bez tchu rzuciłam do telefonu, gdy już udało mi się go znaleźć, przy czym mało nie zadeptałam kota.

– Ewuniu, to ty? – szczebiot teściowej rozbudził mnie ostatecznie.

Nie, Spiderman. No co za durne pytanie!

– Słyszałam w telewizji, że u was bardzo wieje, kochana. Tak się martwię!

Dzwoni, a potem gada i gada

Rzuciłam okiem na ścienny zegar, była ósma. Ciekawe, o której ona włącza telewizor, skoro już zdążyła prawie umrzeć ze zgryzoty? Bo jest czym się przejmować, jak pracowicie wyliczała: mogło drzewo spaść na auto Arka, gdy jechał do pracy, mogło szyby nam powybijać, dach zerwać z domu, a mieszkamy na ostatnim piętrze… Jest wiele możliwości.

– Szkoda, że tak daleko się wyprowadziliście – jęknęła na zakończenie.

– To u was nigdy nie wieje? – zapytałam, bo poraziła mnie siła jej argumentacji.

Wow, nawet huragan by nam nie zaszkodził, gdybyśmy mieszkali płot w płot! To się nazywa siła matczynej miłości. Potem zaczęło się zwykłe gadanie, kto się z kim pokłócił, kto z kim ożenił, kto rozstał. Biorąc pod uwagę, że nie znałam żadnego z bohaterów występujących w opowieści teściowej, zupełnie daremna sprawa. Po co ona mi to opowiada?

– A w ogóle, Ewuniu, chciałam zapytać, czy doszła już paczka ode mnie? Wysłałam wam trochę smakołyków – wyrwała mnie ze stuporu. – Arkadiusz bardzo lubi domowe jedzenie.

Tak się składa, że Arkadiusz mógłby nie wychodzić z KFC… Domowe, zdrowe jedzenie to hasło, którym dałoby się wypłoszyć mojego męża nawet ze stadionu piłki nożnej. On woli fast foody! Pokpiwam sobie z teściowej, ale w gruncie rzeczy mi jej szkoda – jak można żyć, angażując się aż tak bardzo we wszystko? Zadałam jej to pytanie wprost.

– Będziesz miała swoje dzieci, to sama zobaczysz – odparła. – No, nie mam czasu na pogaduszki, pa!

Urocza kobieta, czyż nie? Wyrywa człowieka z łóżka bladym świtem, a potem zachowuje się tak, jakbym to ja zawracała jej głowę!

Zrobiłam sobie małe śniadanie, nakarmiłam kota i zasiadłam do pracy. Wbrew temu, co myśli moja teściowa, mam jej sporo – dopiero jestem w połowie tłumaczenia, a terminy gonią. Zrobiłam sobie przerwę, żeby wstawić obiad, gdy zadzwonił Arek. Ma prośbę: dzwonili z poczty, że trzeba odebrać paczkę, bo uległa uszkodzeniu i listonosz nie mógł jej zabrać do samochodu.

– Rozwalają przesyłki i zero wyrzutów sumienia! – zżymał się.

I czy mogłabym tam podjechać, bo on ma naradę i żadną siłą nie zdąży przed zamknięciem? Tak mnie prosi, tym bardziej że to paczka od mamy. Byłaby niepocieszona, gdybyśmy ją zmarnowali. Zgodziłam się, miałam wyjście? Potem dziękowałam Bogu, że akurat się rozpadało i wzięłam auto, bo gdybym się wybrała spacerkiem, znalazłabym się w niezłych opałach!

Wzięłam to, bo inaczej Arek by nie uwierzył

Próbowali mi robić problemy, że to mój mąż jest adresatem, ale pani z zaplecza zerknęła na nazwisko i stwierdziła łaskawie, że mogę odebrać. Zapytała jeszcze, czy mam duży worek, bo jeśli nie, to mogę kupić u nich. Myślałam, że to żarty, tym bardziej że wszyscy wydawali się ogromnie rozbawieni. Kiedy jednak pokazano mi przesyłkę, zrozumiałam dlaczego – karton był zupełnie rozmoczony i wręcz rozłaził się w rękach, a ze szpar wypadała… kwaszona kapusta!

Nikt mi nie chciał pomóc, bo, jak stwierdzili, dość się już po tym nasprzątali. Przechodzący obok listonosz poradził mi z lekka zgryźliwie, żeby kiszonki jednak zamawiać w beczkach. Uświniłam się i najadłam wstydu za wszystkie czasy! Miałam to już wywalić do kosza, ale pomyślałam, że Arek mi nie uwierzy. Załadowałam wór do bagażnika i pojechałam do domu, cała roztrzęsiona z nerwów. Co ta teściowa sobie wyobraża, że jej synuś tutaj głoduje?

Kiedy Arek wrócił z pracy, kazałam mu opróżnić i wyczyścić mój bagażnik. Niech się nacieszy darami od mamusi!

– Powiedz jej, żeby sobie dała spokój – poprosiłam, gdy już na śmietniku znalazła się nieszczęsna kapusta, chleb domowego wypieku oraz brunatna maź o zapachu stęchłych jabłek. – To wyrzucanie pieniędzy w błoto!

– Chyba zwariowałaś! – oburzył się mąż. – Będzie jej przykro!

– Mnie też było, gdy wszyscy rechotali na poczcie – przypomniałam. – Czy nam czegoś brakuje? Żona o ciebie nie dba i chodzisz głodny?

Ale dobry synek nie puści pary z gęby, bo się mamunia skrzywi! I mi też oczywiście kazał udawać, że było smaczne i podziękować.

– Mam oszukiwać twoją mamę? – nie mogłam uwierzyć.

– Wykaż odrobinę empatii – zażądał. – Zawsze myślisz tylko o sobie!

– Ja? – aż mną zatrzęsło. – To ty chcesz mieć spokój za wszelką cenę i czyste sumienie! Wiesz co? Wyślij jej może swoje skarpety do prania, będzie się czuła potrzebna! Maminsynek!

– Zimna zołza bez uczuć!

Chce grać komedię, proszę bardzo… Ale beze mnie! Po prostu nie będę odbierać telefonów od teściowej, żaden kłopot! Wyjdzie mi to na zdrowie.

Czytaj także:
„Córka zamiast pachnącej Sycylii, wybrała śmierdzącą oborą wieś. To, co uważałam za przekleństwo, ona traktuje jak skarb”
„Nie wierzyłam w szczere intencje Zosi. Ta dziewucha uwiodła mojego niepełnosprawnego syna, bo chce jego kasy”
„Nie potrzebuję do szczęścia mężczyzny. Gdy mój mąż odszedł, odetchnęłam z ulgą. Wreszcie byłam panią na włościach”

Redakcja poleca

REKLAMA