Nie jest to może rewolucja i raczej nie będzie, bo firmy kosmetyczne wymyślą takie reklamy i takie obietnice, że zawsze któraś z nas się skusi i kupi błyszczyk (najnowsze hamują apetyt) albo tusz (podkręcający, wydłużający, pogrubiający, ekscytujący). Ale że coś jest na rzeczy dowodzi kwietniowe wydanie francuskiego „Elle”, na którego okładkach znalazły się gwiazdy, nie dość, że dojrzałe, nie dość, że nie retuszowane, to jeszcze bez makijażu. Tak przynajmniej twierdzi miesięcznik, choć na mój skromny gust ktoś tam w podkładzie ręce maczał.
Modelka Eva Herzigova (36 lat), aktorki Sophie Marceau (42) i Monica Belluci (44) wyglądają świeżo, naturalnie i oczywiście… trochę smutno w towarzystwie innych okładek. Nikt bowiem przy zdrowych zmysłach nie powie, że Belluci blada i nieco niewyraźna jest atrakcyjniejsza niż ta tętniąca seksem z czerwonymi ustami i rzęsami do nieba. Malujemy się w końcu w jasnym celu… zainteresowania sobą głodnych wzrokowych bodźców mężczyzn.
Odzew w światowych mediach, i u nas w we-dwoje.pl, jest jednak wielkim aplauzem. Wszystkie trzy, mimo że nie przyspieszają od razu bicia serca i nie wynoszą adrenaliny na kosmiczne poziomy, są piękne, pociągające i wzruszająco prawdziwe. Kogo to może wzruszać? Myślę, że wszystkich, poza producentami szminek - kobiety, które są zmęczone pogonią za bezzmarszczkową, nieskazitelną, jędrną, jaśniejącą twarzą, mężczyzn, którzy miewają w domu nieumalowane ukochane i się dziwią, co z nimi nie tak, gwiazdy, które muszą chodzić na spacer ze strzelbą, żeby się wrednemu paparazzi nie udało.
Jeśli pytasz siebie teraz, co ty możesz zrobić, żeby wszystkim ulżyć, proponuję grupkami, bo raźniej, umawiać się na „no make-up” siłownię czy bieganie. Na wielkie wyjścia oczywiście dalej gramy w kolory!
Agata Chabierska