Panny z bloga

modelki, styl militarny fot. FREE
Ich stylizacje w Internecie śledzą setki tysięcy wielbicieli mody. Młode, zdolne i kreatywne. Dotąd znane tylko z wirtualnej przestrzeni i schowane za magicznymi pseudonimami blogów, dziś je poznacie!
/ 10.06.2010 07:41
modelki, styl militarny fot. FREE
Przez przejście dla pieszych w centrum Warszawy przechadza się właśnie zadziwiająco barwna grupka dziewczyn. Niczym kolorowe papużki wystrojone w mieniące się sukienki i dodatki stawiają kroki w satynowych szpilkach. Słychać tylko dyskretny chichot i metaliczne pobrzękiwanie biżuterii.

Cała scenka wzbudza poruszenie na Nowym Świecie: ludzie zatrzymują się na chodnikach, kierowcy samochodów i autobusów z sympatią trąbią, przechodnie z zachwytem rzucają komentarze. Kim są te ekscentrycznie ubrane księżniczki? Modelki? Może aktorki? „Dziewczyny, wyglądacie pięknie!”, woła przez okno kierowca bmw. „Od razu czuje się, że nadeszło lato”, dodaje jakaś starsza pani przyglądająca się dziewczynom. Dopiero po chwili wszyscy orientują się, że w oddali, schowany za klombem, przykucnął fotograf. Właśnie trwa sesja najlepszych polskich szafiarek – czy raczej modowych blogerek.

Stylizacja zawsze i wszędzie

Zamieszanie trwało cały dzień. Najpierw mozolne przygotowania (ponad 20 osób na planie), potem problemy z kapryśną warszawską pogodą. Wyczerpane, ale zadowolone dziewczyny w koń- cu pozbierały swoje manatki i pożegnały się z ekipą. „Jedziecie na dworzec?”, pytam. Żadna z dziewczyn nie pochodzi z Warszawy, większość to krakowianki. „Nie, najpierw zakupy. Przed pociągiem zdążymy zajrzeć jeszcze do Topshopu”, zacierają ręce Ala i Kasia. Sześć naszych bohaterek to modowe maniaczki i miłośniczki piękna. Każda z nich prowadzi własny modowy blog. Jedne prezentują tylko swoje stylizacje, inne dodają do tego inspirujące zdjęcia wyszperane w sieci i czasopismach. Ale to nie wszystko. Te blogi to też ciekawa lektura związana z innymi dziedzinami mody. Newsy i zdjęcia z pokazów, informacje o modelkach i projektantach. Wiadomości o wartościowych ubraniowych nabytkach z polskich sklepów. Tajne adresy, sekretne sposoby na odświeżenie looku. Także artystyczne rysunki i kolaże. Ale przede wszystkim – stylizacje. Właściwie należałoby powiedzieć – autostylizacje. Julia, Kasia, Ryfka, Weronika, Ala i Joasia spędzają wolny czas, stylizując się.

Robią sobie zdjęcia (samodzielnie lub proszą o pomoc koleżanki) i publikują na swoich witrynach. W sieci są jak gwiazdy. Pani Ekscelencja, Sztywniara, Madame Julietta czy Style Digger to ich internetowe pseudonimy znane szerokiemu gronu czytelników. A statystyki blogów są oszałamiające. 100, 150, 200 tysięcy wejść miesięcznie... „Rekord jednego dnia to 11 tysięcy odsłon”, mówi Julia (Juliett). Niekiedy więcej niż nakład modowego miesięcznika! To nie koniec – na międzynarodowym portalu Lookbook.nu dziewczyny mają po kilka tysięcy stałych fanów z całego świata! Zadziwiające jest to, że prowadzą swoje modowe pamiętniki stosunkowo od niedawna. Większość z nich zaczęła w 2009 roku. Już widać efekty tej oszałamiającej popularności – dziewczyny są często rozpoznawane na ulicy.

Po powrocie z Warszawy na blogach mnóstwo komentarzy: „Widzieliśmy Cię na ulicy!”, piszą internauci do Julii. Nie ma się jednak co łudzić, największa popularność ogranicza się na razie do wirtualnego świata. „Zdarza się, że ktoś mnie zaczepi i powie, że zna mojego bloga. To jednak wielka rzadkość”, mówi Ryfka. Czy nasze blogerki mają szansę stać się gwiazdami z pierwszych stron gazet, takimi jak Tavi? Droga jeszcze daleka, ale są już pierwsze oznaki sukcesu. Firmy odzieżowe co jakiś czas wyrażają swoje poparcie dla blogerek, nawiązując z nimi współpracę, darowując bony i zaproszenia na pokazy. Showroom marki Reserved zorganizował rok temu spotkanie, swoisty „zlot najlepszych”, by zasięgnąć ich opinii między innymi w kwestii nowej kolekcji. Blogi dziewczyn trafiają do prestiżowych rankingów (strona Alicji Zielasko, Alicepoint, jest wśród 100 najlepszych według Weardrobe.com). Większość z nich marzy, by internetowa przygoda przerodziła się w coś więcej. Robimy to dla siebie
Skąd pomysł na stylizowanie się i pokazywanie efektów w Internecie? Ryfka, która jest najstarsza i prowadzi bloga najdłużej, wyjaśnia, że zaczęło się od forów internetowych i portalu Stylio.pl. Najpierw zainteresowane stylizowaniem i modą dziewczyny wymieniały opinie o sklepach i trendach. Potem zaczęły pokazywać, w co się ubrały na imprezę czy bal. Zainteresowało ją to i podobnie jak większość blogerek założyła bloga dla przyjemności. „Nie sądziłam, że moje hobby przerodzi się w coś serio”. Ryfka pracuje jako tłumacz, Szafa Sztywniary, którą redaguje, to właściwie...

