Amisze są atrakcją dla turystów z całego świata. Ich proste i surowe życie bez prądu, telefonów i samochodów – za to we wspierających się wspólnotach, w których jakby czas stanął w miejscu, budzi coraz większe zainteresowanie. Jednym z takich miejsc, gdzie można z bliska obserwować ich zwykły dzień, spróbować tradycyjnego shoofly pie (placka z jabłkami), kupić oryginalny quilt (narzuta) na kanapę czy ekologiczną żywność jest hrabstwo Lancaster w stanie Pensylwania. Tutejsi amisze są potomkami 200 osadników ze Szwajcarii, którzy przybyli do Ameryki na początku XVIII w.
Co roku blisko milion turystów przyjeżdża do hrabstwa Lancaster w Pensylwanii w Stanach Zjednoczonych, aby oglądać czarne bryczki na drogach (buggy), ciągnięte przez konie wozy z sianem na polach, brodatych mężczyzn w czarnych spodniach z szelkami i słomkowych kapeluszach, budujących stodoły, kobiety w długich szarych sukniach i białych czepkach.
Powrót do przeszłości
Ta chrześcijańska wspólnota protestancka jest odłamem szwajcarskiego anabaptyzmu. Powstała w wyniku schizmy dokonanej przez Jakuba Ammanna, który chciał, aby przepisy religijne regulowały wszelkie sfery życia społecznego, począwszy od życia rodzinnego, a skończywszy na sposobie ubierania się i strzyżenia brody.
Amisze od pokoleń próbują zachować styl życia późnego XVII w. i tradycyjnej wiejskiej kultury europejskiej. Odrzucają większość osiągnięć nowoczesnej cywilizacji. Zazwyczaj wstają o 4 rano, aby zająć się pracą w gospodarstwie. Utrzymują się z rolnictwa i związanego z nim rzemiosła. Słyną z wyrobu mebli i narzut na łóżka.
Na co dzień posługują się dialektem niemieckiego zwanym Pennsylvania Dutch, a ubierają się tak, jak przed 300 laty. Mężczyźni noszą czarne kapoty bez guzików (bo to niepotrzebna dekoracja stroju) - zamiast nich używają drewnianych haczyków, i kapelusze, a kobiety - długie spódnice, fartuszki i czepki.
Bardzo rzadko się fotografują, uważając pozowanie do zdjęć za sprzeczne z Biblią i równoznaczne hołdowaniu własnej pysze.
Nie mają samochodów, telefonów i komputerów
Amisze odrzucają korzystanie z większości zdobyczy cywilizacji technicznej. W ich domach nie ma m.in. radia, telewizorów, komputerów i telefonów, z tych ostatnich mogą jednak korzystać, gdy zajdzie taka potrzeba i w celu biznesowym (z komputera i Internetu). Ostatnio z tym trudniej i autorytety religijne tej społeczności mająproblem, ponieważ młodzi amisze coraz częściej przemycają do domów komórki, lekceważąc tradycje i reguły obowiązujace w tej wspólnocie.
Religia zabrania im również używania prądu elektrycznego z sieci elektrycznej, ponieważ łączy ich ze światem zewnętrznym i uzależnia od innych. Mają jednak na to sposób. Energię do zasilania różnych urządzeń domowych, np. chłodni, w których przechowuje się mleko czy do ładowania baterii zasilających reflektory ich bryczek, otrzymują z własnych generatorów lub paneli słonecznych. Zwłaszcza ta ostatnia cieszy się duzym powodzeniem, bo to - ich zdaniem - energia dostarczana przez Boga, a poza tym jest dużo bardziej bezpieczna.
Amisze nie mogą także posiadać samochodu, ponieważ jest symbolem próżności i rywalizacji wśród społeczeństwa. A to kłóci się z prostotą ich życia i skromnością. Mogą jednak korzystać z transportu publicznego, podróżować pociągami i autobusami, gdy jest to konieczne.
Na co dzień jeżdżą małymi bryczkami (buggy), które są znakiem rozpoznawczym amiszy na całym świecie.
Rodziny są wielodzietne
Regułą jest posiadanie siedmiorga dzieci lub więcej, które od najmłodszych lat pomagają w gospodarstwie i uczą się w szkołach prowadzonych przez amiszów (nauka trwa do 14. roku życia).
Członkowie wspólnoty są samowystarczalni i zawsze wzajemnie się wspierają. Gdy młodzi decydują się na ślub – dom dla nich buduje cała wspólnota, gdy jeden z gospodarzy zachoruje, pozostali wykonują za niego jego pracę.
Amisze wierzą, że całe zło tkwi w otaczającym świecie, stąd też wypływa maksyma, według której żyją: "niech świat cię nigdy nie zadowala“.
Tutaj przeczytasz więcej na temat ciekawych miejsc, które warto zobaczyć.