Był wrześniowy wieczór, oglądałem jakiś film, kiedy zabrzęczał dzwonek do drzwi. W progu stała sąsiadka, ładna kobieta po czterdziestce, o ponętnych kształtach. Nieraz mijałem ją na klatce schodowej, czasem prosiłem o pomoc przy rozliczaniu PIT-u i zawsze byłem pod jej wrażeniem. Ale ona nigdy nie zwracała na mnie uwagi… No cóż, jestem niewysokim facetem z pięćdziesiątką na karku i zarobkami niewiele wyższymi od średniej krajowej, czego nie dało się ukryć.
Teraz jednak stała w progu blada, z twarzą poszarzałą i okrągłymi z przerażenia oczami.
– Musi mi pan pomóc, może pana posłucha – wyszeptała, z trudem powstrzymując łzy, i zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, pociągnęła mnie w kierunku swojego mieszkania.
Ileż razy marzyłem o takiej sytuacji! Lecz w tej scenie nie było krzty romantyzmu. Jeśli już, to pachniała desperacją. Zrozumiałem, że chodzi o jej córkę. Bałem się, czy ta małolata, którą czasem podwoziłem autem do szkoły, nie zrobiła czegoś głupiego, bo jej mama wyglądała na mocno przestraszoną.
Nie mogłem jej tak zostawić...
W pokoju Moniki panował półmrok. Bezradnie rozejrzałem się dookoła. Jeszcze przed chwilą spokojnie sączyłem sobie piwko, a teraz musiałem ratować jakąś nastolatkę, na co wcale nie miałem ochoty. Szlag by to trafił! Monika leżała na łóżku zwinięta w kłębek. Skonsternowany usiadłem obok niej i zapytałem, jak się czuje. Nie odpowiedziała. Za to jej mama położyła mi dłoń na ramieniu, szepcząc, że zostawi nas samych.
„Masz ci los – jęknąłem w duchu. – Dlaczego akurat ja? Nie mogły wybrać kogoś innego? Kim jestem dla tej dziewczyny?”.
Kiedy tylko sąsiadka wyszła, Monika zaczęła mówić:
– Dawno chciałam z panem porozmawiać. Przepraszam, że się narzucam, ale nie mam nikogo bliskiego. Mama… Sam pan wie, jak to jest z mamami. A ja tak bardzo tęsknię za tatą – tu przerwała i zaszlochała cicho.
Pogłaskałem ją po głowie. Nie zwróciła uwagi na mój gest.
– Mój tata… Wie pan, on odszedł, zapomniał o mnie, nie jestem mu już potrzebna. Nie chce mi się żyć! Nic mi się nie chce. Nie warto! Po co, skoro nie jestem dla nikogo ważna?
– Ależ jesteś ważna! Dla mamy, dziadków, rodziny – próbowałem jej perswadować.
W ogóle mnie nie słuchała.
– Dla nikogo… Krystian też mnie zostawił – ukryła twarz w dłoniach i wybuchła płaczem.
Chciałem coś powiedzieć, ale do pokoju zajrzała jej mama, Jagoda. Kucnęła obok córki, próbując ją przytulić, lecz ta odwróciła się do niej i do mnie plecami. Wtedy Jagoda dała mi do zrozumienia, że powinniśmy wyjść, a gdy zamknęła drzwi pokoju, zaproponowała kawę. Czułem, że musi się wygadać, nie mogłem jej tak zostawić…
Kiedy usiedliśmy w kuchni z kubkami parującej kawy, sąsiadka zaczęła swoją opowieść o rozstaniu z mężczyzną, który latami zdradzał ją i oszukiwał, a przy okazji rozwodu ogołocił ze wszystkiego. Mimo wszystko, dla dobra jedynaczki, starała się zachować z nim poprawne relacje, bo nie był najgorszym ojcem. Przynajmniej dopóki nie poznał pewnej młodej kobiety, nie wyjechał z nią do Anglii i nie założył nowej rodziny… Potem zapomniał o dziecku w Polsce. Z czasem przestał przysyłać alimenty, a matka Moniki, dumna kobieta, nie ścigała go, choć miała do tego prawo. Zostały same.
Było dobrze do chwili, gdy Monika zakochała się w koledze z klasy. Bo traktował ją jak powietrze. Potem straciła głowę dla Krystiana. Ten szczęśliwie odwzajemnił uczucie… Przy nim odzyskała dawną radość i pewność siebie, lecz też nie na długo. Wzajemna fascynacja skończyła się po dwóch latach, gdy Krystian poznał jakąś modelkę, i rozstał się z Moniką za pomocą zdawkowego SMS-a.
– Takie rzeczy się zdarzają – tak podsumowałem sprawę, bo kto z nas nie cierpiał w młodości.
– Owszem – zgodziła się pani Jagoda. – Ale Monika od czasu mojego rozwodu źle znosi odrzucenie. Kiedy Krystian ją rzucił, całkiem przestała jeść. Z początku myślałam, że to minie, ale z każdym miesiącem było coraz gorzej. Złamałam zasady i zadzwoniłam nawet do jej ojca z prośbą, żeby mi pomógł…
O rany, w co ja się wpakowałem?!
– Przyjechał? – spytałem.