rozrywka. Czemu stylizuje samą siebie? Bo pokazywanie ubrań na „zwykłych ludziach” jest bardziej użyteczne, praktyczne z punktu widzenia czytelników. „Sama wolę oglądać, jak ubierają się zwykłe dziewczyny, niż patrzeć na stylizacje gwiazd i modelek”. Koszmarnie drogie i niedostępne kreacje z czerwonego dywanu, choć piękne, są raczej mało przydatne jako inspiracja. Patrząc na stylizacje dziewczyn, które nie są modelkami, łatwiej się z nimi identyfikować, czerpać od nich pomysły na stylizajcje. Przy zdjęciach z blogów nie pracują ekipy fryzjerów i makijażystów. Wszystko jest naturalne, prawdziwe, a zatem... jeszcze bardziej inspirujące. To niesamowite, jak polskie blogerki umieją stworzyć modny look tak ograniczonymi środkami. Nie mają przecież dostępu do ubrań projektantów ani portfela zasobnego na tyle, by kupować najdroższe marki. Miksują rzeczy z second-handów, szperają na Allegro, przerabiają stare ciuchy po swojemu, dorzucają dodatki z tak zwanych sieciówek.

Efekt nie odbiega przy tym od zachodnich standardów. Ich stylizacje nie są gorsze niż te ze strony Jak & Jil, gdzie ludzie mają na sobie Chanel i Balenciagę. Blog Ryfki zwrócił uwagę młodziutkiej Weroniki z Krakowa. Uczennica II klasy gimnazjum już jako 10-latka prosiła mamę, by kupiła jej „Vogue’a”. Pod wpływem stron innych szafiarek założyła Raspberry & Red. „Byłam pierwsza w szkole”, cieszy się. „Zaraziłam koleżanki i teraz każdy chce mieć swój modowy blog”. Na początku Weronika działała w ukryciu. „Rodzice nie byli zadowoleni, gdy odkryli, że pokazuję swoje zdjęcia w Internecie”, wspomina. Zaakceptowali jednak jej ekscentryczne hobby i dziś mama czytuje regularnie nowe wpisy, czasami nawet robi Weronice zdjęcia. „Chyba rodzice pozwalają mi na zabawę z blogiem, bo dobrze się uczę”, mówi. Weronika zna aż trzy języki obce (na Raspberry & Red pisze także po angielsku, podobnie jak Alice Point i Asia Glogaza ze Style Digger). Oprócz stylizacji wrzuca na stronę także ulubione zdjęcia i kadry z filmów.

Polski smutek
Jakie są zalety i wady prowadzenia bloga „międzynarodowego”, dwujęzycznego? Według dziewczyn więcej pozytywnych komentarzy płynie z zagranicy. Polscy internauci natomiast wszystko krytykują, czepiają się drobiazgów, zamiast oceniać merytorycznie stylizacje. To trochę zniechęca blogerki. Z drugiej jednak strony jest proste rozwiązanie – moderacja. Słynna autorka bloga Sea of Shoes Jane Aldridge zablokowała możliwość komentowania postów, by się nie denerwować niesłusznymi i złośliwymi komentarzami. Z drugiej strony miło jest czytać pochwały. Motywują one, by ciągle zamieszczać nowe posty i nie tracić kreatywności.

Alicja z Alice Pont nigdy nie miała dłuższej przerwy w zamieszczaniu postów niż 8 dni! Ale jak zauważa Juliett, bez sensu jest też kombinowanie na siłę. Stylizowanie musi być spontaniczne, pod wpływem impulsu, nastroju czy chęci zaprezentowania nowo zakupionego ubrania. Pani Ekscelencja z kolei dba, by jej posty odnosiły się do aktualnych trendów. Wszystkie blogi są zatem wskazówką dla czytelników. Co jest modne? Co i gdzie warto kupić? Jak to nosić? Takie informacje z pierwszej ręki są dla tysięcy Polek nieocenione. Jeśli nie blog, to co?
Dziewczyny doskonale zdają sobie sprawę, do czego może doprowadzić rosnąca popularność ich stron. To może być sposób, by zostać modowym autorytetem, dostać pracę redaktora lub stylisty, projektować czy trafić do grona fashion celebrities. Pamiętamy, jak Tavi została redaktorką internetowego wydania „POP”, a Scott Schuman zrobił światową karierę dzięki swoim fotografiom na The Sartorialist. Mnóstwo autorów na pisaniu w Internecie zarabia. Jane Aldridge projektuje buty dla Urban Outfitters, a Rumi Neely z Fashiontoast.com została modelką.

Wiele z bohaterek naszej sesji marzy choćby o namiastce takiego sukcesu. Jednak nie prowadzą blogów tylko w tym celu. Pisanie i stylizowanie to dla nich wyłącznie pasja. Z przyjemnością poświęcają wiele godzin na przygotowanie stylizacji i zdjęcia. Zdarza im się pozować na 20-stopniowym mrozie! Wszystko to jednak dla satysfakcji i dla czytelników. Szóstka naszych blogerek już teraz liczy się w branży, choć paradoksalnie nie są znane nawet w swoich rodzinnych stronach (Krakowie, Ostrowcu Świętokrzyskim, okolicach Piły). Tak naprawdę to... nie chcą być sławne. Wolą istnieć w branży ściśle związanej z modą, zarówno tej wirtualnej, jak i... realnej. Dlatego zgodziły się wystąpić w naszej wyjątkowej sesji. A co będzie dalej? Trzeba sprawdzić na blogach!

Redakcja poleca

REKLAMA