– Skąd! – załamała ręce. – Powiedział, że nie ma czasu. Może spotka się z Moniką, jak przyjedzie do Polski. Od tamtej pory, a mija już pół roku – milczy. Szukałam pomocy u szkolnego pedagoga, a potem psychologa. Rozmawiali z Moniką, ale na nic to się zdało.
Widziałem, że Jagoda z trudem powstrzymuje łzy. Na pocieszenie chciałem ją objąć, lecz wstała i poszła zajrzeć do córki.
– Zasnęła – powiedziała, znowu stając w progu kuchni.
Uznałem, że nic tu po mnie.
– Proszę, powiedz... czemu ja? – zapytałem jeszcze.
– Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Może dlatego, że jesteś mężczyzną i wydaje się miły? Może ona potrzebuje kogoś, kto zastąpi jej ojca?
Po powrocie do domu usiadłem na kanapie i westchnąłem ciężko. „Jasna cholera, w co ja się wpakowałem!” – zakląłem, bo miałem choć sąsiadka zawsze mi się podobała, nie czułem się na siłach rozwiązywać problemów jej córki. Wiedziałem jednak, że nie zostawię Moniki samej. Nie mógłbym po tym, co usłyszałem. Byłbym wtedy kolejnym facetem, który ją odtrącił.
Następnego dnia po pracy zajrzałem do sąsiadek. Monikę ucieszyły moje odwiedziny, a ja starałem się ją namówić na powrót do szkoły, a przede wszystkim zachęcić do jedzenia. Oczywiście pierwsza rozmowa nie przyniosła żadnych efektów. Dlatego coraz częściej zacząłem odwiedzać sąsiadki i wspólnie z panią Jagodą przygotowywać posiłki. Smaczne i lekkie. Po jakimś czasie Monika wreszcie usiadła z nami do stołu.
Potem pozwoliła zawieźć się do psychologa. W połowie terapii wyszła, trzaskając drzwiami, ale przekonana przeze mnie, po tygodniu wróciła na sesję. Przyznam, że czasem bywałem zmęczony swoimi niecodziennymi obowiązkami.
Monika nieraz okazywała wobec mnie dziwną zazdrość podszytą zaborczością. Gdy tylko później wracałem z pracy, skrupulatnie rozliczała mnie z każdej minuty. Czasem dzwoniła w środku nocy, żeby się zwierzyć z jakiegoś problemu. Żądała, żebym woził ją na każdą sesję, do szkoły i osobiście odbierał ją z zajęć. W wypadku odmowy przestawała jeść, groziła, że sobie coś zrobi, histeryzowała. Jagoda rozkładała wtedy bezradnie ręce, a ja z poczuciem winy godziłem się na tę dziwną rolę przyszywanego ojca.
Po tym incydencie powiedziałem „dość”
Po kilku miesiącach miałem już dość. Nawet jeśli podobała mi się jej mama, to relacja z Moniką coraz bardziej mnie męczyła. Co prawda jej niezrównoważone zachowania i dziwaczne pomysły bardzo mnie męczyły, ale pewnie jakoś wytrzymałbym tę próbę, gdyby nie pewien incydent.
Któregoś dnia, gdy miałem poważne spotkanie z kontrahentem, Monika zadzwoniła do mnie i zażądała, żebym natychmiast przyjechał. Odmówiłem, a ona spokojnym tonem oznajmiła, że jeśli tego nie zrobię, pożałuję. Wiedziałem doskonale, co ma na myśli, bo już nieraz szantażowała mnie w ten sposób.
– Cóż, po prostu zakończę to wszystko, skoro nic dla ciebie nie znaczę – usłyszałem.
Rozłączyłem się, przeprosiłem kontrahenta i pognałem na ratunek. Przez całą drogę bezskutecznie próbowałem się do niej dodzwonić. W końcu wybrałem numer telefonu Jagody. Przerażona zwolniła się z pracy. Wsiadała do samochodu, gdy ja otwierałem drzwi jej mieszkania.
Na szczęście nic się nie stało. To była tylko jedna z głupich akcji Moniki, która siedziała teraz spokojnie na kanapie i zadowolona z osiągniętego efektu przyglądała się nam z uśmiechem.
– Mam dość – powiedziałem, czując jak schodzi ze mnie para. – Dłużej tego nie wytrzymam. Wybacz, Jagoda, ale mam swoje życie i Monika nie może mnie terroryzować. Nie jestem jej ojcem i nigdy nie będę… Chciałem wam pomóc, ale nie mam sił ciągle ratować Moniki i dostawać po głowie za wszystkich mężczyzn w jej życiu.
Spojrzała na mnie smutno, lecz powiedziała, że rozumie. Za to rozmowa z Moniką skończyła się karczemną awanturą. Ja jednak pozostałem niewzruszony… Mam zamiar poszukać innego mieszkania, zmienić numer telefonu. Tylko czy nie postąpię zbyt egoistycznie? Z drugiej strony, to już naprawdę ponad moje siły!
Czytaj także:
„Córka sąsiadki to diabelskie nasienie. Ma tylko 6 lat, a jak coś znienacka palnie, to człowiekowi zawsze w pięty idzie”
„Kocham Karinę, ale nie znoszę jej córki. Nie pozwolę, by 8-letnia smarkula zniszczyła mój związek”
„Nie chciałem być ojcem. Kazałem jej usunąć ciążę i zapomniałem o temacie. Po latach okazało się, że mam syna”